PERFECT

By Czytaniomania

14.4K 711 99

Jak potoczy się historia dziewczyny, która pewnego ranka obudzi się w obcym samochodzie nie pamiętając jak to... More

Prolog
1. „Gdzie ja jestem?"
2. „Kim ja jestem?"
3. „Barman, Bourbon proszę"
4. „Amberle Barnet"
5. „Nie jest w moim typie"
6. „Jak całuje?"
7. „Można prosić Panią do tańca?"
8. „Wsiadać, gołąbeczki"
9. „To nie są moje fantazje, słonko"
10. „Co planujesz, czarownico Bennett?"
11. „Mogę ci ufać?"
12. „Widziałem Katherine"
13. „Jak było na spotkaniu z Daviną?"
15. „Wrócę, obiecuje"
16. „Cześć, Klaus. Pa, Klaus"
17. „Kai'u Parkerze, czy ty mnie pocałowałeś?"
18. „Caroline Forbes"
19. „Gdzie jest Katherine?"
20. „Czy znowu skręcisz mi kark"
21. „Pocałuj mnie"
22. „Stajesz się alkoholiczką"
23. „Lubie pogrzeby"
24. „Nie chcę Cie puszczać"
25. „Nie pisz się na coś czego będzisz żałował"
26. „Już dawno powinien być martwy"
27. „Dobrze wiem, że tego chcesz"
28. „Miałem nadzieje na wspólny prysznic"
29. „Na to tylko czekam"
30. „Jesteś dla mnie ważny"
31. „Miłość to słabość, Davino"
32. „Pójdą po nich..."
33. „Ciotka przysłała szpiegów"
34. „To zioła rozpoczynające rytuał"
35. „Moje pełne imię jest okropne"
36. „Wystarczyłbyś mi ty"
37. „Nie szarp się"
38. „Nienawidzę niespodzianek"
Epilog

14. „Byłoby lepiej gdybyście zdjeli ze mnie te kajdany"

251 19 2
By Czytaniomania

Nagle poczułam okropne, przeszywające zimno. Było prawie identyczne jak te, które poczułam umierając i pojawiając się w wymiarze dla skazanych heretyków. Szybko wyskoczyłam z łóżka i stanęłam na równych nogach. Obejrzałam się dookoła siebie i z westchnięciem stwierdziłam, że znajduje się po drugiej stronie, znowu.

-Mamo? Tato? - zawołałam od razu.

Spojrzałam jeszcze na Kai'a, który spał z otwartą buzią i wyszłam z pokoju.

-Halo?! Jest tu ktoś?! - znowu krzyknęłam.

Niespodziewanie poczułam okropny odór, jakby siarki pomieszanej z padliną. To połączenie sprawiało, że miałam odruchy wymiotne.

-Co tak, kurwa śmierdzi?! - zakasłałam i zakryłam dłonią usta i nos.

-Wybacz córeczko, nie wiemy co się dzieje. - usłyszałam głos kobiety, prawdopodobnie mojej mamy.
-Hej, mamo. - uśmiechnęłam się niemrawo i spojrzałam na nią. Jak przedtem w białej sukni.
-Muszę Ci tylko przekazać dalsze instrukcje, nie jest to dużo czasu dlatego znów muszę się sprężać. - oddała mój uśmiech.
-Jasne. - szepnęłam.

Było mi nieco przykro, a to już nowość. Przez większość życia byłam egoistyczną suką, która była nie do zdarcia. Teraz te czasy wydają mi się dziwne i odległe.

-Musicie tu zostać, kochanie. Czarownice z Nowego Orleanu wiedzą, że tu jesteście więc przybędą tutaj. Będą próbowali przekonać tutejsze czarownice i wilkołaki. Gdy przyjdzie ostateczna walka, ty i Kai musicie wyssać ich moc, dobrze? - wyjaśniła.
-Oczywiście. - odpowiedziałam.

Nie rozumiałam czemu czarownice aż tak uparły się akurat na nas. Było to nadzwyczaj dziwne, co prawda wiedźmy są bardzo mściwe, ale nie aż tak bardzo za małe przewinięcia. To musiało być coś dużego.

-Mamo? - zaczęłam niepewnie.
-Tak? - zapytała łagodnie.
-O co chodzi, wiedźmom? - zapytałam w końcu.
-Opowiem ci następnym razem. - uśmiechnęła się i po chwili rozpłynęła w powietrzu.

Wszystko znowu nabierało kolorów. Nie było już tak zimno jak przedtem. Znowu byłam u siebie.

