Secrets Of Concordia

By Happy_Never_After_

1.2K 110 401

- Piękny dzisiaj dzień, nieprawdaż? - powiedziała kobieta spoglądając przez okno. Było to kolejne czerwcowe p... More

● Przedstawienie Postaci ●
● Rozdział Pierwszy - Arc Turner ●
● Rozdział Pierwszy - Kiara Cress ●
● Rozdział Pierwszy - Vladimir ❞Smashwave❞ Smith ●
●Rozdział Pierwszy - Roy Soul●
●Rozdział Pierwszy - Petra Seidel●
●Rozdział Pierwszy - Aiden Foix●
●Rozdział Pierwszy - Larysa Richards●
●Rozdział Drugi - Chłodne Powitanie●
●Rozdział Trzeci - Na początku był chaos...●
●Rozdział Czwarty - Demonstracyjna Manipulacja●
●Rozdział Piąty - Cisza przed burzą●

●Rozdział Pierwszy - Nysa Levy II●

33 7 21
By Happy_Never_After_

27 czerwca 2017, Passy, Paryż, Francja

Paryska historia od zawsze zachwycała swoim okrucieństwem, swoim niespodziewanym przebiegiem i pięknem życia, które w przeszłości bardzo łatwo tracono. W całym mieście stały pałace, monumenty i pamiątki z czasów, gdy głowy królów i monarchów znaczyły tyle, co kromka chleba. Czyste barbarzyństwo w nieskazitelnej postaci stanowiło rozrywkę dla turystów i w przeciągu kilku lat stało się głównym źródłem dochodów miasta.

Pogoda sprawiała jedynie pozory, gdyż niebo pochłaniały chmury, powoli nadciągające z północy. Jak zwykle Niemcy nie potrafili prawidłowo przewidzieć pogody i odbiło się to na sąsiadujących państwach. Zanosiło się na długą i żmudną ulewę, której skutki będą katastrofalne.

Nysa wpatrywała się w nadciągającą szarość z grymasem na twarzy. Znowu jej ojciec wróci zbulwersowany z pracy, bo Sekwana wyleje i powstaną straszne korki. Matka zacznie go gnębić obowiązkami domowymi, a jej kochane rodzeństwo będzie oddawało się różnym rodzajom chuligaństwa. Typowy dzień w domu Levych. Ale do tego już przywykła – każda chwila w tym domu była niezmienna i rutynowa. Po jakimś czasie stało się to na tyle przewidywalne, że brunetka uciekała z domu nocami aby tylko rozerwać się na zewnątrz, w centrum.

Rodzina Nysy mieszkała w szesnastej dzielnicy Paryża – zarezerwowanej jedynie dla najbogatszych mieszkańców tego miasta. Luksusowa lokalizacja i lokalna flora sprawia, że w tym miejscu powstały domy i pałace, a całość przypominała kompleks aroganckiej burżuazji. Tak oczywiście określiliby ich tylko ludzie biedni, zawistni i leniwi. Mogliby mieć przecież dokładnie to samo, gdyby tylko chciało im się na to zapracować. Jakimś cudem jej rodzinie się udało, więc czemu każdy nie może spróbować? Levy zaczęła rozmyślać o mieszkańcach, którzy wiedli nieco biedniejsze życie, a jednak nie narzekali. Mieli o wiele mniejsze możliwości, niż bogacze, a jednak cieszyli się życiem. Najmniejsze rzeczy potrafiły sprawić im przyjemność, co było całkiem urocze z perspektywy brunetki.

Całe życie uczyła się pokory i wiedziała, jaką wagę mają pieniądze. Jednak gdy dostaje się niemal wszystko, na co tylko przychodzi ochota, nie dało się nie czuć odrobiny wyższości nad resztą. Czy wyobrażała sobie życie w niższej klasie społecznej? Tak, nawet chciałaby czasem wyrwać się z błędnego koła, jakim było uczęszczanie na wywiady i spotkania biznesmenów. Z drugiej strony przywykła już do tego wszystkiego i wolałaby, by zostało tak jak jest. Z nazwiskiem Levy nie przychodzą jedynie pieniądze, lecz również wszelkie znajomości i status. Jako najstarsza ze wszystkich potomków wiedziała to najlepiej.

