PERFECT

Da Czytaniomania

14.4K 711 99

Jak potoczy się historia dziewczyny, która pewnego ranka obudzi się w obcym samochodzie nie pamiętając jak to... Altro

Prolog
1. „Gdzie ja jestem?"
2. „Kim ja jestem?"
3. „Barman, Bourbon proszę"
4. „Amberle Barnet"
5. „Nie jest w moim typie"
6. „Jak całuje?"
7. „Można prosić Panią do tańca?"
8. „Wsiadać, gołąbeczki"
9. „To nie są moje fantazje, słonko"
10. „Co planujesz, czarownico Bennett?"
11. „Mogę ci ufać?"
12. „Widziałem Katherine"
13. „Jak było na spotkaniu z Daviną?"
14. „Byłoby lepiej gdybyście zdjeli ze mnie te kajdany"
16. „Cześć, Klaus. Pa, Klaus"
17. „Kai'u Parkerze, czy ty mnie pocałowałeś?"
18. „Caroline Forbes"
19. „Gdzie jest Katherine?"
20. „Czy znowu skręcisz mi kark"
21. „Pocałuj mnie"
22. „Stajesz się alkoholiczką"
23. „Lubie pogrzeby"
24. „Nie chcę Cie puszczać"
25. „Nie pisz się na coś czego będzisz żałował"
26. „Już dawno powinien być martwy"
27. „Dobrze wiem, że tego chcesz"
28. „Miałem nadzieje na wspólny prysznic"
29. „Na to tylko czekam"
30. „Jesteś dla mnie ważny"
31. „Miłość to słabość, Davino"
32. „Pójdą po nich..."
33. „Ciotka przysłała szpiegów"
34. „To zioła rozpoczynające rytuał"
35. „Moje pełne imię jest okropne"
36. „Wystarczyłbyś mi ty"
37. „Nie szarp się"
38. „Nienawidzę niespodzianek"
Epilog

15. „Wrócę, obiecuje"

226 17 1
Da Czytaniomania

-Nie ma szans. - fuknęłam na Klausa, który kazał mi znaleźć Katherine. 
-Albo znajdziesz ją ty - wskazał na mnie palcem. - albo zrobie to ja. - tym razem wskazał na siebie.
-To Katherine, ukrywała się przed tobą ponad 500 lat, przeszłaby obok ciebie a ty byś nie zauważył. - odpowiedziałam przewracając oczami.
-Jestem głodny! - nagle rozległ się krzyk Parkera. Kai nadal skrępowany siedział na fotelu w moim pokoju.
-Poczekaj chwilę. - spojrzałam na niego przenikliwie i lekko pchnęłam w stronę kanapy. To, że pozostanie na miejscu było tak znikome jak to, że Kai akurat był głodny.
-Co chcesz? - wparowałam do pokoju i spojrzałam na szarpiącego się bruneta.
-Wypuść mnie. - jęknął.
-Po co? - uwielbiałam droczyć się z ludźmi, a fakt, że mam nad nim przewagę wprawiał mnie w ogromną euforię.
-Jak to po co?! Ludzie powinni żyć na wolności, a ja muszę zabić rodzine. - wykrzyczał i znowu zaczął się szarpać ze zdwojoną siłą.
-Hej, kolego. To mój ulubiony fotel. - nagle do pokoju wszedł rozbawiony Kol, którego swoją drogą miałam zamiar unikać.
-W dupie to mam, ja zasłużyłem na wolność. - odpowiedział wściekły Kai.

To prawda, Parker zasłużył na wolność. Zasłużył na dużo więcej nic otrzymał. A otrzymał tylko ból i cierpienie. Nie radzi sobie z emocjami i chowa się za maską potwora. Boli go przeszłość i nie wyobraża sobie przyszłości. Jedynym jego celem w życiu jest zabicie rodziny.

