Little Bit Of Your Heart - ZA...

By Matixe_

212K 6.1K 4.2K

Kiedy twoje myśli krążą wokół tego ile testów i materiału do nauki masz przyszłym tygodniu, raczej nie wybieg... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
To już rok - Ciekawostki o LBOYH!
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Epilog
Podziękowania

Rozdział 36

2.4K 74 68
By Matixe_

Nigdy w życiu nie czułam takiego bólu. Mimo iż przez cały dzień nawilżałam gardło, brałam leki, witaminy, oszczędzałam się i małymi krokami starałam się je rozruszać, nigdy nie sądziłam, że próba wydobycia trochę wyższych dźwięków bez fałszowania, może być tak silnie bolesna. Czułam wręcz, jak oczy mi łzawią, ale nie chciałam przerwać.

Bo nie mogę się poddać, muszę ćwiczyć i wypaść jak najlepiej.

Kiedy już skończyłam swoją część i chwyciłam oddech, muzyka nagle się zatrzymała, a jedyne co czułam to wzrok Nathalie i Matt'a na sobie. Bałam się na nich spojrzeć, bałam się zobaczyć zawiedzenie na ich twarzy.

Spieprzyłam chorując i bardzo dobrze to wiem.

Mimo to kątem oka zerknęłam na Nathalie, która wyglądała raczej na zdziwioną, aniżeli złą. Zresztą, zauważyłam, że nie ona jedyna. Matt aktualnie wygląda dość podobnie.

– Dobra, mówię szczerze, zdziwiłaś mnie swoim wokalem mimo twojego stanu gardła, bo był świetny. Jednak nie wolno ci tak robić, rozumiesz? Możesz w ten sposób stracić głos do czasu konkursu, a to by nas zabiło! Wiem, że byłaś chora, dlatego się oszczędzaj. Wykuruj gardło i pokaż nam, na co cię stać. Zamiast śpiewać wysokich tonów będziemy powoli rozgrzewać twoje gardło, co dobrze również zadziała na Matt'a. Zazwyczaj robimy małą rozgrzewkę, teraz będziemy ją robić dłuższą, w międzyczasie nawadniając gardło, a pod koniec zajęć będziesz próbować śpiewać. Jeśli będzie cię boleć, przestajesz i najwyżej spróbujemy kolejnego dnia. Ale nie rób nic na siłę. Są rzeczy ważniejsze niż konkurs. Dziś zrobimy jedynie rozgrzewkę, a kiedy wrócicie do domów, solidnie zadbacie o swoje struny głosowe. Rozumiano? – spytała, na co oboje twierdząco kiwnęliśmy głowami.

Cóż, zamierzam zadbać o moje gardło i struny, poprzez herbatki z miodem i cytryną. Może w końcu kilka pudełek wykończę i będę miała miejsce na nowe smaki.

Chociaż i tak herbata zielona z pigwą i marakują zdecydowanie wygrywa zarówno smakiem, jak i zapachem.

Po rozgrzewce, na której w większości cały czas się śmialiśmy, opuściliśmy salę, gdzie na korytarzu stał uśmiechnięty Niall.

– Jak się czujesz? Powinnaś nadal siedzieć w domu i odpoczywać – rzucił z lekkim uśmiechem, jednak w jego głosie było słychać lekkie zmartwienie.

Cóż, powinnam też przestać tak się uśmiechać, jednak jak widać, nie stosuję się do żadnych z zaleceń.

– Czuję się naprawdę dobrze. Trochę odpoczęłam, teraz mogę znowu wrócić na pełen tor! – odparłam z uśmiechem, na co Niall odpowiedział tym samym. Po chwili jednak dobiegł do mnie głos pewnego bruneta, stojącego już prawie że przy schodach, rozmawiającego przez telefon.

– Alice, Roxanne dzwoni, ale nie może się do ciebie dodzwonić. Mówi coś o jakichś babskich sprawach, o których nawet mi nie chce powiedzieć. Weź ją, bo ja już z nią nie wytrzymuję.

Tak więc pożegnałam się z Niall'em, a następnie ruszyłam w stronę Matt'a, który nie przestając rozmawiać przez telefon, zaczął opuszczać budynek i kierować się w stronę auta.

Nosz cholera jasna, daj mi ten telefon!