Z refleksji brązowooką wyrwało stukanie o szyby. Zaczęło padać, a każda kropla uderzała rytmicznie o szkło, goniąc za inną strugą wody. Jak w tańcu śmierci wszystkie lgnęły ku ziemi, aż w końcu znikały, spływając na parapet. Zaśmiała się pod nosem i pokręciła głową. Zmiany w filozofa nigdy nie kończyły się dobrze, więc zamiast dalej myśleć i gdybać brunetka wróciła do swoich zajęć. Biorąc do rąk swój podręczny notatnik zaczęła spisywać, czytać i wykreślać swoje obowiązki. Musiała się jeszcze spakować przed wyjazdem, ale na to miała czas. Przez pogodę praca w winiarni nie wchodziła w grę, a do wspólnego obiadu jeszcze był czas. Nagle ktoś zapukał do drzwi.

— Proszę. — Nysa szybko schowała notatnik do szuflady i odwróciła się w kierunku wyjścia. 

— Nysa, na dole czeka już dziennikarz. Pan Lefebvre przyjechał aż z Lyonu, by napisać artykuł na temat naszej marki. — Do pokoju weszła średniego wzrostu kobieta i natychmiast zaczęła przedstawiać sytuację. — Ufam, że wiesz co powiedzieć i nie zrujnujesz naszej reputacji. Ja muszę jechać po twoją siostrę do szkoły. I przy okazji znaleźć tego buntownika.

— Oczywiście, Matko — odpowiedziała brunetka i od razu zaczęła szukać rzeczy na przebranie.

— Cieszę się kochanie. — Kobieta skierowała się z powrotem na korytarz i tylko spojrzała w kierunku swojej córki — Nie wiesz, jak bardzo moje serce bije na myśl o tobie, jako przyszłości naszej firmy.

Dziewczyna popatrzyła na swoją mamę z uśmiechem i wróciła do szukania odpowiedniego stroju. Chociaż to była pierwsza okazja, przy której Nysie przyjdzie przeprowadzić ważną rozmowę, nie czuła większego stresu. Wręcz przeciwnie – kochała te momenty, w których cała uwaga jest na niej. W końcu nie dostawała wielu okazji, by wykazywać się przed rodzicami ani znajomymi, więc łapała się wszystkiego, czego mogła.

Szafa Nysy nie była wielka i obszerna, jak większość ludzi przypuszczała. Posiadała tylko ubrania, w których chodziła i kilka sukienek na specjalne okazje. Choć nie zawsze czuła się komfortowo w obcisłych ubraniach, to czasami była zmuszona takowe zakładać. Elegancja i styl były na równi z komfortem i luzem, dlatego postanowiła ubrać sukienkę z niewielkim dekoltem i długimi koronkowymi rękawami. Na całość narzuciła ramoneskę, a na dłoń nałożyła swój sygnaturowy pierścień z czerwonym rubinem. Nie ruszała się bez niego praktycznie nigdzie, był jej oczkiem w głowie. Jako pamiątka rodzinna ten pierścień był symbolem Levych, który przez pokolenia przekazywano dalej pierwszemu narodzonemu dziecku. Gdyby ktoś go ukradł, to użyłaby wszystkiego w swoim arsenale, byle tylko go odzyskać. Dlatego czekała ze zniecierpliwieniem na drugi rok w Concordii, śmiejąc się ze swojej głupoty i geniuszu w jednym.

Żeby gość dziewczyny nie czekał dłużej, Levy zrobiła ostatnie poprawki, zaczesała włosy i zamknęła pokój na klucz. Schodząc po schodach schowała klucz do ramoneski i wzrokiem szukała mężczyzny. Jej matka już dawno pojechała po siostrę, a Louise był pewnie ze swoimi znajomymi gdzieś na wagarach, więc nikt nie powinien im przeszkadzać. Gdy pojawiła się w holu ujrzała wysokiego blondyna z śmiesznie ułożoną grzywką. Odmłodziła go i to zdecydowanie, ponieważ gdy tylko dziewczyna zobaczyła jego twarz natychmiast miała ochotę wymiotować.

