Pov. Meloy
Na moje szczęście lekcje mi się skończyły, ale przecież nie może być tak pięknie.
- Meloy!- zawołała mnie nauczycielka.
Na moją twarz wjechał udawany uśmiech i w miarę szybkim krokiem szłam do kobiety, która nie daje mi żyć.
- Zanieś to waszemu nowemu koledze.- wepchała mi do rąk jakieś papiery i odeszła.
Że co słucham? Może spieszę się na pogrzeb mojej duszy i co wtedy? Nie mam czasu żeby latać i załatwiać sprawy.
No tyle dobrego, że oni mają wf, bo tak to dała bym mu dopiero jutro, a nie wiadomo czy do jutra bym przeżyła.
Szybko pobiegłam w stronę sali, zwinnie pokonałam schodki, he he chciałabym, na ostatnim podwinęła mi się noga i zjechałam zadkiem z nich. Dobrze, że nikt tego nie widział.
Wstając z ziemi złapałam za klamkę od sali i bezpiecznie podeszłam do siedzenia. Chłopaki grali w nogę bo co można innego dać na wf dla chłopaków. Oczywiście nauczyciel wf siedział i pił sobie kawkę i nie interesował się niczym dookoła.
Pewnie a później pół klasy musi iść do pielęgniarki, bo ręka wybita, albo kostka skręcona. Typowy wf w szkole.
- Lee Heeseung!!- krzyknęłam machając papierami.- on tylko popatrzył na mnie i kontynuował grę.
Ja swoje życie i czas poświęcam a on nawet nie raczy podejść utaj do mnie. Żarty sobie każdy chyba robi.
W takim razie sobie poczekam, wyciągnęłam telefon i wpatrywałam się w tapetę. Chyba pora sobie ją zmienić. Z krótkich rozmyśleń wyrwało mnie pchnięcie na inne siedzenia.
Centralnie nade mną pojawił się Lee i mocno trzymał mnie za ramię a ja jak na łożu śmierci leżałam i wpatrywałam się w niego, czyli to jest ostatnia rzecz jaką zobaczę?
W tej samej chwili usłyszałam huk obijającej się piłki o wyższe siedzenia.
- Atak stanu na mnie.- złapałam się za serce i spojrzałam przez ramię Heeseunga na krzesełka które pękły.
Gdyby nie ten wariat to moja głowa by była w takim samym stanie jak te krzesełka.
- Meloy!!- zawołały jakieś laski z trybun.- żyjesz?
Już wolałabym umrzeć niż was słyszeć, ale nie ma się w życiu wszystkiego co się chce.
- Masz te papiery i dzięki za uratowanie głowy.- wepchnęłam mu do rąk już lekko zgniecione kartki i jak szybko mogłam wstałam i ruszyłam do wyjścia.
Czaicie, że wszyscy coś mówili, a on jakby mu odjęli głos tylko patrzył na mnie jakby to jeszcze była moja wina.
- Podwieźć cię?- zaskoczył mnie ktoś jak tylko przekroczyłam próg szkoły.
- Mamo.- złapałam się za serce.
Naprawdę oni się chyba zgadali żeby mnie do grobu wysłać.
- Chodź i tak musiałam dłużej na ciebie czekać.- pospieszyła mnie i ruszyłyśmy do samochodu.- Zapinaj pasy bo dzisiaj jeżdżą tacy wariaci, że ciężko kierować.
Ty jesteś jedną z nich, takiego pirata drogowego to ja nie wiedziałam jak ona.
Przez drogę słuchałam jak mamita gada z kimś przez telefon, tak to jest jak się jest sekretarką i trzeba mieć wszystko na głowie.
Kiedy zatrzymaliśmy się w korku, wpatrywałam się za okno, na przystanku nagle zatrzymało się w miarę fajne auto, takie sportowe. Wyszło z niego kilku facetów, takich przy masie.
Typowy widok, jak już ktoś ma ładne auto to najczęściej jacyś starsi brzydale.
- O kurwa.- złapałam się za usta, kiedy jeden z nich wyciągnął pistolet i zastrzelił parę osób z przystanku a dwóch innych wpakowali do samochodu i jakby nic się nie stało odjechali.
- Nawet rejestracji nie mają.- powiedziała zaskoczona rodzicielka.- nic nie widziałaś, przynajmniej nie będziesz miała problemów.
Powiedziała i nastała cisza, nie wiesz nic nie zeznajesz, proste. Nie chce mnie mieszać w to gówno.
Ta okolica nigdy nie była jakaś najbezpieczniejsza, ale nigdy w biały dzień nie widziałam czegoś takiego.
Dłubiąc skórki od paznokci jechałam jak na szpilkach, już nawet nie rozglądałam się tylko patrzyłam się przed siebie.
Śmierć wisi w powietrzu, a ja jestem również blisko jej.
🦝🖤 Mam zamiar jeszcze dzisiaj coś wpuścić.
Myślę, że wam przypadnie do gustu ta książka.