Jeśli nie mogę mieć Senpaia (...

By Mayumi_Kurosake

10.8K 655 449

Jeśli nie mogę mieć Senpai'a, to będę mieć ciebie, dopóki nie będziesz mógł znieść myśli o opuszczeniu mnie. ... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 14
Rozdział 15

Rozdział 13

204 16 5
By Mayumi_Kurosake

"Jesteś dla mnie bardzo ważna."

______________________________________________________________________________

- Znowu popełniłeś błąd, od początku! - mężczyzna w średnim wieku, noszący kimono do trenowania sztuk walki, spojrzał surowo na swojego młodego ucznia. Był już zmęczony jego ciągłymi pomyłkami i nie zamierzał dłużej go trenować bez zobaczenia jakiejś oznaki poprawy.

- Tak, Sensei - odpowiedział uczeń. Twarz i ubranie chłopca były kompletnie zalane potem, a jego pięści były potłuczone i poranione od nieustannych prób przełamania deski. Chłopiec spojrzał na nią ze złością i determinacją w oczach. Zmagał się z nią już od pięciu godzin. Był wykończony, ale nie chciał zawieść swojego Senseia. Chciał, żeby Sensei choć raz był z niego dumny. Już miał cofnąć rękę i zamachnąć się na deskę, kiedy z wejścia do dojo dobiegł go czyjś głos.

- Oi, Sensei, czy on już skończył? - przy wejściu stał chłopiec przebrany już w swoje kimono. Spojrzał na Senseia swoimi brązowymi, niecierpliwymi oczami. - Naprawdę bym chciał poćwiczyć.

- Cierpliwości, Sho - wzrok Senseia złagodniał, gdy tylko padł na jego ulubionego ucznia. Sho nigdy nie popełnił żadnego błędu, nigdy nie zawalił testu. Był idealnym studentem. - Została nam jeszcze minuta - Sensei z powrotem odwrócił się do zmagającego się chłopca, a w jego oczach powróciła srogość.

Chłopiec wytarł pot z twarzy i skupił się na desce trzymanej przez Senseia. Powoli cofnął swoje ramię i wyobraził sobie swoją pięść łamiącą deskę na drobne kawałeczki. Młody uczeń wziął głęboki oddech i zamachnął się z całej siły.

- HYAHH! - pięść chłopca spotkała deskę i natychmiast rozległ się głośny trzask. Chłopiec otworzył szeroko oczy, czując piekący ból w ręce. Wydał bolesny jęk i chwycił swoją dłoń, czując zbierające się łzy. Na westchnienie Senseia oczy chłopca szybko powędrowały do deski. Była cała. Niezniszczona.

- Nie udało ci się... znowu - rzekł Sensei bez cienia zaskoczenia w głosie. To powiedziawszy upuścił deskę, a ta upadła z hukiem przed chłopcem. Malec spojrzał na Senseia bezradnie, ale spotkał się jedynie z zimnym, srogim spojrzeniem. Szybko odwrócił wzrok ze wstydem.

- Super, teraz moja kolej! - ucieszył się Sho i podbiegł do Senseia, kłaniając mu się z szacunkiem.

- Tak, ale wyjdźmy na czas treningu na zewnątrz.

- Na zewnątrz?

- Zgadza się. Z twoimi umiejętnościami bardzo ważne jest uzyskanie harmonii z naturą i zapoznanie się z otoczeniem - odparł mężczyzna i poklepał Sho po głowie niczym dumny ojciec. Sho rozpromienił się słysząc pochwałę i wybiegł natychmiast na dwór się przygotować. Sensei też już się odwrócił do wyjścia, kiedy chłopiec nagle się odezwał.

- J-ja wiem, że ciężko się mnie trenuje... ale proszę... proszę dać mi jeszcze jedną szan- - zaczął chłopiec, ale mężczyzna mu przerwał.

- Ani słowa, cisza! - powiedział stanowczo. Miał już dosyć stresu związanego z trenowaniem tego beztalencia, poza tym ich czas się skończył, a trening Sho był znacznie ważniejszy.

- ...... - uczeń spojrzał na ziemię, zaciskając pięści i próbując powstrzymać łzy. Dlaczego nie mógł być tak dobry jak Sho Kunin. Chęci miał, ale nie miał wystarczająco siły, żeby je zaspokoić. Był słaby.

- Myślałem, że w końcu się poprawisz, ale twój poziom jest dokładnie taki, jak na samym początku - ciągnął nauczyciel, mierząc chłopca wzrokiem.

- W-wiem, ale błagam-

- Dość, wynoś się z mojego dojo - uciął Sensei, odwracając się plecami. - Mam ważniejsze sprawy na głowie.

- Ojcze, proszę, nie odchodź! - chłopiec krzyknął z desperacją, próbując za wszelką cenę zatrzymać swojego nauczyciela i ojca, ale ten szedł niezmiennie w kierunku wyjścia z dojo. W końcu odwrócił się do syna po raz ostatni.

- Zawiodłeś mnie, Budo - rzekł zimno. - Czemu ty nigdy nie słuchasz?

- O-ojcz-

- Nie liczyłbym na ciebie w przypadku jakiegokolwiek niebezpieczeństwa i mam nadzieję, że nikt inny nie popełni tego błędu - to jedno zdanie zraniło Budo bardziej niż cokolwiek innego. - Albo się popraw... albo się wynoś.

To mówiąc, mężczyzna wymaszerował z dojo, zatrzaskując za sobą drzwi i zostawiając Budo samego w kompletnej ciemności.

