𝐒𝐈𝐗

99 9 0
                                    

Po udanym spotkaniu z Nevillem, Luna została odprowadzona przez niego do Sali Wejściowej, a następnie zadeklarowała, że wróci do Wieży Krukonów samodzielnie. Mimo głośnych sprzeciwów, brunet w końcu uległ i przystał na propozycję przyjaciółki. Właśnie takim sposobem w tym momencie Lovegood kroczyła po korytarzach, aby dostać się do swojego dormitorium.

— Patrzcie, Pomyluna nagle zrobiła się wesoła — zarechotał jeden z chłopaków, a reszta mu zawtórowała.

— Słyszałam, że umawia się z tym niezdarą Longbottomem — za plecami blondynka usłyszała kolejny szyderczy głos, tym razem należący do dziewczyny.

— Czyżby ten Gryfon był ślepy? — następna osoba zadała pytanie oraz nie oczekując, że ktoś jej na nie odpowie, postanowiła kontynuować. — Wątpię, żeby ktokolwiek chciał się umówić z taką szkaradą.

Mimo, że w głębi duszy Lunę w dalszym ciągu dotykały niemile słowa, stwierdziła, iż nie da nikomu satysfakcji oraz pokaże, że nic jej nie rusza. We wcześniejszych latach również dokuczano dziewczynie, jednak w końcu plotki na jej temat ucichły, ale nic niestety nie trwa wiecznie, a złośliwość zawsze musi powrócić.

— Pomyluna, czemu jesteś taka niekulturalna i nas ignorujesz? — kolejne pytanie zostało pozostawione bez odpowiedzi. — Chyba trzeba dać ci nauczkę!

Chłopak, który wypowiedział te słowa, wyjął różdżkę oraz wykonał mało szlachetny gest ze strony jakiegokolwiek czarodzieja, a mianowicie rzucił zaklęcie w odwróconą do niego plecami Krukonkę. Czar uderzył w blondynkę z taką siłą, że ciało dziewczyny bezwładnie wylądowało na ziemi, a rechot ze strony oprawców nasilił się jeszcze bardziej. Mimo wielkich chęci i determinacji Luna nie była w stanie wstać, a obraz wokół niej zaczął się rozmywać z każdą chwilą. Blondynka nie czuła już kończyn, a włosy rozwiały się na wszystkie strony. Na szczęście serce nie przestało pracować oraz biło swobodnym tempem. Lovegood usłyszała oddalające się kroki swoich dręczycieli, a po chwili zaczęła się trząść przez chłód, który zawładnął całym jej ciałem.

— Przyjaciółko? — po korytarzu odbił się echem głos Neville'a, który po spędzonym razem dniu szukał dziewczyny, aby oddać jej Żonglera, którego przez przypadek zabrał ze sobą. — Przyjaciółko! — Longbottom przyspieszył bieg, gdyż wiedział, że blondwłosa nie dostałaby się w tak szybkim tempie do Wieży Krukonów, a brak odpowiedzi z jej strony, zaniepokoił go. — Luno, nie żartuj sobie, proszę! Nargle na pewno są daleko stąd! — dodał po chwili chłopak, spanikowanym tonem.

Kiedy Gryfon wyszedł zza rogu, spostrzegł ciało, które bezwładnie leżało na zimnej posadzce. Jednak pierwszym elementem wyglądu, który dostrzegł u tej osoby były blond włosy jedyne w swoim rodzaju. To Luna! pomyślał Neville i czym prędzej podbiegł do przyjaciółki. Klęknął przy niej oraz położył swoją dłoń na tej, należącej do dziewczyny. Jej ręka była lodowata. Gryfon odgarnął włosy towarzyszki z twarzy i czym prędzej chwycił ją w ramiona, tuląc do siebie.

— Wszystko będzie dobrze — mówił cicho, głaszcząc Krukonkę po głowie. — Pójdziemy do Pokoju Życzeń, a tam odzyskasz siły bez wścibskich pytań, czy ludzi — dodał zdecydowanie cichszym tonem.

Chłopak ruszył szybko na siódme piętro w stronę pomieszczenia potocznie zwanym Przychodź—Wychodź. Przeszedł wzdłuż ściany trzy razy, intensywnie myśląc o pokoju idealnie nadającym się do odpoczynku, który w tym momencie był bardzo potrzebny Lunie. Brunet wyraźnie zaznaczył, że nikt prócz jego oraz Lovegood nie może wejść do sali. Kiedy rozwarły się ogromne drzwi, Neville wszedł do środka i położył blondynkę na ogromnym, złotym łóżku otoczonym lśniącym baldachimem. Przykrył szczelnie dziewczynę puchową kołdrą oraz ułożył po obu jej bokach nagrzane termofory, które miały przywrócić normalną temperaturę ciała Krukonki.

— Panie Longbottom — brunet usłyszał głos, który bardzo go zdezorientował, bo przecież wyraźnie prosił, aby pokój widoczny był tylko dla nich. — Czy mógłbym jakoś pomóc, sir? — przed chłopakiem stanął Skrzat z dużymi uszami, długim nosem, ogromnymi ustami wykrzywionymi w szczerym uśmiechu oraz wielkimi, zielonymi oczami, które wpatrywały się w Neville'a z ciekawością, czekając na jakiekolwiek prośby ze strony chłopaka.

