Maybe love...

25 3 0
                                    


-Deacon, ja...- Spojrzałam głęboko w jego oczy, lecz mój wzrok szybko przeniósł na jego usta. Dotarło do mnie wtedy jak bardzo ich pragnę. Bez zastanowienia pocałowałam go ponownie. Czas znów się zatrzymał, jego usta smakowały jak lipcowe czereśnie, zatapiałam się w ich smaku coraz bardziej. Z powrotem wziął mnie na ręce zaciskając swoje duże dłonie na moich udach. Pocałunek robił się coraz bardziej zachłanny i pełny pożądania. Oderwał nas od siebie szelest dobiegający z pobliskich krzaków. Odskoczyliśmy od siebie jak poparzeni.

-Zostań tu i się nie ruszaj. Pójdę sprawdzić co to było- Powiedział Deacon.

Bałam się ruszyć z miejsca, chociaż bardziej przerażał mnie fakt że nie miałam przy sobie żadnej broni a w każdej chwili mógł mnie ktoś zaatakować czy to świrus czy łupieżczy albo wieczyści. Po chwili jednak zauważyłam Deaka wychodzącego z zarośli.

- Spokojnie nic tam nie było, możliwe że było to jakieś zwierze. Podszedł do mnie i mnie przytulił, najwyraźniej musiał zauważyć że jestem wystraszona. Przytulił mnie do swojej klatki piersiowej i zaczął gładzić po głowie mówiąc że nie mam się czego bać.

-Dziękuję – Szepnęłam i jeszcze mocniej wtuliłam się w niego.

-Za co?- Spytał zdziwiony.

-Za wszystko, za to że zawsze jesteś przy mnie i za to kiedy leżałam w szpitalu martwiłeś się o mnie i nie odstępowałeś prawie na krok.- Podniosłam głowę i spojrzałam na niego – I wracając do tego co wcześniej powiedziałeś myślę że to będzie najlepsza odpowiedź.- W tej chwili stanęłam na palcach i pocałowałam go delikatnie, natychmiast odwzajemnił pocałunek. Po chwili oderwaliśmy się od siebie.

- Satysfakcjonuje mnie taka odpowiedź –Powiedział –I chyba częściej muszę zadawać takie pytania jeżeli będę uzyskiwać odpowiedź w takiej postaci. –Skwitował. Na co oboje parsknęliśmy śmiechem.

- Wiem że oboje się świetnie bawimy ale zaczyna się powoli ściemniać i chyba powinniśmy wracać. Raczej nie chcemy spotkać hordy albo kogokolwiek. – Powiedziałam co spotkało się ze smutnym spojrzeniem Deaka.

-Wiem, ja też nie chcę jeszcze wracać ale to dla naszego bezpieczeństwa.-Zaczęłam się ubierać.

-No niech będzie ale pamiętaj robię to dla ciebie- W tym momencie puścił w moją stronę oczko, na co parsknęłam delikatnie śmiechem, co nie uszło uwadze Deaconowi .

- Czyli tak chcesz się bawić?!- Podszedł do mnie i złapał mnie za biodra.

- Ne wiem o co ci chodzi. – Spojrzałam na niego.

-Doskonale wiesz o co mi chodzi- W tym momencie jego dłonie zacisnęły się mocniej na moich biodrach.

- Nie mam zielonego pojęcia o czy mówisz.- Ledwo wytrzymywałam żeby nie parsknąć śmiechem.

- Okej, dość tego, żarty się skończyły.- Przerzucił mnie sobie przez ramię. Lecz nagle usłyszeliśmy głos Boozera dochodzący z krótkofalówki.-Hej Deack, słuchaj bo jest dość nietypowa sytuacja, szczerze nie wiem nawet jak mam ci to powiedzieć, po prostu przyjedź to porozmawiamy. – Rozłączył się. Deack w tym czasie posadził mnie na motocyklu.

-Dokończymy tę rozmowę w domu. –Spojrzał na mnie surowym wzrokiem choć w jego oczach widać było że też ledwo powstrzymuje śmiech.

Zaniepokoiłam się tą wiadomością od Boozera. Po Deaconie też widziałam że był zaniepokojony ale nie dał tego po sobie poznać. Wracaliśmy w ciszy. Droga była spokojna jak na to że było już prawie ciemno i wszystko zaczynało budzić się do ' życia'. Po jakiś trzydziestu minutach byliśmy pod bramą. Zsiadłam z motocykla, spojrzałam na wierze i zobaczyłam Boozera na zewnątrz wyraźnie nas oczekiwał co zaniepokoiło mnie jeszcze bardziej. Deaco odprowadził motocykl do szopy ja w tym czasie ruszyłam na górę do przyjaciela. Kiedy wszyscy byliśmy już na górze weszliśmy do środka.

- No Buzz, co się stało, ktoś kręci się koło góry?!- Zapytał Deack ,w jego głosie było można wyczuć delikatne zdenerwowanie.

- Nie, spokojnie o to nie muśmy się martwić. No bo.. Em.. Jak pojechaliście to ja wybrałem się na polowanie i przejeżdżałem niedaleko twojego dawnego domu.-W tym momencie spojrzał w moją stronę. W gardle czułam narastającą gulę.- I zauważyłem tam kogoś jednak stwierdziłem że pewnie to łupieżcy i próbują coś pewnie jeszcze stamtąd zabrać lecz w oczy rzuciła mi się tylko jedna osoba która w tym momencie układała pod twoim domem ciała i wszystkie truchła jakie były w pobliżu. Chciałem podejść bliżej i bardziej się przyjrzeć lecz kiedy byłem już prawie pod domem usłyszałem charakterystyczny szum dla hordy. Zobaczyłem tylko jak ten ktoś ucieka w popłochu i zrozumiałem że na mnie też już pora jeżeli chcę jeszcze żyć . Stałam tam w osłupieniu patrząc na Boozera. Nie mogłam uwierzyć że ktoś robi takie rzeczy.

-Judy- Zza myśleń wyciągną mnie głos Deaka

-Tak?- Spojrzałam się na niego.

- Pytałem się czy wiesz może kto mógł być.

- Nie mam pojęcia, a zobaczyłeś może jakiś element w tej osobie który przykuł twoją uwagę?- W tym momencie spojrzałam na Buzza.

-Nie, raczej nie, bardzie zwróciło moją uwagę jego zachowanie.


~~~~~~~~

 Hej, chciałam bardzo przeprosić za to że nie publikowałam przez bardzo długi czas ale pewne sprawy potoczyły się trochę inaczej i musiałam zaprzestać pisania. Ale wszystko wraca już do normy i postaram się publikować rozdziały raz w tygodniu może dwa ale nie chcę niczego obiecywać.

Chciałam podziękować@_Liszeek_ za zagłosowanie na moją książkę <3


The StrangerWhere stories live. Discover now