Forsake • Woosan ✓

By fanfikopisarz

37K 2.9K 2.2K

San w ciągu siedemnastu lat zdążył stracić naprawdę wiele. W przeciwieństwie do Wooyounga, jego życie wcale n... More

1. I can't see anything
2. I'll see it to myself
3. Can you tell me about your accident?
4. Are you cold?
5. I'm glad you weren't alone
6. I'd like to see you sometime
7. You should give yourself a break
8. You would tell me if you fell in love, right?
9. When will you tell him?
10. Don't leave without saying goodbye
11. What's wrong with me?
12. Are you really asking me out?
13. How's your date?
14. I like you
15. I'm glad that I have you
16. It is so far
17. With him
18. Stay where you stand
19. I need you
20. I'm sorry, I love him
21. I don't have good news for you
22. It's impossible
23. Would you go back to the day you had your accident?
24. Why can't you tell him the truth?
25.To the end of the world and one day longer
26. I hope he'll be back soon
27. People don't cry without a reason
28. I promise
29. You disgust me, Kang Yeosang
30. He trusts you
31. Then maybe kiss him right away
32. He won't die!
33. Why am I always the last to know?
34. Would you leave me?
35. I wish I could see the fireworks
36. Who will sing me a lullaby?
37. I don't trust him
38. I miss him so much
39. Please, don't leave.
40. I think I'm going crazy
42. It's so unfair
43. Is that you?
44. Let's just be happy
45. I will love you, even to the end of the world

41. Good boys go to heaven

608 53 77
By fanfikopisarz

Mężczyźni w białych fartuchach zasłaniali mu widok na Wooyounga. Nie wiedział co się z nim dzieje. Czy powinien już się pożegnać na dobre, czy jednak mieć nadzieję, że go uratują? Łzy nie przestawały płynąć po jego policzkach, a jego serce łomotało mu w piersi niczym młot.

Nie mógł go stracić. Nie teraz.

- Błagam - szeptał pod nosem, modląc się do wszystkich bóstw jakie były mu znane, byleby tylko Wooyoung przeżył. W jego kieszeni zaczął dzwonić telefon. Wyjął go drżącymi rękami i spojrzał na wyświetlacz.

Seonghwa.

- H-halo?

- San? Co się dzieje? Jesteś w szpitalu?

- M-mhm - mruknął do słuchawki wciąż nie mogąc zapanować nad głosem - O-on... Hwa j-ja nie chcę go s-stracić. On n-nie może umrzeć.

- Co ty mówisz? San, powiedz mi o co chodzi - zmartwił się Park.

- W-Wooyoung. On c-chyba umiera.

- Co?!

- Jego s-serce przestało b-bić. Lekarze są w środku.

- Jadę tam. Nie rób nic głupiego.

San przytaknął, choć Seonghwa go nie widział. Rozłączył się i dalej patrzył jak jego miłość powoli gaśnie. Tracił nadzieję, że uda im się go uratować, wszystko wydawało mu się trwać zbyt długo. Nie mógł też przestać płakać, stał przed szybą, cały czas powtarzając w kółko te same słowa.

- Proszę...

W pewnym momencie lekarze zaprzestali reanimacji i zaczęli między sobą rozmawiać, z czego ten drugi coś zapisywał.

Czy on... umarł? - przeraził się San.

Podbiegł do dwójki mężczyzn wychodzących z sali, będąc zrozpaczonym. Musiał to usłyszeć, choć tak bardzo nie chciał. Jego serce bolało coraz bardziej i nie wiedział, czy poradzi sobie z takim ciosem.

- C-co z nim?

- Udało się przywrócić akcję serca - powiedział z powagą jeden z nich.