— Fajna grzywka. Ktoś Panu zrobił, czy sam Pan się tak skrzywdził? — rzuciła, nie mogąc powstrzymać swojego uszczypliwego komentarza.

— Ach! Panna Levy. — dziennikarz podskoczył z zaskoczenia, a jego wzrok od góry do dołu skanował dziewczynę. — Myślałem, że będzie Pani nieco starsza.

— Moja matka pojechała załatwić kilka spraw rodzinnych, dlatego wywiad przeprowadzę ja. — brunetka wyciągnęła rękę do mężczyzny, a ten złapał ją w biznesowym geście i uścisnął. — Nysa Levy II, miło mi Pana poznać, Panie Lefebvre.

Na te słowa mężczyzna ucałował Nysę kilka razy w policzki. Był to francuski gest powitalny, który był popularny wśród starszych i bardziej tradycyjnych mieszkańców. Nie przeszkadzało to dziewczynie, wręcz przeciwnie – była zadowolona, że ktoś jeszcze zachowuje te tradycje w tym domostwie. Ciężko było dorastać w domu, w którym brakowało czułości, ale nigdy nie brakowało rzeczy materialnych. Ostatni raz, gdy ktoś ją całował, był kilka lat temu, gdy wygrała konkurs debat w wieku szkolnym. Ten konkurs był adresowany głównie do licealistów. O ironio.

— Cała przyjemność po mojej stronie — stwierdził po chwili dziennikarz i spytał — Czy jest Pani gotowa? 

— Oczywiście. Proszę za mną — odpowiedziała spokojnie — Zawsze jestem gotowa — dodała w myślach.

Obydwoje przechodzili przez korytarze, które dłużyły się i zawijały. Willa Nysy miała dwa piętra i ogromną powierzchnię. Była idealnym miejscem do wydawania bankietów, bali i przyjęć firmowych. Każdy zawsze wpadał w zachwyt gdy widział marmurowe kolumny i wszystkie stare obrazy wiszące w pokojach. Kilkanaście pomieszczeń udekorowanych w każdym możliwym stylu – od gotyku, po abstrakcjonizm i ewentualnie współczesność – zapierało dech w piersiach.

— Chce Pan przeprowadzać wywiad w określonym pomieszczeniu, czy mam wybrać? — spytała brunetka, nawet nie odwracając się w kierunku dziennikarza.

— Zdam się na Pani niezawodny gust. — Mężczyzna powoli przygotowywał dyktafon, by nagrywać każde słowo. Przebiegłość tego człowieka była tak samo widoczna, jak jego druga twarz. Pod maską przyjaźnie nastawionego amatora kryła się prawdziwa bestia – szukająca sensacji istota, która dotrze do najmniejszej plotki za wszelką cenę. Z pewnością myślał, że Levy jest naiwną nastolatką, bez doświadczenia, i powie coś nieodpowiedniego w trakcie rozmowy. Jego niedoczekanie.

Powolnym gestem zaprosiła mężczyznę do pomieszczenia i zamknęła za nimi drzwi. Pokój był mały, gościnny. Na środku stał stolik do kawy, szacowany na czasy modernistyczne, który oddzielał dwa czerwone fotele. Na ścianach wisiały obrazy ukazujące nagie ciała ludzi. Coś w ludzkim ciele zawsze przykuwało uwagę brunetki, ale nigdy nie była w stanie powiedzieć co. Na stoliku stał dzbanek wody i dwie szklanki, tak jak w każdym innym pomieszczeniu. Ponieważ rodzina dziewczyny była bogata mogli sobie pozwolić na dobre wyposażenie każdego pokoju.

— Proszę czuć się jak u siebie w domu. — Nysa usiadła na fotelu, poprawiając sobie sukienkę. Nie chciała jej tak szybko zagnieść. Dziennikarz zrobił to samo i ustawił dyktafon na stoliku. Powoli nalewając sobie wodę zaczął zadawać losowe pytania na rozgrzewkę.

