- Oni otwierają zawody, co nie? - zapytał mnie Kells. 

- Tak, tym razem to oni mają ten zaszczyt - uśmiechnęłam się. Pete wyjął wielki głośnik z bagażnika i podpiął do niego mikrofon, który podał Patrickowi. Blondyn stanął na głośniku, a następnie wszedł na dach samochodu. To samo zrobił mój brat, gdyż obydwoje nie należeli do najwyższych.

- Jesteście gotowi na największą imprezę w Kalifornii? - krzyknął Stump do mikrofonu. Tłum krzyknął 'tak'. - Zapraszamy przedstawicieli wszystkich ekip - rzekł. Kilkanaście osób ruszyło w stronę blondyna. Pociągnęłam Colsona za rękę. To on był przedstawicielem naszego klubu, ale ja też miałam coś do powiedzenia wszystkim uczestnikom. Stanęliśmy jako ostatni, za Ronnie'm, który uśmiechał się cwanie. Kells przybił sobie z nim żółwika. To nie tak, że nasze kluby się nie lubiły, po prostu tylko ze sobą rywalizowaliśmy. Wyłączyłam się na dłuższy moment i zaczęłam słuchać dopiero, gdy przemawiał Radke.

- Ten sezon należy do Rebelsów! - krzyknął. Powtarzał to co roku, dlatego większość zaczęła się śmiać - Dzisiaj wygra nasza tajna broń - rzekł i przekazał mikrofon Colsonowi. 

- Ronnie, od kiedy zmieniłeś zawód na komika? - powiedział, czym wywołał śmiech wśród zebranych - nie powiem nic ciekawego, po prostu bawcie się dobrze i zawsze zapinajcie pasy - rzekł i uśmiechnął się. Podał mi mikrofon, a ja pokazałam mu gestem, że miał się schylić. Usiadłam mu na ramionach, a on wstał. 

- Królowa przemawia - rzekłam. Rozległy się oklaski i gwizdy. Przez te kilka lat i dziesiątki zwycięstw wyrobiłam sobie ogromny szacunek wśród osób, które brały udział w wyścigach. Nie tylko wśród tych, którzy się ścigali, ale też między obserwatorami. - Chcę tylko powiedzieć, że królowa jest tylko jedna i w koronie mi do twarzy. Miłego ścigania - powiedziałam i uśmiechnęłam się. Colson ponownie kucnął, a ja znalazłam się na asfalcie. Oddałam mikrofon Patrickowi, gdyż wiedziałam, że teraz czas na małą imprezę. 

- Dziękujemy wszystkim! Siódmy coroczny Puchar Kalifornii został oficjalnie otwarty! - powiedział, a wszyscy zaczęli klaskać, gwizdać lub krzyczeć. Chwilę później ze wszystkich głośników popłynęły pierwsze takty "Give It All" zespołu Rise Against. Uśmiechnęłam się szeroko i razem z Kellsem ruszyłam do naszej ekipy.