San odetchnął z ulgą, zaczynając płakać jeszcze bardziej, lecz ze szczęścia. Tak bardzo bał się, że od rozstania z Wooyoungiem dzielą go minuty. Nie wyobrażał sobie, by miał zostać teraz sam. Już myślał, że nigdy więcej nie usłyszy od niego żadnego słowa, że przyjdzie mu się pożegnać po zaledwie kilku miesiącach bycia razem, że Wooyoung go zostawi i będzie patrzył na niego z góry.

Bo według niego, jeśli naprawdę istnieje coś takiego jak życie po śmierci, Wooyoung na pewno poszedłby do nieba. Nigdy nie spotkał kogokolwiek o tak dobrym sercu jak on.

Zaraz potem usłyszał kroki, więc podniósł głowę. Był to Seonghwa, który wraz z Yeosangiem biegł w ich kierunku. Zdyszany zatrzymał się przy chłopaku, przerażony patrząc na jego zapłakaną twarz.

- On żyje - wtulił się w starszego, cicho płacząc. Zarówno Seonghwa jak i Yeosang odetchnęli z ulgą. Starszy gładził delikatnie włosy wtulonego w niego chłopaka. Musiał przeżywać teraz naprawdę ciężkie chwile...

- Zostawimy was, ale proszę już do niego dziś nie wchodzić, dobrze? - odezwał się jeden z lekarzy - W razie czego, proszę wołać.

Seonghwa podtrzymując roztrzęsionego Sana, usiadł razem z nim pod ścianą, a zaraz za nimi podążył Yeosang.

- Sannie - zaczął Kang - Wszystko będzie dobrze. Uratowali go, Wooyoung nie odszedł.

- M-myślałem, że go straciłem - zapłakał, próbując już opanować emocje - Bałem się, że mnie zostawił.

- Nie zostawi cię - uspokoił go Seonghwa - Nigdy cię nie zostawi, słyszysz?

Po tym, co stało się w poniedziałek, wszyscy byli niespokojni. Nic nie było pewne. W każdej chwili Wooyoung mógł ponownie się zatrzymać, a lekarze mogli już nie być w stanie go uratować. San przesiadywał w szpitalu całe dnie, a czasem nawet noce. Nie odstępował go na krok, bojąc się, że Wooyoungowi coś się stanie, kiedy nie będzie go obok. Wyglądał jak siedem nieszczęść, ale nie potrafił spać. Za każdym razem, gdy zamykał oczy, próbując zasnąć, przed oczami widział medyków reanimujących chłopaka. Zrywał się wtedy, bojąc się, że może się to powtórzyć.

Tydzień później, w sobotę, znów siedział z Wooyoungiem trzymając go za rękę i mówiąc do niego. Nie widział sensu w powrocie do domu, czy w zwykłym pójściu do szkoły. Jedyne, gdzie przebywał poza szpitalem, to kawiarnia, w której został zatrudniony. Spotkał się z Yunho następnego dnia po tym, jak Wooyoung prawie umarł. Było mu ciężko skupić się na czymś innym, ale w przypadku pracy, musiał to zrobić.

- Pamiętasz jak śpiewałeś mi do snu? - uśmiechnął się San na wspomnienie z przed kilku tygodni - Byłeś tak poirytowany, że kazałem ci to robić, ale zaśpiewałeś. Bardzo mi się podobało. Cały czas słyszę twój głos w Can't help falling in love.

Uśmiechał się smutno, wspominając ich rozmowy w czasie, gdy byli osobno, jak i te, gdy byli przy sobie, przytulali się i rozmawiali. Bardzo za tym tęsknił i chciał do tego wrócić. Wydawało mu się nawet przez chwilę, że Wooyoung ściska jego dłoń, ale gdy spojrzał na ich ręce, nic się nie zmieniło. Zaczynał się o siebie martwić i rozważał wizytę u psychologa.

Spojrzał znów na twarz Wooyounga. Niektóre siniaki powoli znikały, ale jego skóra wciąż była blada. Wyglądał tak marnie, że San naprawdę się bał. Że nie da rady, że to dla niego za wiele.

