Za progiem rzeczywistości (W...

By _narcyzaa_

2.9K 691 343

Emilia czuje jak życie zaczyna odbierać jej wszystko co kocha. Jej rodzinny dom, przyjaciół, a przede wszyst... More

PROLOG
1. ROZDZIAŁ
2. ROZDZIAŁ
3. ROZDZIAŁ
4. ROZDZIAŁ
5. ROZDZIAŁ
6. ROZDZIAŁ
7. ROZDZIAŁ
8.ROZDZIAŁ
9. ROZDZIAŁ
10. ROZDZIAŁ
11. ROZDZIAŁ
12. ROZDZIAŁ
13. ROZDZIAŁ
14. ROZDZIAŁ
15. ROZDZIAŁ
16.ROZDZIAŁ
17. ROZDZIAŁ
18. ROZDZIAŁ
19. ROZDZIAŁ
20. ROZDZIAŁ
21. ROZDZIAŁ
22. ROZDZIAŁ
23. ROZDZIAŁ
24. ROZDZIAŁ
25. ROZDZIAŁ
26. ROZDZIAŁ
27. ROZDZIAŁ
28. ROZDZIAŁ
29. ROZDZIAŁ
30. ROZDZIAŁ

31. ROZDZIAŁ

17 2 0
By _narcyzaa_

Las przepełniał półmrok, gdzieś promień z księżyca chciał się przedostać przez obejmujące siebie nawzajem drzewa, lecz bezskutecznie. Ciemność jedynie przecinał blask szmaragdu, który umiejscowiony w lasce Plaitona oświetlał im drogę przez ściółkę i wysokie korzenie. Pnie pochylone zakrywały główną drogę.  Plaiton wraz z druidami u boku podążał za białymi kwiatami, które doprowadzały do wysokiego drzewa zmarłego Sygnusa. Północ lada chwila miała wybić, powoli wokół odzywały się ciche szepty duchów i ich jęki oraz łkanie. Plaiton zatrzymał się na chwilę i spoglądając na obojga druidów rzekł z jadowitym uśmiechem:

- Już się budzą...

Ruszył dalej, aż w końcu znaleźli sie na polanie w środku lasu, gdzie korony odkrywały granatowe niebo, na którym widniała pełnia księżyca. Światło padało na wielki dąb rosnący po środku polany. Biały, mocny i gruby pień miał rozgałęzione wielkie gałęzie. Na żadnej z nich nie było listka. Wydawał się umarły, tak jak ten, który na nim się powiesił. Z jednego konaru drzewa zwisał prześwitujący na wylot sznur, którego koniec zaplatany był wokół szyi ducha elfa. Z pewnością był to Sygnus, nikt inny. W swoich dłoniach miał Ksiegę Druidzką. Kurczowo ją trzymał przy swojej klatce piersiowej. Nagle wiązka światła księżyca, przeleciała przez ducha. Przezroczysty sznur urwał się z gałęzi, a Sygnus zbudził się ciężko dysząc i wokół siebie rozglądając. Jedną ręką trzymał mocno Księgę, a drugą przyłożył sobie do szyi, a potem spojrzał to na gałąź to na sznur. Kojarząc fakty, zaczął szlochać. Plaiton przewrócił z zażenowaniem oczami. Sygnus zaś cicho szeptał, jeszcze nie widząc że ktoś stoi w pobliżu:

- Tylko nie znów, tylko nie znów. Miałem być żywy, przecież taka była umowa.

Kręcił wciąż głową, jakby był w amoku. Przestał natychmiastowo, gdy to z cienia wydobył się Plaiton i druidzi.

- Zapewne wiesz z jakiej okazji tu przybyliśmy - kucnął przy duchu i wyciągnął dłoń, czekając aż Sygnus odda mu Księgę.

- Obiecałem! Obietnica obietnicą! Nie dam ci tego czego chcesz - duch uniósł się nad Plaitonem i lewitował w powietrzu. Plaiton podniósł się i wyprostiwał, mówiąc:

- Co powiesz na pewną sugestię?

Duch spojrzal na niego z zainteresowaniem i odparł:

- Co masz na myśli?

- Oddaj Księgę, a zwrócę ci życie.

- Nie nabierzesz mnie na te bajeczki - duch powędrował w głąb lasu, krążąc wokół polany.

Na te słowa, Plaiton kiwnął druidom głową, a ci wyjęli z płaszczy po łabędzim piórze.

- Co jeśli ci to udowodnię? Sam wiesz co pokazuje łabędzie pióro. Pokazuje decyzję i jej skutki, nigdy ona nie kłamie - oparł się o laskę, jak gdyby był znudzony całą sytuacją.