Z mojego nosa zaczęła lecieć stróżka krwi, zupełnie jak za pierwszym razem. Musiałam złapać się barierki by nie upaść ale ostatecznie nawet to nie pomogło i po chwili klęczałam na podłodze. Co gorsza, zaczęłam mieć zawroty głowy i mdłości. Jakimś cudem doczołgałam się do toalety i w ostatniej chwili otworzyłam sedes, i zwróciłam całe, wcześniej zjedzone pożywienie. Naszyjnik z rodzinnym herbem niebezpiecznie uderzał w klapę sedesu, a ja nadal nie mogłam pozbierać się po zwymiotowaniu krwi oraz mufinek.

Ostatnio wymiotuje każde jedzenie. Ta myśl biegała w najlepsze po niemiłosiernie pulsującej głowie.

W końcu odsunęłam się od otwartego sedesu i usiadłam obok, opierając się o zimną ścianę. Włożyłam palce we włosy i uspokajałam organizm po przeżytym stresie.

-Jesteś jeszcze bardziej gorąca gdy masz krew na twarzy i włosy w nieładzie. - nagle usłyszałam głos Kola. Nie miałam ochoty na niego patrzeć, to znaczy miałam ale nie miałam siły otwierać oczu. Czułam się zupełnie wykończona.
-Proszę, zabierz mnie do łóżka. - wyszeptałam.
-Teraz jesteś chyba na to za zmęczona. - zaśmiał się i z jakiejś szafki wyjął mokre chusteczki. Po chwili podszedł do mnie i zaczął wycierać moją twarz z krwi.

Nie miałam siły by odpowiedzieć mu na tą zaczepkę więc musiało wystarczyć mi wyzywanie go od zboczeńców w myślach. Zbok.

-No i wstajemy. - powiedział pod nosem i położył jedną rękę pod moimi kolanami, a drugą na plecach.

Przez przymknięte oczy widziałam jeszcze krążącego Klausa obok Hayley a potem nastąpiła ciemność.

**

Delikatnie otworzyłam oczy i przełknęłam ślinę czując suchość w gardle. Nadal byłam zmęczona, lecz czułam, że wykorzystałam już wszystkie godziny snu na dzisiaj. Jednak nadal nie wstając przeciągnęłam się, odwracając ciało w przeciwną do okna. Nagle poczułam znajomy zapach, co zmusiło mnie do otworzenia oczu. Obok mnie leżał Kol Mikaelson z lekko uchylonymi ustami i potarganymi włosami. Zajęło mi chwilę przetworzenie tego co się wczoraj stało. Pojawienie się po drugiej stronie, krwawienie z nosa, wymioty krwią i na końcu pomoc Kola.

Nie chcąc budzić bruneta wyszła w wampirzym tempie z pokoju wpadając zaraz do swojego.

-Dzień Dobry, Kai. - szepnęła na tyle by heretyk ją usłyszał.
-Jak się spało? - zapyta ironicznie. Nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć, wyjawić prawdę czy nakłamać?
-Byłam po drugiej stronie, dostałam jakiegoś napadu, a później obudziłam się u Kola. Chyba jednak nie było źle... - wzruszyłam ramionami podchodząc do torby. - A tobie? - zapytałam głośniej by mógł usłyszeć mnie zza łóżka.
-Byłoby lepiej gdybyście zdjęli ze mnie te kajdany, dzięki, że pytasz. - odpowiedział i zapewne przewrócił oczami, jednak tego nie widziałam.
-Czarną czy szarą? - zapytałam Parkera pokazując mu dwie koszulki polo.
-Szara. - odpowiedział.

-Gdybyś nie chciał mnie zostawić w jakimś chorym wymiarze dla skazanych heretyków to zapewne miałbyś nawet swój pokój. - powiedziałam i wyszłam z pomieszczenia.

Parker zatracił moje zaufanie i będzie musiał ciężko pracować by je odzyskać.

W drzwiach łazienki minęłam się z ciężarną wilczycą, zatrzymując ją ręką mocniej niż miałam to zaplanowane. Puściłam szybko ramię Hayley i uśmiechnęłam się przepraszająco.

-Wybacz. - nadal uśmiechałam się jak mysz do sera.
-Spoko. - odpowiedziała. Chyba już się przyzwyczaiła.
-Chciałam zapytać o samopoczucie, wiesz z dzieckiem i w ogóle. Wolałabym spotkać się w gdzieś bardziej sprzyjających warunkach - spojrzałam dookoła siebie. - ale mam na głowie nieznośnego heretyka. - powiedziałam głośniej by ten mnie usłyszał.
-Słyszałem to! - krzyknął zaraz i zapewne przewrócił oczami. Jak często przewracał oczami.
-Wczoraj, to znaczy tak jakby już dzisiaj wymiotowałam krwią. - zrobiła skwaszoną minę na wspomnienie tego incydentu. - ale słyszałam, że ty też więc jedyne co pozostaje mi myśleć to, to, że Hope w jakimś stopniu połączyła się z tobą. Dlatego jesteśmy we trzy połączone. - wyjaśniła łapią się za kręgosłup.
-To możliwe, jeśli pozwolisz to porozmawiam dzisiaj z Hope. - uśmiechnęłam się.
-Jasne. - ta odwzajemniła mój uśmiech i po chwili ulotniła się z przejścia w toalecie. Patrzyłam jeszcze na nią jak znika za rogiem i z głośnym westchnięciem, zamykając drzwi, odwróciłam się.