– Rox? – spytałam, kiedy tylko w samochodzie otrzymałam telefon. – Roxanne? – dodałam ponownie, jednocześnie oglądając, jak opuszczamy parking szkoły. Zerknęłam na wyświetlacz, na którym nie było ani jednego śladu po rozmowie z Roxanne.

– Uratowałem ci dupsko – powiedział zadowolony brunet.

Nie wierzę.

Zabiję go.

– No chyba właśnie nie do końca. To był jedyny chłop, który wykazuje zainteresowanie rozmową ze mną. Taka osoba zdarza się raz na milion.

– Czy ja wiem. Ja też jestem zainteresowany rozmową z tobą. Masz już dwie na milion, powinnaś korzystać póki są.

– Wcześniej nie mówiłeś czasami, że za dużo gadam?

– I to jest spoko. Prowadzisz monolog, a ja tylko kiwam głową jak te zabawkowe pieski w oknach sklepowych.

– Fajnie jest też czasami prowadzić z kimś dialog, nie sądzisz? A ty mi mój dialog... – zaczęłam, jednak chłopak mi przerwał. No właśnie, przerwałeś go.

– Tak jak teraz?

– Tak jak teraz – ucięłam wkurzona. W samochodzie nastała cisza, ale nie ta przereklamowana, zwana również komfortową. Przynajmniej ja jej tak nie postrzegałam, osobiście czułam, jak biję się z myślami, co powiedzieć. Dosłownie czuję, jakbyśmy milczeniem próbowali wypowiedzieć słowa, których nie znamy. Słowa, których znaczenia nie są na naszym poziomie; słowa, których nie rozszerzamy.

Nie rozszerzamy stwierdzeń, które mają ogromne znaczenia.

Nie dochodzimy do tego co tak naprawdę znaczy "bardzo kogoś lubić", a "kochać" lub "być czyimś przyjacielem". Zdania takie proste, ale gdyby je rozdzierać na to czym one są, zauważamy, że nie wszystko jest takie, jak na pierwszy rzut oka się wydaje.

Można kogoś lubić i nie kochać. Kochać za to nie znaczy, że kogoś bardzo lubimy. A przyjaciel nie zawsze jest tylko nim. Nie zawsze też nim jest.

Umieć rozmawiać, ale się nie rozumieć. Domena istot zdolnych do samozniszczenia. Domena ludzi.

– Zdradź mi sekret twoich myśli – rzuciłam z lekkim uśmiechem, próbując przerwać ciszę, która mąciła mi w głowie. Która od zawsze tworzyła nowe wizje, nowe koszmary i nowe marzenia. Cisza jest niebezpieczna w towarzystwie, bo nigdy nie wiesz, w jaki sposób z niej wyjdziesz – zwycięsko czy nie.

– Nie mogę – odparł chłopak, z lekkim uśmiechem. – Sekret.

– W takim razie, o czym tak myślisz?

– Zastanawiam się, co ci siedzi w głowie. Czy to poprawna odpowiedź?

– Może nie poprawna, ale może być. I do jakiego wniosku doszedłeś?

– Uważasz, że jestem piękny, to oczywiste.

– Jasne, kiedy mam zamknięte oczy. Wyobrażam sobie, że obok mnie siedzi młody DiCaprio – zaczęłam, jednocześnie zamykając swoje oczy i odwracając głowę w stronę bruneta – Jestem na drzwiach, ty już natomiast zimny i sztywny pod wodą, a ja wołam "Jack... Jack, come back" !

Otworzyłam oczy i spotkałam się ze zdziwieniem widocznym na twarzy chłopaka. Po chwili ponownie odwrócił swój wzrok na drogę, jednocześnie dodając:

– Chyba jednak wolałem nie wiedzieć. Następnym razem ostrzegaj, zwykłym "jesteś pewien?", czy coś w tym stylu.

– Porównałam Cię do najseksowniejszego faceta, a tobie nadal to nie pasuje? – spytałam ze śmiechem.

– Mogłaś oszczędzić sobie tego "zimny i sztywny". Dobrze wiedzieć w sumie, że nadal nie minęła ci ochota na utopienie mnie w basenie, na przyszłość po prostu będę uważać. Dobra, czas na wysiadkę – rzucił w momencie, w którym auto zatrzymało się pod moim domem.

#Matt

– Dzięki. – Zerknąłem w stronę Al, próbującej się wyczołgać z samochodu, po tym jak prawdopodobnie paskiem od torby o coś zahaczyła. Tak też chwilę jej zajęło, zanim odeszła od samochodu. – I jeszcze raz dziękuję za opiekę nade mną.

– Liczę na to, że mój wysiłek nie będzie nadaremno. Teraz ulecz do końca gardło, bo musimy stanąć na podium – rzuciłem, na co ta odpowiedziała uśmiechem i jeszcze raz się pożegnała, jednocześnie kierując się w stronę drzwi. Odjechałem lekko, a już po chwili poczułem napływ myśli, że popełniam ten sam błąd co rok temu.

Poczułem uczucia, których nie chciałem. Myślałem o rzeczach, o których normalnie nie pomyślałbym. Robiłem rzeczy, o które nigdy bym się nie podejrzewał.

Czuję radość, kiedy z nią przebywam. Troskę. Pragnienie. Strach.

Nie tak miało być.

A już na pewno nie teraz. Nie kiedy już sobie kogoś znalazła. Nie chcę tego czuć, a myśl, że znowu wpadłem w tę pułapkę, sprawia, że po prostu nienawidzę siebie za to.

A ostatnie godziny dzisiejszego dnia zamierzam spędzić w towarzystwie napojów wysokoprocentowych.

***

Odkąd wróciłam do domu, staram się tak wytrenować i nawilżyć gardło, by nie było słychać w nim ani krzty chrypy, jednak za każdym razem kończy się to niepowodzeniem. Wykończona treningiem strun głosowych, chwytam już letnią herbatę i powoli przełykam słodki napój o smaku maliny, jednak o wiele bardziej przebija się posmak cytryny, którą przypadkowo dodałam przez to, że pomyliłam kubki. Czując śliczny zapach zielonej herbaty, delikatnie się uśmiecham na wywołane przez nią wspomnienie lata i wyczekiwanego relaksu. Niestety, moją chwilę rozkoszy przerwał dzwonek telefonu. Widząc na ekranie "Toster" odbieram, rzucając przy tym ironicznie:

– Opowiadaj, królu złoty, czego trzeba.

– Alii – odezwał się, przeciągając przy tym samogłoskę. – Chodź do mnie, trochę nawilżymy gardła – wymamrotał prawdopodobnie lekko pijany. – Jakaś laska się do mnie klei, zabierz ją ode mnie. – Mimo iż jego bełkot, nie był do końca wyraźny, dało się go jako tako zrozumieć. Gorzej tylko z wykonaniem jego prośby.

– Rozumiem, że mam jedynie przyjechać, odgonić tę dziewczynę i wracać do domu, a ciebie zostawić w barze, tak? – zażartowałam, na co chłopak odrzekł przytaknięciem.

– Dok... W rze...* Tak – powiedział, gdy dwa pierwsze wyważenia sprawiły mu problem. – Bardzo dobrze się tu bawię, też powinnaś spróbować.

– Jak podasz adres klubu, to nawet pójdę zatańczyć – wtrąciłam ironicznie.

– Lotus Inn. Tu mnie znajdziesz. – Zaraz po jego głosie usłyszałam dźwięk zakończonego połączenia

Odłożyłam słuchawkę od ucha, a następnie w mapach Google wpisałam nazwę baru.

Zajebiście. Pięć o podanej nazwie w okolicy.

Próbowałam ponownie dodzwonić się do chłopaka, jednak cały czas otrzymywałam jedynie wiadomości od operatora, iż abonent jest poza zasięgiem. Odrzuciłam telefon na łóżko, a następnie sama usiadłam obok chwilę wcześniej rzuconego urządzenia.

W sumie to więcej takiej szansy może nie być. Gdyby tak go zostawić i mieć święty spokój?

Ponownie usłyszałam dzwonek, a we mnie tliła się mała nadzieja, że dzwoni brunet, który zaraz wypomni mi, dlaczego mnie jeszcze nie ma i poda adres, pod jakim go znajdę. Widząc jednak numer pewnego blondyna, doszłam do wniosku, że może dobrym pomysłem będzie poproszenie jego o pomoc.

– Hej Niall, mogłabym cię o coś prosić?

– To zależy o co – wypowiedział, a z jego głosu można było wyczytać lekkie zdziwienie.