Gdy tylko został sam, Budo upadł na kolana w szoku. Słowa jego ojca go zraniły, ale wiedział, że miał rację. To wszystko była prawda. Łzy spływały mu już po twarzy, kiedy tak siedział skulony na ziemi dojo.

Zawsze tak było, już od wieków. Rodzina Masuta od lat walczyła w tym dojo. Część przodków była nawet uważana za bohaterów swych czasów. Budo tak pragnął być jak oni, ale nie ważne jak bardzo się starał, nigdy nie był wystarczająco dobry. Wysokie wymagania rodziny Masuta od pokoleń zawsze były zaspokajane. Każdy kolejny potomek rodził się z talentem do sztuk walki i wyrastał na sławnego wojownika. Każdy kolejny potomek był wyjątkowy, każdy poza nim. Był pewien, że to przez niego rodzina upadnie, że zostanie porażką, czarną owcą wyśmiewaną przez innych członków rodziny przez pokolenia.

- Nigdy nie będę wystarczająco dobry... Nigdy! - Budo zerwał gwałtownie swoją białą bandanę z głowy i rzucił ją na podłogę. Ta właśnie bandana była prezentem od jego ojca z okazji ich pierwszego treningu. Budo pamiętał jak dużą wiarę pokładał w nim tata na początku. Nie mógł się doczekać nauki syna wszystkich jego specjalnych ataków i taktyk, zapewniając go, że ani się nie obejrzy, a dostanie swój własny czarny pas. Ale to wszystko już nie miało znaczenia. Cała ta wiara znikała z każdą kolejną porażką.

- Nie cierpię tego... Dlaczego mi nie wychodzi! - mamrotał Budo, szlochając. Musiał wyglądać tak żałośnie, płacząc na podłodze tuż po tym jak nie udało mu się rozbić zwykłej drewnianej deski. Chciał się poprawić, ale po prostu nie mógł, nic nie działało. Był porażką.

- Masuta-sensei~? - zabrzmiał nagle radosny głos, a przez lekko uchylone drzwi do dojo wtarło się światło.

Budo odchrząknął, nie chcąc zdradzić, że przed chwilą płakał. 

- Masuta-sensei... jest na dworze, trenuje z... innym uczniem - wydukał, ocierając oczy z łez.

- Aa rozumiem..~! - nieznajoma odparła beztrosko, otwierając szerzej drzwi i wpuszczając więcej promieni słonecznych. Wkroczyła do środka, stukając obcasami.

Stuk stuk stuk

- ..... - Budo postanowił zignorować nieznajomą, zamiast tego skupiając się na powstrzymaniu kolejnych łez, bez skutku. Wpatrywał się w podłogę posępnie, kiedy nagle poczuł dłoń na ramieniu. Podniósł głowę i ujrzał młodą kobietę, klęczącą przy nim. Miała łagodne ciemne oczy i jedwabne czarne włosy. Była piękna, przerastała urodą nawet jego mamę.

- Co tu robisz w tej ciemności? Powinieneś wyjść na dwór i się pobawić - kobieta uśmiechnęła się do niego ciepło. Wyciągnęła do niego rękę, ale Budo natychmiast się odsunął.

- Nie... Nie zasługuję! - powiedział Budo niemal krzycząc. Był zły na siebie. - Nie umiem dobrze walczyć... i nie jestem w stanie nikogo ochronić, nawet gdybym chciał! - wykrzywił usta w gorzkim grymasie. Budo wiedział, że nadszedł czas się poddać i był skłonny to zrobić. Był zmęczony ciągłymi próbami i niepowodzeniami.

- ..... - kobieta milczała chwilę, jakby się nad czymś zastanawiając, po czym przemówiła. - Powiedz... masz kogoś... kto jest dla ciebie ważny?

- ..... - Budo nie spodziewał się tego pytania. Jedyną odpowiedzią na jaką mógł wpaść był ojciec i matka, ale nie czuł, żeby to było prawdziwe. Przegryzł wargę, próbując wpaść na coś innego, ale nic nie przychodziło mu do głowy. - Nie jestem pewien... Chyba nie?

- Rozumiem... ale co, jeśli byś miał?

- Huh?

- Co, jeśli miałbyś kogoś bardzo ważnego, kogoś, kto cię... uszczęśliwia, kogoś, kto sprawia, że czujesz się... żywy - rzekła kobieta, przekrzywiając lekko głowę. Wydawała się go przeszywać wzrokiem, jakby to był jakiś test.

- Ja... ja... - Budo zastanowił się, nie wiedział jak na to odpowiedzieć. - Nie wiem co bym zrobił... - odparł szczerze. Nigdy nie miał nikogo takiego w swoim życiu. Nawet jego rodzice nie sprawiali, że czuł, że żyje, chyba że liczyć ból, którego mu przysporzyli.

- Powiedzmy, że... Jeśli ta twoja wyjątkowa osoba byłaby w niebezpieczeństwie, po prostu byś patrzył bezczynnie? - oczy kobiety zdawały się pociemnieć z tymi słowami.

- C-co? Jasne, że ni-

- Ach, czyli upadłbyś po prostu na kolana i płakał żałośnie, tak jak teraz - ciągnęła kobieta monotonnym głosem. - Albo obserwowałbyś jak cierpią i wykrwawiają się, wyciągając do ciebie rękę.

- Nie, nie zrobiłbym te-

- Zrobiłbyś. Znam twoją rodzinę. Wiem jacy są. Samolubni i honorowi do bólu. Są pozbawieni miłości i oddani nienawiści.

- Nie... Przestań, to nieprawda!