— Ile ma Pani lat?
— Kobiety o wiek się nie pyta — odparła i zaczęła bawić się gigantycznym rubinem.

— Racja, gdzie moje maniery... — po chwili sprawdził, czy dyktafon poprawnie wyłapuje dźwięki. — Myślę, że możemy przejść do rzeczy.

Mężczyzna ponownie rozpoczął nagrywanie i ustawił dyktafon w kierunku Nysy. Dziewczyna wpatrywała się w urządzenie z ostrożnością – każde słowo, które wypowie może pogrążyć rodzinny biznes. Musiała zastanawiać się kilka razy, zanim stworzy swoją odpowiedź.

— Zacznijmy od małego wstępu – czym zajmuje się wasza firma oraz jak powstała? — zapytał dziennikarz. Po mowie jego ciała widać było, że jest pewny swego i uważnie nasłuchuje odpowiedzi brunetki.

— Tak naprawdę wszystko zaczęło się w 1950 roku — odpowiedziała Nysa, wpadając w głębsze przemyślenia. Zakładając nogę na nogę kontynuowała swoją wypowiedź. — Niedługo po wojnie, gdy francuska gospodarka próbowała wstać na równe nogi, a sam Paryż przechodził rewitalizacje. Zgrało się to również z początkiem emancypacji w kraju. Głoszono hasła, że kobiety to coś więcej, niż kury domowe i mogą być kimś więcej. Moja babka zawsze powtarzała, że to kobiety rządzą światem, a teraz jest czas, kiedy możemy w końcu zdjąć męską maskę i pokazać naszą siłę. — Uśmiechnęła się na wspomnienie o tej zrzędliwej, ale zaradnej staruszce. — Powstało wtedy wiele firm kosmetycznych, między innymi nasze „Saffee" oraz „Ma belle toi", która przeżyła skandal i teraz jest znana pod nazwą „Aphrodite".

Upewniła się, że ostatnie zdanie wypowiedziała głośno i wyraźnie, odpowiednio akcentując nazwę konkurencyjnej firmy. Dziennikarz uśmiechnął się w jej stronę. 

— Od początku naszej działalności działamy na rzecz piękna. Naszym celem jest uświadomienie nie tylko kobietom, ale również i mężczyznom, jak niewiele potrzeba, żeby czuć się pięknym. Nasze kosmetyki tworzone są z całkowicie naturalnych produktów i są antyalergiczne, dzięki czemu każdy może znaleźć coś dla siebie.

— Czyli możecie ze stuprocentową pewnością potwierdzić, że nie używacie zwierząt jako obiektów doświadczalnych? — dopytał chytrze. Nysa starała się ukryć dyskomfort i zaskoczenie najlepiej, jak potrafiła. Nie wiedziała co ma odpowiedzieć, bo nie była w stanie zweryfikować tej informacji. Czy jej rodzina posunęłaby się do czegoś takiego?

Koloryzuj Wizerunek Firmy                  Wykłócaj się                Powiedz Prawdę


Wybrana opcja: Koloryzuj Wizerunek Firmy

— Oczywiście — odpowiedziała bez nuty zawahania w głosie. — Czasami osobiście odwiedzałam i konsultowałam się z chemikami. Na własne oczy widziałam procedury i byłam jednym z pierwszych testerów balsamów do ciała. Już po kilku dniach stosowania, byłam absolutnie zachwycona wyglądem i jędrnością mojej skóry.

Czasami sama była przerażona faktem, z jaką łatwością z jej ust wypływały wszelkie kłamstwa. Teraz jedynym jej zmartwieniem było to, czy mężczyzna połknął haczyk i dał się nabrać. Sądząc po jego mimice był co najmniej zniesmaczony odpowiedzią. Spodziewał się jej? A może to było coś, czego nie chciał usłyszeć? Dziewczyna mogła jedynie spekulować i utrzymywać narrację gwarantującą jej rodzinie spokój.

— Myślę, że to bardzo dojrzała postawa. Na pewno twoja rodzina jest z ciebie dumna i wynagrodzi ci twój wkład.