– Pewien mój wkurzający przyjaciel się upił i jakieś dziewczyny chcą go zgwałcić. Mam go uratować, ale nie mam swojego papamobile, więc poszukuję osoby, która pomogłaby mi w misji – rzuciła, co chłopak skwitował śmiechem.

– Prościej mówiąc, szukasz taksówki.

– To brzmi okropnie, ale tak.

– Za dziesięć minut będę – powiedział, a ja przez słuchawkę potrafiłam wyczuć jego ciepły uśmiech, który zapewne ma na twarzy.

Chwyciłam torebkę i narzuciłam na siebie ciepłą bluzę. Zeszłam na dół, informując jednocześnie mamę, że w przyszłości mam zamiar zostać grabarzem, więc idę po zwłoki do ćwiczeń. Mama jedynie się zaśmiała i wspomniała bym sama nic nie piła oraz pamiętała, by koło łóżka pijanego postawić wodę i coś na kaca. Odpowiedziałam jej śmiechem, a następnie ubrała grubą, ciepłą kurtkę i botki. Tak ubrana opuściłam dom, a następnie skierowałam się w stronę srebrnej toyoty, w której siedział Niall. Przywitał mnie ciepłym uśmiechem kiedy wsiadałam do auta, a następnie spytał o adres.

– Jest pewien problem – odpowiedziałam szczerze. W najbliższej okolicy jest aż pięć barów nazwanych Lotus Inn.

– Racja – powiedział, jednocześnie ruszając autem i skupiając się na drodze. – Ale tylko jeden z nich jest otwierany tak wcześnie.

– Wcześnie? Jest już dziewiąta, o tej godzinie bary są już normalnie otwarte.

– Skoro zdążył się już tak upić, że Casanovie przeszkadzają dziewczyny, to musi już tam być, którąś godzinę – zadrwił, lekko się przy tym śmiejąc.

– Nie powinno się oceniać książek po okładkach – odpowiedziałam mu spokojnie.

– Przepraszam – odparł z uśmiechem na ustach, jakby sam nie wierzył w to co mówię.

–Wiesz, to że chłop wygląda jak zły chłopczyk, nie znaczy, że nie może być mafiozem, powinieneś uważać na to co na jego temat mówisz – wypowiedziałam słowa, starając się zachować powagę, co spotkało się z jeszcze szerszym uśmiechem blondyna.

– Zapamiętam tę lekcję na przyszłość, nigdy nie oceniać człowieka po wyglądzie, bo może być gorzej...

– Albo lepiej – wtrąciłam mu się w zdanie.

– To znaczy?

– Może ktoś wyglądać na wrednego a być bardzo miłą osobą jedynie o sadystycznym uśmiechu.

– Rzeczywiście, znam taką osobę. Kiedyś mając ten uśmiech na twarzy i patrząc w stronę nauczycielki, usiadła mi na kolanach. – Nadal to pamięta?

– Będąc szczerym, to miałam na myśli Rox, ale jeśli tak uważasz, to niech tak będzie.

– Jesteśmy – rzucił, zatrzymując się przy lokalu, który przyozdabiał neonowy napis "Lotus Inn" otoczony właśnie kwiatami lotosu. Na parkingu niemal natychmiastowo ujrzałam charakterystyczne volvo w czarnym kolorze. Chyba znaleźliśmy zgubę.

Pospiesznie wysiadłam z samochodu, jednocześnie źle stawiając nogę, przez co prawie nabawiłam się znowu jakiegoś urazu. Widząc, że zaczyna kropić, odchodząc od samochodu, narzuciłam na siebie kaptur od kurtki i wraz z Niall'em weszliśmy do środka budynku.

Lokal urządzony był w zasadzie jak zapewne każdy – czerwone boksy, mnóstwo neonowych i laserowych lamp oraz długi blat łączący bar alkoholowy z częścią a'la parkietową. Mimo iż pomieszczenie jest pełne ludzi, nie trudno było zauważyć pewnego chłopaka, zagadującego biednego kelnera na śmierć.

Skierowałam się wręcz biegiem, w stronę bruneta, jednocześnie natychmiast siadając obok niego. Po chwili doszedł do nas również Niall, który to stanął za mną.

– Nienawidzę cię – wysapałam, chwytając powietrze, jednocześnie opierając się o blat.

– Dlaczego? Jestem śliczny – wybełkotał, jednocześnie wypijając do końca wino, ze swojego kieliszka. – Ooo Alice mnie uratuje, racja? – odparł niezrozumiale, jednocześnie uśmiechając się w moim kierunku.

