20. Większe Dobro

Start from the beginning
                                    

- Powiedz mi - powiedziała Hermiona.

- Tego dnia, kiedy Snape przyszedł i uratował mnie z domu mojej matki, poszliśmy razem na ulicę Pokątną. Minął zaledwie tydzień po tym, jak zabił Dumbledore'a i musiał iść w przebraniu. Użył Plurijuice - wiesz o tym?

Hermiona skinęła głową.

- To sprawiło, że wyglądał zupełnie jak ja, jakby był ze mną spokrewniony. Powiedział mi, żebym go nazywała - przerwała i przełknęła ślinę, zanim kontynuowała. - Powiedział mi, żebym do niego mówiła „tato". Zabrał mnie na zakupy. Kupił mi lody, książki i nowe ubrania, i oszukał idiotę w Ministerstwie, żeby dał mi nową różdżkę. To było...magiczne.

Użycie tego słowa przez Jocelyn mocno uderzyło Hermionę. Niewiele osób tutaj używało tego w ten sposób. Czystokrwiści nawet nie zrozumieliby, co to oznacza, ale dla tych, którzy dorastali bez magii, sam fakt ich codziennego życia wymagał teraz ciągłego zawieszania niewiary. Chciała przytulić Jocelyn, ale zamiast tego przechyliła głowę na bok i położyła ją na ramieniu Jocelyn.

- Tego jednego, idealnego dnia - powiedziała Jocelyn - zbudowałam całą pieprzoną fantazję o naszym wspólnym życiu. Wyobraziłam sobie, że po wojnie Snape będzie moim ojcem. Że jakoś mnie adoptuje. Zmarszczyła brwi, próbując rozproszyć intensywność swojego wyznania, żeby czuć tylko lekceważenie. - Całkiem szczerze - powiedziała - uwzględniłam każdy szczegół - wyobraziłam sobie, jak by to było mieszkać w jego kwaterze w Hogwarcie, nawet wyobraziłam sobie, jakie prezenty da mi na urodziny.

Współczucie Hermiony było tak wielkie, że mogła zasmakować pragnienia Jocelyn. Jej własne fantastyczne życie ze Snape'em było tak samo szczegółowe, choć inaczej skonstruowane. Wyobraziła sobie wspólne śniadania, czytanie z dzbankaliem do kawy; wyszukane przyjęcia obiadowe; Świąteczny obiad z rodziną na długie lata. Dużo seksu i inteligentnych rozmów.

- Wystarczająco źle było dowiedzieć się, że pieprzony Lucjusz Malfoy był moim ojcem, ale potem uświadomić sobie, że to nie może... nigdy... być ze Snape'em.

- Jocelyn - powiedziała Hermiona, wyciągając rękę i chwytając ją. - Tak się cieszę, że mam cię w swoim życiu.

Jocelyn zaśmiała się i skrzywiła się.

- Poważnie, - dodała Hermiona. - Kiedy skończę szkołę, będę musiała znaleźć sobie miejsce do życia i zawsze będzie tam dla ciebie miejsce. Jeśli chcesz spędzić wakacje gdzie indziej niż tutaj lub w Malfoy Manor , możesz zostać ze mną.

- Uważaj, - ostrzegła Jocelyn, - z taką ofertą możesz znaleźć mi stały dom.

- W każdym razie nie miałbym nic przeciwko.

W górze rozległ się dzwon wieży zegarowej.

- Cholera, - powiedziała Jocelyn, - Muszę iść na zajęcia.

- Powinniśmy robić to częściej.

- Poważnie? Chcesz słuchać, jak jęczę i jęczę?

- Poważnie.

Jocelyn spojrzała na nią krzywo, ale posłała jej powolny uśmiech, który usunął z poprzednich słów cały jad. - Jasne, bardzo chętnie.

The Phoenix Trilogy - Ogień Feniksa(3)Where stories live. Discover now