- Biedne dziecko, takie naiwne. To tylko kwestia czasu, zanim staniesz się taki, jak oni... - kobieta uśmiechnęła się słodko, ale jej oczy pozostawały zimne jak lód.

- ..Nie... Ja... - Budo zamilkł. Chciał, aby kobieta przestała. Każde jej słowo raniło jego serce i dumę. Jak mogła wiedzieć tak wiele o jego rodzinie? Nie miała racji. To wszystko fałsz.

Kobieta westchnęła i podniosła się, jakby się poddała. - Nie zdziwiłoby mnie to... W końcu to naturalne - odwróciła się do niego i uśmiechnęła mrocznie. - Skończyć jak twój ojciec.

Na te słowa oczy Budo rozszerzyły się. Słyszał oddalające się stukanie obcasów, oddalające niczym kroki jego ojca. Ojca, mężczyzny, który zmusił własną matkę do opuszczenia rodziny. Ojca, mężczyzny, który patrzył na niego z takim chłodem, jakby sama egzystencja jego syna doprowadzała go do szału. Ojca, mężczyzny, którego od tak dawna chciał zadowolić. W żołądku Budo zebrało się coś bolesnego i zimnego. Strach.

"Skończyć jak twój ojciec."

Budo zacisnął pięści ze złością. Ona wiedziała, a jej słowa były prawdą. Z początku nienawidził jej za mówienie prawdy o jego rodzinie. Zaprzeczał temu od tak dawna, że sam uwierzył we wszystkie te kłamstwa, ale teraz ten ciężar spadł mu z serca. Budo skoczył na równe nogi i chwycił rękaw kobiety. Nie stanie się taki jak on. Będzie lepszym człowiekiem od swojego ojca. Kobieta odwróciła się, czując uchwyt na rękawie.

- Nie masz racji... To nieprawda... Wszystko nieprawda - włosy przysłoniły oczy Budo, podczas gdy ten kontynuował. - Walczyłbym... Walczyłbym aż do końca moich sił! Choćbym miał się całkiem wykrwawić, nie pozwoliłbym nikomu cierpieć tak jak ja cierpiałem!

- .....

- Zrobiłbym wszystko... Żeby też stać się dla nich wyjątkową osobą... Żeby ich uszczęśliwić... Żeby sprawić, żeby czuli się żywi... Taką osobą się stanę - powiedział Budo stanowczo, podnosząc swe wypełnione złością oczy na kobietę. - Obiecuję - w końcu rozluźnił uścisk na rękawie nieznajomej i opuścił rękę.

Kobieta odwróciła całe ciało i uklęknęła przed nim, uśmiechając się ciepło, jak gdyby jego odpowiedź ją zadowoliła.

- Czasami... potrzebujesz po prostu czegoś za co chcesz walczyć... - wyciągnęła do niego rękę, ukazując mu jego białą bandanę, którą wcześniej rzucił. Budo rzucił wzrokiem na kobietę i swoją bandanę, po czym powoli zabrał ją i ścisnął w dłoni.

- Walcz za kogoś, kto jest dla ciebie ważny, a nie dla tego, kto nie jest.

______________________________________________________________________________

Noc zdawała się coraz zimniejsza z każdą upływającą sekundą, a w powietrzu czuć było napięcie. Było tak cicho, że prawdopodobnie dałoby się usłyszeć upadającą szpilkę.

- Heh... Spróbujesz w końcu ze mną walczyć? - zakpiła delikwentka, po czym splunęła na ziemię i rozciągnęła szyję.

- ..... - Budo milczał ze wzrokiem utkwionym w przeciwniczce, nie zmieniając swojej pozycji.

- Nie mogę się doczekać, aż pokażę twoje zmasakrowane ciało Osoro-senpai - zamruczała delikwentka, wskazując na Budo czubkiem noża. - Ty i ta dziewczyna będziecie idealnym prezentem powitalnym.

Czekała na odpowiedź, ale Budo wciąż milczał. Uśmiechnęła się rozbawiona, po czym rozpędziła się na lidera sztuk walki. Nie zamierzała traktować go teraz łagodnie. Zamierzała sprawić, żeby chłopak pękł w jej rękach niczym szkło.

Budo obserwował biegnącą na niego dziewczynę ze wzrokiem skupionym na nożu w jej ręce, a następnie jej szyi. Nie ruszył się ani na milimetr, po prostu czekał.

- HYAHH! - delikwentka zamachnęła nożem w kierunku gardła Budo, ale ten zrobił zręczny unik, jednocześnie chwytając jej ramię i wykręcając je z wyraźnym szczęknięciem. Dziewczyna zaskomlała, czując jak jej kręgosłup wygina się nienaturalnie z rozdzierającym bólem. W końcu zdołała się wyrwać z jego silnego uścisku, warcząc na niego ze złością. Tym razem Budo nie czekał na jej ruch, zamiast tego rzucił się na nią i chwycił kołnierz jej koszulki, zbijając ją z tropu. Następnie szarpnął ją w górę, aż jej nogi podniosły się z ziemi. Delikwentka próbowała zranić go nożem, ale mogła tylko szamotać się w jego żelaznym uścisku. Budo cofnął swoje ramię, po czym uderzył dziewczynę w twarz z całej siły. W powietrzu rozszedł się dźwięk chrupnięcia i natychmiastowych krzyków bólu delikwentki. Budo kopnął ją jeszcze kolanem w brzuch, a następnie rzucił na ziemię.