-Kurwa! - krzyknęłam gdy po odwróceniu się zobaczyłam Kola.
-Madi, wszystko okey?! - usłyszałam krzyk Elijah z jakiegoś pomieszczenia w domu.
-Tak, myślałam, że zobaczyłam robaka! - odkrzyknęłam.

-Musisz tak straszyć? - zapytałam bruneta i go wyminęłam.

Łazienka, w tym domu Mikaelsonów była biała z dodatkami w postaci jasnego drewna, z tego drewna były wykonane też szafki. Na przeciwko drzwi do toalety stał sedes, a po prawo stały trzy szafki z umywalką i lustrem.

Zaczęłam grzebać w szafkach, szukając szczoteczki do zębów, gdyż wątpie, że wzięliśmy moją z Nowego Orleanu.

A przyjechałam tylko po księgę...

-Druga szafka, po lewej. - podpowiedział i zapewne się uśmiechnął.
-Dzięki. - odpowiedziałam krótko i wyjęłam szczoteczkę.
-Odpowiadając na twoje wcześniejsze pytanie, to tak, musiałem się skradać, w nocy wróciłam z drugiej strony w słabym stanie, pomogłem ci a ty uciekłaś. - zaśmiał się.
-Po pierwsze, dziękuje wielmożny panie za pomoc - teatralnie się ukłoniłam. - a po drugie, nie uciekłam tylko wyszłam, a to dwie różne sytuacje. - wskazałam na niego palcem.
-Nie ma za co, księżniczko. - odpowiedział z łobuzerskim uśmiechem. Przewróciłam oczami na to jak mnie nazwał i zaczęłam myć zęby.
-Znasz może jakąś Katerine Petrove? Uznała się za Kathrine Pierce. - nagle zapytał a przez moją głowę przebiegło milion myśli na temat Petrovej.

Kathrine to sobowtór Eleny, to znaczy Elena to sobowtór Kathrine, a znowu ta to sobowtór Tatii, a Tatia to sobowtór Amary. Petrova przez pewien czas była moją przyjaciółką, lecz później musiała uciekać przed Klausem. Niemożliwe żeby teraz wróciła z własnej woli prosto w jego sidła, chyba, że wróciła do mnie.

-Możliwe. - odpowiedziałam krótko i przemyłam buzię wodą, i odwróciłam się do niego przodem.
-Klaus chce ją zabić, lecz ta ukrywa się jak tylko może. Jeszcze jej nie znalazł a, że nie ma przy sobie innej wiedźmy niż ty, to twoim zadaniem na dzisiaj będzie zlokalizowanie Kathrine. - podsumował i się uśmiechnął.
-Nie. - odpowiedziałam obojętnie i wzruszyłam ramionami. Nie zrobie tego Kathrine i nie zamierzam tego ukrywać.
-Jak to nie? - zapytał marszcząc brwi.
-Po prostu nie, Kathrine to moja przyjaciółka i Klaus jej nie zabije. - odpowiedziałam i siadłam na szafki machając nogami.
-Nie zamierzam się z tobą o to kłócić. - odpowiedział i oparł się się o ścianę barkiem.
-Świetnie, mógłbyś wyjść? Chce się ubrać. - zapytałam.
-Ależ mi to nie przeszkadza. - odpowiedział.
-No patrz, mi przeszkadza. - powiedziałam i podniosłam jedną brew. Po chwili zaśmiałam się z tego i wygoniłam go z pomieszczenia.

Continue Reading

You'll Also Like

12.3K 483 41
"Don't ever think that we're friends." Avyugh gritted. "Aw, I thought we were past that," Alarion grinned, taking up Avyugh's space. "I will make yo...
115K 3K 20
(Warning: kinda OOC) You're a student at Night Raven College, the one and only human, with no magic. Malleus Draconia, the head of Diasomnia and the...
16.2K 401 26
THIS IS A STANDALONE.. IT IS NOT INTERCONNECTED TO THE FIRST SEASON Sia and Zain are arranged in the marriage.. Sia falls in love with Zain.. But lit...
34.5K 1.7K 55
[Book 1 of Greenhill-Sinclair Series] Set in 1818, in London, during the regency era. Violet Greenhill, has always been the most admired woman in Lon...