– Jeżeli się bałeś, że jakaś kobieta cię zgwałci, to nie powinieneś był przyjeżdżać sam. Zresztą, po co w ogóle tu przyjeżdżałeś?

– Ale ja nie jestem sam – odparł, jednocześnie dostając czkawki i z trudem wypowiadając: – Leo gdzieś powinien być, ale możliwe, że poległ w walce. Czekaj... a jaka był druga część pytania? – wybełkotał, jednocześnie chwytając za kieliszek, który natychmiastowo mu odebrałam, odstawiając go jak najdalej od niego.

– Po co tu przyjeżdżałeś. Do tego dochodzi pytanie, ile wypiłeś.

– Nic mi nie wychodzi – powiedział zrozpaczony. – Nawet spłuczka w toalecie zacięła się akurat, gdy ja byłem w kabinie.

Mam się śmiać, czy wspierać go i płakać z nim?

– Ale czekaj zacięła się gdy już woda leciała, czy nie chciała polecieć? – spytał lekko rozbawiony Niall. – Jednym słowem mówiąc, bałeś się o globalną powódź czy suszę?

– Susza – odparł smutnawo brunet.

– Al – zaczął Niall, podając jednocześnie Mattowi jego piwo. – Byłabyś w stanie poprowadzić później? Chciałabym mu trochę nadać tempa w piciu – rzucił rozbawiony.

– Ani się waż! Mamy ich odwieźć, a nie jeszcze bardziej rozpijać.

– Ledwo tu przyjechaliśmy, a on już zdążył ci wyjawić problemy o jakieś spłuczce. Nie chciałabyś się dowiedzieć więcej, o rzeczach, które siedzą w głowie twojego przyjaciela? Trzeba korzystać z okazji – odparł rozbawiony, zupełnie tak, jakby naprawdę wiedział, że rzeczywiście chciałabym dowiedzieć się trochę więcej o rzeczach, jakie mu chodzą po głowie. Może niekoniecznie o tej spłuczce, ale chciałabym poznać kilka rzeczy więcej na jego temat.

– Umówmy się na dwie rzeczy – zaczęłam, widząc entuzjazm blondyna. – Ty go nie rozpijasz, a ja idę znaleźć drugą zgubę.

– Dobrze. Ale uważaj na siebie – rzucił Niall, na co odpowiedziałam mu skinieniem głowy, podczas gdy ja ruszyłam w stronę parkietu, gdzie mimo kilkudziesięciu ludzi, nie było tego jednego, którego szukamy.

Widzę, że znalezienie Leo może być cięższe, niż mi się początkowo wydawało. Lekko już zmęczona przedzieraniem przez tłum ludzi, skierowałam się w stronę toalety z myślą o wybraniu numeru do niego. Jak się jednak po chwili okazało, nie było to potrzebne, ze względu na siedzącego na korytarzu przed wejściem do łazienek przyjaciela Matta.

– A więc to tu się ukryłeś – wypaliłam, nie kryjąc zadowolenia z tego powodu. Po chwili jednak dotarło do mnie, iż Leo tak jak Matt, nie należy dziś do najszczęśliwszych. Usiadłam więc koło niego, na co podniósł lekko głowę, zmuszając się do spojrzenia na mnie. – Chcesz pogadać?

– Całe swoje życie wierzyłem, że posiadam przy sobie ludzi, którzy by dla mnie w ogień wskoczyli, a tymczasem większość z nich niejednokrotnie w ten ogień mnie wpycha... To nie są moi znajomi... To nie są moi przyjaciele – zakomunikował smutno.

Chyba pierwszy raz czuję się tak dobrze zrozumiana. Zupełnie jakbym nawet nie musiała go pytać o szczegóły. Po prostu czuję, że rozumiem, co przeżywa. Dobrze wiem, jak to jest, gdy ktoś kto obiecywał, że przychyli ci skrawek nieba, chwilę później wpycha cię w najgłębszy kanion.

