Antygrawitacja | Retelling '...

By AisaAkslop

9K 80 53

Klara od dziecka cierpi na skrajną odmianę astmy burzowej i meteoropatii. Kiedy tylko może towarzyszy rodzico... More

PROLOG
ROZDZIAŁ 1 - FORMACJA NA HORYZONCIE
ROZDZIAŁ 2 - NOC BLASKU
ROZDZIAŁ 3 - GENERAŁ
ROZDZIAŁ 5 - ROZBITEK W PRZESTWORZACH
ROZDZIAŁ 6 - PRZEJAŚNIENIE
ROZDZIAŁ 7 - UPAŚĆ BY POLECIEĆ
ROZDZIAŁ 8 - INNE OBLICZE ŚWIATA
ROZDZIAŁ 9 - KRÓL MYSZY
ROZDZIAŁ 10 - BAL WSPOMNIEŃ
ROZDZIAŁ 11 - GRUPA KONTROLNA
ROZDZIAŁ 12 - PO ZŁEJ STRONIE
ROZDZIAŁ 13 - OSTATNIE DRZWI DO NIEBA
ROZDZIAŁ 14 - DRUGI CIEŃ GENERAŁA
ROZDZIAŁ 15 - JEDYNY PRZYJACIEL
ROZDZIAŁ 16 - DYWERSJA
ROZDZIAŁ 17 - BACKFLIP

ROZDZIAŁ 4 - WIEŻA UPADA

627 6 4
By AisaAkslop

Wieża upadnie. Stała tu przez dziesiątki lat, a zaraz zostanie zniszczona. Przeze mnie. Nie wiedziałam, że tak się to skończy, kiedy zapinałam mu kajdany.

Naprawdę jest w stanie ją zburzyć w pojedynkę?

Grzmot od uderzenia pioruna jest tak głośny, że zagłusza wycie alarmu. Trafiło tuż obok nas. Zaczyna się.

- Erick! Klara! Tutaj!

- Elisa!

Dziewczyna z tych samych kwatery, co nasza, wymachuje do nas spod rzędu wind.

- Nie chciałam wsiadać bez Was...

- Mimo iż wyraźnie Ci kazałem. – Erick i ją zgarnia za ramię. Chłopak odsuwa nas w porę od ściany, z której odpada tynk. Pęknięcia są jak wyryte w betonie ścieżki pioruna. Im wyżej uniosę wzrok, tym wykwita ich więcej. – Nie zdążymy się już schronić na dole. Zaraz odetną śluzę. Musimy wyjść na zewnątrz.

- Czy to prawda... - Elisa puszcza chłopaka i chwyta pod rękę w biegu mnie. – Że on jest tak zabójczo przystojny? Ten ich Generał? Bo ten obraz z kamer monitoringu jest okropnie ziarnisty.

Wyrywa mi się parsknięcie. Dobrze wiedzieć, że nie ja sama oszalałam dzisiaj w tym chaosie.

- Boże, Lisa. – Erick odciąga ją ode mnie, holując po swojej stronie. – Zabiję Cię, jeśli on nie zdąży zrobić tego zaraz pierwszy.

Dziewczyna przesadnie wywraca oczami, jakbyśmy nie walczyli właśnie o przeżycie.

- Muszę znać oblicze wroga.

Uśmiech ucieka jednak z jej ust. Nikomu nie jest już dłużej do śmiechu. Bo oto przed nami wieża odrywa się od swoich fundamentów, niczym ogromne drzewo wyrwane z korzeniami i zawieszone w powietrzu. Jak wyciągnięte tymczasowo spod praw ziemskiego przyciągania.

Antygrawitacja.

Szybko łapię się szczebli drabiny, wystających ze ściany obok, i wciskam obcasy butów mocno w podłogę, nakazując stopom zostać na ziemi. Choć nie wiem, czy te rozkazy cokolwiek jeszcze znaczą. Antygrawitacja może zostać zastosowana na jednym, wybranym obiekcie lub na całym otoczeniu. Tylko ten drugi numer wymaga pogrążenia części świata w stanie chaosu. Wątpię aby nawet ich Generał był tak szalony.

- Skaczemy, nim promień pola antygrawitacyjnego się rozszerzy. – Erick nie traci czasu. Cały czas skanuje i ocenia powstałą lukę. – Która pierwsza?

- Oszalałeś? – Elisa przekrzykuje kolejny grzmot. Nie dotarliśmy do poziomu zero. Tymczasem w chwili oderwania górnych poziomów Wieży, automatycznie został odcięty dół. Tyle samo kondygnacji naziemnych co podziemnych.

- Czyli jednak Ty, Lisa.

Erick kiwa do mnie głową. Porozumiewamy się bez słów. Łapię dziewczynę mocno za rękę, a chłopak robi z drugiej strony to samo.

- Raz, dwa i ... - I na trzy już skaczemy. Nie potrzebujemy próbnego odliczania.

Przez jeden moment nieważkości szybujemy nad powstałą w konstrukcji wyrwą, aż siłą rozpędu nie dotrzemy do granicy, gdzie znów chwyta nas pole grawitacyjne Ziemi.

