Podczas gdy Wooyoung czekał spokojnie (jak na niego) na telefon od Sana, Yeosang znalazł sobie zajęcie, a mianowicie zabawę ze zwierzakiem. W tym czasie Seonghwa przyglądał się mu zastanawiając, czy Kang nie rzuci go dla czworonoga.
- Rozluźnij się Woo. Zaraz zadzwoni - uspokoił go Park.
- Wiem przecież, wiem. Ile minęło? Pół godziny?
- 37 minut.
- Pewnie już się zbierają. Zaraz zadzwoni, przecież nie zapomniał. Chyba.
- Sugerujesz, że zapomniał by o kimś, kto zajmuje jego myśli 24/7? - zaśmiał się starszy. Wooyoung ledwo widocznie się zarumienił.
W tym jednak momencie zadzwonił telefon najmłodszego, przez co poderwał się z miejsca, szukając położonego obok telefonu. Na wyczucie przesunął palcem po ekranie, nawet nie pytając Seonghwy, czy na pewno dzwoni Choi. Przyłożył telefon do ucha, czując się bardzo szczęśliwym, co nieco go zdziwiło. Rozeszli się zaledwie 40 minut temu, a on zachowuje się, jakby nie było przy nim chłopaka przez co najmniej pół roku. Jak on przeżyje ten wyjazd?
- Halo?
- Wooyoungie - usłyszał spokojny głos Sana - jesteśmy już w drodze. Przepraszam, miałem zadzwonić wcześniej, ale musiałem podłączyć telefon. Nie zmartwiłem cię, prawda?
- Nie, nie - odparł nieco rozbawiony. Dał chłopaka na głośnomówiący, by i reszta mogła go usłyszeć. Yeosang słysząc głos młodszego, zaprzestał zabawy z psem i usiadł obok Wooyounga na kanapie.
- Jesteś sam?
- Nie. Jest tutaj Yeo z Seonghwą.
- Przyszliśmy go przypilnować, by nie popadł w depresję - zażartował Kang - Ale nie masz się czym martwić, dobrze się nim zajmiemy.
- Wiem przecież - zaśmiał się cicho - Co z kudłatym?
- Masz na myśli psa?
- A kogo innego? - odparł San, nie bardzo rozumiejąc żartu Yeosanga.
- Zostawiłeś go tutaj ledwo godzinę temu, daj się chłopakowi wyszaleć - upomniał go - a tak przy okazji, razem z Seonghwą myśleliśmy nad imieniem.
- Dla psa?
- A kogo niby?! - zapytał tym razem starszy.
- Myślałem, że gramy w zadawanie głupich pytań - odparł z ironią - Więc co wymyśliliście?
- Żeby nie było, to był jego pomysł - bronił się Seonghwa.
- Ej! Jesteś jego współtwórcą!
- Dobra, jakie to imię? - zapytał zniecierpliwiony Wooyoung.
- A więc - zaczął podekscytowany Kang - Z racji, że to wasze dziecko-
- Nasze co? - zaśmiał się San.
- Cicho, słuchaj mnie! - zdenerwował się starszy - Zacząłem szukać czegoś, co miałoby w sobie część imienia Woo, albo twojego - zaczął tłumaczyć - Ale ostatecznie pomyślałem sobie: "hej, a czemu by nie połączyć waszych imion?". I tak oto powstał woosan.
- Woosan? Żartujesz sobie? - skrytykował Jung.
- Mówiłem mu, że to beznadziejny pomysł - wtrącił Park.
- Dlaczego?! - jęknął niezadowolony Yeosang - Przecież pasuje idealnie!
- Woosan brzmi dziwnie, ale jest okej - stwierdził Choi. - Nie będę krytykował, bo sam nie potrafię wymyślić nic kreatywnego.
- Słyszycie?! Sanowi się podoba!
- Zastanowię się - mruknął Wooyoung.
- Będę kończył. Odezwę się jak dotrzemy na miejsce. Chyba, że dojedziemy w nocy, to poczekam aż się obudzisz.
- Możesz dzwonić nawet w nocy - odparł Jung. - Bylebym wiedział, że dojechaliście bezpiecznie.
- Nie martw się za dużo, Wooyoungie. Nic się nie stanie.
- Wiesz, że i tak będę się martwił - uśmiechnął się smutno. Choć minęła niecała godzina, on już bardzo tęsknił za Sanem.
- Kocham cię - usłyszał z drugiej strony, na co Wooyoung zarumienił się. Poczuł się niezręcznie ze względu na to, że jego przyjaciele siedzeli obok niego. Wyłączył tryb głośnomówiący i przyłożył telefon do ucha.
- Ja ciebie też - powiedział cicho, czując, że pozostała dwójka wlepia w niego podekscytowane spojrzenia. Odłożył telefon, gdy połączenie zostało zakończone. Schował twarz w dłoniach, czując jak jego policzki wręcz palą.
- Awww, to było słodkie - stwierdził Yeosang.
Po chwili podbiegł do nich pies, wskakując na kanapę, prosto na Junga. Ten wystraszył się najpierw, ale zaraz potem głośno się zaśmiał, głaszcząc zwierzę i drapiąc za uszami.
