Wooyoung został na noc ten ostatni raz, zanim nadszedł dzień wyjazdu Sana. Wtedy zjedli szybkie śniadanie, po czym starszy odprowadził Junga do domu, nim przyjechała po niego ciotka. Szkoda mu było zostawiać chłopaka samego i wiedział, że sam będzie to bardzo przeżywał. Jednak nie mógł postąpić inaczej, jeśli chciał zostać przy Wooyoungu już na zawsze. Szli powoli dobrze znaną im ścieżką, a na smyczy wesoło przebierał łapkami czarny piesek. Nie miał pojęcia, gdzie idą i w jakim celu. Dla niego był to po prostu spacer z jego panem i jego chłopakiem.
Przystanęli pod domem Junga czując, że to już ten moment, w którym muszą się pożegnać. Może nie było to na zawsze, ale nieważne ile by to nie trwało, oboje wiedzieli, że będą tęsknić każdego dnia i nocy, nieustannie myśląc o drugim i czy wszystko u niego w porządku. Oboje chcieli, by ten czas minął jak najszybciej i już wkrótce mogli znów być razem.
- Uważaj na siebie - powiedział cicho Wooyoung, przytulając mocno chłopaka.
- To ja powinienem się martwić o ciebie. Będę dzwonił. Dbaj o siebie i nie rób żadnych głupot, jasne?
- Dobrze - zaśmiał się na ostatnie słowa - Ty też nie wymagaj od siebie zbyt wiele. Nie chcę znów się zamartwiać na śmierć, bo trafisz do szpitala z przemęczenia.
San uśmiechnął się smutno nie odpowiadając nic Jungowi. Po prostu przytulił go mocniej do siebie, z całych sił starając się nie rozpłakać. Może nie żegnali się na zawsze, ale nie potrafił sobie wyobrazić tyle czasu spędzonego bez blondyna obok. Wiedział, że będzie się starał, aby leczenie zakończyło się w miarę szybko, a on mógł wrócić do domu, do swojego chłopaka.
Odprowadził młodszego pod same drzwi, dopóki ten nie zapewnił go, że przecież nie pierwszy raz wchodzi do własnego domu. Uważał, że przez ten cały wyjazd San zaczął się martwić aż za dużo, co było urocze, ale momentami i irytujące. Potrafił o siebie zadbać i nie był aż tak nierozważny, by pchać się wszędzie, bez zastanowienia. Mimo to San nawet teraz pomagał mu, gdy musieli wejść po schodach, jakby od tego nie służyła mu laska.
Starszy przykucnął przy swoim pupilu, żegnając się również z nim. Nie zabierał go ze sobą, a zaopiekować miał się nim właśnie Wooyoung, z niewielką pomocą Seonghwy i Yeosanga. Samo zwierzę natomiast nawet nie za bardzo rozumiało co się dzieje, merdał wesoło ogonkiem, ciesząc się, że San poświęca mu uwagę.
- To nie potrwa długo - powiedział. - Wrócę zanim się obejrzycie, a w tym czasie Woo dobrze się tobą zajmie.
Podrapał psa za uchem, uśmiechając się lekko. Zdążył się przywiązać do czworonoga i bez niego również będzie mu smutno. Po chwili znów się wyprostował i spojrzał po raz ostatni z bliska na twarz Wooyounga. Ujął ją w dłonie i złożył na ustach młodszego delikatny, ale czuły pocałunek. Trwał on zaledwie kilka sekund, ale im dłużej zwlekał z odejściem, tym trudniej było mu tak po prostu zostawić Wooyounga. Miał nadzieję, że takie pożegnanie będzie na ten moment wystarczające, a odezwie się do chłopaka, gdy tylko będzie wyjeżdżał, oraz gdy dotrą na miejsce. Obiecał pisać i dzwonić tak często jak to możliwe. Dla Junga oczywiście lepszą opcją były połączenia, gdyż wszelkie wiadomości czytała za niego mama, lub Yeosang, gdy byli w szkole.
- To ja idę - powiedział, niechętnie odsuwając się od młodszego i podając mu do ręki smycz, po czym odszedł, po drodze oglądając się co chwila za siebie.
Wooyoung wszedł do domu, czuł się zarówno niepocieszony, ale również zawstydził się, gdy San go pocałował. Nieważne który był to raz, on zawsze będzie czuł motyle w brzuchu, a na jego policzkach będzie pojawiał się róż. Jeden dotyk ust starszego wywoływał w nim więcej emocji niż niejedna drama, którą oglądał. A musiał przyznać, że kiedyś oglądał ich mnóstwo i nieraz przy nich płakał, czy krzyczał wściekły na decyzje bohaterów.