Dziennikarz to zapamięta: Relacja -5 (-5)

Nysa uśmiechnęła się – wygrywa tę bitwę. Rozluźniła nieco mięśnie i zaczęła odpowiadać na dalsze pytania z większym luzem. Chociaż mężczyzna zdawał się zastawiać więcej pułapek na brunetkę, to ona starała się je omijać. Niestety nie zawsze jej to wychodziło z taką gracją, jakiej oczekiwała, ale nie można być perfekcyjnym.

— Porozmawiajmy teraz o przyszłości waszej firmy. Jakie macie plany na przyszłość tego przybytku?

— Jak wiadomo, czasy się zmieniają. Dawniej osiągnięciem było założenie dobrze prosperującej firmy przez kobietę, teraz jest to praktycznie codzienność. Każdy z nas chce pozostawić po sobie ślad. Moja babka złamała schemat niewinnej, nieporadnej kobiety. Moja matka udoskonaliła jej dzieło, wprowadzając co nowsze produkty, bardzo dobrej jakości, przystosowane do potrzeb każdego klienta. Ja pragnę zdobyć świat. Rozszerzyć nasze udziały na aż za Europę. Marzę o dotarciu do Australii, potem do obu Ameryk i Azji. Chcę żeby nasze produkty stały na półce obok Chanel i Dior oraz były promowane przez modelki Vogue.

— Nie sądzisz, że konkurencja jest zbyt duża? Poza wcześniej wspomnianą marką w samej Francji roi się od amatorskich działalności, które tak samo jak Saffee czekają na swoją okazję. Co o tym myślisz? — dziennikarz również się rozluźnił, knując kolejną intrygę kryjącą się za stoickim wyrazem jego twarzy.

— Konkurencja była, jest i będzie. Tak działa wolny rynek, ale zacznijmy od tego, że jak sam trafnie zauważyłeś, są to firmy zagraniczne. A my już tutaj mamy znaczną przewagę. Francuzi wolą sprawdzone metody, znanej im już firmy. Znają składniki naszych kosmetyków, niektóre nawet rosną u nich na balkonach! W dodatku ważną rolę odgrywa cena, a nasz koszt wytworzenia pomija koszty transportu z zagranicy, dzięki czemu kosmetyki są o wiele tańsze.

— Ciekawe... Opowiedz mi nieco więcej o uprawach na waszym balkonie...


*****

Dziewczyna wróciła do pokoju i automatycznie zrzuciła z siebie ramoneskę. Przebrała się w wygodniejsze ubrania i rzuciła się na łóżko. Puszyste i miękkie posłanie od razu sprawiło, że Nysa rozluźniła mięśnie i wyzbyła się stresu. Ten człowiek nie miał pojęcia ile nerwów ją kosztował, chociaż pewnie nie obchodziło go to specjalnie. Kolejny pseudo-dziennikarz piszący artykuły dla francuskiego tabloida, być może wysłany przez konkurencje. Przynajmniej tym razem odbije się to na nich rykoszetem. Jak to mówią w branży – Levy jeden, konkurencja na minusie. 

Brunetka zaczęła tworzyć w głowie plan działania – jeszcze dziś miała wypłynąć Sekwaną do Szwecji. Zadzwonić do Lary, Petrę pominie, bo dzisiaj naprawdę nie miała wystarczająco siły na telefon do obu swoich przyjaciółek. I jeszcze kolacja rodzinna, w trakcie której musi wysłuchiwać nudnych nowin z pracy swojego ojca, szkoły brata, czy firmy. Najpierw zdecydowała jednak na telefon do swojej przyjaciółki. Ciekawiło ją jak minął jej dzień, w szczególności jaką kość postanowiła sobie dzisiaj złamać. Wstając z łóżka rozciągnęła się i strzeliła karkiem, dźwięk kości bardzo ją uspokajał, a następnie wzięła na kolana laptopa. Po chwili na ekranie pojawiło się znajome tło aplikacji Skype, a zaraz potem jedyny kontakt, do którego Nysa dzwoniła. Gdyby nie fakt, że nie potrafiła darzyć mężczyzn dużym zaufaniem, to może miałaby więcej osób do nękania.