-Kol, wyjdź. - powiedziałam chłodno. Przestraszyłam się lekko swojego głosu, nie spodziewając się jego takiej barwy. Była oschła, nie taka jak zwykle obojętna. Była jak szpilki wbijające się w serce. Ten głos był okropny.
-Jak to, wyjdź? - zapytał speszony, jednak nadal pozostał w atakującej pozycji.

Miałam dość dzisiejszego dnia, a był dopiero początek tego koszmaru. Czułam się jakbym przed chwilą przeniosła dosłownie góry. Nie miałam na nic sił, a musiałam mieć. Dla wszystkich, bo musiałam ich uratować. Mimo wszystko.

Za pomocą magii wypchnęłam pierwotnego z pokoju, zamykając za nim drzwi. Rozpaliłam szałwię, która była schowana pod materacem na czarną godzinę i ukucnęłam przed heretykiem dotykając jego kolan.

Ciała heretyków zazwyczaj były o wiele zimniejsze niż te wampirów. Heretycy byli czymś nie zgodnym. Czymś co powinno wyplenić się jak chwasty. I to dobijało każdego z nas. Mogliśmy udawać, że mamy jakiś cel w życiu ale w końcu i tak kończyliśmy z niczym.

-Kai... - szepnęłam cicho.

Nie powinno być mnie tutaj. W tym momencie moim ciałem targały emocje, które kumulowały się we mnie od początku grudnia. Od dnia, w którym straciłam pamięć. Miałam ochotę płakać, lecz nie mogłam. Nie przy Kai'u, nie przy pierwotnych, nawet nie przy Katherine. Nikt nie mógł wiedzieć jak bardzo łatwo można mnie zranić.

-Uwolnię Cie, wiesz? - uśmiechnęłam się lekko patrząc mu w oczy. Nie lubiłam tego robić. Bałam się, że ktoś zobaczy prawdę, prawdę, którą wyparłam dawno temu.
-Dlaczego to robisz? - zapytał gdy uwalniała jego ręce.
-Bo jestem psychopatką, która zabiła więcej ludzi niż masz w ciele komórek. - odpowiedziałam. Robiłam to bo Kai w pewnym sensie przypominał mnie. Tylko u niego działało to trochę inaczej. Jego rodzice znęcali się nad nim, a moi po prostu zmarli. On pragnął zemsty, a ja... czego ja pragnęłam? Wydaję się to mało istotne.
-Można uznać, że jesteś moją fanką. - zażartował. Kai, chciał być taki jak ja. Chciał mordować niewinnych, a może nie chciał? Może to była jego skorupa, której nie chciał opuszczać za żadne skarby.
-Jesteś wolny, Kai. - powiedziałam gdy zdjęłam z niego ciężkie łańcuchy. Było mi już wszystko obojętne, mój cel nie miał najmniejszego sensu. Również jestem czarownicą, powinnam pomagać swoim a nie na odwrót. Chociaż żadne z rodzeństwa Mikaelson nie zasługiwało na smierć. Zasługiwali na odkupienie.
-Madds - szepnął cicho i wstał, a następnie, następnie przytulił mnie. Ten uścisk był wart coś więcej niż zwykłe przyleganie do siebie ciał. Był moim odkupieniem. - wrócę, obiecuje.

Parker uchylił okno i posyłając mi ostatnie ciepłe spojrzenie wyskoczył i popędził w wampirzym tempie przed siebie.

**

Po dwóch godzinach nie wpuszczania nikogo do pokoju i palenia szałwi, oraz co najważniejsze wypłakania się, wyszłam z pokoju. Czułam się już o wiele lepiej niż przed tem. To znaczy, znowu schowałam się za maską. Obecnym celem była rozmowa z małą Hope, dlatego zaczęłam szukać po pokojach Hayley. Jednak jej nie było.

-Jest ktoś w domu?! - krzyknęłam jednak odpowiedziała mi głucha cisza.

Było mi to na rękę, dlatego zeszłam do kuchni i wyciągnęłam z lodówki torebkę z krwią. Nie ona była jednak moim docelowym celem na teraz, dlatego podeszłam do barku i wyciągnęłam lekko napoczętą szkocką. Tego mi było trzeba. Wlałam krew do butelki i lekko zamieszałam. Puściłam na fulla muzykę i popijając trunek tańczyłam, śmiejąc się jak małe dziecko.

