ROZDZIAŁ 9 - Perspektywa

362 13 6
                                    

Emil był niewyspany, a przez to wkurzony na cały świat. Poprzedniego wieczoru nie potrafił sobie poradzić ze stanem, w jakim zostawiła go Magda. Nie chodziło tu o fizyczne podniecenie. Z tym dałby sobie radę zaspokajając się ręką. Zrobił to zresztą w nadziei na polepszenie nastroju. Nie pomogło.
Ciągnęło go do Magdy. Był jej ciekaw. Trochę jak dzieciak nowej, nieznanej mu zabawki. Myślał, że gdy lepiej pozna Magdę to odkryje, że dziewczyna nie jest aż tak fascynująca. Nie mogą do siebie aż tak pasować! To się przecież nie zdarza! Nie w realnym świecie. Nie tym, który zna i w którym żyje.

Od dziecka widział rodziców i ich kłótnie, w końcu jadowitą nienawiść. Mama krzyczała na tatę, on zrzędził przy każdej okazji. Nie było między nimi bliskości i nie pamiętał, by się pocałowali, czy choćby przytulili. A z drugiej strony nie wyglądali przecież, jakby byli z sobą z obowiązku.

Znajomi wokoło i znajomi znajomych - oni wszyscy powtarzali, że zazdroszczą Emilowi bycia kawalerem. Nie raz mówili, że to taki fajny stan, gdy możesz używać życia, mieć kochanek na pęczki i nie przejmować się zobowiązaniami. Wierzył im i żył właśnie w ten sposób. Nie potrzebował związku.

Teraz z Magdą też niczego głębszego nie planował. Nacieszy się nią, nasyci jej ciałem, zaspokoi ciekawość i każde pójdzie w swoją stronę.

Wypił espresso zaparzone w cennym ekspresie. To był jeden z jego porannych rytuałów. Później wypije drugie i kolejne.

Był niedzielny poranek. Powinien pobiegać, wyrzucić wraz z wydechem nadmiary złych uczuć. Taki miał zamiar. Ubrał się nawet w strój do biegania, wyszedł z mieszkania i przywołał wciśnięciem guzika windę. Gdy miał już wejść do niej, by zjechać na parter, odwrócił się o sto osiemdziesiąt stopni i klnąc pod nosem niczym szewc, wrócił do mieszkania. Zgarnął z półki przy drzwiach dokumenty i kluczyki do samochodu. Wiedział, gdzie pojedzie. W windzie wcisnął poziom minus jeden.

- Naprawdę głupoty robię – westchnął, gdy drzwi windy wypuściły go w podziemnym garażu. – Idiota ze mnie!

***

Magda wrzucała właśnie torbę sportową do bagażnika auta, gdy zobaczyła wyłaniające się zza zakrętu auto Krzyśka.

- A ten tu czego znowu? - mruknęła pod nosem. Była zła na niego, bo wiedziała, że swoim przybyciem pokrzyżuje jej plany. A przecież miała zamiar jechać poćwiczyć! - Jasne - parsknęła, przyznając przed sobą, że nie taki był główny powód jej wizyty w klubie fitness.

Zamierzała jechać tam jak najszybciej, bo chciała zobaczyć Emila. Była ciekawa jego reakcji na swój widok i tego, jak się z nią przywita. Oschle, czy wylewnie? A może rzuci zdawkowe „cześć" i tyle będzie ich powitania?

Niestety nie mogła odmówić Krzyśkowi rozmowy. Wczoraj już to zrobiła. Dziś go wysłucha, bo czuła się do tego zobowiązana.

A nie powinnam! - karciła siebie w duchu. - On miał w dupie większość tego, czym powinien się przejmować, gdy był moim mężem! Olał mnie i, jakby na to nie patrzeć, poniżył. A ja nie umiem go ot tak spławić! Ech, głupia ja.

Krzysiek zatrzymał auto tuż przed jej samochodem tak, że przednie zderzaki dzieliło zaledwie kilkanaście centymetrów, jakby się obawiał, że na jego widok Magda odpali silnik i odjedzie z piskiem opon. Następnie wyskoczył zza kierownicy i podbiegł do drzwi pasażera, by otworzyć je przed nią.

Zaskakujące, jak dobrze cię wyćwiczono – sarknęła w myślach. – Dla mnie nie chciało ci się odprawiać takich fanaberii.

- Cześć – przywitała się bez entuzjazmu, nie siląc się na uśmiech.

Worek Treningowy (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz