PERFECT

By Czytaniomania

14.4K 711 99

Jak potoczy się historia dziewczyny, która pewnego ranka obudzi się w obcym samochodzie nie pamiętając jak to... More

Prolog
1. „Gdzie ja jestem?"
2. „Kim ja jestem?"
3. „Barman, Bourbon proszę"
4. „Amberle Barnet"
5. „Nie jest w moim typie"
6. „Jak całuje?"
7. „Można prosić Panią do tańca?"
8. „Wsiadać, gołąbeczki"
9. „To nie są moje fantazje, słonko"
10. „Co planujesz, czarownico Bennett?"
11. „Mogę ci ufać?"
12. „Widziałem Katherine"
13. „Jak było na spotkaniu z Daviną?"
14. „Byłoby lepiej gdybyście zdjeli ze mnie te kajdany"
15. „Wrócę, obiecuje"
16. „Cześć, Klaus. Pa, Klaus"
17. „Kai'u Parkerze, czy ty mnie pocałowałeś?"
18. „Caroline Forbes"
19. „Gdzie jest Katherine?"
20. „Czy znowu skręcisz mi kark"
21. „Pocałuj mnie"
22. „Stajesz się alkoholiczką"
23. „Lubie pogrzeby"
24. „Nie chcę Cie puszczać"
25. „Nie pisz się na coś czego będzisz żałował"
26. „Już dawno powinien być martwy"
27. „Dobrze wiem, że tego chcesz"
28. „Miałem nadzieje na wspólny prysznic"
30. „Jesteś dla mnie ważny"
31. „Miłość to słabość, Davino"
32. „Pójdą po nich..."
33. „Ciotka przysłała szpiegów"
34. „To zioła rozpoczynające rytuał"
35. „Moje pełne imię jest okropne"
36. „Wystarczyłbyś mi ty"
37. „Nie szarp się"
38. „Nienawidzę niespodzianek"
Epilog

29. „Na to tylko czekam"

154 12 2
By Czytaniomania

-Wyjmij ten kołek. - sapnęłam leżąc nieruchomo na klatce piersiowej bruneta.

Musieli trafić w kręgosłup.

Mówiąc w myślach, że Kai'owi ma się coś stać, nie brałam tego na poważnie. Chroniąc go zapobiegłam tylko jego śmierci.

Parker szybkim ruchem wyjął kawałek drewna z mojego kręgosłupa a chwile później rana zarosła się na tyle bym mogła normalnie wstać.

Podniosłam się z miękkiego torsu Kai'a i rozejrzałam się dookoła. Jedna część ludzi patrzyła na nas z szokiem wymalowanym na twarzy a druga pochowała się po kontach.

Parker złapał mnie za talię i wstał trzymając mnie w objęciach. Powoli postawił mnie na ziemii i kiedy stałam już o własnych siłach uśmiechnął się nieznacznie.

-Madds... - zaczął jednak położyłam na jego ustach wskazujący palec, pokazując mu, że ma być cicho.
-Musimy się nimi zająć. - powiedziałam wskazując głową na ludzi, którzy złapali za broń, chcąc nas zabić.
-Uratowałaś mi życie. - powiedział nie zważając na moją prośbę.

Nadal stojąc na przeciwko Parkera a tyłem do ludzi, wystawiłam w ich stronę rękę, którą przekręciłam w lewą stronę wymazując pamięć obecnych śmiertelników.

Spojrzałam prosto w błękitne oczy Parkera i uśmiechnęłam się przygryzając wargę.

-Myślę, że tak. - oznajmiłam odpowiadając na jego wcześniejszą wypowiedź.
-Dlaczego? - zapytał skanując moje oczy, chcąc dopatrzeć się odpowiedzi.
-Kai, chodźmy stąd. - próbowałam uniknąć tematu ciągnąć go za rękę chcąc wyprowadzić ze sklepu, którego drzwi zostały rozbite.
-Nie, Madds... - zaparł się i odwrócił mnie w swoją stronę. - Dlaczego uratowałaś mi życie? Nie sądzę, że było to dlatego, że rodzice kazali Ci mnie pilnować. - oznajmił i znów przeszukiwał moje oczy chcąc znać odpowiedź.

