Wooyoung obudził się jako pierwszy. Leżał przez chwilę w jednej pozycji, rozmyślając, zanim ostatecznie bardzo powoli i po cichu podniósł się, by nie obudzić Sana. Jedyne co mógł zrobić, to sprawdzić, czy nadal ma gorączkę. Nie mógł zobaczyć, czy wciąż jest blady, ani nie był w stanie określić, na jak zmęczonego wygląda. Westchnął przez to cicho, czując się bezużytecznym. Dotykając delikatnie czoła chłopaka, uniósł lekko kąciki ust, czując poprawę. Nie sprawiło to jednak, że martwił się mniej. San nie mówił mu o swoim samopoczuciu, nie wspominał o żadnym zmęczeniu, a nawet chętnie zgadzał się na wyjścia, czy długie spacery.
Im dłużej Wooyoung o tym myślał, tym bardziej obwiniał siebie za stan chłopaka. Może już wcześniej nie czuł się najlepiej, a on nie dość, że wyciągał go na spacery i spotkania ze znajomymi, to jeszcze pozwolił oddać sobie kurtkę, przez co jeszcze bardziej naraził zdrowie Sana.
- Przepraszam... - wyszeptał, gładząc ciemne włosy nastolatka, mimo że ten nie słyszał go przez sen. Wooyoung czuł się okropnie. Nie wiedział, jak inaczej ma wynagrodzić starszemu to, że nie jest w stanie zrobić dla niego wszystkiego.
- Dlaczego przepraszasz? - odezwał się słabym, zachrypniętym głosem San, przez co młodszy gwałtownie odsunął rękę i uspokoił oddech, starając się nie pozwolić, by łzy gromadzące się w jego oczach znalazły wyjście.
- San, ja... - zaczął, wciąż zdziwiony, że chłopak nie śpi - Ja przepraszam cię za to, że nie mogę się tobą opiekować tak, jak ty opiekujesz się mną... Przepraszam...
- W-Wooyoungie - od razu podniósł się ze zmartwieniem wymalowanym na twarzy. Nie spodziewał się takich słów z ust blondyna. Nie wiedział, że on wszystko tak przeżywa - Ty nie masz za co przepraszać. Robisz dla mnie naprawdę wiele. Wina nie leży po twojej stronie - pocieszał go, delikatnie ujmując w dłonie jego twarz - To ja powinienem się odezwać. Skąd miałeś wiedzieć? Powinienem być szczery i mówić ci o wszystkim, a nie siedzieć cicho i wmawiać sobie, że wszystko jest w porządku. Nie zrobiłeś nic złego, rozumiesz?
- T-tak, ale - odparł Jung, który nie dał już rady powstrzymać łez, za co miał ochotę się uderzyć. Dlaczego to on zawsze był tym, którego trzeba było pocieszać? Dlaczego nie potrafił być tak silny jak San? - Obiecaj mi coś.
- Co takiego?
- Obiecaj, że pójdziesz się zbadać... Tak na wszelki wypadek...
- Wooyoung... - kolejną fala negatywnych uczuć opanowała starszego, gdy spojrzał na twarz chłopaka, wyrażającą tak wiele emocji.
- Obiecaj mi.
- Dobrze. Pójdę się zbadać. Ale wiedz, że wszystko będzie w porządku i robię to tylko, żeby cię uspokoić - uśmiechnął się i przytulił mocno chłopaka.
- San?
- Tak?
- Potrzebuję cię.
✧
Seonghwa był umówiony z Yeosangiem na późne popołudnie w parku. Nie było to związane z żadną ważną sprawą ani jakimiś problemami, a po prostu chęcią spotkania się, potrzeby jakiegokolwiek towarzystwa. Tak też w okolicach 16:00 przemierzał ścieżki żwawym krokiem, mając w uszach słuchawki. W oddali widział już postać swojego chłopaka wpatrzonego w ekran telefonu, więc jeszcze przyspieszył kroku, dzięki czemu po chwili znalazł się obok Kanga.
- Coś się stało? - spytał niższy - Zwykle nie chcesz się spotkać "tak po prostu". Nie uwierzę, że chodziło tylko o towarzystwo.
- Naprawdę chciałem się z tobą spotkać, bo brakuje mi towarzystwa - bronił się Park - Poza tym, chyba nie przeszkadza ci spędzanie razem czasu?
- Nie, nie. Nie to miałem na myśli - pokręcił energicznie głową - Po prostu ostatnio trochę się zmieniłeś. Nie mówię, że to coś złego.
Seonghwa westchnął.
- Możliwe, że to przez ten wypadek Wooyounga. Troszkę się pogubiłem, podobnie jak on. Dalej go podziwiam. Ja bym się tak szybko nie pozbierał.
- Wiesz, San miał spory udział w jego dojściu do siebie. Odkąd go poznał zachowuje się jak zakochana nastolatka - zaśmiał się cicho. Wyższy spojrzał na niego zdziwiony - Naprawdę do tej pory ani razu nie zauważyłeś, jak się zachowuje choćby wspominając o Sanie?
- Jakoś niekoniecznie - wzruszył ramionami - Może nie mówmy tylko o nich? Ostatnio wszystko kręci się wokół Sana i Woo. Skoro mamy czas dla siebie, zajmijmy się sobą.
Yeosang przytaknął, z lekkim uśmiechem. Rozmowa w szybkim tempie się rozwinęła na zupełnie inny temat. Oboje interesowali się muzyką, więc każdą sytuację typu "nie mamy o czym rozmawiać" zastępowali właśnie tymi tematami. Zazwyczaj dyskutowali o nowych albumach czy piosenkach oraz wychwalali swoje ulubione zespoły. Zdążyli przejść cały park tam i z powrotem trzy razy, zanim Seongwie po raz kolejny nasunął się temat Junga i jego przyjaciela. Wszystko przez to, że Kang zaczął mówić o jednym z idoli, który ze względów zdrowotnych musiał na chwilę przystopować z działalnością w zespole, co sprawiało, że chłopak był troszkę przygnębiony.