Sygnus wychylił się zza jednego drzewa i skierował swój wzrok na łąbędzie pióro i to czy jest prawdziwe. Zaczął się zbliżać i odparł:

- Skoro jest prawdziwe to mi to pokaż

Druidzi pokruszyli w dłoniach pióra i obsypali je ducha. Plaiton wymówił po cichu zaklęcie, które miało pokazać iluzję wizji. Pióra nie były prawdziwe, lecz dokładnie dopracowane. Wcale nie miał zamiaru wrócić życie elfu. Sygnes nie słysząc rzuconego zaklęcia, zamknął oczy. Skupił się na swojej decyzji i powędrował jej ścieżką. Odnalazł tam wyczekiwaną wizję, gdzie ujrzał siebie tańczącego z swoją ukochaną na uczcie. Czar prysnął i Sygnes znów otworzył oczy, powracając do rzeczywistości. Plaiton zachowując kamienną twarz bez wyrazu analizował czy zaklęcie się udało, czy też zawiodło.

- Więc? - Plaiton podszedł bliżej niego i wyciągnął znów swą dłoń. - Umowa?

Duch spojrzał to na twarz Plaitona to na jego rękę. W końcu wypuścił Księgę Druidzką z rąk i podał ją w dłonie Plaitona. Ten wniebowzięty, poczuł wewnętrzną satysfakcję i uciechę. Wpatrywał się z zachwytem w swoją zdobycz, jak zwierze, które upolowało swoją ofiarę.

- Teraz twoja kolej - odzywa sie duch.

Plaiton uniósl brwi z udawanego zdziwienia i powiedział:

- Znasz przypowieść o żabie i skorpionie? Cóż, skorpion chciał przekonać żabkę, żeby mu pomogła w przeprawie przez wodę. Zapewniał ją, że nic jej nie zrobi, ponieważ rzeka jest głęboka i wtedy mogliby zginąć razem, gdyby ja użądlił. Naiwna żabka mu zaufała i kiedy już byli na  środku rzeki skorpion ją ukąsił. Żabka tonąc spytała, czemu to zrobiłeś przecież teraz oboje zginiemy razem. Skorpion zaś odparł, że taka jego natura i musiał to zrobić. Ty jesteś żabką, a ja skorpionem. Głupia, głupia, głupia.

Duch złowrogim spojrzeniem rzucił się na Plaitona, lecz ten zrobił szybki unik.

- Pudło - zaśmiał się i wzniósł dłonie.

W powietrzu uniósł ducha i dłońmi stworzył iluzją sznur,a potem go obwiązał wokól szyi Sygnesa i zawiesił go na konarze. Duch począł się dusić i miotać, a Plaiton patrzył z zachwytem na swój czyn z szerokim uśmeichem na twarzy.

- Do zobaczenia Sygnesie! Miłej nocy! - mówiąc to Plaiton zniknął wgłąb ciemnego lasu. Iluzja z czasem zniknęła, a wtedy duch samotnie leżał przy białym pniu, patrząc w niebo i pytając samego siebie:

- Gdzie moje miejsce? Czy to piekło, czy może coś gorszego od niego?

                                                                          ***

Z rana promienie słońca zbudziły Emilię, która mrużąc swoje oczy od jaskrawego blasku przeczesała palcami włosy i i przetarła dłońmi twarz ze zmęczenia. Ziewnęła głęboko i spojrzała wokół. Razem z dziewczynami spędziły noc w lesie niedaleko jeziora, które w nocy wydawało się o wiele bardziej mroczniejsze. Teraz na tafli błyskały się przeróżne kolory od nieba. Emilia podniosła się z wilgotnej ziemi i spojrzała w górę. Zasłoniła dłonią szczypiące ją w powieki od  słońca i patrzyła na coś niezwykłego. Fioletowy kolor chmur, zlewał się z ostrym różem i pomarańczem. Wpatrując się tak, zapomniała na sekundę o zdarzeniach jakie miały miejsce ostatnich dni. Odetchnęła z ulgą, a potem spojrzała na śpiące wciąż Wendy i Susan. Czarne włosy Wendy znikały w ciemnym piasku, a złote pasma Susan wręcz wydawały się lśnić. Dziewczyna powoli, by nie zbudzić swoich towarzyszek, sięgnęła swój łuk z torby, niedaleko położonej koło Wendy i wysunęła z torby kilka swoich strzał. Jednym szybkim ruchem wyciągnęła trzy strzały, a jej twarz nabrała niepokoju gdy to zobaczyła jak Wendy przewraca się na drugi bok. Z ulgą odetchnęła gdy zobaczyła, że wciąż smacznie śpi. Ruszyła w kierunku jeziora, przy którym kucając spojrzała na swoje odbicie. Policzki Emilii ubrudzone były w błocie i piachu, a pod jej prawym okiem i nad brwią widniało niewielkie zadrapanie. Delikatnie przyłożyła opuszkami palców rany i zrobiła krzywą minę z bólu. Ochlapała lodowatą wodą twarz i zaczesała włosy do tyłu. Wstając sięgnęła za łuk i naciągnęła na cięciwę strzałę. Uniosła lekko łuk do góry i bystrym wzrokiem skupiła się na przeciwległym pniu drzewa. Lekko w górę, na wysokość policzka, mówiła sobie w myślach, a w głowie przypomniała sobie wzrok Chrisa. Przez chwilę stała w takiej pozycji i sama do siebie uśmiechała się, aż nie ocknął ją głos Susan, która nagle znalazła się tuz przy niej.

- Musisz stać bardziej wyprostowana i pierś do przodu - poprawia sylwetkę Emilii. - Nogi w ten sposób, o tak - kiwa głową i puszcza Emilię.

Dziewczyna wpatruję się w końcówkę strzały i kieruje ją na pień drzewa. Zamykając oczy, chłonie energię jaką oddaje jej łuk, aż strzała zapala się płomieniem. W końcu otwierając z powrotem oczy, namierza znów cel i puszcza strzałę, lecz ta ląduje tuż przy pniu. Wzdycha i opuszcza łuk w dół. Susan kręci głową i z uśmiechem mówi:

- Przyda ci się kilka lekcji.

- Więc widać, że nigdy nie strzelałam z łuku? - Emilia oparła się o drzewo tuż obok i przejechała palcami po wyrzeźbionym łuku.

- Troszeczkę - drapie się po głowie. - To nic nadzwyczajnego, prosta reguła której trzeba się trzymać, ale co do twojej mocy powinnaś uważać - mija Emilię i kuca przy jeziorze, palcami unosząc kropelki wody.

- Co masz na myśli? - Emilia podnosi na nią wzrok.

- Jest potężna, każdy o tym wie. Ten kto ma żywioł ognia, zazwyczaj musi nauczyć się kontrolować swojej mocy. Podobno może być czasem...niespodziewana i impulsywna. Tak jak ogień - unosi wyżej dłoń, aż powstaje w powietrzu wodna kula.

- Jeszcze nie zdarzyło się bym nad nią nie panowała.

- Gdy do końca się nie rozpracuje własnej mocy to nic groźnego, ale gdy ją pojmiesz stwarza problem by ja kontrolować - puszcza kulę wodną, która wchłania się w jezioro. - Kiedy coraz bardziej mistrz mi uświadamiał to jak posługiwać się moim żywiołem, tym ciężej było mi opanować moc.

- Wy żyjecie tu, to wasze życie, nie moje - wyszeptała Emilia, zdając sobie sprawę że nie zastanawiała się dotąd co zrobi gdy pokonają Plaitona i czy w ogóle pokonają?

- Teraz to i twoje życie, skoro jesteś tu z nami. Musimy wszystkie razem się trzymać, w tej chwili liczy sie tu i teraz - te słowa zdawały się docierać do Emilii z każdą sekundą coraz bardziej. Tu i teraz, pomyślała w głowie. Głos Wendy rozruszał atmosferę jaka wisiała nad Susan i Emilią.

- Chyba pora za to się zabrać, nie sądzicie? - Emilia i Susan spojrzały w stronę Wendy, która machała do nich z pamiętnikiem w dłoni. Obie uśmiechnęły się do siebie i usiadły w kółku, kładąc notatnik po środku.

- Pamiętasz zaklęcie? - Susan zerknęła na Emi, siedzącą po jej lewej. Dziewczyna potwierdzająco kiwnęła głową, patrząc na pamiętnik z lekkim niepokojem w duszy. Sięgnęła po niego i delikatnie go uchyliła. Cyfry napływały na siebie i łączyły.

- *Memoriam sanguinis sigillum apertum sit - wyszeptała, dotykając dłonią pergaminu. Litery zaczęły się ponownie łączyć oraz układać w całość, aż znów pojawił się napis: ,, 2N,3W,6S,1E''.

Wokół panowała kompletna cisza, czuć było napięcie wśród ich trzech. Zerknęły po sobie, a Emilia jakby słysząc wręcz głośne dudnienie swojego serca delikatnie zaczęła przekręcać kompas na dane kierunki. Dwa razy na północ, trzy na zachód, sześć na południe i zatrzymała na chwilę dłoń.

- Gotowe? - Emilia uniosła głowę i popatrzyła na nie. Susan i Wendy kiwnęły głową, po czym wszystkie trzy złapały się za ręce. Dziewczyna przyłożyła dłoń do kompasu i przekręciła go jeden raz na wschód.


*Memoriam sanguinis sigillum apertum sit - 



Continue Reading

You'll Also Like

448K 18.7K 199
Nazwa dzieła, o której nie wiedziałam bo jest na razie chińskim znaczkiem na początkach rozdziału którego nikt nie przetłumaczył, to " A tender heart...
182K 11.3K 109
Chłopak kulił się w swojej celi, nie miał imienia, przynajmniej już nie. Kiedyś jego ojciec wołał go nim, jednak minęły lata od kiedy ostatni raz je...
2.1K 375 33
Dziesięć lat po tragicznym wydarzeniu nikt nie spodziewa się, że coś lub ktoś naruszy względny spokój. Łowcy żyją tak, jak kiedyś, szkoląc nowych rek...
10.9K 1.2K 31
Drugi tom. Lily wciąż zmaga się z nową, nieznaną rzeczywistością, w jakiej przyszło jej żyć. Stara się dostosować do surowych warunków Krainy Gniewu...