— Odbierz, nie denerwuj mnie bardziej, niż ten szowinistyczny... — mówiła sama do siebie, oczekując na odpowiedź swojej współlokatorki. Na twarzy brunetki zawitał uśmiech, gdy usłyszała znany jej dźwięk dołączenia do rozmowy.

— Bonjour Lara. Mam nadzieję, że ci nie przeszkadzam — zaśmiała się. — Masz chwilę żeby pogadać?
Francuzka uśmiechnęła się, słysząc po drugiej stronie zmęczony głos przyjaciółki. Na myśl o tym, że niedługo się zobaczą i znowu będą wypoczywać w swojej wieży, Nysa nie potrafiła ukryć zachwytu swojego zachwytu. Chwilę później blondynka włączyła kamerę, a jej twarz wypełniła ekran. Brunetka zrobiła to samo. Od razu zminimalizowała blondynkę, by mieć podręczne lustro.

— Cześć Nysa. — Lara posłała jej wymuszony uśmiech. — Jasne, o czym?

— Pamiętasz, jak ostatnio mówiłam ci, że do mojego domu ma zawitać dziennikarz? — zapytała, jakby od niechcenia, na sekundę zatrzymując się i dając dojść Larze do słowa. Nim jednak dziewczyna zdążyła w ogóle przeanalizować jej myśli, ta kontynuowała — był dzisiaj — wycedziła przez zaciśnięte zęby.

Spojrzała w swoje odbicie w kamerze laptopa i poprawiła zagubiony kosmyk włosów, opadających na jej czoło. To właśnie jej twarz była na tym większym obrazie, a Larysa widniała dopiero gdzieś z boku.

— Dawno nie spotkałam się z takim bucem, przysięgam. Moja matka podobno dostała rano telefon z redakcji, że to właśnie dzisiaj w południe odbędzie się ta rzeź. Wzięła wolne w robocie, spakowała walizki i wyjechała do Norwegii, zostawiając mnie z tym wszystkim samą.

— Masakra. — Lara pokręciła głową z dezaprobatą. — Współczuję — westchnęła. Dłonią przykładała lód do swojej twarzy, a w jej oczach widać było chłód. Zupełnie tak, jakby faktycznie nie interesowała się niczym, co wyjdzie z ust Nysy.

Skarć Przyjaciółkę            Zignoruj jej zachowanie       Zainteresuj się

Wybrana opcja: Zignoruj jej zachowanie   

— Dzięki. Dużo to dla mnie znaczy. — Nysa zaczęła bawić się pierścieniem, co było jednoznaczne z irytacją, niekiedy znudzeniem. Walcząc z samą sobą, by nie wywołać awantury za brak uwagi ze strony Brytyjki, stwierdziła, że pasywno-agresywny ton na ten moment będzie musiał wystarczyć. 

— Nie ma sprawy — oznajmiła nad wyraz spokojnie. Nie chciało jej się bawić w podchody. Jeśli Nysa chce czegoś od niej lub chce jej coś powiedzieć, niech to zrobi.

Larysa to zapamięta: Relacja 35 (0)

— Co z twoim nosem? — spytała bez entuzjazmu, w sumie zaskoczona swoją spostrzegawczością. W końcu mewa była na zminimalizowanym ekraniku, który był praktycznie niewidoczny w konfrontacji z Francuzką.

— Żyje. Co prawda nie ma się dobrze, ale podobno to minie. Podobno — zaznaczyła z nutą humoru w głosie.— To dobrze, będzie się można jeszcze z tobą gdzieś pokazać, Mewa — rzuciła pół-żartem pół-serio brunetka. — Kiedy wyjeżdżasz?

Tutaj Larysa lekko się skrzywiła na te słowa. Jednak nie dała po sobie poznać jakiegokolwiek stresu.

— Mój wyjazd się nieco... Opóźni.

— A to dlaczego? Chyba pamiętasz o tym, że ostatnia osoba sprząta cały pokój.
— Siostra mi manianę odwaliła i matka powiedziała, że dopóki tego nie ogarnę to nie jadę na żaden "obóz letni" — zaznaczyła palcami cudzysłów, jednocześnie prychając z udawaną irytacją. — I ta, wiem. Zrobię wam wiosenne porządki — obiecała z chytrym uśmiechem.

