Seven Secrets | Taekook

By NochuAngel

66K 5.9K 3.9K

- Zniszczę cię - wysyczał Jeongguk, szepcząc do ucha swojego byłego kochanka.- Zmienię twoje życie w koszmar... More

1. I feel so sad...
2. Dreaming is difficult
3. I want to change
4. He is gone...my love too
5. Mr Jeon & Mr Kim
6. Our downfall is precious
7. I can't stop lovin you
8. I hate what you have done to me
9. Our (next) Time
10. If you don't feel it too
11. Train's boys
12. You don't trust me...so am I
13. Pure love for this
❀ 14. I want to feel your warm ❀
15. You lied to me, don't you?
16. Just be quiet, just be-
❀ 17. Missed u like never before❀
18. Fresh start
❀ 19. Call me when you need me❀
20. I know how it feels
21. My live is a mess
23. You choose him
24. Blood keeps dripping
25. GUK!
26. Say you love me
27. White memories
28. I'm a fallen angel
29. You made me hate this city
30. I love you for infinity
31. If you don't hate me, it's enough
32. I still don't know
33. Till the day we'll meet
Epilog
Where I saw myself - special
Playlista
Słowo od autora
Zakończenie oryginalne

22. It's ok to let me go

1.4K 146 62
By NochuAngel

Jeongguk tęsknił za tym uczuciem niewiadomego. Nadal pamiętał jak jego serce przyspieszało, kiedy przekraczali prędkość samochodem, tak że młodszy nie był w stanie policzyć wszystkich latarni po drodze do miasta, w którym mieli się jutro obudzić. Kiedy wychylał swoje dłonie przez okno auta, jakby chciał złapać powietrze w swoje ręce, tę ulotną chwilę i zachować ją przy sobie na gorsze dni. Chciał uwiecznić twarz czarnowłosego mężczyzny, który mimo że na niego nie patrzył, miał namalowany najpiękniejszy uśmiech na swoich ustach, który nie mógł być nawet porównywany w połowie do tego namalowanego przez Leonarda da Vinci. Głośna muzyka pieściła ich uszy, a Guk czuł jak jego serce uwalnia się z piersi. Nie potrzebował pieniędzy, życia na skraju czy światowej kariery. potrzebował tego uczucia, które towarzyszyło mu właśnie teraz. Czuł taką wolność, jakby serce miało zaraz wyskoczyć z jego piersi.

Takie ucieczki były najpiękniejszymi. Jechali późnym wieczorem, nie mówiąc nic do siebie, ale z każdym kilometrem ciężar spadał z ich ciała, bo w Seulu zostawiali wszystkie problemy, strach i niepewność.

Seul był więzieniem.

Może dlatego czuł się tutaj tak nerwowy, miał zły sen, a może dlatego, że nie było przy nim Taehyunga. Chłopak otworzył swoje oczy, obracając się na drugi bok i skanując swoim wzrokiem ciemny pokój, stykając się z rzeczywistością. Jego obrazy z podróży do Suwon rozleciały się jak liście na wietrze, kiedy jego smutny wzrok spoczął na delikatnie zakurzonym laptopie na biurku, którego nie używał odkąd wyjechał z tego miejsca, ale siłą rzeczy jednak miał zostać tu na dłużej. Chciał, ale nie potrafił pozbyć się z głowy chwili, kiedy jego matka podeszła do niego i powiedziała, żeby kładł się spać mimo tak wczesnej godziny. Nie rozumiał dlaczego, dopóki nie zobaczył pustego podwórka przed domem.

Taehyung go zostawił.

Jeon poczuł jak w jego oczach rodzą się nowe łzy, choć te poprzednie jeszcze nie zdążyły się nawet wchłonąć w materiał miękkiej poduszki. Po tym wyrazie twarzy Taehyunga nagle jego złość na niego nie miała sensu. Zaczął dużo nad tym myśleć.