Nawet jeśli Wooyoung był silny.

Nie chciał znowu zasypiać tutaj, w szpitalu, więc po raz ostatni spojrzał na chłopaka pocałował krótko jego policzek i wyszedł, pełen obaw, że coś się stanie. Niedługo jednak powinien przejść Seonghwa, więc w razie czego będzie go o wszystkim informował. Chciał się przespać chociaż te kilka godzin, zanim będzie musiał się przygotować na swoją zmianę w kawiarni. Dni ostatnio były już cieplejsze, śnieg całkowicie stopniał, a na termometrze prawie codziennie widniała temperatura bliska 15°C. W końcu zbliżał się marzec.

San bardzo chciał, by Wooyoung już się obudził i razem z nim cieszył się ładną pogodą. Gdy się poznali, był październik, nie mieli więc okazji spędzać czasu, spacerując i ciesząc się ciepłymi promieniami wiosennego słońca. Na chwilę obecną było to jedyne marzenie Sana.

Z niechęcią opuścił szpital i udał się do domu, gdzie zjadł coś na szybko, wyprowadził Choco i się położył. Było już późno, a w kawiarni miał się pojawić wcześnie, o 8:00. Nie dawało mu to zbyt długiego snu, ale wiedział, że i tak obudziłby się niewyspany.

Niedługo po tym jak dojechał do domu, Seonghwa faktycznie dojechał do szpitala. Było dość późno, a on miał ciężki dzień. Dlatego też nie zamierzał siedzieć tu niewiadomo jak długo. Chciał po prostu dotrzymać obietnicy Sana i choć na chwilę przypilnować, czy z Wooyoungiem wszystko w porządku. Podobnie jak San, usiadł obok łóżka i delikatnie objął dłoń chłopaka tą swoją. Nie mówił nic. Nie wiedział za bardzo co. Wystarczyło mu samo patrzenie na twarz przyjaciela, którego bardzo mu brakowało.

Trzymając dłoń Wooyounga poczuł jak ten delikatnie, prawie niewyczuwalnie poruszył palcem. Podniósł gwałtownie głowę, patrząc na przyjaciela. Wciąż się nie budził, ale był pewien, że ruch był prawdziwy, nie przewidziało mu się. Pobiegł poszukać lekarza i oznajmił mu, co się stało.

- W śpiączce to bardzo częste. Nawet jeśli się poruszył, nie oznacza to, że niedługo się wybudzi. Bądźmy jednak dobrej myśli.

Seonghwa przytaknął smutno i wrócił do pomieszczenia. Naprawdę wierzył, że dzień wybudzenia się Wooyounga ze śpiączki w końcu nadejdzie i jest coraz bliżej. Nie mógł się go doczekać.

- Wyglądasz marnie - powiedział Yunho, widząc Sana następnego dnia w kawiarni.

- Co ty nie powiesz.

- Jak z nim? - Jeong wiedział wszystko. Ostatnim razem San opowiedział mu wszystko od początku do końca, nadrabiając zaległości.

- Bez zmian. Zaczynam tracić nadzieję.

- Chyba nie mówisz poważnie? Musicie walczyć oboje, do końca.

- Gdyby to było takie proste...

- Obudzi się. Daj mu czas - powiedział, kładąc przyjacielowi dłoń na ramieniu - A teraz skup się na pracy, proszę. Szef będzie narzekał, bo powiedziałem mu, że jesteś pracowity - dodał szeptem, na co San zaśmiał się cicho.

- Dobrze, już wracam do pracy - posłał mu słaby uśmiech i wrócił do obsługiwania klientów.

Dziś dzień był słoneczny, wszyscy chodzili uśmiechnięci i mieli dobry humor. Oczywiście poza Sanem, który wciąż błądził myślami wokół Wooyounga. Wciąż trzymał się go strach, że coś się stanie pod jego nieobecność i nie będzie go przykładowo przy wybudzeniu się chłopaka.