Dlatego też nie sprawiło mi to problemu, by chwycić jego bladą twarz, a jednocześnie patrząc mu w oczy wypowiedzieć:

– Szczerze... Trochę podoba mi się to, że jesteś załamany... zupełnie tak jak ja. I może to czyni mnie głupią, ale naprawdę podoba mi się, że jesteś samotny. Wiesz czemu? Bo mogę być samotna razem z tobą *– odparłam, jednocześnie zdejmując dłonie z jego twarzy i położyłam je wzdłuż jego ciała. Chłopak jedynie spojrzał na mnie, nie mówiąc przy tym nic.

Cisza jest naprawdę niesamowita. Dźwięki takie jak wypowiedziane słowa są w stanie kogoś zniszczyć bądź poskładać, ale to cisza jest ważniejsza. Bo dźwięki są ulotne, trwają, dopóki ktoś ma siłę mówić. Ale końcowo zawsze w nich jest cząstka ciszy. Ostatecznie zawsze ona trwa, uzupełniamy ją o dźwięki, bo nas przeraża. Przeraża nas ta niewypowiedziana rzeczywistość.

– Właśnie, musimy już wracać – powiedziałam, jednocześnie wstając i podając rękę chłopakowi. – Nie wiem jeszcze, co dokładnie się stało, ale patrząc na wasz stan, wam już dzisiaj chyba wystarczy.

– Zmusił mnie do picia razem z nim słowami „a co, ze mną się nie napijesz?", by potem wlać we mnie hektolitry alkoholu. Jeszcze jedno piwo, a albo bym zwymiotował, albo zacząłbym mówić o metodach oswajania świnki morskiej – rzucił lekko rozbawiony, jednocześnie podnosząc się z ziemi z moją małą pomocą.

– Nic nie jest w stanie mnie już zdziwić. – Nic nie przebije spłuczki Matt'a. Skierowaliśmy się w kierunku dwójki czekającymi na nas osób.

Po długich rozmowach z Niall'em dotyczących wytargania z baru dwójki ledwo trzymających się na nogach przyjaciół uzgodniliśmy, iż ja spróbuję wziąć pod ramię Matt'a, a Niall Leo.

Chwyciłam dłoń chłopaka i oparłam ją na ramieniu, będącym przeciwnym do strony, po której stał. Głośne westchnięcie wyszło z moich ust, gdy poczułam, jak ciężki on jest. Nie spodziewałam się jednak, że na tyle, by przewrócić nas obu. Tak też próbując wykonać pierwszy krok, oboje skończyliśmy jak jakieś rozjechane naleśniki, ładując przy tym na dłoniach i kolanach, które podczas bliskiego spotkania z asfaltem, lekko się zadrapały.

– Moje dżinsy – cicho zawyłam, widząc zdarty materiał na kolanach. Czułam, jak bardzo blisko płaczu jestem... ba, ja już miałam łzy w oczach, widząc podarty materiał. – Moje ukochane dżinsy.

– Naprawdę, pierwsze, o czym pomyślałaś, to nie to, że krwawisz tylko, że ci się spodnie zniszczyły? Teraz będziesz podążać za modą. Podarte dżinsy są dość drogie, a ty właśnie mnóstwo zaoszczędziłaś – odparł, nie do końca wyraźnie. Świeże powietrze tak dobrze mu zrobiło?

– Zastanawiam się, czy ty aby na pewno jesteś pijany – zadrwiłam, jednocześnie wstając z ziemi. Ciężko nawet wyczuć czy był to sarkazm, czy mówił na poważnie. Jedyne co od niego czuję to zapach wina i wódki.

Jeżeli mieszaliście, to nie zazdroszczę wam jutrzejszego dnia.

– Zastanawiam się, czy zawsze byłaś taka piękna – odparł z uśmiechem. Po chwili jednak się skrzywił i dodał: – Niedobrze mi.

– Potwierdzone info, rzeczywiście pijany – rzuciłam, widząc, jak chłopak zaczyna zwracać wszystko, co dziś był w stanie w siebie wcisnąć. Podeszłam do niego i zaczęłam gładzić dłonią jego plecy, starając się pomóc mu się trochę uspokoić. Kiedy już przestał wymiotować, dodałam: – Dasz radę dojść do samochodu?

Błagam, powiedz, że tak. Bez względu na to jak bardzo bym chciała, nie zaniosę cię. Najwyżej cię tu zostawię.

Chłopak jedynie kiwnął głową na tak i z trudem wstał z ziemi, jednocześnie kierując się do auta.

– Nie sądziłem, że przyjedziesz. Choć wolałbym wersję bez twojego kolegi.

W zasadzie to nie było mowy o tym, by nie przyjechać. Nawet mimo tych pięciu barów.

– A miałam cię zostawić na pastwę losu? Zresztą, przypominam, że nie mam prawa jazdy – zadrwiłam, jednocześnie dochodząc już do samochodu.

– Ja cię nauczę kierować – wybełkotał z uśmiechem. – Ale musisz przygotować masę drobniaków, bo będziesz ćwiczyć na symulatorach w salonach gier.

– Pff, liczyłam na Twój samochód.

– Naucz się odróżniać lewo od prawa, to pogadamy. Albo zacznij dokładać się do ubezpieczenia i nie mam tu na myśli jedynie samochodowego.

Wsiedliśmy do auta, gdzie na miejscu kierowcy spoczywał wykończony Niall, a za nim siedział skulony, powoli przysypiający Leo, którego szybko rozbudziło pytanie dokąd mamy go podwieźć. Początkowo nie chciał podać adresu do domu, mówiąc, że jego mama go zabije, ale później przypomniał sobie, że jest ona w podróży służbowej, więc w zasadzie ma szansę na przeżycie. Marne, bo marne, ale są. Po przetransportowaniu go pod dom – i nie mam tu na myśli jedynie samochodowego transportu – drzwi otworzyła nam Amy, która widząc swojego brata w aktualnym stanie, zaczęła mu robić wykład, co chłopak mimo bycia ledwo przytomnym, musiał słuchać.

Lepiej dziś niż jutro, uwierz mi.

Wróciłam do samochodu, a następnie Niall spytał Matt'a o adres, by po chwili skierować się w stronę dość spokojnej uliczki, wypełnionej domami w takim klasycznym, przytulnym stylu. Nie były to luksusowe wille, o ogromnych oknach i gigantycznych basenach. Ta uliczka zdecydowanie miała swój urok.

Podjechaliśmy pod dom Fostera, który to nie wyróżniał się jakoś bardzo na osiedlu. No może trochę, ze względu na śliczny ogród, gdzie małe ogrodowe lampki dodawały lekkiego uroku temu miejscu. Już po krótkiej chwili pomagałam wstać Matt'owi, jednocześnie prosząc Niall'a by chwilę poczekał. Mimo wielu trudów, jak kilka stopni schodów do wejścia do domu, dokładniej mówiąc pięciu, na których chłopak się prawie rozłożył, udało się. Zaprowadziłam go do pomieszczenia, które wskazał, pokoju o białych drzwiach, które na dole miały narysowane śliczne kwiatki, widocznie rysowane przez małe dziecko.

W zasadzie nie była to jedyna rzecz w tym domu, która wskazywałaby na to, że dom jest zamieszkiwany przez małe dziecko. Na jednej ścianie widziałam miarkę wzrostu, na której zaznaczone było coś koło stu trzydziestu centymetrów, a w salonie natomiast na półce leżały pluszaki. Nie sądzę by należały do Matt'a chociaż nigdy nie wiadomo.

Po chwili ciszy chłopak otworzył drzwi, do jasnoniebieskiego pokoju i skierował się lekko na prawo, w stronę ogromnego łóżka.

Jezusie, też chcę takie.

Aby opanować moje ogromne pragnienie położenia się na tym najwidoczniej miękkim materacu, rozejrzałam się dokładniej po pomieszczeniu. Meble w kolorze betonu z białym połyskiem idealnie komponowały się ze ścianami, jednocześnie sprawiając, że pokój wydawał się większy. Po prawej stronie od drzwi znajdowała się duża szafa, obok której natomiast stało biurko. Na nim leżały nie tylko wybrane podręczniki, lecz również zauważyłam dwie książki, z daleka przypominające jakieś poradniki. Na komodzie natomiast zauważyłam skromną kolekcję płyt oraz kilka ramek ze zdjęciami. Niestety stojąc w progu, nie za bardzo dało się zobaczyć, ze względu na dużą odległość, nawet jeśli stało to wprost naprzeciw ciebie.

Ściana nad łóżkiem natomiast wypełniona była dwoma plakatami oprawionymi w antyramę. Jeden z nich był z filmu „Pump up the Volume", przedstawiającego Christiana Slatera siedzącego w jego radiofonii, drugi, również z tego filmu był cytatem, znajdującym się na czarnym tle.