— Zawsze można zwalić ten obowiązek na Petrę.

— Dlaczego tak uczepiłaś się Petry?

— I tak pochodzi z jakiejś wioski, więc dlaczego nie miałaby sprzątać? — zapytała po chwili brunetka, oglądając swoje kwadratowe paznokcie.

— Może dlatego, że to nasza przyjaciółka? — kwestionowała blondynka.

— Doskonale wiesz, że taka z niej przyjaciółka, jak ze Smashwave'a chłopak.

Nysa bacznie obserwowała, jak Lara przygryza wargę i zastanawia się nad tym stwierdzeniem.

— Petra jest po stokroć lepsza od Vladimira, zresztą sama tak mówiłaś. — Larysa ostrożnie dobierała kolejne słowa. — Czy mam ci przypomnieć kto z naszej dwójki zauroczył się w niej w pierwszej klasie?

— Zauroczył, a zakochał to dwie różne rzeczy.

— A zakład to zakład, grajmy uczciwie wobec siebie. — Z nosa Larysy zaczęła lecieć krew.

— Oczywiście, ty z twoją uczciwością naprawdę daleko zachodzicie. — Niewzruszona Nysa zaczęła rozglądać się po pokoju, od czasu do czasu zerkając na blondynkę. — Wytrzyj nos, bo nie mogę na ciebie patrzeć. Dobrze wiesz, że nie znoszę widoku krwi.

Lara zwalczyła w sobie pokusę wyszczerzenia się w kierunku przyjaciółki. Nie chciała jej jednak prowokować, nie potrzebowała się potem użerać z humorami Nysy. Sięgnęła szybko po kilka chusteczek z pudełka i przyłożyła je sobie do nosa.

— No już, już pani delikatna — roześmiała się nieco. Nysa wywróciła oczami. Myślami już dawno była na balkonie, z papierosem w dłoni. Brakowało jej tego przez cały dzień.

— W ogóle weź — zaczęła nagle Lara. — Kojarzysz tego białowłosego chłopaka z magów wodnych? Chyba macie razem lekcje. W każdym razie — dziewczyna nie czekała na odpowiedź przyjaciółki — koleś mnie tak wkurwia. Jakby, mijam go czasem w Londynie bo oczywiście musi mieszkać tam gdzie ja. Tak wielki świat, a tak mi się poszczęściło — sarknęła, krzywiąc się. — Wiecznie w tym telefonie, jakby od tego miało zależeć jego życie — burknęła, choć tak naprawdę cała złość na chłopaka wynikała z tego, że idiota użył swojej mocy poza Concordią, a Lara zdecydowała mu się pomóc. Teraz już nie wiedziała, czy była zła na siebie czy na niego. Oczywiście, nie zamierzała choćby milimetrem swojego ciała zdradzić przyjaciółce o co tak naprawdę jej chodzi. Zwykłe babskie pogaduchy i tyle. — Ja nie wiem, jest dużo ciekawszych rzeczy do roboty — prychnęła, kończąc swój wywód.

— To jeszcze nic. Roy tylko z pozoru wydaje się uzależnionym od Internetu pajacem — zaczęła Nysa i powoli przypominała sobie wszystkie sytuacje z magiem wody i jego znajomym. — Gdybyś widziała jego przyjaciela. razem cały czas są na grzybkach albo innych narkotykach. Gdy tylko się dowiem, kto handluje używkami, to zgłoszę to dyrekcji.

— Oho, detektyw Nysa znowu w akcji — roześmiała się Lara. — Ale dobrze robisz — zauważyła zgodnie z prawdą. Jako sportowiec nie rozumiała, jak można tak bardzo zanieczyszczać swoje ciało używkami. Jeszcze pal licho papierosy i alkohol, te mogła znieść w swoim towarzystwie w ograniczonej ilości. Nigdy jednak nie rozumiała co ludzie widzą w narkotykach. Dla niej taka osoba była skreślona.