- Spokojnie, nie nazwę cię Woosan - zaśmiał się, na co Yeosang odwrócił się obrażony.
✧
Po południu Wooyoung został w domu sam, wraz z kudłatym przyjacielem, który mimo wielkich błagań Yeosanga, nie otrzymał imienia Woosan. Jung uważał to imię za dziwne i nie podobało mu się, jak brzmiało w momencie, gdy wołał psa do siebie.
W całym mieszkaniu panowała cisza. Wręcz przytłaczająca, przez co Wooyoung postanowił posłuchać, czy coś ciekawego jest w telewizji. Nawet jeśli nie widział co jest na ekranie, w niektórych przypadkach wystarczył mu sam dźwięk. Nie pamiętał już jak to jest spędzać kilka godzin przed telewizorem, oglądając ulubione dramy. Odkąd stracił wzrok, uznał to za totalnie bezsensowne. Teraz jednak, siedząc na kanapie, wcale nie było to aż tak głupie, jak mu się wydawało. Może nie widział aktorów i scenerii, ale potrafił sobie wyobrazić większość ze scen po samych dialogach postaci i dźwiękach.
Na kolanach leżał pies, zrelaksowany i zadowolony, że Wooyoung go głaszcze. Zdecydowanie był typem pieszczocha. I blondynowi to odpowiadało, bo sam lubił mieć kogoś przy sobie, nawet jeśli było to jedynie zwierzę.
Jak zapowiedziała jego mama, wrócą dopiero późnym wieczorem, więc był zdany na siebie przez następne kilka godzin. Wyłączył telewizor, uznając, że fabuła serialu jest nudna i przewidywalna, po czym wraz z pupilem skierował się na górę, do swojego pokoju. Cisza w domu zaczynała go denerwować. Jedyne odgłosy jakie słyszał, to swoje kroki i te delikatniejsze, należące do zwierzaka.
Szedł powoli, jak zwykle wzdłuż ściany, dopóki nie natknął się na drzwi do swojego pokoju. Wszedł do środka, po czym zamknął drzwi, najpierw czekając aż dołączy do niego pupil. Nadal nie miał pomysłu na imię dla niego i zaczynał się obawiać, że sam zacznie nazywać psa Woosan, nawet jeśli kompletnie mu się to nie podobało.
Przeszedł przez środek pokoju, chcąc włączyć muzykę. Miał sporo albumów. Każdą wolną chwilę niegdyś spędzał na słuchaniu ich i nawet tańczeniu. Teraz robił to znacznie rzadziej. Odkąd poznał Sana, to jemu poświęcał swój wolny czas. Gdy w pokoju rozbrzmiała muzyka, odwrócił się od biurka, na którym stał magnetofon, niechcący strącając przy tym stojącą na nim szklankę. Usłyszał jedynie dźwięk tłuczonego szkła, przez co przeklął cicho.
- Uważaj - zwrócił się do psa. Bał się, że zwierzak może wejść w szkło i zrobić sobie krzywdę. Sam przykucnął, dłonią sunąc po podłodze, próbując odnaleźć odłamki szklanki. Zanim jednak cokolwiek znalazł, poczuł uścisk na rękawie.
To pies trzymał materiał w rękach, powstrzymując go przed zbieraniem szkła. Jakby sam zdawał sobie sprawę, że chłopak zrobi sobie krzywdę, jeśli zacznie sprzątać to na własną rękę. Wooyoung odsunął dłoń i zamiast tego pogłaskał delikatnie głowę zwierzęcia.
- Jak San - zaśmiał się kręcąc przy tym głową - Przynajmniej nie umiesz mówić. Wtedy na pewno zrobiłbyś mi wykład o tym, jakie to niebezpieczne i jaki to ja jestem nieodpowiedzialny.
Wstał więc, chcąc dojść do łóżka, jednak bał się, że po drodze sam wejdzie w szkło i przetnie sobie stopę. Żałował, że za każdym razem uparcie chodził po domu w skarpetkach, bo tak było mu wygodniej. Pomocą okazał się być jednak właśnie pies, który chwytając w zęby tym razem nogawkę blondyna, zaczął ciągnąć go w stronę łóżka, omijając przy tym potłuczoną szklankę. Gdy znalazł się przy materacu, usiadł powoli, zaraz potem klepiąc miejsce obok siebie, by czworonóg usiadł razem z nim.
- Mam wrażenie, że przed wyjazdem San dał ci dokładną instrukcję, jak pilnować Wooyounga, żeby nie zrobił sobie krzywdy - uśmiechnął się. - Pewnie też za nim tęsknisz. Teraz musimy razem jakoś to przeczekać.
Pies położył pyszczek na jego kolanach, spoglądając w górę na jego twarz. Zdawał się rozumieć każde słowo wypowiedziane przez chłopaka i zachowywał się, jakby znał go tak dobrze, jak San.
- Oby niedługo wrócił - westchnął. Mimo smutku, który spowodował wyjazd chłopaka, starał się za dużo o tym nie myśleć. Im bardziej będzie się niecierpliwił, tym bardziej będzie mu się dłużył ten czas.