"One day I woke up and I realized I was never gonna be normal. So I said "fuck it", I said "so be it". **

Po krótkiej chwili podeszłam do chłopaka, który leżał z otwartymi oczami, jakby nad czymś się zastanawiał. Nie wyglądał, jakby zamierzał się szykować do toalety czy coś, jednak do spania również mu się nie spieszyło. Po prostu podziwiał sufit. Wyszłam z pokoju, z tyłu głowy mając wizję jego jutrzejszego kaca. Skierowałam się w stronę kuchni, którą wcześniej mijaliśmy, a następnie wyjęłam z szafki szklankę oraz nalałam do niej wody i z nią w dłoni ruszyłam w stronę pokoju chłopaka.

– Gdzie masz jakieś tabletki przeciwbólowe? – rzuciłam w jego stronę, na co ten z trudem wskazał dłonią na biurko. Otworzyłam pierwszą z góry szufladę, gdzie obok leków przeciwbólowych znalazły się jeszcze trzy inne opakowania, w tym jedne silne leki na odporność, które rozpoznałam jedynie ze względu na fakt, że kiedyś po operacji tata był zmuszony je zażywać.

Silne leki na receptę, dlaczego trzyma je tak blisko?

Choruje na coś?

Mimo mojej ogromnej ciekawości nie spytałam, czemu je posiada. Mimo iż jest duża szansa, że dowiedziałabym się prawdy, wolałabym jak już dopytać o nie, gdy będzie bardziej trzeźwy i to on zdecyduje, czy chce mi powiedzieć.

Chwyciłam opakowanie leków uśmierzających ból, a następnie położyłam je na szafce nocnej chłopaka, zaraz koło szklanki wody. Już chciałam odejść, gdy zatrzymała mnie dłoń na mym nadgarstku, która po krótkiej chwili pociągnęła mnie, sprawiając, że znalazłam się na łóżku.

Mega wygodnym łóżku, warto wspomnieć.

Poczułam ciepły oddech na swojej szyi, a następnie usłyszałam cichy szept chłopaka wprost do mojego ucha:

– Uwierz mi, że naprawdę nie myślę kiedy piję... Mam sekrety, o których nie masz pojęcia, ale zamierzam ci je ujawnić dzisiejszej nocy. Bardzo dobrze wiem, że przekraczam pewne granice, ale wręcz czuję, jak ta adrenalina narasta, bo wiesz – przerwał, a ja obserwowałam, jak chłopak zmienia pozycję i zamiast obok znalazł się nade mną. Bardzo blisko mnie. Następnie lekko się schylił, a ja ponownie dziś poczułam silny zapach alkoholu i szepnął w moją szyję – myślałem o tobie cały dzień, o moich dłoniach obejmujących twoją talię. Jeszcze tylko chwila i ci powiem... – podniósł się lekko, by po chwili patrząc mi w oczy dodać: – Piję za dużo taniego wina. I chcę, żebyś wiedziała, że piję przez ciebie.**

––––––––––––––

3941 words

🎶 MatiXe 🎶

–––––––––

Piosenki użyte w rozdziale

**The Vamps & Kris Kross Amsterdam – Cheap Wine

*lovelytheband – broken

Przypisy:

*Dokładnie, w rzeczy samej

** "Pewnego dnia obudziłem się i zrozumiałem, że nigdy nie będę normalny... więc powiedziałem "pierdolę to", powiedziałem "niech tak będzie"

Piosenka z medii

lovelytheband – broken

Continue Reading

You'll Also Like

26.8K 1.1K 29
trzecia część serii „law and business" Nie trzeba znać poprzednich dwóch części, ale mogą występować spojlery!!! - Gdzie się pani widzi za pięć lat...
4.1K 489 9
Kiedy jedna z córek burmistrza ponosi śmierć w zagadkowych okolicznościach, całe Asheville traktuje rodzinną tragedię, jako publiczną sensację, nie z...
139K 5.1K 67
On zrujnował jej marzenia i wystawił życie na kolejną próbę. Znienawidziła go, jednak podjęła wyzwanie, by odzyskać to, co straciła, zatrudniając się...
518K 13.8K 61
On- Przystojny dziewiętnastolatek. Do grzecznych chłopców nie należy. Cnotliwością też nie grzeszy. Dziewczyny traktuje przedmiotowo... Z pozoru jest...