Antygrawitacja | Retelling '...

By AisaAkslop

9K 80 53

Klara od dziecka cierpi na skrajną odmianę astmy burzowej i meteoropatii. Kiedy tylko może towarzyszy rodzico... More

PROLOG
ROZDZIAŁ 1 - FORMACJA NA HORYZONCIE
ROZDZIAŁ 2 - NOC BLASKU
ROZDZIAŁ 4 - WIEŻA UPADA
ROZDZIAŁ 5 - ROZBITEK W PRZESTWORZACH
ROZDZIAŁ 6 - PRZEJAŚNIENIE
ROZDZIAŁ 7 - UPAŚĆ BY POLECIEĆ
ROZDZIAŁ 8 - INNE OBLICZE ŚWIATA
ROZDZIAŁ 9 - KRÓL MYSZY
ROZDZIAŁ 10 - BAL WSPOMNIEŃ
ROZDZIAŁ 11 - GRUPA KONTROLNA
ROZDZIAŁ 12 - PO ZŁEJ STRONIE
ROZDZIAŁ 13 - OSTATNIE DRZWI DO NIEBA
ROZDZIAŁ 14 - DRUGI CIEŃ GENERAŁA
ROZDZIAŁ 15 - JEDYNY PRZYJACIEL
ROZDZIAŁ 16 - DYWERSJA
ROZDZIAŁ 17 - BACKFLIP

ROZDZIAŁ 3 - GENERAŁ

648 6 6
By AisaAkslop

Wieści z burzowego frontu były stanowczo przesadzone.

Na południowym zachodzie widoczna jest wypiętrzające się grupa chmur, ale nie ma kształtu kowadła ani nie ciągnie się przez kilkaset kilometrów. To cumulus. I jeszcze daleko mu do rozbudowanego pionowo, aż do górnych warstw atmosfery, cumulonimbusa. Za słaba formacja by dostarczyć paliwa dla ich statków. Nie skrywa w sobie okrętów wroga. Mimo to protokół nakazuje obserwacje zgłoszonego obiektu przez czas minimum dziesięciu minut.

Przysiadam dokładnie na środku platformy widokowej, gdzie wmontowane są w kamień łańcuchy i ciągnę za jeden z nich. Przypinam nogę za kostkę do kajdan. Wolałabym stąd jednak nie odlecieć.

Kiedy dwa lata temu meteoryt przebił jedną z największych odnotowanych komórek burzowych w historii, zginęło wiele osób. Mniej więcej tyle samo zostało trafionych. Media okrzyknęły to 'Nocą Blasku'. Zupełnie niesłusznie, bo przecież był to sam środek słonecznego dnia. To kopuła z chmur była tak czarna i szczelna, że odcięła słońce. Chwilowy blask sprowadziły zaś kawałki meteorytu.

Niedługo potem w wiadomościach zaczęły pojawiać się doniesienia o cudem ocalałych i pozostałych na Ziemi anomaliach. Jednej z nich przyznano miano Antygrawitacji. To oficjalna nazwa dla mojego sekretu. Rodzice jeszcze bardziej utrudnili mi jego ukrywanie, niespodziewanie z dnia na dzień ogłaszając, że naukę dokończę już w akademii wojskowej.

- Świat się teraz zmieni. – Matka nie patrzyła mi nawet w oczy, siedząc z ojcem od godzin nad jakimiś dokumentami traktatowymi. Kiedy negocjujesz warunki pokoju jedni Cię za to kochają, a inni nienawidzą. Okropna robota. – Nie można dłużej czekać. Musisz zareagować w porę, Klara.

Oczywiście, że nie potraktowałam wtedy tego poważnie. Byłam córką dyplomatów, a w rzeczywistości w której żyliśmy, co chwilę wybuchał jakiś konflikt zbrojny o przesuwanie granic, tak aby mogły obejmować ważne zasoby naturalne. Rodzice cały czas o tym mówili. Tak często słyszałam słowo 'wojna', że straciło dla mnie znaczenie.