Taehyung był innym człowiekiem, szczęśliwszym, zdrowszym w oczach młodszego. Problem leżał w Jeongguku i to on ciągnął go na dno. On był tym ciągłym przypomnieniem, że jest ktoś, kogo kim może stracić. Chłopak chciał się nim opiekować, dać mu całą miłość świata, ale wiedział, że nic nie sprawi, że zapomni o Miram i o tym, przez co przeszedł. Nic go nigdy kompletnie nie uleczy i chyba to bolało Guka najbardziej, bo nie chciał niczego innego niż to, aby Taehyung czuł się tak, jak on wtedy, kiedy uciekali z Seulu. Chciał, aby jego chłopak czuł się wolny, jakby jego serce miało zaraz eksplodować. Nie potrafił patrzeć na jego zawód, smutek, myśleć o tym, jak czuje się przy atakach paniki i jak on nie potrafi mu pomóc. Na samą myśl czuł jak jego żołądek się skręca. Tae zamknął go w mieszkaniu bo się bał, ale co zrobi dalej? I tak już nadopiekuńczość i zazdrość zaszła za daleko. Przekroczył wszelkie granice, nadużywając swojej siły. Czy Guk się go bał? Nie. Bał się o niego i to, jak na Taehyunga to wpływa, bo widział, że to, co robił pod wpływem emocji było niekontrolowane. Dopiero później kiedy o tym myślał, widział jak jego ciało staje się nagle drobniejsze i bardziej kruche, kiedy uświadamia sobie, że popełnił kolejny błąd. Obwiniał się, a tego Jeon znieść nie mógł.

Zabijemy się w końcu nawzajem - pomyślał. - Ta więź, miłość w końcu nas zabije. Oboje.

Był późny wieczór, blisko dwudziestej drugiej, kiedy wreszcie wybudził się ze swojego snu. Wcześniej może narzekałby na fakt, że później nie będzie mógł już zasnąć, ale teraz miał to gdzieś. Przewrócił się na drugi bok, wstając z łóżka, spoglądając na swój telefon. Zero wiadomości, zero nagrań głosowych i nieodebranych połączeń.

Jakby Taehyung nigdy nie istniał.

Może to brzmi drastycznie, ale chłopak nigdy nie zdawał sobie sprawy jak wielki wpływ na niego miał Kim. Spędzali czas codziennie, zawsze mieli siebie blisko siebie, ale teraz Jeongguk miał wrażenie, jakby wybudził się z jakiegoś zbyt pięknego snu. W jego pokoju było ciemno, ale ciepło. W powietrzu unosił się zapach lawendowych świeczek, które mimo tak długiego czasu nigdy nie zostały jeszcze zapalone. Miał wrażenie jakby ten sen trwał parę miesięcy, obudził się w okolicy lutego zeszłego roku, kiedy Taehyunga jeszcze tutaj nawet nie było. Nie było tutaj żadnego śladu po nim, bo wszystko co Jeongguk posiadał było u Kima - ich zdjęcia, wymieszane ze sobą cichy, walające się ze sobą kosmetyki i mylące się im szczoteczki do zębów. Coś w tym urzekało Jeongguka, nigdy nie uczył się żyć z kimś na spółkę, ale teraz czuł, że nie byłoby to takie trudne. W rzeczywistości dla niego nic nie było aż takie trudne z Taehyungiem.

"- Jeongguk, ja nie wiem co się między wami dzieje i dlaczego tutaj przyjechałeś, mimo że Tae obiecał mi, że zostaniesz w domu, ale uwierz mi, pary się ze sobą kłócą - powiedziała jego mama, widząc jak Jeongguk leży bez ruchu na swoim łóżku godzinę po wyjściu Kima.- I to nawet często."

Ale zgaduję, że nie przez...

Właśnie. Przez co? Nadopiekuńczość Taehyunga, poczucie wolności Jeongguka, stan psychiczny na czele z PTSD Kima czy nienawiść młodszego do zatajania przed nim faktów, przejawiającą się nadmierną agresywnością, którą czasami ciężko potrafił okiełznać?

Jeongguk miał już serdecznie wszystkiego dość. Zaśmiał się w głos, zdając sobie sprawę, że ich związek wydawał mu się być mniej szkodliwy, kiedy Tae faktycznie się nad nim znęcał psychicznie niż teraz, kiedy teoretycznie starali się żyć ze sobą w zgodzie i pracowali nad problemami. Śmiech był raczej krótki i przepełniony bólem, kiedy zaczął kręcić głową w kółko, zastanawiając się jakby to było, gdyby pozwolił Taehyungowi po prostu odejść, gdyby nie spotkali się tamtego dnia w parku i gdyby Jeongguk nie powiedział mu, że nadal go kocha.

Teraz szczerze tego żałował.

