𝐅𝐎𝐔𝐑

97 11 0
                                    

Po wspaniałym spotkaniu była niedziela, poprzedzająca tydzień pełen egzaminów. Neville podniósł się z łóżka zadowolony, przebrał się w szary, za duży sweter oraz chwycił torbę wypełnioną podręcznikami i zarzucił ją sobie na ramię. Jego dzisiejszym celem była biblioteka, gdyż chłopak chciał poświęcić kilka godzin na przygotowanie do OWTMów. Nie wpatrywał się tak jak inni uczniowie godzinami w książki, gdyż wcześniej uczył się systematycznie, co bardzo mu pomogło, ponieważ w tym momencie miał większą swobodę.

Kiedy Longbottom wszedł do biblioteki, skinął głową w stronę starszej, ciemnowłosej kobiety, która z surowym wyrazem twarzy również lekko kiwnęła do chłopaka. Pierwsze co rzuciło się brunetowi w oczy były ogromne regały z książkami, których nie dało się zliczyć. Głębiej w czytelni stało kilkanaście stolików przy których umieszczone były olbrzymie, wygodne krzesła. Nadawało to przytulny akcent bibliotece, w której mało kto rozmawiał, gdyż każdy bał się gniewu szkolnej bibliotekarki — Irmy Pince. Gryfon rozsiadł się wygodnie na jednym z krzeseł, a następnie wyjął swoje książki i ustawił je na stoliku. Chłopak zagłębił się w lekturze Poradnik transmutacji dla zaawansowanych. Czytał w ciszy, która jednak nie mogła trwać zbyt długo, gdyż ktoś odezwał się:

— Czy mogłabym się dosiąść?

— Oczywiście — Neville prawie krzyknął, jednak opamiętał się, że znajduje się w bibliotece i ściszył trochę głos. — Jak się czujesz, przyjaciółko? — spytał, unosząc głowę znad książki oraz uśmiechnął się pogodnie w stronę Lovegood.

— Bardzo dobrze, dziękuję za troskę — odparła, a jej malinowe usta uniosły się ku górze. — Miło spędziłam ten wczorajszy dzień, naprawdę jesteś wspaniałym kompanem — dodała, a Longbottom lekko się zaczerwienił, gdyż słowa które usłyszał, sprawiły mu ogromną przyjemność.

— Czego będziesz się uczyć? — zapytał, wskazując na bladoniebieską torbę, która spoczywała na ramieniu dziewczyny.

— Przyszłam poćwiczyć Transmutację, bo to z nią mam największy problem — westchnęła, siadając na krześle naprzeciw bruneta. — No i dochodzą do tego jeszcze Eliksiry — dodała, a Gryfon mimowolnie się wzdrygnął na wspomnienie nauczyciela, który uczył owego przedmiotu, a mianowicie profesora Snape'a, znanego również jako Nietoperz.

— Mógłbym ci pomóc z Transmutacją, jeśli chcesz — zaczął, a dziewczyna energicznie pokiwała głową. — Jednak z Eliksirów nie ma co na mnie liczyć, Snape mnie nienawidzi — oznajmił, a blondynka zaśmiała się, pieszcząc uczy Longbottoma tym dźwiękiem.

— W porządku, dziękuję — powiedziała oraz wyciągnęła książkę do przedmiotu, którego uczyła profesor McGonagall. — Mam problem ze zmianą koloru włosów — rzekła, gładząc swoją blond fryzurę.

— Nie jest to proste, ale nie zaszkodzi nam spróbować — oznajmił Neville i przybliżył różdżkę do włosów. Po kilku próbach udało mu się zmienić kolor na niebieski, a Luna zaśmiała się perliście, na co chłopak zareagował zdezorientowaniem. — Z czego się śmiejesz? — spytał, w dalszym ciągu nie zdając sobie sprawy, o co chodzi.

— Twoje włosy — tylko to zdążyła wykrztusić Krukonka, a chłopak wyczarował szybko lusterko, w którym się przejrzał. — I tak prezentujesz się całkiem dobrze, jak mały testral — uśmiechnęła się, klaszcząc w dłonie, a Gryfon również uniósł kąciki swoich ust do góry.

— Teraz ty spróbuj, może i nie jest to proste, ale najtrudniejsze też nie — zachęcił dziewczynę gestem dłoni. — Na pewno ci się uda, tylko bądź skupiona oraz pomyśl o jednym kolorze!

Luna przystawiła różdżkę do głowy i po chwili jej włosy również przybrały wściekle niebieski kolor. Neville uśmiechnął się, mówiąc: „Rewelacyjnie!" oraz pokazał Lovegood lustro, w którym wcześniej się przeglądał. Kiedy Krukonka zobaczyła swoje odbicie, zaczęła się śmiać, a chłopak dołączył do niej i ich dźwięczny, donośny chichot rozległ się po całej bibliotece, przez co pani Pince kazała im opuścić owe pomieszczenie.