A potem burze zaczęły nawiedzać coraz to największe miasta. Jakby celowo je niszczyć, precyzyjnie niczym cele militarne. Zupełnie jakby miały jaźń.

Nie miały. Ktoś nimi sterował.

W szali żywiołów z nieba zstąpili oni. Upadły drapacze chmur metropolii, nie wzniosły się już więcej samoloty. Każdy z nich został strącony. Najbezpieczniej było pod ziemią. Nasze niebo przywłaszczył sobie wróg. I nie musiałabym tu dziś siedzieć, w zimnie i na wietrze, gdyby nadal działały sztuczne satelity meteorologiczne na orbicie okołoziemskiej. To one najlepiej ostrzegały przed nadchodzącymi klęskami żywiołowymi.

Nie tacy kartografowie nieba jak ja, która zapatrzyłam się w dal, nic tak naprawdę przez dłuższą chwilę nie rejestrując.

Mocno i szybko potrząsam głową, by wybudzić umysł ze wspomnień. Sprawdzam za pomocą zainstalowanych na wieży urządzeń temperaturę powietrza, jego wilgotność, ciśnienie atmosferyczne i stopień zachmurzenia. Prędkość i kierunek wiatru. Znaczenie ma też strefa klimatyczna świata, w której jesteśmy. Ta jest umiarkowana, lecz już tylko z nazwy. Bo każde miejsce na Ziemi ma już klimat radykalny. Dlatego te wszystkie pomiary mogą okazać się nieistotne, jeśli kartograf nieba źle rozpozna rodzaju chmur.

Wyciągam z kieszeni szkicownik, a ze spodni utemperowany do granic możliwości ołówek. Nakreślam kształt, oszacowuje na ile wysokie mogą być chmury na horyzoncie i jak wysoko płyną nad ziemią.

Wieża poniżej śpiewa pode mną. Budynek jest półpusty, aby nie stawiał oporu dla ruchów powietrza. Jednak i tak usłyszysz, jak wiatr w niej gwiżdże. Tak to już jest, kiedy buduje się wieże na szczycie wzgórza. Betonowa stacja radiokomunikacja miała za sobą pewnie dekady istnienia, nim przeszła w ręce wojska.

Przepisowe dziesięć minut na bank już minęło, bo inaczej jakim cudem miałabym też gotowy rysunek wieży widocznej z dystansu? Zastanawiam się czy tego nie wyrwać i zniszczyć. Z pewnością nie takich prac oczekuje się wraz z raportem od kartografów nieba, którzy jako jedyni potrafią po rodzaju chmur tak trafnie identyfikować zdolność bojową wroga.

Z ciężkim sercem wydzieram najnowszy szkic z notatnika, gdy ktoś bezszelestnie zstępuje z nieba na mur wkoło korony wieży.

Ołówek wypada mi z dłoni i toczy się w przerażającej ciszy. Wiatr porywa gdzieś samotną kartkę w przepaść poniżej. Czas niewątpliwie biegnie do przodu, lecz dla mnie równie dobrze mógłby się i zatrzymać. W szoku wpatruję się w to, co nie miało mieć prawa miejsca. Bo przecież sprawdziłam! Nigdy nie przeoczyłabym Generała ani jego floty. A jednak tu był!

I to o wiele bardziej przystojniejszy niż na tych wszystkich ziarnistych zdjęciach z raportów. Oto kolejny dowód, że mózg w chwili zagrożenia nadal ma lepsze rzeczy do roboty niż ucieczka.

Paraliż wreszcie ustępuje, a ja odsuwam się jak najszybciej. Może i bym zdążyła, gdyby tylko drogi odwrotu nie bronił mi ten sam łańcuch, który sama sobie założyłam.

- Czekaj, pomogę Ci. – Bez czekania na odpowiedź Generał przyklęka obok. Jego czarny płaszcz przesłania mi widok. – Jesteś ranna? Z której jesteś jednostki?

On myśli, że ja jestem od nich!