Upadek jest bolesny. Rozplątują się nasze dłonie, a w dodatku od razu spadamy, tocząc się w dół wzgórza. Chwytam się mocno trawy, która musi gdzieś pod tym śniegiem jeszcze być. Nad nami wir z czarnych burzowych chmur krąży wkoło wieży, co chwilę uderzając w nią coraz to silniejszymi piorunami. Płatki śniegu wznoszą się, zamiast opadać, w hipnotyzującym tańcu anomalii.

- Myślisz, że w którą stronę się przewali?

Brak mi tchu, gwałtowny wiatr porywa słowa, lecz przyjaciel kilka metrów dalej dosłyszał pytanie. Był w korpusie architektów. Erick mocno trzyma dziewczynę za kurtkę, by i tej nie porwały, rozchodzące się od pola antygrawitacyjnego, podmuchy. Szybko dokonuje oceny:

- Znając szczęście, to zawali się na nas.

- I dlatego mówiłam, że to szaleństwo! – Elisa głośno protestuje, lecz podrywa się biegiem razem z nami, byśmy tylko zdołali prześcignąć mrok i zejść z cienia upadającej konstrukcji. Pod śniegiem jest zbita warstwa lodu, przez którą to co chwilę jedno z nas zalicza upadek.

Hipnotyzowały mnie siły destrukcji, co zawsze było skrajnie niebezpieczne. Dlatego teraz to ja chwytam przyjaciela za rękę, zdaję się na jego wyczucie kierunku i pędzę, zakazując sobie oglądania się za siebie.

Piorun uderza w pobliskie drzewo, jedno z pierwszy na linii lasu, a my wszyscy zgodnie padamy na ziemię.

- Rozproszyć się – rzuca Erick. Przyjaciółka spogląda na niego ze skrajnym niedowierzaniem, ale on ma rację. I to ja powinnam o tym jako pierwsza przypomnieć.

- Bo piorun częściej namierzy by uderzyć w grupę – tłumaczę dziewczynie. - Niż w jedną osobę.

- Już! – pogania nas chłopak. – Spadamy stąd!

Rozbiegamy się w przeciwnych kierunkach, schodząc z otwartej przestrzeni wkoło wieży, niestety wbiegając też w las. Schronienie się pod drzewami też nie należy do najlepszych metod przetrwania w czasie tradycyjnej burzy, a ta przecież po części taka nie jest.

I to Elisa także miała rację, protestując. Zostaliśmy odcięci od jednostki, a teraz jeszcze się rozdzieliliśmy. Każdy z nas ma inną specjalizację i rangę, ale to kartografowie nieba znają się na technikach przetrwania w skrajnie zmiennych warunkach atmosferycznych. Ich ekspertyzy się nie podważa. Mimo iż ja się pomyliłam tam na górze. Chmura na odległym horyzoncie musiała skrywać w sobie jakiś statek, bo inaczej jak niby wytłumaczyć tu obecność Generała?

Zatrzymuję się na dźwięk wybuchu jak przy eksplozji. Wzgórze drzy pod stopami. Nim zdołam się odwrócić, dogania mnie gęsta fala wzburzonego śniegu i pyłu. Kaszlę bez opamiętania, niczym w jednym ze swoich dawnych ataków astmy burzowej. Nawet stąd słyszę echo tego, jak Elisa siarczyście przeklina, gdzieś na prawo ode mnie.

On naprawdę zawalił całą, wielokondygnacyjną wieżę, nie mogąc się oswobodzić. Już prawie robię krok, by zawrócić na to rumowisko, ale w porę się opanowuję.

Nikt nie miał szans czegoś takiego przeżyć.

Dół ocalał, bo został w porę odcięty.

A jeśli Generał nie wyszedł z tego cało, to czy będę go miała na sumieniu? Teoretycznie ja tylko zakułam go w kajdany. I to takie zaprojektowane do chwytania jemu podobnych. Zostawiłam w dawnym miejscu straceń z początku wojny nieba i ziemi.

Ale to on zawalił całą wieżę, wcześniej wyrywając ją z fundamentów! W praktyce słaba jednak jestem w takie psychologiczne gry ja. Zupełnie nie do kariery wojskowej, o czym nie zapominałam wielokrotnie przypominać rodzicom.

- Tam, na południe, jest sąsiednia baza. – Erick odnajduje mnie, nim zrobię krok w złą stronę. – Inni pewnie tam właśnie podążają teraz podziemnymi tunelami. Nas też powinni przyjąć. Damy radę. To tylko... trochę kilometrów w tamtą stronę.

- Ile dokładnie? – Elisa podkrada się do nas po cichu.

- Będziesz wiedziała, jak zobaczysz kolejną wieżę na horyzoncie. A teraz naprawdę musimy już iść. Ile ja razy mam to Wam dziś jeszcze powtarzać?

- Musimy, ale chyba biec – sprostowałam. Postać w czerni, powstająca z gruzowiska, wyleczyła mnie z wyrzutów sumienia. – Znów się rozpraszamy?