Kim miał się wtedy świetnie! Zaadoptował psa, zaczął nową pracę, poznał nowe osoby i miał nowe mieszkanie. Może nawet znalazłby kogoś kto pokochałby go mocniej niż potrafił to zrobić Jeongguk. Może znalazłby kogoś, kto nie zatrzymywał go przed niczym, nie ranił go i krzywdził w tak paskudny sposób jak zrobił to blondyn. Tylko on znał jego, prawdziwego JEGO i dzięki temu potrafił odpowiednio uderzyć w to, co faktycznie zabolałoby starszego. Tak jak kiedyś to Kim był wilkiem, a Jeon manipulowaną i wykorzystaną owieczką, tak teraz role się obróciły. Guk stał się napastnikiem, drapieżnikiem jeżąc się, pokazując swoje kły i ostre szpony w kierunku Taehyunga, który siedział spokojnie, jakby nie wiedział co mogłoby się stać. Ale wiedział i mu na to pozwalał. Pozwalał mu się ranić, bo cicho myślał, że on w końcu na to zasłużył. Karma zawsze wraca i wróciła też do Kima.

Jego rozmyślenia rozproszył dzwonek do drzwi. Nawet nie pamiętał jak znalazł się na dole, ale jego serce biło dziko w nadziei, że to może właśnie Taehyung po niego wrócił. Może właśnie weźmie go w swoje ramiona, kiedy Jeon zaniesie się głębokim płaczek, przekonując go zgodnie ze swoim sumieniem jak przykro mu było. Wrócą do mieszkania Kima, zasnął razem z Yeontanem pod pierzyną. Może wtedy młodszy będzie w stanie spokojnie zasnąć, nadal z bólem w sercu, który będzie potrafił wyleczyć tylko Taehyung, jego pocałunki, spojrzenia i miłość.

Nie potrafił opisać swojego zaskoczenia, kiedy w zasięgu jego wzroku pojawił się czarnowłosy mężczyzna w skórzanej kurtce, którą aż za dobrze znał. Pamiętał ją, choć nieco inaczej, na ciele drobnego Park Jimina na imprezie urodzinowej Lay'a. Wiedział, że nie on był oryginalnie jej właścicielem, a Baegsam, ale nie miało to znaczenia, bo każdy koszykarz miał niemalże taką samą, w tym i Min Yoongi.

- Yoongi...

Chłopak zaśmiał się z zaskoczonej reakcji Jeona i zanim tamten mógł zareagować, Min porwał go w swoje ramiona, przytulając go. Był znacznie silniejszy niż pamiętał młodszy. Na jego brwi była delikatna blizna, zapewne z ataku sprzed paru miesięcy, ale promieniał. Widział i czuł ekscytację, sposób w jaki się poruszał, jakby był niezmiernie szczęśliwy, że tu jest, co mogło być prawdą.

- Jeongguk! Boże, miałem nadzieję, że będziesz - powiedział swoim głębokim głosem, a drugi nie mógł nic poradzić na to, że na głos swojego przyjaciela, na jego ustach pojawił się uśmiech, a jego ramiona automatycznie objęły również i jego.- Wracam do Seulu.

Te słowa wystarczyły, aby Gukiem wstrząsnął dreszcz.

Jimin...

Taehyung pozwolił, aby mała chmurka ciepłego powietrza opuściła jego usta, kiedy westchnął głęboko. Noce bywały teraz już znacznie cieplejsze niż w styczniu. Powoli zbliżały się walentynki, ale jakoś nie uśmiechała mu się ta myśl. Może gdyby ktoś zapytałby go o to parę dni temu, to może byłby podekscytowany, ale teraz czuł tylko strach.

- Ma rację. Trzymam go w klatce - wymamrotał.

Jin spojrzał na Kima, który opierał się o ścianę balkonu i zmarszczył swoje brwi. Nie spodziewał się dzisiaj wizyty swojego przyjaciela, ale nie narzekał. W końcu sam przysięgał mu, że będzie zawsze, kiedy ten będzie go potrzebował, a kiedy zobaczył w jakim wstrząśniętym stanie był mężczyzna, poprosił swoją żonę Jisoo o chwilę prywatności. Kobieta zawsze była wyrozumiała i bez wahania spakowała się i pojechała do swojej przyjaciółki na noc. Doskonale wiedziała o tym, że przyjaciel jej męża miał jakieś problemy, którymi nie lubił się dzielić i to szanowała, dając obojgu przestrzeń jakiej potrzebowali.

- Tae, dopiero co zacząłeś leczenie - powiedział cicho.- Nad niektórymi rzeczami jeszcze nie panujesz.