- Tak przy okazji - zaczął niepewnie, nie chcąc za bardzo znowu wracać do tematu, który sam chciał ominąć - Zauważyłeś, że San ostatnio wyglądał... Marnie?
- Oh, myślałem że to tylko moje wyobrażenia. Pierwszy raz go widziałem, więc pomyślałem, że na co dzień też jest taki blady. Niektórzy mają po prostu jasną cerę.
- Nie, jestem pewien, że wyglądał o wiele gorzej w porównaniu do ostatniego razu kiedy go widziałem - zastanowił się chwilę - Z drugiej strony, jesień ma to do siebie, że się choruję. Może to przez to.
- Może. W każdym razie, mógł powiedzieć, jeśli źle się czuł. Przecież nie trzymaliśmy go tam na siłę.
Seonghwa zgodził się z chłopakiem, po czym szybko zmienił temat, by jakoś rozluźnić atmosferę. Listopad naprawdę powoli się kończył, a razem z nim kończyły się ciepłe i długie dni, przez co po niecałych trzydziestu minutach musieli się rozejść przez niską temperaturę i słońce chowające się za horyzontem. Pożegnali się krótko i odeszli w dwóch kierunkach, zadowoleni z tego krótkiego, miłego spotkania.
✧
Ten dzień zdecydowanie nie trwał długo dla Sana, który w większości go przespał. Postanowił, że nie będzie już ukrywał niczego przez Wooyoungiem. Czuł się potem po prostu źle i nie chciał wykorzystywać tego, że chłopak nie widzi w jakim jest stanie. Poczuł się jeszcze gorzej przez to, jak go potraktował.
Przez to, że spali w dzień, nim się obejrzał, nastał wieczór. Jego ciotka z kuzynem wyszli już dawno, przekazując, by przygotował się na środę i spakował. Nie chciał nigdzie jechać, ale czy miał wybór? Zamierzał się sprzeciwiać ile da radę, ale w głębi duszy wiedział, że koniec końców skończy się to jego przeprowadzką...
Wraz z zajściem słońca i wybiciem godziny 19:00 postanowił, że wciąż czuję się osłabiony, więc poszedł wziąć szybki prysznic, by potem znów odpocząć. Wiedział, że i tak nie może ciągle przebywać u Junga, a dzisiejszy dzień tłumaczyły sobie jako dodatkowy, spowodowany jego złym samopoczuciem. W głowie dalej miał słowa blondyna, na które nie odpowiedział, ale bardzo go poruszyły. Bolało go to, że miał opuścić chłopaka, który tak bardzo go potrzebował przy sobie.
Wszedł pod prysznic i puścił wodę, przez chwilę jedynie stojąc pod strumieniem i myśląc. Jak obiecał, musiał się umówić na badania, choć nie widział większej potrzeby. Zawsze był zdrowy, czym cieszył swoją babcię. W przeciwieństwie do niego, ona była bardzo słaba i sprzątanie całego domu zazwyczaj kończyło się jej narzekaniem na dosłownie wszystko. Z racji, że on był sprawny i zdrowy, wykonywał wszystkie obowiązki za nią.
Teraz nie będzie miał za kogo wykonywać obowiązków. Teraz będą one należały tylko do niego, a wyobrażenie pustki jaka ogarnęła jego dom przyprawiała go o dreszcze. Wiedział, że im dłużej zwleka z powrotem, tym ciężej będzie mu opuścić Wooyounga. Dlatego postanowił. Jutro wyniesie się z powrotem do domu i pierwsze co zrobi, to porządki. Tak. To na pewno odciągnie jego uwagę od ciągłego rozmyślania o nieprzyjemnej ciszy zaistniałej po śmierci staruszki.
Po prysznicu ubrał się i wyszedł z łazienki, kierując się do dobrze znanego sobie pokoju młodszego, gdzie nie czekając na Junga, po prostu zasnął. Oznajmił wszystkim, że właśnie to zamierza zrobić po pójściu na górę i na śmierć zapomniał o deklaracji Wooyounga, że przyniesie mu lekarstwa. Dlatego też, gdy blondyn wszedł do pokoju, nie otrzymał od niego odpowiedzi, gdy poprosił, by wziął lekarstwa. Nie pozostało mu więc nic innego, jak uśmiechnąć się i zostawić Sana samego. Zanim jednak wyszedł, złożył delikatny pocałunek na głowie starszego, powodując tym jego cichy pomruk. Nie przeszkadzając dłużej, wyszedł z pokoju i wrócił do salonu, gdzie wcześniej rozmawiał z rodzicami.
•••
a/ Ten rozdział miał być trzy dni temu, ale z racji, że się zaczytałam w jakimś fanfiki, po którym miałam totalną depreche przez zakończenie to jakoś tak wyszło, że jest dzisiaj XD
Poza tym jestem pełna podziwu dla osób, które w jakiś sposób nazywają swoich czytelników.
Nie to, że ja nie chcę w ogóle się komunikować z osobami, które czytają moje wypociny.
Po prostu zazdroszczę im, że nie mają cringa jak tylko coś wymyślą XDDD
Ja osobiście uważam, że nawet nie powinnam o takim czymś myśleć, bo pierwsza rzecz jaką mi przyszła do głowy to strusie i katakumby, więc pozostańmy przy tym, że nie zwracam się do nikogo XDDDD
A NO I DZIĘKUJĘ ZA 1K