Worek Treningowy (ZAKOŃCZONE)

By Monika_Liga

9.3K 386 111

Mam ogromną przyjemność zaprosić Cię wspaniałej inicjatywy #ligadlaukrainy!!! Bierze w niej udział już ponad... More

ROZDZIAŁ 1 - Worek treningowy
ROZDZIAŁ 2 - Pokazówka
ROZDZIAŁ 3 - Trzecia randka
ROZDZIAŁ 4 - Podchody
ROZDZIAŁ 5 - Sąsiadka
ROZDZIAŁ 6 - Kino
ROZDZIAŁ 7 - Ogień
ROZDZIAŁ 8 - Historie rodzinne
ROZDZIAŁ 9 - Perspektywa
ROZDZIAŁ 10 - Punkt widzenia
ROZDZIAŁ 11 - Sabotaż
ROZDZIAŁ 12 - Niedomówienia
ROZDZIAŁ 14- Wulkan
ROZDZIAŁ 15 - Tonąc w miodzie
ROZDZIAŁ 16 - Głód
ROZDZIAŁ 17 - Pana
ROZDZIAŁ 18 - Domino
ROZDZIAŁ 19 - Konfrontacja
ROZDZIAŁ 20 - Trzy
ROZDZIAŁ 21 - Dwa
ROZDZIAŁ 22 - Jeden - BUM!
ROZDZIAŁ 23 - Pół roku później

ROZDZIAŁ 13 - Czerwona mgła

296 17 2
By Monika_Liga

Tak jak wcześniej był pewien tego, że chce jechać do domu, tak teraz nabrał stuprocentowego przeświadczenia o potrzebie zaczekania na nich. Chciał zobaczy, jak zachowują się poza klubem, gdy myślą, że on ich nie widzi.
Pół godziny później, szczypały go oczy od wpatrywania się w drzwi wejściowe. Emil aż podskoczył, gdy Magda pojawiła się w drzwiach. Za nią wyszedł wkurwiająco przystojny blondas, ubrany w skórzany kombinezon. Wysoki i wyjątkowo atrakcyjny. Nie sposób było odmówić mu uroku osobistego.

Niczym pierdolony model z wybiegu! - przemknęła Emilowi ponura myśl.

Po raz pierwszy od lat poczuł się nijaki i nieciekawy.
Mężczyzna podszedł do Magdy i zagarnął ją ramieniem, po czym pocałował w czubek głowy. Ta zaśmiała się radośnie, na widok czego w żołądku Emila zabulgotało kwasem i żółcią złości. Patrzył, jak podchodzą do motocykla, rozmawiają jeszcze chwilę, po czym wsiadają i odjeżdżają.

- Kurwa mać! – zaklął, ruszając za nimi. – Po kiego grzyba mnie kokietowałaś? Z nim też się miętolisz, jak ze mną? A może idziecie na całość? Tak to wygląda? I po chuj tu przyjechaliście razem? Ma mi to coś pokazać?! A może chcesz, żebym o ciebie walczył?! Niedoczekanie twoje!

Warczał niczym wściekły pies, starając się równocześnie zachować dystans, by nie zostać zauważonym.

Emil nie zdawał sobie sprawy z jednego. Został perfekcyjnie podpuszczony przez Marcina i w swym zaślepieniu wykonywał wszystkie zadane mu podpunkty, jak po sznurku. Pojechał za Magdą i tajemniczym przystojniakiem do centrum miasta. Zaczekał aż dziewczyna wyjedzie z podziemnego parkingu biurowca i skieruje się ku domowi. Blondyn pojechał w innym kierunku. Widząc to, Emil poczuł ulgę. Chociaż tyle! Nie jadą razem do niej. Chyba! Postanowił to sprawdzić.