A jaka ona była? Sama nawet nie wiem. Nie chciałam tracić Parkera. Był w pewien sposób dla mnie ważny, ale czy aż tak by ratować mu życie? Jasne, że tak. Jednak nie mogłam przyznać mu tego wprost. Uczucia były słabością, czymś na co nie mogłam sobie pozwolić. Nie chciałam krzywdzić Kai'a kłamstwem. Dobrze znał odpowiedź na swoje pytanie, lecz uparł się by usłyszeć te zdania z moich ust.

Musiałam wybrać, czy pokazać mu coś czego nie powinien zobaczyć czy dalej bronić się murem, który zbudowałam lata temu.

-Chcesz znać odpowiedź? - zapytałam śmiejąc się wrednie i kręcąc głową na boki.
-Na to tylko czekam. - odparł i złapał mnie za dłoń. W moich oczach momentalnie stanęły łzy. Był to dla mnie trudny temat do rozpoczęcia, jednak decyzja, którą podjęłam była czymś co nieodwracalnie wpuściło mnie w szalony bieg uczuć.
-W jakimś stopniu mi na tobie zależy, Parker. Nie chodzi tu o seks czy inne sytuacje. Dawno się tak nie czułam, i uprzedzając twoje pytania, nie, nie kocham cie. - wyjaśniłam szybko i odetchnęłam czując niewyobrażalną lekkość po wypowiedzeniu tych wszystkich słów.

Ludzie, którzy chwilę wcześniej stali w miejscu owładnięci moim zaklęciem zaczęli na nowo żyć swoim życiem, sprzątając syf, który narobiliśmy.

Nie wytrzymałam presji spojrzenia, milczącego Malachai'a dlatego wyszłam z budynku pozostawiając go w środku.

-Madds, czekaj! - krzyknął jednak nie zatrzymałam się. Dalej szłam przed siebie z łzami w oczach. Rozejrzałam się szybko czy nie ma srebrnego vana gdzieś w pobliżu, i na moje szczęście nie zauważyłam żadnego samochodu podobnego do auta wrogów.

-Powiedziałem żebyś się zatrzymała! - krzyknął a ja nadal nie słuchając jego próśb szłam przed siebie. Gdy stanęłam przed autem, którym tu przyjechaliśmy zostałam gwałtownie odwrócona w przeciwną stronę.

-Kai, zapomnij. - szepnęłam i wyszarpała dłoń z jego uścisku.
-Ale ja nie chcę. - powiedział i dwoma palcami uniósł mój podbródek bym na niego spojrzała.

-Nie chcę zapominać uczucia bycia dla kogoś ważnym. - powiedział i spojrzał mi prosto w oczy. Zacisnęłam powieki by nie uszła z nich żadna łza oraz przygryzłam wargę bym nie wydobyła z siebie żadnego jęku.

-Przestań... - mój głos drżał. Nie mogłam pozwolić sobie na uczucia, nie teraz.
-Madeline Sallow, jesteś dla mnie najważniejszą osobą, spośród wszystkich, których kiedykolwiek spotkałem. - powiedział i ujął moją twarz w dłonie by w końcu pocałować mnie w usta. Szybko ułożyłam swoje dłonie na jego policzkach i pogłębiłam pocałunek.

Z moich oczu wydostały się duże łzy, które wpadły prosto na palce Parkera. Kai uśmiechnął się przez pocałunek i delikatnie otarł moją skórę z pozostawionych śladów łez.

Ten pocałunek był zupełnie inny niż wszystkie. Ten był przepełniony uczuciami, czułam je, czułam jak przechodzą przez moje ciało znajdując ujście w opuszkach palców, przewodząc dziwny prąd na skórę bruneta. To zawsze było to, jednak dopiero teraz zdałam sobie z tego sprawę.

Oderwaliśmy się od siebie dopiero gdy zaczynało brakować nam powietrza. Spojrzałam w jego oczy, które przepełnione były nie znanym mi dotąd uczuciem. Oderwałam dłonie z twarzy Parkera i uśmiechnęłam się na widok lekkich, ciemnych śladów, które pozostawiłam na skórze heretyka.

Uśmiechałam się, tak jak mężczyzna na przeciwko mnie. Nie potrzeba było nam rozmowy, po prostu patrzyliśmy sobie w oczy z wielkim bananem na twarzy. Szczęśliwi jak nigdy dotąd, w końcu odnajdując swoją drogę.

-Poczułem to. - wyszeptał niebieskooki zdejmując dłonie z moich policzków.
-Ja też, Kai, ja też. - powiedziałam i z tylnej kieszeni spodni wyjęłam klucze do samochodu.