-To na pewno ta wiedźma? - głos jakiegoś mężczyzny wyrwał mnie ze stanu euforii. Spojrzałam leniwie na drzwi wejściowe gdzie stali bracia Salvatore.
-Na pewno. - odpowiedział Stefan.
-Proszę, proszę kogo mi tu przywiało. Damon i Stefan Salvatore, witam w mych skromnych progach. - wskazałam dookoła siebie ręką.
-Przyszliśmy porozmawiać. - powiedział Stefan wyciągając ręce w geście obronnym.
-Wszyscy jesteście tacy nudni, tylko byście rozmawiali. - westchnęłam teatralnie i za pomocą magii wyłączyłam muzykę.
-Lubie ją. - wskazał na mnie palcem starszy brat Salvatore, mój przyjaciel.
-Czego chcecie? - zapytałam gdy usiedli na przeciwko mnie.
-Obawiamy się o Bonnie... - zaczął Stefan.
-A, a, ty się obawiasz. - wtrącił się Damon. Za to lubiłam niebieskookiego, był wredny, egoistyczny, arogancki i narcystyczny, ale gdy doszło się do momentu gdy zaczęło mu na tobie zależeć stawał się odrobinkę lepszy.
-Jak już mówiłem, Bonnie nie chciała by to tak wyszło... - zaczął znowu Stefan, lecz tym razem to ja mu przerwałam.
-Chciała. - powiedziałam krótko.
-Nie znaliśmy się wcześniej? - zapytał Damon, przez co leniwie przeniosłam na niego wzrok. Jasne, że się znaliśmy, idioto. Byłeś moim przyjacielem. Wzruszyłam ramionami na pytanie czarnowłosego i znów wzrok przeniosłam na Stefana.
-Bonnie, wierzyła babci, która później okazała się tylko kłamstwem. - powiedział Stefan.
-I co? - zapytałam, i tak ją przecież zabije.
-Wybaczysz jej to? - zapytał rozpruwacz.
-Ja, bym nie wybaczył. - szepnął kąśliwie Damon. Uwielbiałam robić mu na złość więc odpowiedź była jasna.
-Wybaczę. - przewróciłam oczami. - po co przyszło was dwóch?
-Jesteśmy braćmi. - odpowiedział Stefan chcąc ukryć prawdę.
-Albo obawiasz się o życie Bon Bon przez wypuszczonego socjopatę. - powiedział Damon i uśmiechnął się urokliwie w moją stronę.
-Stefan, idź sobie. - powiedziałam nie patrząc nawet na młodszego Salvatore. Po chwili Damon nawiązał krótki kontakt wzrokowy ze Stefanem po czym ten wyszedł. Zaplanowałam na ten wieczór odwrócić perswazję i odzyskać przyjaciela.

Spojrzałam w oczy Damona i lekko się uśmiechnęłam.
-Przypomnisz sobie wszystko co kazałam Ci zapomnieć. - powiedziałam i odsunęłam się lekko od wampira. Mam nadzieje, że nie brał werbeny.

-Madi?

Continua a leggere

Ti piacerà anche

11.5K 473 38
"Don't ever think that we're friends." Avyugh gritted. "Aw, I thought we were past that," Alarion grinned, taking up Avyugh's space. "I will make yo...
7.7K 168 65
This is the story of Kyoya Xiao long, an 17-year-old lion Faunus who was adopted by Tai and Yang during the time when Tai and Raven were still togeth...
115K 3K 20
(Warning: kinda OOC) You're a student at Night Raven College, the one and only human, with no magic. Malleus Draconia, the head of Diasomnia and the...
50.5K 589 112
TAENY Fanfics 1 (OneShot) ❗STRICTLY MATURED CONTENT❗ Hello to the Locksmiths and TaeNy shippers out there. I collected a TaeNy smxt for you, I hope y...