Delikwentka z trudem próbowała wstać. Budo obserwował jej żałosne starania i poczuł małe zadowolenie. Z tak obcym dla niego chłodem w oczach, Budo powoli podszedł do dziewczyny. Ta szybko podniosła się na nogi i zmierzyła Budo wściekłym wzrokiem, czując pulsujący ból w jej niewątpliwie złamanym nosie.

- Pieprzony sukinsyn!!! - przeklęła, wycierając krew cieknącą jej z nosa. Rzuciła się na chłopaka bez zastanowienia, jedynie z chęcią wydłubania mu tych oczu. Budo jednak spodziewał się po niej takiej nieprzemyślanej reakcji. Oboje upadli ciężko na ziemię.

Delikwentka jako pierwsza pozbierała się po upadku. Nie tracąc czasu, skorzystała z okazji i usiadła na liderze sztuk walki okrakiem. Nim zdążył zareagować, wbiła nóż prosto w jego lewą dłoń, na co Budo wrzasnął z bólu. Delikwentka wyrwała nóż i w to samo miejsce wbiła swój kciuk, powodując jeszcze większy krwotok. Podczas ich walki dziewczyna zauważyła, że pięści Budo były silniejsze i bardziej dominujące w atakach i obronie niż jego nogi. Uszkodzenie obu rąk z pewnością osłabiłoby go i dałoby jej większe szanse na wygraną.

- Nggh! - Budo zacisnął zęby. Spodziewał się, że oberwie, ale pozostawało mu być cierpliwym i postarać się nie zemdleć z bólu.

- HYAH! - tym razem delikwentka wbiła nóż w prawą dłoń Budo.

Budo skrzywił się i przegryzł wargę. Dziewczyna spoglądała na niego z góry z zadowolonym uśmieszkiem. Budo próbował wyrzucić nogi, aby ją z siebie zrzucić, ale ona dalej siedziała na nim stabilnie.

- Och daj spokój, dopiero co zacząłeś mi imponować, 'mistrzu sztuk walki'.

- Jeśli tego teraz nie zakończysz, będziesz żałować - głos Budo był przesiąknięty jadem, a jego oczy zdawały się ściemnieć, kiedy tak patrzył na nią chłodno.

- Heheh, twoje słowa jedynie mnie bawią, liderze sztuk walki - delikwentka zamruczała uwodzicielsko, gwałtownie chwytając jego podbródek i opuszczając swoją maskę. Uśmiechnęła się z satysfakcją na widok jego zbolałej miny. - Zabaw mnie jeszcze trochę.

To mówiąc, dziewczyna pochyliła się i pocałowała go brutalnie, na co Budo szeroko otworzył oczy z zaskoczenia. Za wszelką cenę próbował się wyrwać, czując jak delikwentka wpycha mu język do gardła. Pocałunek był niechlujny i ordynarny, wypełniony czystą nienawiścią i żądzą.

Umysł Budo na chwilę się wyłączył, ale chłopak czuł jak jego ciało próbuje uciec od pocałunku. Coś nie dawało mu spokoju, jakaś myśl. Delikwentka kontynuowała atak, z przyjemnością oddając się lubieżnemu pocałunkowi. Budo poczuł nóż wędrujący powoli ku jego klatce piersiowej. Znowu zamierzała go dźgnąć.

"Zdajesz się niespokojny."

Czyjś głos rozbrzmiał w głowie Budo, a to co wcześniej nie dawało mu spokoju, zamilkło. Nim Budo zdążył poddać w wątpliwość swoją psychikę, zdał sobie sprawę, że znał skądś ten głos. Słyszał go wcześniej, tylko gdzie?

"Nie wygrasz tej walki."

Gdzie? Gdzie on go słyszał? Budo pamiętał jedynie tę noc, kiedy on i Ayano próbowali odzyskać jej rower ze szkoły, ale wtedy... wtedy...

"Nie bez mojej mocy."

Gdy tylko rozległo się to ostatnie słowo, myśli Budo zamilkły, a jego umysł poddał się głosowi całkowicie. O tak, chciał mocy, potrzebował tej mocy do wygranej, ale w głębi czuł, że nie powinien się na to zgadzać. Próbował odmówić oferty, ale głos nie dawał za wygraną, przyciągał go jak ćmę do ognia. Budo nieświadomie wywrócił oczami i poczuł jak traci kontrolę nad swoim umysłem.

"Przyjmij ją."

- Nie... Nie... - powtarzał w myślach. Co się działo? Czuł się jakby uwięziony we własnym ciele przez jakąś nieznaną siłę. Nieważne jak wiele razy próbował otworzyć oczy, jedyne co widział, to ciemność.

"Spełnij swoje pragnienie i walcz." - głos nie przestawał rozbrzmiewać w jego głowie. Cokolwiek to było, chciało mu pomóc, no nie?

"Przyjdź do mnie."

- Nie. Nie, to nie tak - pomyślał Budo, ale zaraz wyparły to inne myśli. - Tak. Wszystko jest takie, jakie ma być.

Budo walczył z własnymi myślami, tak jakby same go zdradzały. Czuł jak pochłania go ten przedziwny głos i pragnienie mocy. Chciał tej mocy. Potrzebował tej mocy. - ...Ja... Ja... Ch-

- Masuta-kun!!!

Oczy Budo otworzyły się natychmiast na dźwięk głosu Ayano. Poczuł, jak delikwentka zostaje z niego zrzucona, przerywając pocałunek, dzięki czemu nareszcie mógł porządnie odetchnąć. Gdy tylko mógł z powrotem oddychać, usiadł prędko tuż przed stojącą nad nim Ayano. Jej pięść była cała pokryta krwią. Musiała uderzyć nią delikwentkę, jednocześnie otwierając stare rany. Zepchnięcie przeciwniczki najwidoczniej wymagało całej jej siły, sądząc po tym jak się trzęsła.