Czarnowłosy spojrzał na niego, wbijając swoje lśniące oczy w jego twarz. Czy on naprawdę sądził, że to wszystko było takie proste? Ile czasu miał jeszcze czekać Tae aby wszystko wróciło do normy? Biorąc pod uwagę jednak całe jego życie to chyba nigdy nie osiągnął takiej równowagi jaką chciał. Tylko Jeongguk dawał mu to dziwne uczucie, którego ten nigdy nie rozumiał. Zawsze naśmiewał się z osób, które twierdziły, że ktoś jest dla nich domem. Dom to w końcu budynek z czterema ścianami. Może Tae nie zdawał sobie z tego sprawy, bo nigdy tak naprawdę domu nie miał, ale wiedział jedno - będąc z Jeonggukiem czuł się spokojnie, mógł leżeć przez parę godzin i wtulać go w siebie, cieszyć się jego zapachem i ciepłem. Mógłby spędzić tak całe życie.

- Na razie?- zacisnął zęby.- Jin, minęło parę miesięcy. Ja...

W jego głowie pojawił się obraz wściekłego Jeongguka, który przez cały czas był przy nim potulny. Wybuchł tak nagle, tak niespodziewanie, że starszy nie był na to gotowy. Nie mógł poradzić nic na to, że wyobraził sobie jakby Miram poczekała chociaż jeden dzień i wybuchła podobnie. Może tak jak teraz, daliby sobie trochę czasu i przestrzeni.

Nie musiała umierać tak młodo.

- Ja wątpię, ze dam sobie radę - wyszeptał, czując przytłaczający ból w piesi.

- Nawet tak nie mów - poprosił jego przyjaciel, ale ten wydawał się być w amoku. Kręcił jedynie głową, pozwalając aby zimne powietrze ostudzało jego łzy.

- Nie potrafię...mam paranoję, Jin - zaśmiał się beznamiętnie, jakby faktycznie zaczął tracić zmysły.- Mimo że przede mną stoi Jeongguk, ja widzę w nim Miram. Widzę to, jak ją zawodziłem.

- Tae, to nie była twoja wina - powiedział Seokjin, przełykając z trudem ślinę. Sam czuł jak łzy cisną mu się do oczu.

- A może jednak?- zapytał sam siebie mężczyzna.- Może za bardzo ją kontrolowałem? Nie dawałem swobody? Tak jak Guka teraz.

- On ci tego nie zrobi.

- Miałem tylko ją- mówił dalej, jakby nie słysząc tego, co mówił Jin.- Ona mi wszystko dała i wszystko ode mnie zabrała.

Jin zmarszczył swoje brwi jeszcze bardziej, patrząc jak coś kruszy się na twarzy Taehyunga. Wszystkie jego rysy zmarszczyły się, ukazując agonię i smutek, której Seokjin nigdy nie widział u przyjaciela. Może dlatego, że młodszy zawsze chował się ze swoimi emocjami? Teraz pokazał mu jak bardzo kruchy jest i jak złamanym człowiekiem jest.

- Nienawidzę jej - wyszeptał Taehyung.

Jin poczuł jak jego serce zatrzymuje się na chwilę, może na dwie, dopóki jego oczy nie zaczęły skanować uważniej twarzy czarnowłosego. Pamiętał ten chłód w jego oczach, ale zawsze widział go jako obojętność. Dzisiaj widział w nich chłodną i mroźną zimę, która była bezlitosna, nienawidziła i nie dawała litości.

To właśnie zrobiła z Taehyungiem śmierć Miram. Nie widział jej już jako kogoś kto był ważny w jego życiu. Była to osoba, która odebrała mu wszystko co miał. nie mógł spokojnie iść przez życie, nie mógł kochać kogoś innego bez strachu, bo obrazy jej ciągle pojawiały się w jego głowie, powodując, że budził się z krzykiem w środku nocy. Obraz krwi na kamieniach...

- Tae...

- Nienawidzę jej za to, że nie potrafię już nikogo kochać jak dawniej - powiedział beznamiętnie.- Nienawidzę ją za to, że nawiedza mnie codziennie w snach. Nienawidzę tego, że zabiła Habi i moją córkę. Nienawidzę jej, bo nie pozwala mi o sobie zapomnieć. Nienawidzę tego, co ze mną zrobiła.

- Tae, to była dla niej ciężka sytuacja.

- Skąd do kurwy możesz to wiedzieć?!- wybuchnął, patrząc w jego oczy.

Seokjin miał wrażenie, jakby właśnie ktoś kopnął go w brzuch. Czuł jak lodowaty pot zbiera się na jego skórze, a dzikie oczy młodszego są ślepo wlepione w te jego, domagając się jakieś odpowiedzi, której ten nie potrafił mu dać.

Miał już dość pierwszeństwa to wyznawania prawdy. Nie tylko Taehyung i Jeongguk padali teraz tego ofiarą...