I tak przez dłuższy czas obie plotkowały o obu. Była to jedna z kilku rzeczy, która naprawdę pokazywała przyjaźń nastolatek. Niczym kółko różańcowe, potrafiły rozmawiać o uczniach i irytujących chłopakach godzinami. Chociaż najczęściej tematem rozmów był Smashwave, to tak naprawdę nikt nie wiedział kiedy i gdzie będzie obgadywany. Klasyk ze strony gangu Nysy Levy II. Rozmowa trwałaby w najlepsze, lecz brunetka miała sprawy do załatwienia, a raczej osoby do uduszenia.

— Nysa, ojciec cię woła. Kolacja podana do stołu. — W drzwiach pojawił się młody brunet, nie kto inny, jak brat dziewczyny.

— Louise! — krzyknęła Nysa, łapiąc za górę laptopa i delikatnie przechylając ją do dołu, aby zasłonić ekran monitora. Nie lubiła, jak ktoś patrzył na jej prywatne sprawy. — Tyle razy prosiłam cię, żebyś pukał zanim wejdziesz do mojego pokoju. Czy to takie trudne?

Blondyn jedynie prychnął i trzasnął drzwiami. Po chwili z korytarza dobiegł dźwięk tupotu stóp, zbiegających po schodach.

Nysa westchnęła, poprawiając laptop i delikatnie przecierając ekran w miejscu, gdzie wydawało jej się, że przykleiła się odrobina kurzu.

— Dobra Lara. Jak sama słyszałaś, ja będę uciekać, bo podali kolacje. — Otworzyła szufladę od biurka i szubko przeszukała wzrokiem. — A muszę jeszcze zajarać.

— Dobranoc — odpowiedziała nastolatka. — Smacznego — życzyła jeszcze, nim się rozłączyła. Nie skomentowała już palenia Nysy. Nie popierała tego, ale nie chciała się spierać z przyjaciółką. Po chwili jej twarz zniknęła z ekranu, a brunetka ponownie została sama wraz ze swoimi myślami.

Wyjęła paczkę razem z podpałką z półki , po czym wyszła na balkon. Dopiero za trzecim razem udało jej się wykrzesać jakąkolwiek iskrę z umierającej już zapalniczki. Nie martwiła się faktem, że ojciec wyczuje dym z papierosów. Zresztą zarówno on, jak i jej matka sami palili i to o wiele więcej niż ona sama. Grunt, że nie robiła tego w pokoju, a na balkonie, przez co wszystko było w porządku. Wzięła pierwszy wdech, zaciągając się głęboko w płuca. Paliła tylko kiedy była zdenerwowana. To właśnie dlatego nie lubiła przebywać w domu, zwłaszcza że Louise przebywał w nim najczęściej. Siedząc ciągle przy komputerze i grając w gierki. I szczerze mówiąc było to jedyne co robił w ciągu dnia. Nysa nigdy nie potrafiła zrozumieć ludzi tak biernych i nudnych. Lubiła gdy coś się działo.

 A w ciągu najbliższych kilku dni miało się dziać naprawdę wiele...


Continue Reading

You'll Also Like

21.3K 2.5K 29
Gotowi na legendę o smoku wawelskim w nieco innym wydaniu? Jako książę, Shirumi ma na głowie mnóstwo obowiązków - nauka szermierki, jazdy konnej, prz...
167K 13.3K 126
Oryginalny tytuł: "사실은 내가 진짜였다" (czyt. "Sasil-eun Naega Jinjjayeossda") Tytuł angielski: "Actually, I Was The Real One" Polski tytuł: "Prawdę m...
1M 36.1K 49
- Ty.. ty.. - nie skończyłam, zaczęłam jak najszybciej potrafię biec do drzwi. Chciałam uciec, najdalej jak tylko się da. Gdy już trzymałam zimną kla...
48.6K 2.7K 103
Inny tytuł; Baby Empress Dziecko z przepowiedni rodzi się, by zbawić świat. „Muszę się ożenić, żeby ratować ludzi...? Zawrę małżeństwo!" Cesarz jest...