- A-Ayano... - wymamrotał Budo zaskoczony.

- Ty... ty idioto! Nie tocz moich bitew za mnie! - krzyknęła Ayano. Mocny wiatr targał jej włosami i ubraniami, tak że wyglądała jak wściekła bogini.

- ...Ja... - Budo patrzył na nią jak urzeczony. Jedynym słowem jakie przychodziło mu do głowy było niesamowita.

- Dalej, uciekajmy stąd! - ponagliła go Ayano. W tej chwili nie obchodziło ją nic jak tylko opuszczenie tej szkoły żywą. Wyciągnęła swoją ranną rękę do Budo z desperacją w oczach. Budo odwzajemnił wzrok zszokowany. Chciała, żeby chwycił ją za rękę i uciekł z nią. Cały ten czas Budo myślał, że ich przyjaźń była skończona, po tym nieporozumieniu na korytarzu, ale teraz wiedział, że był w błędzie. Ta okropna sytuacja tylko ich zbliżyła i sama tego świadomość rozgrzewała jego serce. Budo powoli chwycił drżącą rękę Ayano i momentalnie wszystkie negatywne myśli jakie chodziły mu po głowie, umilkły. Budo zamrugał ze zdziwieniem, po czym podniósł wzrok na Ayano i uśmiechnął się ciepło.

- Naprawdę jesteś tajemniczą dziewczyną, Ayano - wyszeptał pod nosem. Ta dziewczyna naprawdę zmieniła jego życie. Mimo, że przeżyli wiele nieprzyjemnych sytuacji, w życiu by ich nie zmienił, bo Ayano naprawdę sprawiała, że czuł się żywy.

Nie puszczając dłoni Ayano, Budo podniósł się z ziemi i stanął przed nią, po czym spojrzał głęboko w jej ciemne oczy. Były zapuchnięte i czerwone od płaczu i całego tego bólu, przez który musiała przejść. Ayano również na niego patrzyła, ale bardziej, żeby ocenić rany i sińce, jakie otrzymał. Budo zarumienił się lekko, widząc jak Ayano bada go zmartwiona. Nigdy wcześniej nie widział u niej tak zaniepokojonej miny. Była piękna.

- Ty idioto... czemu... czemu? - Ayano wyszeptała surowo, wpatrując się w niego groźnie. Nie podobało jej się, że skończyła w tej walce jako dama w opałach i nie chciała być mu niczego winna, ale nie mogła powstrzymać tego uczucia ulgi, że Budo nic się nie stało.

- Przepraszam Ayano, po prostu chciałem cię ochronić - powiedział cicho Budo, odwracając wzrok.

- ...Zawsze to robisz... - Ayano spojrzała na ziemię z nieczytelną ekspresją na twarzy. - Dlaczego czujesz się tak zobowiązany, żeby mnie chronić? Nie jestem dla ciebie ciężarem?

- Ja... Ja... - Budo zamilkł, przypominając sobie pytanie, które ktoś mu kiedyś zadał.

"Powiedz... masz kogoś... kto jest dla ciebie ważny?"

- ...Masuta... - Ayano spojrzała na niego wyczekująco. Trochę dziwnie się zachowywał i zastanawiała się o czym myślał.

Budo zwrócił wzrok na Ayano, myśląc o pytaniu, które zadała ta kobieta jeszcze w dojo. Uśmiechnął się do siebie, myśląc o tym, jak nie mógł wtedy dać jej właściwej odpowiedzi, lecz teraz znał ją już i był jej całkowicie pewny. Budo położył dłonie na ramionach Ayano i uśmiechnął się do niej ciepło.

- Dlatego, że... nareszcie znalazłem kogoś... kto sprawia, że czuję się żywy.

Łagodny wiatr głaskał ich po twarzach, gdy stali tak w świetle gwiazd. Ayano wpatrywała się w Budo w milczeniu. To zdanie wydawało jej się dziwnie znajome, ale pewnie tylko jej się wydawało. Chłopak uśmiechał się do niej pogodnie, przez co zarumieniła się zażenowana. Czasami zastanawiała się jakim cudem z nim wytrzymuje.

- Jesteś... taki... UWAŻAJ! - Ayano rzuciła się nagle na Budo, odpychając go na bok. Chłopak znieruchomiał zdezorientowany. Wszystko zdawało się dziać w zwolnionym tempie, dopóki nie zauważył wściekłej twarzy delikwentki z fioletowymi pasemkami tuż przed nimi. Dziewczyna wstała i próbowała zaatakować Budo, podczas gdy był zajęty Ayano. Na szczęście Ayano pozostała czujna.

BAM

Upadli na ziemię ciężko. Budo owinął swoje ramiona wokół Ayano w locie, żeby ochronić ją przed uderzeniem. Chłopak otworzył powoli oczy i ujrzał dyszącą Ayano, leżącą na nim. Budo poczuł, że jego ręka spotkała się z czymś ciepłym. Usiadł szybko i zauważył zszokowany, że tył bluzki Ayano został rozdarty. Nóż przeciął jej ubranie i zdążył drasnąć też jej skórę. Z rany wypływała gęsta krew, cieknąc na dłoń Budo.

- Ay-Ayano.