— Zgredku, jak się tutaj dostałeś? — zapytał brunet, a wspomniany Skrzat Domowy wyprostował się, otwierając przy tym usta gotowe do odpowiedzi.

— Skrzaty mogą się teleportować w nawet najbardziej niechciane miejsca, sir — odpowiedział Zgredek, a Gryfon uśmiechnął się lekko w jego stronę. — Czy mogę w czymś. . . — urwał, kiedy na swojej krótkiej szyi wychylił o kilka centymetrów głowę oraz spojrzał w stronę leżącej postaci na złotym łóżku. — To panna Luna! Co się z nią stało? — spytał Skrzat, a w jego głosie dało się słyszeć lęk i troskę.

Longbottom wziął niewiele, szybkich wdechów oraz ponownie skupił swoją uwagę na Krukonce, której klatka piersiowa unosiła się stopniowo.

— Zastałem moją przyjaciółkę, leżącą na podłodze! — Neville uniósł ręce do góry, aby po chwili opuścić je w szybkim tempie; był tak rozemocjonowany, że jakikolwiek ruch chociaż odrobinę pomagał mu z poskromieniem negatywnych emocji, które obecnie kłębiły się w jego ciele. — B-była zimna, niczym lód! — jego głos załamał się chwilowo na wspomnienie smutnego widoku. — Nie wierzę, żeby to był wypadek — na twarzy chłopaka można było zobaczyć cząstkę nienawiści pomieszanej z odrazą. — Ktoś musiał to zrobić — powiedział z wyraźnym wstrętem w głosie. — Ale zemsta nie będzie czymś dobrym — westchnął lekko zrezygnowany. — Luna — tu spojrzał na buzię wcześniej wymienionej dziewczyny — będzie musiała pokazać każdemu, że jest szczęśliwa! To jeszcze bardziej zirytuje oprawcę bądź oprawców — brunet zakończył swoją wypowiedź oraz spojrzał na zielonookiego towarzysza, oczekując jakiejkolwiek reakcji z jego strony.

— Panna Luna bardzo zasłużyła sobie na najlepsze — powiedział Skrzat, podchodząc do dziewczyny. — To ogromne szczęście, że ma takiego lojalnego i troskliwego przyjaciela, jak pan, sir — dodał Zgredek oraz kończąc swoją wypowiedź, ścisnął delikatnie, niewiele większą od swojej, dłoń należącą do Krukonki.

Neville jedynie pokiwał głową, wykrzywiając lekko usta w niemrawym uśmiechu. Mimo chęci, aby pałać pozytywną energią, Longbottom nie miał takiej możliwości, gdyż negatywne emocje bez trudu mu to uniemożliwiały. W tej ciężkiej dla niego sytuacji, zamknął oczy. Przez krótki czas widział ciemność, jednak już po chwili zmaterializowała się ona w twarz jego ulubionej blondynki. Jej oczy, z których jeśli nie szczęście, można było zobaczyć duszę prawdziwej marzycielki. Symetryczna twarz dziewczyny, na której spoczywały malinowe wargi, nadzwyczaj często uniesione ku górze. Oczywiście nie mogło zabraknąć w tym wszystkim blond włosów Lovegood, które Gryfon tak bardzo ubóstwiał.

Mimo, iż znali się krótko, to jednak ten czas wystarczył, aby Neville zdał sobie sprawę jak nieprawdopodobnie ważna jest dla niego Krukonka. Nauczył się z nią, jak marzyć oraz inaczej spojrzeć na świat. Zrozumiał, że bycie innym czyni jeszcze bardziej wyjątkowym. Zdążył spędzić z nią wiele wspólnych, wspaniałych chwil, a pierwsza tragedia w ich relacji wydarzyła się właśnie teraz.

Chłopak nie był w stanie wyobrazić sobie dnia bez jej głosu lub chociażby szczęśliwego spojrzenia, którym darzyła go, gdy była wdzięczna, czyli robiła to naprawdę dosyć często. Longbottom już zdążył przyzwyczaić się do chwil spędzanych tylko z nią i oczywiście nie przeszkadzało mu to, a wręcz przeciwnie, pomagało oraz utrzymywało przy szczęściu. Czy byłby ktoś w stanie zliczyć za ile wspomnień, emocji bądź nauk, on w tak krótkim czasie był jej wdzięczny? Oczywiście, że nie! To wszystko było na tyle cenne, iż aby to wszystko policzyć trzeba by było poświęcić całe swoje życie i jeden dzień dłużej. Czy można byłoby wyrazić jak niezmiernie wdzięczny był za to Gryfon? Bez dwóch zdań nie! Słowa bądź gesty nigdy nie były zdolne do przekazania jego podziękowań.

I wtedy wszystko stało się jasne! Neville Longbottom obdarzył Lunę Lovegood tym wyjątkowym uczuciem, potocznie zwanym przez wszystkich miłość!

Brunet gwałtownie otworzył oczy, kiedy sam zdał sobie sprawę, co czuje do swojej najbliższej oraz najszczerszej przyjaciółki.

✓ 𝐋𝐎𝐕𝐄 𝐈𝐒 𝐒𝐔𝐆𝐀𝐑 nunaWhere stories live. Discover now