The beginning of something new

31 3 0
                                    


Obudziłam się kiedy było jeszcze ciemno nie widziałam najmniejszego sensu żeby wstawać o tej porze jednak nie mogłam zasnąć. Kontaktowanie się z Deaconem o tej porze było nie rozsądne pewnie spał albo dalej załatwiał swoje ''ważne'' sprawy. Zeszłam na dół do jadalni w celu przygotowania sobie posiłku zajrzałam do pierwszej szafki i wzięłam pierwszą lepszą konserwę. Nawet nie wiem co w niej jest bo nazwa wraz z obrazkiem dawno znikły. Po wyłożeniu posiłku na talerz okazało się ze to konserwowa sałatka owocowa. Zjadłam choć nie miałam najmniejszej ochoty na nią ,marzyło mi się by zjeść mięsa, którego smak ledwo pamiętam. Poszłam do pokoju żeby się czymś zająć stwierdziłam że przeczytam książkę była to jedna część Harrego Pottera za którym niezbyt przepadałam ale nie maiłam nic lepszego. Kiedy na dworze było już zdecydowanie jasno postanowiłam skontaktować się z Deaconem.

-Deacon jesteś tam?- odpowiedziała mi głucha cisza- może jeszcze śpi-pomyślałam po chwili z radia wydobył się głos

-Ta..Ta.. Jestem

-To ja Judy ...Pamiętasz że obiecałeś mi że pomożesz mi z motocyklem.

--O hej , poznałem po głosie że to ty , Tak... tak pamiętam o motocyklu daj mi jakąś godzinkę to będę bo w obecnej chwil nie mogę , muszę kończyć pa.

Nie zdążyłam nic odpowiedzieć bo się rozłączył. No okej trzeba znaleźć sobie jakąś robotę na najbliższa godzinę .Wyszłam przed dom po chwili zauważyłam pasącego się nie opodal jelenia. Postanowiłam że go upoluje. Zabrałam starą kuszę ,którą znalazłam kiedyś w mieszkaniu wróciłam w miejsce w którym niedawno stałam lecz jelenia już nie było, rozejrzałam się po okolicy –przecież daleko nie mógł pójść. Lecz nigdzie go nie było po chwili przypomniało mi się jak byłam mała, wraz z wujkiem byliśmy w lesie na polowaniu i kiedy szukaliśmy zwierzyny on zaczął ją tropić po śladach na ziemi i jeszcze czymś nie pamiętam już. Poszłam w miejsce w którym niedawno stał jeleń ,schyliłam się i pierwsze co zrobiłam to pomacałam trawę jakby miało to coś dać, a chwilę później polizałam liścia który tam leżał. Nie wiem dlaczego.

-Ekhem , nie chcę przeszkadzać w wspaniałej zabawie ale mieliśmy naprawić motocykl.

Momentalnie oderwałam się od ziemi i stanęłam na równie nogi jak poparzona.

Uśmiechnęłam się do niego głupkowato po czym ruszyłam przed siebie.

-Tak pamiętam o tym.

-Ok., chodź pojedziemy tam na moim. Stoi przed bramą.

Wsiedliśmy na motor i pojechaliśmy. Kiedy byliśmy na miejscu. Zsiedliśmy z motoru i ruszyliśmy w stronę krzaków w których zostawiliśmy motocykl. Na całe szczęście był w takim samym złym stanie w jakim go zostawiliśmy. Niedaleko również leżały baki które miałam ze sobą i o których kąp letnie zapomniałam tylko były puste. Lepsze to niż jeszcze bardziej zniszczony motor lub całkowicie rozebrany na części. Z Deaconem postawiliśmy maszynę na nogi. Jak się okazało nie musieliśmy się męczyć i zawozić jej do jakiegoś większego obozu w którym był mechanik. Jak się dowiedziałam Deacon był kiedyś mechanikiem przez jakiś czas. Zaczęliśmy naprawę po chwili ciszy odezwał się mój towarzysz.

-Ej a tak w ogóle to co ty tam robiłaś z tym liściem? -zapytał i mało co nie pękł ze śmiechu.

-Emm...Ja ,Ja tylko sprawdzałam jak się czuje i czy nie potrzebuje pomocy. –Ja piedrdole Judy brawo za odpowiedź normalnie powinnaś dostać Oskara .- skarciłam samą siebie w myślach.

- No okej...chyba nie będę wnikać

Zapadła troszeczkę niezręczna cisza. Po chwili odezwałam się.

-Tak naprawdę to chciałam znaleźć jelenia który był tam.

-Liżąc liść?