- Nic mi nie jest! Nic mi... nie jest... uch...! - zapewniła Ayano, próbując zejść z Budo. Rana była głęboka, a dziewczyna świetnie sobie zdawała z tego sprawę, ale bywało gorzej. Walczyła już z wieloma silnymi przeciwnikami, to nie było nic nowego, jedynie kolejna blizna do kolekcji. Musiała tylko wstać i walczyć. Wszystko będzie dobrze, wystarczyło podnieść się, przełknąć ból i to nareszcie zakończyć.

- Ayano... - Budo obserwował zmagającą się dziewczynę. Nieważne jak wiele razy upadła, zawsze próbowała się podnieść. Zastanawiał się, czy kiedykolwiek mogła liczyć na kogoś innego niż ona sama.

- Nic mi nie jest... Nic- - nim Ayano mogła dokończyć zdanie, Budo wziął ją w ramiona i przytulił. Ayano znieruchomiała. Nie chciała, żeby ją przytulał, to tylko przypominało jej, że na jego miejscu mógłby być Senpai. Mimo to zamknęła oczy i pozwoliła sobie odwzajemnić uścisk. Był bolesny, jej całe ciało było jak w ogniu, ale ona miała to gdzieś. Po prostu zanurzyła się w objęciach Budo.

- Nie musisz już walczyć samotnie - Budo wyszeptał jej do ucha, rozluźniając uścisk.

Ayano zerknęła na niego z niepewnością w oczach. Nienawidziła tego, że zawsze potrafił znaleźć odpowiednie słowa i wywoływać w niej takie emocje. Nienawidziła tego i nienawidziła jego, ale nie chciała go puścić.

- N-nie... - szepnęła Ayano, próbując go zatrzymać.

- Cii... - Budo pogłaskał ją po głowie, puszczając ją zupełnie. Nie chciał tego przerywać, ale musiał. Powoli się podniósł i odwrócił się do delikwentki.

Dziewczyna stała przed nim. Jej wzrok, zamiast w Budo, był utkwiony w czymś innym, choć lider sztuk walki nie był pewien co to mogło być. Postanowił to zignorować. Był już wystarczająco zmęczony tym wszystkim. Nadszedł czas, żeby to zakończyć.

Zanim delikwentka zdążyła go nawet zauważyć, Budo podbiegł do niej i złapał ją za tył szyji.

"- Chcę cię nauczyć czegoś specjalnego - powiedziała kobieta z uśmiechem.

- Czego? - zapytał Budo z ciekawością.

- Czegoś... efektywnego."

Bez chwili wahania, Budo przycisnął palce do znanych sobie punktów na szyi dziewczyny. Delikwentka wrzasnęła z bólu, próbując się wyrwać, ale była uwięziona w jego uchwycie jak szczur w uścisku węża. Ayano obserwowała z zapartym tchem jak palec Budo przesuwa się w stronę ostatniego punktu.

BAM

Delikwentka upadła bezwładnie na ziemię, drżąc i śliniąc się z kącika ust. Jej ciało próbowało się ustabilizować, ale bezskutecznie. Budo stał nad nią z mrocznym wyrazem twarzy. Miał nadzieję, że nigdy nie musiałby używać tego ruchu, ale nie miał wyboru.

- ...Masuta-kun... - wyszeptała Ayano. Doskonale znała ten ruch. Służył do paraliżu, wykorzystując nerwy, znajdujące się wokół szyi, a poziom obrażeń zależał od napastnika. Dobrze znała ten ruch, bo nauczyła go ją własna matka.

Budo uklęknął przy delikwentce ze współczuciem w jego ciemnych oczach. - Nie chciałem tego robić, ale nie dałaś mi wyboru.

- Agh... ty... ty... draniu... co... mi... zrobiłeś? - wydusiła delikwentka, próbując zbliżyć swoje drżące ręce do szyi.

- Tymczasowo sparaliżowałem twoją górną część ciała. Co, myślałaś, że cię zabiję?

- Ngh... nie żałuj mnie... powinieneś to... zrobić... bo... rozwalę... ci tą... czaszkę...

- Nie w tym stanie, lepiej ci będzie w więzieniu.

- Skurwysyn... to ty... zasługujesz, żeby... być w tym... pieprzonym więzieniu...

- Jesteś obłąkana.

- Czyżby...? Wiem, co... zrobiłeś... tej nocy... Zabiłeś ich... Połowę... grupy chłopaków...

- Nic nie zrobiłem.

- Kłamiesz... Ja to wiem... Ty to wiesz... I zapłacisz za to, tu i teraz.

- I jak niby zamierzasz to zrobić? Potrzebujesz co najmniej tygodnia odpoczynku zanim nawet staniesz na nogi - zauważył Budo. Usta delikwentki wykrzywiły się w złowieszczym uśmiechu.

- ...Właśnie tak... TERAZ!

Zanim Budo zdążył przetrawić słowa dziewczyny, coś mocno walnęło go w głowę. Poleciał do przodu, krzywiąc się z bólu.

- Masuta-kun!

Budo próbował spojrzeć na Ayano na dźwięk jej głosu, ale kręciło mu się w głowie, a jego wzrok był niewyraźny. Zamiast tego odwrócił się, żeby zobaczyć kto go uderzył i ujrzał przed sobą inną delikwentkę, tym razem z kruczoczarnymi włosami i zielonymi pasemkami. W ręce trzymała drewniany kij, którym najprawdopodobniej go walnęła. Teraz te spojrzenia jakie posyłała w dal delikwentka z fioletowymi pasemkami nabrały sensu. Czekała jedynie na odpowiedni moment, żeby wezwać swoją partnerkę do pomocy, na wypadek, gdyby znalazła się w tarapatach.