Może stałe manipulacje polem antygrawitacyjnym pogarszają jakoś pracę mózgu? Bo nie wygląda aby negatywnie wpływały na wiek. Niemożliwe, żeby on był po czterdziestce! Tylko ledwie starszy ode mnie, a ja nie tak dawno temu otrzymałam dzień wolny w prezencie na siedemnaste urodziny.

Boże, jeśli oni nie starzeją się wcale, ta wojna nieba i ziemi nigdy się nie skończy.

- Jestem... - Nie udaje mi się rzucić wrogowi całej wiązanki prosto w twarz, bo czuję rozchodzący się w powietrzu zapach elektryczności. Włoski podnoszą się na skórze. Dłonie Generała otaczają kostkę mojej prawej nogi, ale jej nie dotykają.

Zamek puszcza, choć mężczyzna nie miał przecież klucza.

Ale ja wciąż miałam.

- Z której jestem jednostki? – Półprzytomnie zdejmuję metalową bransoletę z nogi i już całkowicie przytomnie zamykam ją na lewej dłoni Generała. – Na pewno nie z Twojej.

To tyle z mojego pokazu odwagi. Zrywam się do biegu. Czuję jeszcze jego palce zaciskające się na moim ramieniu, ale nie zdołały mnie chwycić. Szkicownik został porzucony na pastwę wroga, ale życie jest cenniejsze. Moje i ludzi z Wieży. Nie koleżanek i kolegów z wojska. Dla mnie od dawna już rodziny.

Dopadam do włazu nie oglądając się za siebie. Praktycznie wpadam do środka. Z całej siły pcham mechanizm zamknięcia, aż zapieczętuje wejście. Odcinam prąd w górnej partii Wieży, a klucz od kajdan wyrzucam do pustego szybu wind. I tak teraz nie pojedzie.

- Zawsze chciałam to zrobić poza szkoleniem.

Zapinam metalową linkę na pasku spodni i skaczę w ślad za kluczem. Powinnam się odbijać od ściany co kilka metrów, by zamortyzować upadek z wysokości. Normalny żołnierz nie mógłby inaczej zakończyć tego wyczynu bez wypadku. Cóż, ja normalności nie zaznałam nigdy, więc trudno bym nagle znalazła ją teraz.

Stopy nie uderzają o dach wind. Jest tak jakbym spodziewała się upadku, który jednak nie nastąpił. Ktoś na moment przed upadkiem wstrzymał czas gry, a potem puścił. Zeskakuję z wysokości nie wyższej niż stół, a i tak obijam sobie boleśnie kolana o metal. Otwieram klapę windy, wpadam do środka, a potem dzięki przyciskowi awaryjnego otwierania drzwi, wydostają się na zewnątrz. Do kwater jeszcze stąd daleko, ale nie szkodzi. Nie o to teraz chodzi.

Korytarz niknie w półmroku czerwono-żółtego oświetlenia, lecz i tak udaje mi się namierzyć gaśnicę. Liczy się każda sekunda. Zgarniam ją ze ściany i biorę solidny zamach na szklaną szybkę obok i wielki przycisk za nią skryty. Obym tylko zdążyła.

- Stop! – Ktoś łapie mnie za łokieć, psując impet. – Co to za zachowanie, żołnierzu?

- Pani sierżant! – Z ulgą opuszczam gaśnicę. Wreszcie jakieś wsparcie! Ktoś, kto wie, co należy teraz zrobić.

Osoba, której mina wyraża w tej chwili skrajną dezaprobatę na tak jawny brak poszanowania dla norm bezpieczeństwa.

- Wiem, że jest Wigilia, Klaro. – Kobieta przerywa mi, jak tylko otworzę usta. – A Ty masz wartę. Nie oznacza to czasu na takie żarty. Najpierw blokujesz windy, a teraz jeszcze to! Postawiłabyś tym w stan gotowości całą górę i dół.

- Ale my musimy bić na alarm!

- Dość tych...

- Przypięłam do kajdan na najwyższym stanowisku obserwacyjnym generała – mówię szybko, aby ją wyprzedzić z przekazem. - Ich Generała. Tego w czerni.

