20. „Czy znowu skręcisz mi kark"

194 15 1
                                    

-Zdjęcie! - krzyknęłam robiąc zdjęcie mi i pierwotnemu oraz heretykowi no i torturowanemu wampirowi. Szalone zdjęcie nie powiem.

Spojrzałam na ekran by zobaczyć jak wyszło nasze piękne selfie i aż oniemiałam. Wszyscy wyglądali dobrze, nawet torturowany Enzo. Co prawda Kol się zakrył a Kai zrobił głupią minę to nadal ładnie wyszło.

-Patrzcie jak ładnie wyszliśmy. - podsunęłam komórkę pod nos Kola a później Kai'a. Enzo nie był przytomny dlatego jemu nie pokazywałam naszego pięknego selfie.

Siedzieliśmy właśnie w barze o nazwie Mystic Grill. Głupia nazwa, taka obyczajowa, ale co poradzę. Postanowiłam żeby Lorenzo miał wspaniałe klimaty i czuł to co ja czułam. W opuszczonym barze skręciłam mu kark i przywlekliśmy go tutaj, i związaliśmy. Brunet powinien lada moment się obudzić i na to liczę bo strasznie mi się nudzi.

-Rzeczywiście, bardzo ładnie. - burknął Kol. Pierwotny był nieco zdenerwowany. Mieliśmy tylko odbić Kath i pozbyć się Enzo, a teraz musimy użerać się z Enzo żeby znaleźć moją przyjaciółkę. Mikaelson musi mi pomagać bo jak przyjdzie co do czego to ja ich obronię, ratując ich życia. Owinęłam ich sobie wokół palca.

-Wyślij mi to ustawię na tapetę. - powiedział nagle Kai wstając do otwierającego oczy Enzo. Po chwili zrobiłam to samo.

-Witaj, Enzo. Jak się spało? - zapytałam i przestawiłam sobie krzesło do związanego wampira.
-Trochę niewygodnie na tym krześle ale zawsze coś. - odpowiedział.
-Nie mamy czasu, gdzie jest Katherine? - zapytał ciężkim tonem Kol.

To prawda nie mieliśmy czasu, gdyż wilkołaki i czarownice z Nowego Orleanu prawdopodobnie byli już w mieście. Musieliśmy bardzo uważać żeby nie natknąć się na wroga, który przecież był z nami w jednym mieście.

-Jak wam powiem to mnie zabijecie. - odpowiedział, przez co pierwotny uderzył go w twarz.
-Nie o to pytałem. - syknął a ja się zaśmiałam. Momentalnie wszyscy spojrzeli na mnie a ja na nich.
-No co? Śmiać się nie można? - zapytałam i wzruszyłam ramionami.
-Ona jest psychopatką? - zapytał Lorenzo, Kai'a.
-W zasadzie to wszyscy nimi jesteśmy. - odpowiedział heretyk i puścił mu oko.

Podeszłam do lady zza której wyjęłam miskę w której moczył się tasak.

-Mam chyba déjà vu... - mruknęłam podchodząc bliżej do związanego wampira. - czy podobna sytuacja miała kiedyś miejsce? - zapytałam patrząc po wszystkich.

-Nonsens. - powiedziałam i wbiłam tasak nasączony werbeną w przedramię wampira. Jego krew niebezpiecznie prysła na moją twarz i koszulkę.

-Aż zrobiłem się głodny. - oznajmił Kai i po chwili wyszedł.

-To co Kol, pobawimy się? - zapytałam pierwotnego z lekkim uśmiechem, wyjmując tasak z przedramienia wampira.
-Z chęcią. - odpowiedział mężczyzna po czym puścił mi oczko.

**

No one pov

-Ale czemu? - zapytała roztrzęsiona Hayley. Dopiero dowiedziała się o zabiciu tutejszej watachy wilków. Bała się, że to samo mogło stać się jej przyjacielowi, Oliverowi.
-Zapewne dlatego, że nie chcieli współpracować. - odpowiedział Klaus siadając na przeciwko kobiety, a obok brata.
-Hayley, spokojnie. - powiedział Elijah i dotknął lekko kolana hybrydy. Ta spojrzała na niego z przestraszoną miną, lecz lekko się uśmiechnęła. Tych dwoje łączyła jakaś więź, brunetka podobała się pierwotnemu a on jej. Nie chcieli jednak tego ujawniać dlatego pozostawali na relacji przyjaciół.

-Między wami coś jest? - zapytał Nik patrząc na nich z tajemniczym uśmiechem.
-Nie, bracie. - zaoponował Elijah. Hayley również pokręciła głową na nie.

Hybryda doskonale wiedział, że łączy ich coś więcej niż tylko przyjaźń dlatego przewrócił oczami i odwrócił głowę w drugą stronę.