Wolał nie myśleć o innym wyjściu...

- A ten? - Yeosang zwrócił się do chłopaka, wskazując na kudłatego pieska w klatce. Tak jak Park obiecał, udali się do schroniska.

- Za długa sierść. Będzie dużo sprzątania.

- Eh, żaden ci nie pasuje. To za duży, to brzydki, to za długa sierść, to za głośny. Czy jest tu jakikolwiek pies, który spełnia twoje wymagania? - zdenerwował się Kang.

- Przepraszam, Yeo. Po prostu biorę pod uwagę wszystko, ilość miejsca, sąsiadów, utrzymanie. Posiadanie psa to duża odpowiedzialność.

- Przecież wiem. Zdaje sobie z tego sprawę. Ale nic z tego nie będzie, gdy za każdym razem będziesz znajdywał jakieś wady - Yeosang wydał dolną wargę, zakładając ręce na piersi.

- Oj, Sangie. Przecież wiesz, że nie robię tego złośliwie - przytulił go, rozglądając się wokół. Było tu naprawdę dużo zwierząt, które wręcz błagały wzrokiem, by na nie spojrzeć i zabrać ze sobą, jednak tylko jeden mógł pójść z nimi. Seonghwa chyba nigdy nie był w smutniejszym miejscu - A co powiesz na tego?

Yeosang podniósł głowę, patrząc w kierunku wskazywanym przez starszego. Podeszli do klatki, gdzie siedział grzecznie biało czarny mieszaniec. Troszkę przypominał huskiego, choć jego sierść nie była tak gęsta i jedno uszko miał oklapnięte.

- Jest cudowny! - ucieszył się Kang - Jaki on słodki! I w ogóle nie szczeka! Na dodatek nie jest duży i ma krótką sierść.

- Więc?

- Jesteś pewien, że nie masz nic przeciwko?

- Gdybym miał, nie zabrałbym cię tutaj - uśmiechnął się do chłopaka, który podekscytowany przebierał nogami w miejscu, po czym wtulił się w starszego.

- Kocham cię, Hwa.

Seonghwa zarumienił się lekko na te słowa, które mimo wszystko nie padały u nich często.

- Ja ciebie też - odpowiedział, głaszcząc delikatnie jego włosy - To jak? Masz już jakiś pomysł na imię?

- Hmmm - Yeosang przykucnął przy klatce zwierzaka, na co ten zaczął się kręcić i podpierać łapkami o kratki, próbując dosięgnąć blondyna - Co powiesz na Dannie?

- Dannie? - Park uniósł jedną brew, powtarzając kilka razy imię w głowie, po czym posłał młodszemu uśmiech - Podoba mi się.

•••

a/ 🥺

Teraz pytanie, czy Wooyoung w końcu się obudzi, czy jednak będzie smutne zakończenie?🤔

Powinniście mi zrobić pomnik za to wstawianie dwóch rozdziałów jednego dnia💪

(Żartuję oczywiście XD po prostu mam wenę)

Continue Reading

You'll Also Like

1.8K 87 23
Gdy Jungwon w szkole średniej miał złamane serce przez niejakiego Jaya, teraz to właśnie on odrzuca Parka
6.3K 771 10
Miłość nie daje i nigdy nie dawała szczęścia. Wręcz przeciwnie, zawsze jest niepokojem, polem bitwy, ciągiem bezsennych nocy, podczas których zadajem...
14.7K 1K 20
Yeosang jest zwyczajnym uczniem prestiżowej szkoły muzycznej. Nie miał wielu znajomych, a tym bardziej przyjaźni. Pewnego dnia po szkole zostaje porw...
10.5K 1K 25
"Do cholery jasnej miałeś nigdzie nie wychodzić!", krzyknął przez co młodszy wzdrygnął się spuszczając wzrok. "J-ja tylko-", starszy mu przerwał, "co...