- Właśnie, Jin - odpowiedział Taehyung, kiedy Jin siedział cicho, nie potwierdzając niczemu ani nie zaprzeczając.- Nie wiesz tego. Zabiła ich. Zabiła mnie. I teraz ja zabijam Jeongguka. A nie chcę tego.

Między nimi wywiązała się głucha cisza. Patrzyli sobie w oczy, ale to Jin był tym, który odwrócił wzrok jako pierwszy. Przełknął ślinę, czując jak łzy pieczą jego oki. Miał cholernie dość tego zaplątania. Miał wrażenie, że nic już nie pomoże, chyba że Taehyung i Jeongguk uciekną stąd jak w jakieś cholernej bajce. Zapomnieliby o wszystkim, nie dociekali niczego i może udałoby im się. Teraz kiedy prawda była bliżej niż kiedykolwiek wszyscy tylko czekali na eksplozję - na koniec.

- Masz rację - wydusił z siebie.- Nie wiem, ale wiem jedno. Jeongguk zna cię jak mało kto. Wie zapewne więcej niż ja. Wie o której budzisz się rano, jak twoje oczy zmieniają odcień w zależności od humoru i pamięta pewnie jaka jest twoja ulubiona kawa.

- Co to ma do rzeczy?- prychnął.

- Jeongguk cię zna. Zna każde twoje zachowanie i jest w stanie powiedzieć czy jest fałszywe czy nie. Wie jak wyglądasz kiedy jesteś przerażony, jak bardzo go kochasz i jak chcesz go chronić.

- To mnie nie sprawiedliwa - warknął.- Jestem chory. Nienormalny.

- Nie. Tae, nie kontrolujesz siebie.

- Czasami myślę, że lepiej byłoby mu beze mnie - zacisnął swoje pięści.

- Go jeszcze rozumiem, jest młody i może być głupi, ale nie ty Tae - powiedział Jin, co zaskoczyło Taehyunga.- On ci daje szczęście. Coś, czego żaden z nas nie mógł, a ty chcesz z tego rezygnować? Masz swoje marzenie na wyciągnięcie ręki, a ty odwracasz się? Bez walki? Myślisz, że wszystko będzie od tak dobrze?- wstał, wyrzucając rękoma w powietrze.- Potrzebujecie czasu, ale nie rezygnuj. Nie poddawaj się, bo teraz czujesz, że się kruszysz. Wiem jak silny jesteś. I wiem, że będziesz później żałował tego, jeśli nie dasz wam teraz szansy.

Jego klatka piersiowa falowała mocno, kiedy stał nad Taehyungiem i obserwował go uważnie. Nic nie mówiąc, chwycił go pod ramiona, unosząc do swojego wzrostu i wtulił go mocno w swoją pierś.

- Nie poddawaj się - poprosił cicho Jin.- Przed tobą jest jeszcze tyle dni, aż szkoda je zmarnować. Każdy z nas ma ograniczony czas na ziemi, więc raczej powinniśmy wykorzystać go jak najlepiej, tak abyś nie siedział za czterdzieści lat w fotelu i zastanawiał się, dlaczego kiedyś nie mogłeś czegoś zrobić. Nawet jeśli masz popełniać głupoty, zrób to. Będziesz płakał, będziesz się śmiał, ale to nic nienormalnego, Tae. To jest po prostu ludzkie.

Seokjin uśmiechnął się delikatnie, czując jak dłonie przyjaciela zaciskają się wokół jego tali. Chwilę później czuł, że jego ciało delikatnie drży, więc wplątał swoja dłoń w jego włosy i poczochrał delikatnie.

Głupoty i pomyłki...

są ludzkie.

Ty też miałeś prawo popełniać błędy, Jin...ale możesz je jeszcze naprawić.


Continue Reading

You'll Also Like

215K 20.7K 34
[zakończone] W chwili, w której Taehyung zdecydował, że udawanie fana muzyki metalowej pozwoli mu raz na zawsze pozbyć się łatki głupiutkiego pedała...
182K 12.2K 43
Kim Taehyung to znakomity adwokat, który wszystko ma pod kontrolą i żyje tak, jak niejeden mógłby pomarzyć. Jednak jego raj został zachwiany na wieść...
725K 50.3K 137
O pewnym znanym blogerze, ukrywającym się pod pseudonimem Vante i jego najbardziej oddanemu fanowi, którego największym marzeniem było go poznać. Żad...
89.6K 3.1K 48
Haillie nie jest jedyną siostrą Monet, jest jeszcze jej bliźniaczka Mellody. Haillie wychowywana przez mamę, a Mellody no cóż przez babcie. Jak myś...