- Na pewno nie. – Erick łapie mnie ostatni raz za rękę. – Razem stawimy większy opór.

Nie taki jednak czynny. Wszyscy zgodnie rzucamy się biegiem w głąb lasu. Nikt z nas nic nie mówi. Nie kłóci się. Byliśmy po treningu, który bezlitośnie uzmysłowił nam szybki spadem szans przetrwania, jeśli tylko w grupie choć na moment zapanuje chaos. Mimo to nie zachodzimy za daleko.

W jednej chwili jeszcze biegnę, w następnej jakby ktoś podciał mi nogi i upadam jak długa.

Erick nie pomaga mi wstać, tylko w biegu wyciąga broń zza paska. Naciska spust, lecz kula traci impet zaraz po opuszczeniu lufy. Za to siła, niczym od tłumionego wystrzału, posyła chłopaka wprost na pobliskie drzewo. Pada pozbawiony przytomności.

- Erick! – Lisa z korpusu medycznego rwie się do poległego, ale tam nie dociera. Ta sama niewidzialna siła antygrawitacji odrywa ją od ziemi, by sekundy później gwałtownie wyrzucić, jakbym każąc za złamanie praw fizyki tego wszechświata. Ciało dziewczyny ląduje tylko centymetry od oblodzonych skał.

Zaciskam zęby, przełykam łzy i nakazuję sobie bezruch.

Pode mną pole grawitacyjnie się nie zmienia. Słyszę za sobą zbliżające się kroki, lecz nie daję się sprowokować. Ze szczytu Wieży oglądałam ten teren wielokrotnie. Wiem, że raptem kilka metrów dalej ziemia kończy się urwiskiem, pod którym płynie rzeka.

Gdy kroki ustają, podrywam się i przejmuję z ziemi broń chłopaka. Choć to nie mój pistolet, moja dłoń jest stabilna. Ani drgnie.

- Tak mi się odpłacasz?

- Nie mogę się odpłacić, bo nie jestem Ci nic winna... Generale.

Mężczyzna w czerni naprawdę przeżył. Co najwyżej jego czarny płaszcz i mundur pokrył biały śnieżny puch i szary popiół z gruzów. Generał lekceważąco prycha, jakbym w chwili ostateczności mogła te tytuły sobie darować.

- Czemu sama zakułaś się w kajdany? Zostałaś wcześniej trafiona?

- Mało kto przeżywa dziś uderzenie pioruna – udzielam wymijającej odpowiedzi. - A co dopiero zachowuje wspomnienia, by o tym opowiedzieć.

- Ja pamiętam.

- I co? Mam pogratulować?

Ta chwila rozmowy pomaga mi potwierdzić, że Erick wciąż oddycha. Elisa próbuje się bezskutecznie podnieść. Oboje wypadli z akcji. Wniosek z tego taki, że celem od początku byłam ja. Jeśli ktoś zginął w czasie upadku Wieży, to też moja wina. Bo on jakiś cudem wie o moim trafieniu. A poza mną nie wiedział absolutnie nikt.

- Sama skoczysz? – Generał trafnie przewiduje mój wciąż niewykonany ruch. – Zepchniesz się w przepaść siłą własnej woli? Zrobisz to za mnie?

- Ależ oczywiście, wedle rozkazu, bo nigdy bym nie...

Mężczyzna w czerni jednak lepiej oszacował moją odległość od krawędzi. Mnie tego niezbędnego dystansu zabrakło. Ziemia pod stopami z jednym krokiem nagle się kończy, a najprawdziwsza ziemska grawitacja upomina się o mnie jak o wszystkich innych. Wciąż roszcząc sobie do nas prawa, mimo zmian jakie zaszły w prawach fizyki na świecie od Nocy Blasku.

Spadam o wiele za krótko by móc dobrze się przygotować. Nabieram powietrzna, ale impet uderzenia w taflę lodu na wodzie wydziera mi je z płuc. Pokrywa załamuje się jak zbite do wnętrza lustro. Jestem zaskoczona, że tak szybko nastał finał.

Czuję też gorzki smak satysfakcji, bo dowiodłam czegoś tym upadkiem. Piorun nie obdarzył mnie w żaden sposób. Nie byłam taka jak oni - Ci, którzy zstępują z niebios by niszczyć i zabijać.

To jedyna rzecz na plus. Bo całą resztę ogarnia przeraźliwy chłód i nieprzeniknione ciemności.

Continue Reading

You'll Also Like

87.2K 5.7K 20
Pierwsza wersja Śmierci Motyla z 2018 roku. Aktualnie pisany jest remake. W 2045 roku spokój zwykłych szarych ludzi został zakłócony. Nieznana dotąd...
1.5K 247 41
W 2075 roku na wniosek prezydenta Borrowa utworzono "Plastikową Bańkę" - program, którego celem było oderwanie młodych członków społeczeństwa od wyso...
198K 17.2K 79
1# W Science fiction (wiele razy w przeszłości) #StopPlagiatom Jest to historia nastoletniej Marleny, która postanawia uciec z psychiatryka, w którym...
2.7K 88 11
Po prostu wejdź, jeśli chcesz :)