Nagle do chaty wpadła blondynka wymiotująca krwią. Pierwotni zerwali się na nogi i podeszli do nieznajomej.

-Kim jesteś i kto ci to zrobił? - zapytał Klaus w czasie kiedy Elijah stanął przed Hayley.

-Sara... - dziewczyna złapała się za brzuch a jej oczy zmieniły barwę. - Lockwood. - powiedziała po czym zemdlała.

-Przenieście ją tutaj. - rozkazała Hayley wstając z łóżka. Klaus szybko wykonał zadanie i przeniósł nieprzytomną dziewczynę na łóżko.

-Tyler nie ma rodzeństwa. - oznajmił odwracając się do Elijah.
-Złóż mu wizytę, na pewno się ucieszy. - zaśmiał się pierwotny.

Na dworze powoli zaczęło się ściemniać i wiał zimny wiatr, idealna pogoda dla Klausa.

**

-Wpakujemy go do piwnicy, a jak uleci z niego werbena zapytam gdzie Kath. - zarządziłam i wyszłam na świeże powietrze z baru. Spędziliśmy tutaj ostatnie kilka godzin torturując Enzo. Wszyscy, oczywiście oprócz wampira, bawiliśmy się świetnie. Rozlewaliśmy alkohol, rozbijaliśmy butelki z trunkami na ciele Enzo, odrywaliśmy paznokcie wampirowi... ale to mało interesujące. W końcu powiedział tyle co nic. Raz napomknął, że i tak już pewnie nie żyje, lecz nikt się tym nie przejął. 

-Kai, się nim zajął. - rozległ się głos Kola, gdzieś za moimi plecami.
-Świetnie, czyli też możemy wracać. - odpowiedziałam i odwróciłam się w jego stronę wpadając prosto w klatkę piersiową pierwotnego. Zadarłam głowę w górę by z zaciekawieniem spojrzeć na bruneta.

-Co? - zapytałam gdy ten cały czas stał i się na mnie patrzył.
-Nic, po prostu się nad czymś zastanawiam. - odpowiedział i uśmiechnął się tajemniczo.
-Nad czym? - od razu zapytałam podnosząc jedną brew w górę.
-Czy znowu skręcisz mi kark. - odpowiedział i niebezpiecznie się schylił.
-O co ci... - zaczęłam jednak usta bruneta przylgnęły do moich zamykając każde słowo w środku.

Przez chwilę zastanawiałam się czy oddawać pocałunek, w końcu to był Kol. Cholernie przystojny Kol. Niepewnie zaczęłam oddawać pocałunek a dłonie umieściłam na policzkach pierwotnego. Sama nie lubiłam tego gestu ale uwielbiałam robić to innym. Po chwili poczułam duże, zimne dłonie na mojej talii. Ten gest uwielbiałam jak najbardziej.

-Nie zrobiłaś tego. - szepnął odsuwając się na bezpieczną odległość, jednak dalej trzymając dłonie na mojej talii.
-Nigdy nie jest za późno. - mruknęłam i puściłam mu oczko, następnie stanęłam na palcach i zaczęłam całować pierwotnego, delikatnie uśmiechając się przy tym.
-Wiedziałem, że to powtórzymy, księżniczko. - mruknął i mocniej zacisnął dłonie na mojej talii.

**

-Kai?! - zawołałam przekraczając próg domu.

Na moje wołania odpowiedziała mi głucha cisza, na co zmarszczyłam brwi i odwróciłam się w stronę Kola, który zamykał drzwi.

-Powinien tu być. - zaczęłam w wampirzym tempie przeszukiwać całą rezydencję Mikaelsonów. Nie było go ani w pokoju, ani w kuchni, ani w żadnej z toalet. Nawet w piwnicy, gdzie był sam nieprzytomny Enzo, a to oznaczało, że musiał tu być.

-Madi! Kai, napisał SMS. - zawołał nagle Kol, przez co szybko zeszłam na dół.
-Pisze tu, że... - zaczął czytać pierwotny jednak ja byłam już zdenerwowana.
-Daj mi to. - wyrwałam mu jego telefon z rąk i sama zaczęłam czytać wiadomość.

Wrócę późno, nie czekajcie z kolacją. No i bądźcie grzeczni. Widziałem wasze migdalanie się przed barem, obrzydlistwo. Rano za to robicie mi śniadanie.

-I co? - zapytał zniecierpliwiony Kol.
-Wróci późno. - odpowiedziałam i rzuciłam mu w ręce telefon.

-Idę coś zjeść. - oznajmiłam i wyszłam do kuchni.
-Mi też coś weź! - krzyknął pierwotny odpalając telewizor znajdujący się w salonie.

PERFECTWhere stories live. Discover now