Choi był ponad jakiekolwiek dobra, które go spotkały. Nie mógł wyobrazić sobie życia bez niego, czując jak bardzo się od niego uzależnił. Każdego dnia budził się z myślą o Sanie, jadł śniadanie z myślą, czy San o siebie dba, uczył się, rozmyślając o tym, jakim jest szczęściarzem mając przy sobie Sana, zasypiał z myślą, jak bardzo kocha Sana. W każdym jego dniu, w każdej wykonywanej czynności, był San.
Po zdjęciu butów i odzieży wierzchniej, odpiął smycz psa, kierując się do salonu. Zawołał na zwierzaka, gdy usłyszał, że ten podąża w innym kierunku. Zaraz po przekroczeniu progu pomieszczenia, usłyszał głos przyjaciela.
- Wooyoung! W końcu! - nie spodziewał się tutaj Yeosanga, właściwie nic nie wspominał, że chciał się spotkać.
- Co tu robisz? - nie krył zdziwienia.
- Uparł się, że musimy sprawdzić co u ciebie, ale jak się okazało, jeszcze nie wróciłeś od Sana - odpowiedział Seonghwa, o którego obecności Jung do tej pory nie wiedział.
- Dopiero co się widzieliśmy wczoraj. Nie musieliście przychodzić.
- Oczywiście, że musieliśmy! Może dobrze to ukrywasz, ale gdybyś tylko został całkiem sam, zaraz zaczął byś płakać - stwierdził Kang.
- Przy okazji chciał też pomoc z psem - wtrącił Park.
- Wiedziałem, że to o niego chodzi - zaśmiał się Jung.
Yeosang przykucnął, wołając do siebie zwierzaka, który widząc go, od razu podbiegł ucieszony, witając się z chłopakiem. Ta dwójka naprawdę wyglądała jak zakochana para. Wooyoung z uśmiechem ominął przyjaciół i zajął miejsce na kanapie, pogrążając się w myślach. Pilnie nasłuchiwał jakichkolwiek powiadomień, mówiących o wiadomościach od Sana. Chłopak jednak prawdopodobnie ledwo co wrócił do domu, więc jeszcze nie powiadomił go o niczym.
- Widzę, że pożegnanie było... Porządne - skomentował Kang, gdy znów zainteresował się Wooyoungiem.
- Hm? - blondyn z początku nie za bardzo wiedział, o co chodzi. Przez chwilę pomyślał, że widzieli ich razem przed domem. - Widzieliście nas?
- Nie musieliśmy - odpowiedział Seonghwa rozbawiony - Twoja szyja - dodał, wyjaśniając.
Wooyoung zaczął się zasłaniać, domyślając się, że na jego skórze znajdują się jeszcze ślady z wczoraj. Nie pomyślał o tym, że San może pozostawić na jego szyi malinki, a też nic o nich nie wspominał, za co miał ochotę od razu do niego zadzwonić i zapowiedzieć, że oberwie mu się za to. Czuł się zawstydzony, przez to, że to jego przyjaciele je zauważyli. Ale przecież nie mógł zobaczyć dumnego uśmiechu Sana o poranku, gdy uważnie przyglądał się swojemu dziełu.
- Oj tam, przecież to nic - powiedział Yeo, widząc, że jego przyjaciel czuje się teraz co najmniej niezręcznie.
- Zrobił to specjalnie - jęknął niezadowolony, mając ochotę udusić swojego chłopaka.
- Wykorzystał to, że się nie zorientujesz, by pokazać wszystkim, że należysz do niego - podsumował Seonghwa - Sprytnie, choć nie pochwalam. Nawet współczuję, co go teraz czeka.
- A żebyś wiedział! Nie popuszczę mu tego upokorzenia!
- Woo, spokojnie, spokojnie. To tylko malinka, nic wielkiego. Zachowujesz się jakbyś był co najmniej skażony.
- Ale...
- Nie panikuj - zaśmiał się Yeosang. Znał Wooyounga od bardzo dawna i zarówno on i Seonghwa wiedzieli jak zawsze reagował na takie rzeczy.
Co prawda San nie był jego pierwszym chłopakiem, zresztą sam Jung się do tego przyznał. Fakt, że okazał się on być kuzynem Choia był czystym przypadkiem. Jednak jeśli miałby być szczery - San był pierwszym, któremu był gotów oddać wszystko, bo kochał go szczerze i prawdziwie. Dopiero przy nim poznał, czym naprawdę jest uczucie zakochania.
Chciał być z Sanem do końca świata
I jeszcze jeden dzień dłużej.
•••
a/ LUDZISKA
WCZORAJ PRZYSZEDŁ MI ALBUM
I JA KURWA W TO NIE WIERZĘ
KARTA
WOO
JA
PIERDOLE
Myślałam, że to będzie graniczyć z cudem gshshsh
A ten Jongho jest taki OMGGGGG ŚLICZNE SĄ OBIE NIE MOGĘ
Miłego dnia/nocy <333