Twarz kobiety blednie, jakby miała zaraz pożegnać się z wigilijnym posiłkiem, który ma w żołądku.

- Wyłączyłam zasilanie, żeby mechanizm kajdan się zatrzasnął i przeszedł na zatrzask tradycyjny. Tak jak jest w protokole pojmania i stracenia. Nie wiem, ile to tak wytrzyma, a...

- Jesteś pewna, że to on?

- To na pewno jeden z nich. Widziałam zstąpienie. Mundur był czarny i ...

- Dostaniesz medal. – Pani sierżant kładzie mi ciężką dłoń na ramieniu. – I okryjemy się chwałą. Albo wszyscy zginiemy. Biegnij do kwater. To rozkaz.

W wojsku jest jak w dobrze funkcjonującej rodzinie. Gdy pojawia się zagrożenie, wszyscy bez chwili wahania wykonują rozkazy dowodzących. Słyszę jeszcze jak kobieta zdejmuje ze ściany broń i ją odbezpiecza. Sekundy później ciszę i każdą jedną myśli w mojej głowie pochłania przeraźliwie głośne wycie alarmu. Wieża ma niesamowitą akustykę. Każdy w niej, gdziekolwiek teraz jest, słyszy sygnał do rozpoczęcia natychmiastowej ewakuacji.

Wbiegam do kwater obserwacyjnych, tracę cenne sekundy by zgarnąć swój plecak, i wznawiam szaleńczy maraton w dół Wieży. Im niżej na klatce schodowej, tym więcej osób mijam. Nikt nie krzyczy. Praktycznie każdy jest uzbrojony i niezbędne rzeczy zabiera ze sobą. Ja też mam ze sobą plecak, lecz przyjaciół wciąż kilka poziomów niżej.

- Klara – Ktoś łapie mnie za rękę, gwałtowanie wyhamowując. To Erick. – Gdzie Ty idziesz?! Biegnij do wind na dolnych poziomach, nim je odetną!

- Wróciłam po...

- Ja już tu jestem. – Przyjaciel, jeszcze z czasów szkoły przed akademią wojskową, zgarnia mnie za ramię i holuje w kierunku, z którego przyszłam. – Elisa pobiegła przodem.

Kamień spada mi z serca, ale jeszcze nie całkiem.

- Tam został Król Myszy.

- Szczęśliwie ma znajomości w armii.

Erick wyłania z plecaka moją błękitno-granatową marynarkę z odznaczeniami kartografów nieba, tą przez którą Generał nie rozpoznał we mnie żołnierza sił naziemnych. Z jednej z kieszeni wyłania się mały pyszczek z wąsikami.

- Hej, to ja – zaczynam uspokajającym tonem. Jak tylko zarzucę na siebie kurtkę, biała mysz pędzi wzdłuż ramienia aż do zagłębienia u mojej szyi. Tam chowa się, wciskając do tunelu zwiniętego kaptura, który zaraz zasuwam. - Wszystko będzie dobrze.

- Nie byłbym tego taki pewien. – Erick wznawia bieg, ciągnąć mnie za rękę. – Widziałem zapis z monitoringu. On zawali Wieżę. Musimy stąd natychmiast uciekać.

Continue Reading

You'll Also Like

922 152 34
W odległej przyszłości, kiedy możliwe jest swobodne (mimo efektów relatywistycznych) przemieszczanie się między planetami, Anna Rysiewska podejmuje s...
23K 1.8K 32
Oficjalnie "martwa", w rzeczywistości pakuje się w kolejną awanturę. Członkowie zespołu będą ją chronić na wszelkie sposoby, ale czy próba odkrycia m...
172K 8.3K 55
fragment: ,,Ruszył w moją stronę, a ja się cofałam aż trafiłam plecami o ścianę. Nie czułam wielkiej radości, że wreszcie go zobaczyłam. Nie chciał...
109K 4.2K 33
North Beach Academy to elitarna szkoła dla oryginalnych uczniów. Nie chodzą tu wielkie umysły, dzieci polityków czy celebrytów, a młodzież z nadprzyr...