- ..Nnngh... - Budo stęknął, czując pulsujący ból na tyle głowy. Kątem oka zauważył nowo przybyłą delikwentkę pomagającą swojej wspólniczce wstać. To była tylko kwestia czasu zanim dopadną Ayano. Budo zerknął na nią nieco bardziej wyostrzonym wzrokiem. Grzywka zasłaniała jej oczy, a jej zaciśnięte pięści opierały się o ziemię.

- A-Ayano, uciekaj! - zawołał Budo z desperacją w głosie. Bardziej zależało mu na jej bezpieczeństwie niż swoim, ale nieważne jak wiele razy ją wołał, pozostawała bez ruchu.

- Czyli to jest ten skurwiel, który zabił połowę grupy chłopaków i ta dziewczyna która zabiła część naszych członków - delikwentka z zielonymi pasemkami mruknęła do tej z fioletowymi, opierającej się o nią.

- Ta - potwierdziła.

- Sukinsyn... - zaklęła dziewczyna, po czym nadepnęła na przebitą rękę Budo, który ponownie wydał jęk bólu, czując palenie naciskanej rany.

- Aggh... A-Ayano... idź... uciekaj! - zawołał Budo ponownie, ale Ayano nadal siedziała nieruchomo, patrząc z dala na rozwijającą się sytuację.

- Oi, patrz na nas - warknęła zielonowłosa delikwentka, trącając twarz Budo butem.

- Co powinnyśmy z nim zrobić? - zapytała jej wspólniczka.

- Rozwalimy mu łeb i oddamy ciało Osoro do spalenia - odparła dziewczyna oczywistym tonem. - A co do dziewczyny, kontynuujemy nasz plan.

Budo utkwił wzrok w Ayano. Musiał ją przekonać do ucieczki.

- Ayano, błagam... Ja... Nie wybaczę sobie, jeśli tu umrzesz. Biegnij! - oczy Ayano wyłoniły się spod grzywki i dziewczyna powoli wstała, ku uldze Budo.

- Mówiłam, żebyś na nas patrzył! - delikwentka z zielonymi pasemkami stąpnęła na brzuch Budo, zmuszając go do wyplucia śliny.

- AAGH! - Budo zwinął się, owijając się ramionami. Czuł jak jego brzuch i żebra palą boleśnie. Ból był nie do zniesienia, co było dla niego dość zaskakujące, bo zawsze miał wysoką tolerancję.

- Patrz tu, przystojniaku.

Budo otworzył szerzej oczy na widok delikwentki stającej nad nim z kijem nad głową.

- Słodkich snów, liderze sztuk walki.

Była gotowa uderzyć i zakończyć jego życie. Budo przygotował się mentalnie. Jego duma i chęć do życia nie była ważna tak długo, jak wiedział, że Ayano jest bezpieczna. Dopóki ona żyła, wszystko było dobrze. Obserwował ostrożnie delikwentkę, przygotowującą się do uderzenia. Jego życie leżało w jej rękach.

- GRAHH!! - w kilka sekund zarówno delikwentka w zielonych pasemkach, jak i ta w fioletowych zostały powalone na ziemię. Korzystając z okazji, Budo szybko usiadł i chwycił swoją zranioną dłoń. Podniósł głowę, żeby zobaczyć kto go uratował i z zaskoczeniem ujrzał Ayano we własnej osobie.

- Nie waż się go dotykać! - wrzasnęła Ayano. Jej potargane włosy zasłaniały jej twarz, a głowa poruszała się w nerwowych tikach.

- Ayano...!! - Budo nigdy nie widział jej w takim stanie. Wyglądała jak zupełnie inna osoba. Ktoś znacznie bardziej straszny, kierujący się mrocznymi zamiarami.

Nie dając przeciwniczkom czasu na zorientowanie się, Ayano rzuciła się na delikwentkę z zielonymi pasemkami. Usiadła na jej brzuchu i chwyciła jej lewą rękę.

- H-hej, złaź ze mnie ty pojebana suko!!! - delikwentka próbowała wydostać się spod Ayano i podrapać jej twarz drugą, wolną ręką, ale bezskutecznie.

Druga delikwentka leżała na ziemi bezwładnie, nie mogąc sama się podnieść. Patrzyła bezradnie, jak Ayano przygważdża jej partnerkę.

- Poczujesz ból, jaki czuł Taro... - warknęła pod nosem Ayano patrząc swoimi rozszerzonymi oczami prosto w zielono-żółte oczy delikwentki.

- C-co!!?

Ayano brutalnie wygięła cztery palce delikwentki do tyłu. Wszystkie złamały się z ohydnym trzaskiem i wrzaskiem delikwentki. Jej krzyki były muzyką dla uszu Ayano. Dziewczyna uśmiechnęła się złowrogo na przeciwniczkę. Zasługiwały na cierpienie, po tym jak zraniły Taro. Nareszcie mogła wyładować całą swoją złość na niej i jej wspólniczce.

- AAGGGGHHH!!! - delikwentka obracała głowę z prawa na lewo z bólu. 

- Zasługujesz na to... na to wszystko...! - krzyknęła Ayano, chwytając drugą dłoń delikwentki i wyginając ją do tyłu, tak jak poprzednią.

Druga delikwentka patrzyła roztrzęsiona, jak palce jej partnerki były stopniowo łamane. Te przerażające trzaski sprawiały, że skręcała się i wykrzywiała z obrzydzenia. To nawet nie była wina jej partnerki, to ona sama zraniła ręce Taro, choć teraz tego żałowała. Nie widząc innej opcji, fioletowowłosa zaczęła czołgać się z powrotem do szkoły. Musiała za wszelką cenę ostrzec innych delikwentów, w przeciwnym razie będzie kolejna.