***

Magda uwielbiała w Marcinie „luzackie" podejście do życia i pogodę ducha. Fakt, że był miły dla oka dodawał mu jeszcze kilka punktów. Jego upodobanie do przedstawicieli płci własnej czyniło z niego kumpla idealnego. Marcin posiadał jedną złą cechę, a mianowicie upór pomieszany z zaborczością. Gdy postanowił sobie coś nie było opcji, by plan nie został zrealizowany co do joty, według jego zamysłu. Tego dnia obmyślił, że obejrzy Emila. Mieli iść razem z Magdą na siłownię i tylko nie doprecyzowali miejsca, w którym umówili spotkanie po pracy. Magda była pewna, że przed wejściem do klubu, toteż widok kumpla przed drzwiami firmy, w której pracowała, zbił ją z tropu.

Ileż kobieca część społeczeństwa traci. – Wtedy aż westchnęła na tę myśl. – Z drugiej jednak strony ktoś traci, by zyskać mógł ktoś inny.

Wyglądał jakby pozował do reklamy skórzanych ubrań, lub samego motocykla. Nie było osoby, która nie spojrzałaby na niego, lub chociaż musnęła przelotnie spojrzeniem. Pomknęli na czarnym cacku Marcina do klubu. Uwielbiała ten stan, gdy przywierając do ukochanego kumpla przemieszczała się, prawie frunąc. Pęd powietrza wdzierał się pod kurtkę, nadymał nogawki stroju, nieprzystosowanego do takiej jazdy.

W siłowni było dziwnie. Widziała Emila i była pewna, że ten zauważył i ją. Dałaby się pokroić za to, że przechwyciła nawet jego niechętny wzrok. Nie rozumiała tej niechęci. Był oczywiście zajęty treningiem jakiejś wypacykowanej, starszej od siebie i ociekającej bogactwem kobiety.
Wyszedł z klubu przed nimi nie zamieniając z nią słowa i to zabolało Magdę najbardziej. Nie przywitał się i nie zagadnął. Potraktował ją jak powietrze.

Marcin czytał w Magdzie, jak w otwartej księdze. Widział spięcie ciała i czuł jej nerwowość.

- Wyluzuj, mała. – Tarmosił ją, przyciągając do siebie, gdy wychodzili z siłowni. – Facet jest niezłe ciacho, ale wiesz co ci powiem?
- Co? – Zadała pytanie z nadzieją.
- Ano to, że kompletny ułom z niego, jeśli chodzi o sprawy uczuciowe. – Pocałował ją w czubek głowy. – Wybrałaś sobie ewidentnie uszkodzony egzemplarz.
- Skąd ty to wszystko wiesz? - Nowe uczucie dołączyło do gamy tych, którymi obdarzyła już Marcina.
- Ano stąd, że jako nieakceptowany psycho - fizycznie człowiek, wyrobiłem w sobie dodatkową spostrzegawczość. – Wzruszył ramionami, sięgnął po kask. – Widzę zachowania, które stanowią dla mnie zagrożenie. Widzę przy okazji o wiele więcej, niż przeciętny człowiek.
- Czyli ja? – Magda wydęła usta, starając się przyoblec twarz w oburzoną minę.
- Ty jesteś w takim stanie, że dinozaur walnie ci klocka na głowę, a ty powiesz że to grad. – Marcin włożył kask na głowę. – Jesteś napalona na faceta i to akurat nie martwiłoby mnie zbytnio. Martwi mnie to, że po raz pierwszy widzę cię tak skupioną i najaraną na jakiegoś gościa. Choćbyś się zamknęła w zamrażarce nie zmienisz faktu, że ogień w twoich majtkach mógłby roztopić Grenlandię. Jesteś stracona, mała i wiesz o tym. – Zapiął kask, po chwili widok pełnych litości oczu Marcina został odcięty osłonką. – Jedziemy.

Plan Marcina działał. Jadąc, spoglądał we wsteczne lusterko i widział podążający za nimi samochód. Odwiózł Magdę na firmowy parking. Odprowadził wzrokiem jej samochód i drugi, podążający za nią. Wszystko szło jak z płatka, a przynajmniej tak wydawało się Marcinowi. Nie mógł przewidzieć, że pod domem Magdy czeka jej były mąż. Człowiek, którego nie cierpiał od momentu poznania. Homofob, egoista i zadufany w sobie dupek. Pionek, którego nie ustawił na wyimaginowanej szachownicy. Widział inne zakończenie tej rozgrywki.