-Musimy wracać, jutro będzie ważny dzień. - wyszeptałam patrząc z uśmiechem w piękne, błękitne oczy Parkera.
-Ja prowadzę. - oznajmił i wyrwał mi z rąk kluczyki.
-Tak, jasne. - wymamrotałam pod nosem i przeszłam na drugą stronę auta by po chwili do niego wsiąść.

Krępowała mnie sytuacja, która stała się przed chwilą. Czułam jakby Malachai ujrzał mnie zupełnie nagą, chociaż i tak już mnie taką widział. Ale to była zupełnie inna nagość, taka duszy.

Spojrzałam przelotnie na Parkera, który nadal uśmiechał się jak głupi do sera.

Przez całą drogę do rezydencji Mikaelsonów żadne z nas nie zdołało przezwyciężyć strachu i odezwać się choćby słowem. Panowała niezręczna, grobowa cisza.

**

No one pov

-Jutro wracamy do miasta. - oznajmił Klaus wchodząc do małej chaty.
-Myślałam, że będziemy tu siedzieć aż Madi pokona waszą ciotkę. - powiedziała Hayley i spojrzała pytająco na dwóch braci.
-I tak nas znalazła. - odpowiedział jej hybryda i usiadł na małym stołku drapiąc się po brodzie.

-Zaatakowała dzisiaj Madi i tego heretyka gdy byli w centrum. - powiedział w końcu i spojrzał na reakcje pozostałych.

Twarz Elijah wyrażała zdumienie i gniew, Hayley natomiast otworzyła lekko usta marszcząc brwi. Cała trójka martwiła się o zdrowie panny Sallow, w końcu miała ich uratować.

-Nic jej nie jest? W końcu Hope jest z nią połączona. - zapytała w końcu brunetka i położyła dłonie na brzuchu obawiając się o samopoczucie jej jeszcze nienarodzonego dziecka.
-Wszystko w porządku. - odpowiedział jej hybryda.

Wcale nie było w porządku, Dahlia razem ze swoimi sługusami coraz bardziej nacierali na ostateczną walkę. Nikt nie mógł być bezpieczny, nawet nieśmiertelni.

-To na pewno tutaj? - nagle wszyscy usłyszeli głos jakiegoś mężczyzny.
-Tak, mi się wydaję. - kolejny głos mężczyzny rozniósł się po lesie.

Klaus zaniepokojony głosami wyleciał z chaty wpadając prosto na gości, którzy postanowili ich odwiedzić.

-Ciebie też miło widzieć, Klaus. - wymamrotał Stefan zrzucając z siebie ciało brata.
-Rany! Zawsze tak się unosisz? - zapytał Damon wstając z ziemii i otrzepując swoje ciało. Po chwili tą samą czynność zrobił Stefan i cała trójka patrzyła na siebie conajmniej jakby byli w sekcie.
-Co wy tutaj robicie? - zapytał hybryda i założył ręce na piersi.
-Przyszliśmy pomóc. - odezwał się Stefan i wskazał palcem na siebie i swojego brata.
-Jesteśmy pierwotnymi nie potrzebujemy pomocy. - oznajmił Klaus i przewrócił oczami.
-Nie widziałem ani jednego wilka przez długi czas, ciekawe czemu? - zapytał Damon drapiąc się po głowie.
-Nie wiedzieliśmy o tym. - warknął Klaus patrząc ostro na czarnowłosego.
-Damon, miał na myśli pomoc w terenie. - szybko powiedział Stefan wystawiając przed siebie ręce chcąc uspokoić dwójkę mężczyzn.
-Dobra. - zgodził się Klaus i spojrzał na Stefana - Niegdyś swojego przyjaciela.

Continue Reading

You'll Also Like

52M 2.1M 88
The world had gone to hell long ago, taken over by the vampire race. In order to keep some sort of peace in our land, the Vampire Lords made a consec...
11.9K 477 39
"Don't ever think that we're friends." Avyugh gritted. "Aw, I thought we were past that," Alarion grinned, taking up Avyugh's space. "I will make yo...
4.8M 288K 101
In this life, a human without the money to pay for their own life is worth nothing. Take those humans in as property, breed them, and you'll end up l...
11.6K 484 9
Tvd x to x tw In which the Scooby gang, the Mikaelson's and the pack watch the life of Charlotte Stilinski. The biological daughter of Derek Hale and...