- A ty gdzie się wybierasz? - delikwentka usłyszała za sobą obrzydliwie wyraźny i pewny głos. Odwróciła się przerażona i zobaczyła stojącą naprzeciwko Ayano. Jej wspólniczka zemdlała z bólu, ale patrząc na jej palce, raczej nie będzie w stanie już ich używać.

- B-błagam, nie! - krzyknęła desperacko delikwentka, po czym zerknęła na lidera sztuk walki, mając nadzieję, że powstrzyma Ayano, jednak ten siedział bez ruchu oszołomiony.

Budo nie miał pojęcia co zrobić, ani co powiedzieć. Zaskoczyła go ta brutalność u Ayano. Wiedział, że powinien ją powstrzymać, ale nie mógł się ruszyć. Wyglądało to jakby był na w pół świadomy z szoku, ale wiedział, że to nie było to. Z jakiejś nieuzasadnionej ciekawości, chciał zobaczyć, czy uda jej się samej powstrzymać.

Ayano podniosła drewniany kij zielonowłosej delikwentki i stanęła nad jej towarzyszką. Dziewczyna próbowała się odczołgać, ale Ayano stanowczo położyła nogę na jej plecach, zatrzymując ją w miejscu.

- POMOCY! - delikwentka zawołała po raz ostatni, licząc na to, że jej sojusznicy ją usłyszą, ale w głębi serca wiedziała, że było to bezcelowe. Odwróciła głowę i zobaczyła Ayano, podnoszącą kij nad głowę.

- Upewnię się... że już nigdy... nie skrzywdzisz mojego Taro! - Ayano zamachnęła się, żeby roztrzaskać głowę delikwentki.

Delikwentka zamknęła ciasno oczy, próbując pogodzić się ze śmiercią. Była głupia, w końcu to nie była zwyczajna uczennica, ta dziewczyna była inna. Ta dziewczyna była potworem w szkolnym mundurku. Widać było żądzę krwi w jej oczach. Oto chwila, w której kolejna delikwentka z gangu Osoro miała stracić życie.

- C-co ty robisz!? - w ostatniej chwili, już gdy Ayano miała zakończyć życie delikwentki, ciszę przerwał głos.

Ayano otworzyła szeroko oczy, odwracając się do osoby, która ją zawołała. Przed wejściem do szkoły stał Taro Yamada. Stał tam, roztrzęsiony, unosząc ręce do klatki piersiowej w obronnym geście.

Ayano wyrwała się ze swojego mrocznego stanu, wracając do zmysłów. Upuściła kij na ziemię i spojrzała na niego z bólem i żalem w oczach.

- Chciałaś ją zabić!? - oskarżył ją Taro, cofając się.

- C-czekaj, nie... To nie tak jak myślisz! - wydusiła Ayano, czując zbierające się łzy. Została przyłapana na gorącym uczynku przez osobą, którą tak kochała. Pomyślała niemal, że to tylko sen, ale czuła drzazgi w swojej dłoni od trzymania tego kija. Zrobiła krok w stronę Senpaia z błagalnym wzrokiem.

- Trzymaj się ode mnie z daleka!! - krzyknął Taro, na co Ayano natychmiast się zatrzymała. Patrzył na nią z czystym strachem i odrażeniem w oczach. Na widok jego wzroku, łzy zaczęły spływać po twarzy Ayano, a dziewczyna czuła jakby łamała się w środku.

-S-Senpai, ja... ja... - wyciągnęła dłoń w stronę Taro z desperacją. W tym właśnie momencie wiedziała, że go straciła. Bezpowrotnie.

- Wiedziałem, że z tobą jest coś nie tak!!! - roztrzęsione oczy Taro powędrowały z Ayano do ciała zemdlałej delikwentki. - Osana... miała rację... ty... ty jesteś potworem!

Ayano wciągnęła nagle powietrze na sam dźwięk tego słowa. Jej cały świat runął w gruzach. Patrzyła na Senapaia, otwarcie płacząc. Senpai właśnie zobaczył ją taką, jaką naprawdę była... Potworem.

Kap kap

Z ciemnego, bezgwiezdnego nieba zaczął padać deszcz. Padał łagodnie, jakby niebo również płakało. Zanim Ayano mogła się obejrzeć, Taro ominął ją i pobiegł przez bramę na pustą ulicę. Strach i nienawiść w jego oczach mówiła wszystko.

Ayano nigdy nie będzie miała Senpaia.

Continue Reading

You'll Also Like

12.3K 2.6K 29
Dzielili razem przeszłość, a marzenia sprawiły że ich drogi dość prędko się rozeszły po wejściu we wspólną relację. Po latach ponownie się spotykają...
8.7K 662 31
Edgar ma 15 lat, zmaga sie z problemami rodzinnymi jak i prywatnymi, do tego sie jeszcze wyprowadza z domu w którym mieszkał cale swoje życie, ma też...
166K 8.8K 45
Katsuki Bakugou to najlepszy biznesmen w Japonii, a do tego jest w cholerę przystojną alfą, którą każda omega chce. Izuku Midoryia to samotna i samor...
7.4K 390 22
Co gdyby to Hailie wychowała się z ojcem a chłopcy z Gabrielą? Co gdyby to oni stracili matkę? Co gdyby Hailie miała córkę w wieku 19 lat? Co gdyby t...