A może miało być właśnie takie?

***

- Magda.

Dziewczyna podskoczyła nerwowo, słysząc swoje imię. Wysiadała z samochodu, zamyślona nad zachowaniem Emila. Musiała przyznać Marcinowi rację - faktycznie felerny egzemplarz z niego.

- Co tu robisz? – Krzysiek był ostatnią osobą, którą chciała teraz widzieć.
- Musiałem cię zobaczyć. – Język mu się plątał. Ewidentnie był pod wpływem alkoholu. – Chciałbym cię prosić, żebyś przemyślała moją prośbę jeszcze raz.
- Chodzi ci o powrót? – Zamknęła auto. Pragnęła jak najszybciej znaleźć się w zaciszu mieszkania. – Nie ma takiej możliwości.
- Ale ja nie chcę bez ciebie żyć! – jęknął pełnym dramatyzmu głosem i przyciągnął ją do siebie, zamykając w objęciach.

Skamieniała z zaskoczenia, lecz tylko na chwilę. Wysupłała się z obejmujących ją ramion.

- Krzysztof, ja już nie chcę żyć z tobą! Nie ma do czego wracać, więc daruj to sobie! Daruj sobie mnie. – Wycofała się do drzwi i szybko weszła do domu, zamykając je w pośpiechu.

Wewnątrz odetchnęła z ulgą.

***

Emil wiedział dokąd jechać. Nie musiał śledzić Magdy, by do niej trafić. Parkowała właśnie na niewielkim podjeździe. Emil zatrzymał auto tam, gdzie ostatnio. Nie chciał, by go zauważyła. Nie do końca był pewny, czy chce z nią dzisiaj rozmawiać. Może tylko poobserwuje i odjedzie.

Bił się z myślami, gdy zaskoczył go widok mężczyzny wyłaniającego się z mroku. Szedł za Magdą i coś do niej mówił. Ta mu odpowiedziała, pokręciła przecząco głową.
Mężczyzna złapał ją za ramiona, przyciągnął do siebie, zamykając w objęciach. Magda trwała tak chwilę, po upływie której wyplątała się z męskiego uścisku. Odwróciła się od tamtego, podeszła do drzwi wejściowych, za którymi zniknęła we wnętrzu domu. Mężczyzna stał w bezruchu, patrząc na zamknięte drzwi. Sięgnął do kieszeni kurtki, wyciągnął z niej paczkę papierosów. Po chwili wokół głowy intruza pojawiła się chmura dymu. Stał, paląc papierosa, wydmuchując białe obłoki w ciemniejące jesienne powietrze. W końcu rzucił niedopałek na chodnik, odwrócił się i odszedł.

- Ilu facetów się przy tobie kręci! - warczał pod nosem, tocząc prawie pianę z wściekłości. - A o ilu ja nie wiem?! Kurwa mać!

Emil wiedział, co zrobi. Pojął właśnie swoje, podsycane gniewem, pragnienie i nie zamierzał z nim walczyć. Wysiadł z auta, delikatnie zamknął drzwi. Czuł się, jakby wpadał w trans. Opuszki palców w przedziwny sposób odbierały chłód szyby, której dotykały. Podobnie twarz, którą owiał zimny podmuch wiatru. Nie czuł zimna mimo, że na cienką bluzę nie założył kurtki, a wiatr smagnął wilgotnym powietrzem, niosąc pierwszy podmuch deszczu.

Odwrócił twarz w kierunku domu Magdy. To jest miejsce, w którym znajdzie się za moment. Za tymi drzwiami, z tą kobietą. Wodziła go za nos, ale najwyraźniej nie tylko jego. Podobnie potraktowała blondyna, a pewnie i faceta, którego właśnie odprawiła z kwitkiem. Ilu jeszcze łosi zbałamuciła? Skoro taka z niej zimna i wyrafinowana suka, to już on sprawi, że zapali się dla niego niczym zapałka. Wejdzie tam i zrobi to, do czego podpuszcza go w dotąd nieznany mu sposób, bo nie kokietowała go przecież ostentacyjnie. To nic, teraz już wiedział, że to wszystko to tylko pozory, by zamydlić mu oczy. Zgłupiał na początku ich znajomości i nie wiedział, jak postępować, ale ten stan już minął. Odzyskał ostrość widzenia i teraz widział to czego dotąd nie dostrzegał! Był frajerem, który tańczył tak, jak mu Magda zagrała. Pewnie tak samo, jak pozostali faceci.