-Nie do końca ,pamiętam jak byłam mała i z wujkiem byliśmy na polowaniu a on coś tam grzebał w ziemi i zawsze znajdowaliśmy zwierzynę.

-Czyli jednym słowem próbowałaś tropić ale coś ci nie wyszło?

-Tak...- Odpowiedziałam lekko zażenowana całą sytuacją

Znów zapadła  cisza. Po chwili przerwał ją głos Deacona

-Wiesz jeżeli będziesz chciała to mogę cie nauczyć tropić i polować ,nie narzucam się

-Dzięki ale chyba nie skorzystam jak coś to się odezwę. –powiedziałam po czym się lekko uśmiechnęłam.

Po chwili :

-No, skończone powinien działać jak nowy.

-Nareszcie, czułam się bez niego jak bez ręki .- Podeszłam ucieszona do motocykla i złapałam za kierownicę

-Wypróbuj ,zobacz czy działa –powiedział Deacon po czym niepewnie się uśmiechnął.

Wsiadłam pewnie na motor i pojechałam przed siebie wróciłam po jakiś 10 minutach.

-No już myślałem że pojechałaś i mnie zostawiłaś .- Powiedział delikatnie się uśmiechają.- I jak działa tak jak powinien? -zapytał z pełną nadzieją w głosie.

-Działa?! Jeździ lepiej niż w dniu w którym go kupiłam-powiedziałam uradowana.-Dziękuję –powiedziałam , podeszłam i przytuliłam go, po chwili niepewnie również mnie objął. Staliśmy tak chwilę Kiedy usłyszeliśmy głos jakiegoś mężczyzny za nami.

-No no no moje gołąbeczki niestety ale koniec tych czułości

Po tych słowach odskoczyliśmy od siebie jak poparzeni

-Oj przestań Boozer tylko naprawialiśmy motocykl.

-Ta ta ... o ile dobrze się orientuję to tak się go nie naprawia.

Stałam koło swojej maszyny kompletnie zmieszana ,zapewne moja mian była godna uwieczniania na zdjęciu. Z rozmowy wynikało że ci dwaj się znają z zamyśleń wyrwał mnie głos Deacona.

-Judy , to jest Boozer mój brat.

-Boozer to jest Judy , mówiłem ci o niej wczoraj

Boozer podał mi rękę niepewnie odwzajemniłam gest i się lekko uśmiechnęłam. Najbardziej zastanowiły mnie słowa Deacona kiedy powiedział że rozmawiał o mnie z Boozerem.

-Dobra to co stary jedziemy już bo niedługo nie będzie już po co –powiedział Boozer

Popatrzyłam na Deacona

-Tak już jedziemy – odpowiedział- Judy muszę już jechać bo obowiązki wzywają-powiedział po czym się uśmiechnął.

Jakie on mógł mieć obowiązki co dzieci musiał jechać wykarmić i utulić do snu bo jego koleszka nie dawał już rady.

-Okej –powiedziałam

Kiedy Deacon wsiadał na motor odwrócił się i powiedział

-Uważaj na siebie jak będziesz wracać , odezwij się przez radio jak będziesz na miejscu , jak się nie odezwę nie przejmuj się ,postaram się jak najszybciej dać znać. Pa.

Boozer też rzucił krótkie pa po czym się uśmiechnął. Chwile po tym widziałam już tylko unoszący się kurz na leśnej ścieżce. Również wsiadłam na motor i odjechałam w swoim kierunku. Po jakiś 20 minutach byłam na miejscu kanistry zostawiłam bo nie było sensu ich zabierać skoro były puste nie chciało mi się już jechać do Willego ,jutro to zrobię mam wystarczająco paliwa w baku żeby tam dojechać .Weszłam do salonu siadłam na fotelu który już się rozwalał przypomniałam sobie że miałam dać znać Deaconowi jak dojadę.

-Jak coś to jestem już na miejscu bezpieczna i zdrowa.- Niestety odpowiedziała mi cisza. Zaczęłam zastanawiać się nad słowami Dicka ,czy on rzeczywiście się o mnie martwi czy powiedział to po prostu żeby nie mieć mnie na sumieniu albo coś w tym stylu. Czułam że moje powieki robią się coraz cięższe wiedziałam że nie powinnam teraz spać bo później w nocy nie będę mogła zasną ale zmęczenie okazało się silniejsze ode mnie. Nie wiem ile spałam ale obudził mnie krzyk Deacona do radia.

-Judy , jesteś tam ? musi....- Jego przerażony głos zamarł.I jedyne co dało się słyszeć to szum radia.

The StrangerWhere stories live. Discover now