— Pierwszy raz zostałem wyrzucony z biblioteki — zaśmiał się brunet, a jego myśli nawiedzała zirytowana twarz bibliotekarki, komentującej zachowanie jego oraz Krukonki. — Pani Pince nigdy nie zwracała na mnie uwagi, a teraz proszę bardzo — uśmiechnął się, a dziewczyna pokiwała pewnie głową na znak, że rozumie Gryfona.

— Zawsze musi być ten pierwszy raz, prawda? — dziewczyna uzupełniła wypowiedź Longbottoma i oboje ponownie wybuchli gromkim śmiechem.

— Jesteś moją pierwszą przyjaciółką! Czy to też zalicza się do pierwszego razu? — zapytał chłopak, nieśmiało się uśmiechając w stronę blondwłosej.

— Myślę, że tak — Lovegood pokiwała głową, a zadowolony Neville posłał jej tak szeroki uśmiech, że na twarzy dziewczyny wdarły się szkarłatne plamy, które usiłowała zakryć włosami.

— Bardzo ładnie wyglądasz kiedy się rumienisz — rzekł Gryfon, a Luna spojrzała na niego potulnym wzrokiem.

W tym momencie oboje stali na środku korytarza tuż przy bibliotece oraz zaczęli intensywnie wpatrywać się w swoje oczy. Chłopak skupił uwagę na srebrno—szarych tęczówkach Krukonki, które idealnie odzwierciedlały całą postać dziewczyny, gdyż tak samo jak ona były wyjątkowe. Natomiast blondynka przyglądała się jego brązowym oczom w identycznym odcieniu co kora drzew, które Lovegood uwielbiała. Cisza, która panowała między nimi nie pasowała do tych niezręcznych bądź nudnych. Ta cisza napawała ich dusze przyjemnością, umilając przy tym wpatrywanie się w siebie nawzajem. Kolejną rzeczą którą zrobili oboje, było skanowanie się po każdym centymetrze twarzy. Neville śledził rysy Luny, które według niego zawsze były idealne oraz nieporównywalne do tych innych dziewczyn. Wszakże blondynka nie pozostawała dłużna Gryfonowi i również wpatrywała się z uwagą na kości policzkowe chłopaka, które według niej dodawały mu uroku. W tym momencie wpatrywanie się w siebie umożliwiło im poznanie się jeszcze bliżej, a także zobaczenie swoich dusz (co według większości osób wydawało się przecież niemożliwe).

— Chciałabyś się przejść? — zapytał chłopak, przerywając tym samym, dotychczas panującą ciszę.

— Z przyjemnością, przyjacielu — odparła blondwłosa, kiwając przy tym energicznie głową.

— Co powiesz na obrzeża Zakazanego Lasu, droga przyjaciółko? — spytał Neville, bacznie obserwując towarzyszkę.

— Świetny pomysł — odpowiedziała Lovegood zgodnie z prawdą. — W takim razie, prowadź! — dodała z ekscytacją w głosie, której dłużej nie mogła już ukrywać.

Gryfon wyciągnął ku dziewczynie dłoń, którą ta z niemałą delikatnością ujęła. Szli, rozmawiając, śmiejąc się oraz ciesząc z tego, że mają siebie nawzajem. Kiedy wyszli na podwórko, ich twarze zaczęło pieścić Słońce oraz lekki wiatr, który sprawiał, że dzisiejsza pogoda była naprawdę idealna. Para przyjaciół, trzymająca się za ręce nie zwróciła niczyjej uwagi, co w rzeczywistości im nie przeszkadzało, gdyż oboje nie lubili być w centrum uwagi. W przeciągu tych kilku dni dowiedzieli się o sobie nawzajem tak wiele i jak się okazało tak wiele mieli ze sobą wspólnego. Potrafili cieszyć się drobnymi rzeczami, nigdy nie ubiegali się o najważniejsze stanowiska oraz nie potrzebowali specjalnej uwagi, uwielbiali naturę, która umilała im jeszcze bardziej każdą wspólnie spędzoną chwilę, zakochiwali się w innych, dziwnych stworzeniach bądź roślinach, których większość innych ludzi unikało jak ognia. Można było stwierdzić, że Neville Longbottom oraz Luna Lovegood tworzyli parę idealną. Oczywiście parę przyjaciół, chociaż oboje czuli coś do siebie (co było widoczne gołym okiem, ale nie dla nich) nie potrafili sobie tego wyznać, bo myśleli, że druga strona nie odwzajemnia tego uczucia.

— Zamknij proszę oczy — zakomunikował Gryfon, a dziewczyna posłusznie wykonała polecenie chłopaka.

— Chociaż znamy się nie tak długo, to ufam ci bezgranicznie, Neville'u Longbottomie — powiedziała, co dało brunetowi jeszcze więcej radości.

— Ja tobie też ufam bezgranicznie, Luno Lovegood — odparł ciemnooki, a blondynka lekko się wzdrygnęła, jednak nie ze strachu, a ze szczęścia, które obecnie wypełniało jej całe, drobne ciałko.

✓ 𝐋𝐎𝐕𝐄 𝐈𝐒 𝐒𝐔𝐆𝐀𝐑 nunaWhere stories live. Discover now