- Jak to było w przysłowiu? - mruczał, wbijając zaciśnięte pięści w kieszenie spodni i ruszył ku drzwiom wejściowym domu Magdy. - Nosił wilk razy kilka, ponieśli i wilka.

Czerwona mgła przed oczami gęstniała z każdym krokiem, zmniejszającym odległość dzielącą go od budynku.

***

- Co za barani łeb! - Magda warczała pod nosem, z niedowierzaniem kręcąc głową. - Teraz nagle się obudził! - krzyknęła w kierunku drzwi wejściowych. - Bo co? Bo go kobieta okłamała, i postanowił wrócić na stare śmieci?! Niestety starych śmieci już nie ma. Wyrzuciłam je razem ze wszystkim co do ciebie czułam, durniu! - Pogroziła pięścią w kierunku drzwi wejściowych.

Wbiegła na piętro, rozbierając się już na klatce schodowej.

- Niedoczekanie jego - mruczała, zamykając odpływ wody w wannie. - Bo ON CHCE! - Ostatnie wykrzyczała czując, jak z każdą chwilą coraz bardziej się nakręca. - A nie, jak on to powiedział?! - Spojrzała w lustro, zaglądając swojemu odbiciu w oczy. - Bo nie chce beze mnie żyć? - Pochyliła się z powrotem nad wanną, po czym odkręciła kran i wlała olejek na jej dno. - A głupia Magda powinna się cieszyć, że jaśnie pan hrabia raczył wrócić ?! Niedoczekanie twoje!

Założyła lekki szlafrok i zbiegła do kuchni po coś do picia. Padło na białe wino. Znów.

Ostatni raz – obiecała sobie. – Tylko dlatego, że tak mi źle. A jest mi źle, bo nie chce mnie ten, którego pragnę ja. I jestem wściekła! I napalona! I niewyżyta od tak dawna!

- Jak ja bym go chciała zobaczyć – wypowiadała na głos swoje życzenia, kierując spojrzenie ku sufitowi. – Mieć go tutaj. – Zamknęła oczy, wyobrażając sobie Emila. – Móc dotknąć, pocałować i...

Przerwało jej stukanie do drzwi. Nie zamierzała otwierać będąc pewną, że to Krzysiek ponawia namolny atak. Poprzysięgła sobie, że jeśli nie odejdzie po dobroci, to wezwie straż miejską. Stukanie powtórzyło się. Gwałtowniejsze i głośniejsze.

- Durny skurczybyk – klęła pod nosem, idąc ku drzwiom z zamiarem oznajmienia mu, że właśnie dzwoni na straż.

Coś tknęło ją, by wyjrzeć przez judasza. Zastygła z okiem przy szkiełku, nie mogąc uwierzyć w to, co widzi po drugiej stronie.

- Emil? – szepnęła.

Continue Reading

You'll Also Like

73.1K 2.7K 23
Młoda nauczycielka literatury zaczyna pracę na Uniwersytecie Oksfordzkim. Jest piękną i młodą kobietą. Wszystko zaczyna się obracać o 180 stopni,prze...
55.6K 6.2K 34
"Dzwonię do ciebie ostatni raz. [...] Kończę z tobą, Maisie. Nie mam zamiaru dłużej czekać." Cody Ward od małego był szkolony przez ojca do roli kapi...
1.8K 138 6
Są takie potwory, których nikt nigdy nie widział, ale każdy się ich boi. Są takie bestie, które nie powinny istnieć, bo świat nie jest na nie goto...
124K 3.8K 28
„ Na własne życzenie weszłam w ogień, który sami rozpalili „ Zawsze myślałam, że życie jest piękne. Jako mała dziewczynka nie mogłam na nic narzekać...