epilog

8.8K 626 26
                                    

Na drugi koncert czterech nastolatków przyszło zadziwiającą dużo ludzi. Rodziny każdego z nich, znajomi, znajomi znajomych oraz naprawdę mnóstwo zupełnie obcych osób. Występowanie przed rodziną tylko potęgowało zdenerwowanie chłopców. Zwłaszcza Lucasa, ponieważ przyszła jego matka, która nigdy nie słyszała jak gra, nawet starsi bracia, którzy nigdy się nim nie interesowali postanowili przyjechać wraz ze swoimi narzeczonymi. Najbardziej jednak poruszył go widok pewnego biznesmena, ubranego w szykowny garnitur, który usiadł samotnie przy jednym ze stolików.
- Kurwa. - Mruknął i odwrócił się przeczesując dłonią idealnie ułożone włosy. Melanie zgromiła go spojrzeniem za ten ruch i zaczęła poprawiać jego fryzurę.
- Co jest? - Spytała widząc jak jego zdenerwowanie osiąga punkt kulminacyjny.
- Mój ojciec przyszedł.
- To dobrze, przynajmniej się trochę tobą zainteresował. - Wzruszyła ramionami nie widząc w tym nic złego, chłopak usiadł na podłodze i oparł łokcie o zgięte kolana.
- Nie wyjdę tam. - Powiedział nagle, wszyscy wokół czyli Melanie, Cat, Sarah, Amanda i reszta zespołu zastygli w bezruchu.
- Nawet sobie nie rób jaj. - Warknął Ashton, Mels się zdziwiła. Nie spodziewałaby się takiej stanowczości po nim. - To jest najważniejszy koncert jako graliśmy, więc...
- Graliście tylko dwa. - Powiedziała Sarah prześmiewczym tonem, chłopak uciszył ją spojrzeniem i kontynuował.
- Więc nie obchodzi mnie co ci się zrodziło w tej pustej blond główce ale masz nie robić scen.
Luke nawet nie słuchał swojego przyjaciela, kogo jak kogo ale Ashtona to on się nie bał.
Melanie usiadła koło swojego chłopaka brudząc swoją czarną spódniczkę, ale nie przeszkadzało jej to.
- To przez to, że twój ojciec tu jest?
Spytała cicho, nie chciała by któryś z przyjaciół usłyszał ich rozmowę, Lucas tego też nie chciał.
- Nie zrobię z siebie pośmiewiska przy tych wszystkich ludziach, a na pewno nie przy nim...
- Luke...
- Nie, nawet nic nie mów. Zamiast uczyć się do egzaminów ja bawię się w jakąś gwiazdę. Ja pierdole to jest takie żałosne...
- Luke... - Spróbowała kolejny raz jakoś do niego dotrzeć ale nie słuchał.
- Zapomnę tekstu, jestem tego pewien. Ćwiczyliśmy te piosenki tylko kilka razy, dajcie wy mi spokój, nigdzie nie idę.
- Lucas!- Podniosła głos, zirytowana do granic możliwości.
- Co?!- Odparł tym samym tonem, kiwnęła głową lekko w prawo, a kiedy powiódł tan wzrokiem, zobaczył swojego ojca. Spiął się cały i zagryzł mocno wargi.
- Tak, chodźmy się napić.- Powiedział Michael, podał siostrze rękę by mogła wstać i cała grupka opuściła małe pomieszczenie przygotowane specjalnie dla nich na tę noc.
Luke siedział w takiej pozycji nie podnosząc wzroku na swojego rodzica, nie odezwał się. Bo co miał powiedzieć? Nienawidził go, nie wiadomo czy słusznie, czy nie. Nie mógł poradzić sobie z jego odejściem i obwiniał za wszystkie niepowodzenia w swoim życiu.
Pan Hemmings zajął miejsce obok swojego syna i oparł głowę o zimną ścianę.
- Jestem z ciebie dumny. - Odezwał się, Luke prychnął i pokręcił głową.
- Co ty tu robisz? - Zapytał, w jego głosie nie było nawet grama złości, był żal i smutek.
- Jesteś moim dzieckiem... - Mężczyzna widząc, że syn ma zamiar mu przerwać, uciszył go spojrzeniem i kontynuował. - Wiem, że was zawiodłem. Nie mam nic na swoje wytłumaczenie, jestem beznadziejnym ojcem.
- Mam ci dać za to medal? - Prychnął młodszy Hemmings, uzyskał tym tylko głębokie westchnienie.
- Po prostu chcę, żebyś wiedział, że... Jesteś moim dzieckiem i jesteś dla mnie ważny.
Wstał i wyszedł, jak zwykle zostawiając natłok myśli i burząc całą harmonię.
Chłopak również wstał i mocno kopnął w stół odrzucając go w drugi kąt pokoju, musiał jakoś wyładować złość.
- Wszystko okej?
Zapytał delikatny głos pewnej blondynki, która jako jedyna w tym świecie była mu naprawdę bliska. Przy niej czuł się spokojny i czuł, że wszystko co się dzieję, ma swoją przyczynę. A przyczyną wszystkich jego działań była właśnie Melanie Clifford.
- Nie. - Westchnął i usiadł na tym nieszczęsnym stoliku. Mels z wahaniem podeszła i usiadła koło niego opierając głowę o jego ramię. Objął ją delikatnie i przyciągnął bardziej do siebie. Nie mówiła nic, wiedziała, że nie potrzebował teraz pustych słów i obietnic, że wszystko będzie dobrze. Zamiast tego pocałowała go przelewając w ten pocałunek całe swoje uczucie. Niema obietnica została wypowiedziana, czasu nie można już cofnąć.


To była historia Luke'a i Melanie.


_____________________________________

Cześć! To już koniec tej opowieści, jestem z siebie dumna bo to pierwsza praca, którą skończyłam.
Chciałam wam podziękować za czytanie, za każde vote i każdy komentarz dzięki, któremu się uśmiechałam jak głupia do ekranu.
Żegnając się z Lucasem i Melanie jednocześnie chcę was zaprosić na inne moje opowiadania.
Pokój 1943, w którym bohaterem jest również Luke, ale tym razem Brooks.
Oraz Clayton Street z Jaiem Brooksem.
Znajdziecie je na moim profilu.
Tak, więc możemy powiedzieć do widzenia Luke'owi, Melanie, Michaelowi, Ashtonowi, Calumowi, Cat, Sarah i Amandzie, już na zawsze.

Mentality l.h ✔Where stories live. Discover now