Siedziałam za kierownicą mojego Audi TT. Tuż za mną stał Kells i Alex i ktoś z Rebelsów. Obok Ronnie, jak zawsze. W dzisiejszym wyścigu każda drużyna mogła wystawić maksymalnie trzech zawodników.  Ogólnie startowało trzydzieści osób, w tym nie każdy należał do jakiegoś klubu. Na chodnikach pojawiły się dziewczyny machające flagami, czym rozpoczyna się wyścig. Rozłożyły ręce na boki, dlatego popuściłam już nieco pedał sprzęgła. Gdy gwałtownie machnęły rękami w dół, dodałam gwałtownie gazu, puszczając sprzęgło. Przeciągnęłam nieco bieg, gdyż zależało mi na szybkim przyspieszeniu. Ponownie przycisnęłam sprzęgło i zmieniłam bieg na dwójkę. Łatwiej było mi rozpędzić samochód na niższym biegu, dlatego wrzuciłam trójkę, by jak najkrócej jechać czwartym biegiem, który strasznie zamulał silnik.  Dodałam gazu i dojechałam do Sunset Boulevard, gdzie skręciłam i od razu wbiłam czwarty bieg. Tę samą trasę wybrał Alex i kilkoro innych osób. O tej porze nie było żadnego ruchu, a przynajmniej nie w centrum. Jeżeli już jakiś samochód się pojawi, to raczej na autostradach lub drogach stanowych. Zmieniłam bieg na wyższy i kontynuowałam jazdę Sunset Blvd. Wygląda na to, że na razie prowadziłam. Jechałam środkowym pasem. Jeżeli jakiś samochód skręciłby na tą drogę, to unikniemy zderzenia. Trzymałam prawą nogę na gazie, by jeszcze się rozpędzić, a następnie wcisnęłam sprzęgło i wrzuciłam szósty bieg. Za chwilę będę skręcać w Hollywood Freeway, a zjazd na tą drogę był trochę niebezpieczny. Puściłam gaz i wrzuciłam bieg jałowy. Samochód zaczął zwalniać do w miarę bezpiecznej prędkości a ja skręciłam kierownicą w prawo, by wjechać na zjazd. Wrzuciłam trójkę, by ponownie się rozpędzić, ale nie szalałam zbytnio, gdyż stan techniczny tej drogi nie powalał na kolana. Widziałam, że żaden samochód nie porusza się Hollywood Fwy, dlatego nie zwalniałam. W końcu znalazłam się na środkowym pasie drogi i mogłam jechać szybciej. Kontynuowałam jazdę moją standardową techniką i minęłam zjazd z Santa Monica Boulevard. Gdy byłam już kilkadziesiąt metrów dalej, obok mnie pojawił się samochód - czerwony Chevrolet Camaro, dlatego byłam niemalże pewna, że to Ronnie. Nie mogłam tego stwierdzić całkowicie, gdyż po pierwsze było ciemno, a po drugie ten samochód miał całkowicie zaciemnione szyby i nie widać kierowcy. Nie dałam za wygraną, przyspieszyłam. Jechaliśmy łeb w łeb, co mnie cholernie irytowało. Jechaliśmy tak od kilku minut, aż w końcu zauważyłam znak zjazdu na West Temple Street. Stwierdziłam, że z tej drogi nie będę musiała się wracać, następny jest dopiero na North Los Angeles Street, która znajduje się jedną przecznicę za ratuszem. Zwolniłam i zredukowałam bieg, tak by w jednym kawałku wyjechać na West Temple. Krzyknęłam z radości, gdy czerwony Chevrolet jechał dalej. Ponownie dodałam gazu i skręciłam w lewo. Jeszcze tylko około siedemset pięćdziesięciu metrów i kolejne zwycięstwo w Pucharze Kalifornii będzie moje! Jechałam sto czterdzieści killometrów na godzinę, a limit prędkości tutaj to sześćdziesiąt. Przypomniałam sobie, że North Main Street jest ulicą jednokierunkową. Pieprzyć przepisy! Wrzuciłam na luz i zaczęłam wytracać prędkość. Zobaczyłam, że z naprzeciwka pędzi czerwone Camaro.

- Kurwa mać! - krzyknęłam. Nie dam mu wygrać. Skręciłam w Main Street i wrzuciłam czwarty bieg. Po raz kolejny dzisiaj jechaliśmy łeb w łeb. Byłam wściekła, dlatego przyspieszyłam i zmieniłam bieg na wyższy. Kierowca Chevroleta również przyspieszył. Zacisnęłam dłonie na kierownicy. Jeszcze tylko kilkadziesiąt metrów. Dodałam gazu po raz kolejny. Na mecie zawsze ustawiane są kamery, bo czasami zdarzają się takie sytuacje jak ta teraz. Przejechałam linię zaznaczoną na żółto równo z pieprzonym Chevroletem i zaczęłam hamować, a następnie zjechałam na pobocze. Chwilę później metę przekroczyły inne samochody, w tym Colson. Czerwone Camaro nie zatrzymało się, pojechało dalej. To nie w sylu Ronnie'go. Kells również zatrzymał swój samochód w zatoczce, zaraz za moim. Wyłączyłam silnik i wysiadłam z auta, wchodząc na chodnik. Co do cholery jasnej właśnie się wydarzyło? Na metę wjechał czerwony Chevrolet, z którego po chwili wysiadł Ronnie. Pomachał mi i ruszył w moją stronę. Colson wysiadł ze swojego Mercedesa i stanął tuż obok mnie.

- Max, miałaś okazję poznać już moją gwiazdę? - zapytał. Przewróciłam oczami.

- Tak - warknęłam. 

- Kto to do cholery był? - zapytał blondyn. 

- Andy Sixx. Uważaj, Starr, dni twojej chwały się kończą - powiedział brunet i wrócił do swojego samochodu. Sama również skierowałam się w stronę mojego Audi. 

- Max! - krzyknął za mną Colson, ale nie odwróciłam się. Ja nigdy nie przegrywam.

______________

Zmieniłam imiona Billie'go i Al'a na Pete i Patrick. Teraz to ff jest multifandomem tak w sumie xd
Chyba trochę zjebałam rozdział. Mam nadzieję jednak, że nie aż tak bardzo. Muszę popracować nad opisami jazdy, bo chyba milion razy powtórzyłam te same słowa. Nieważne, mam nadzieję, że się w miarę podoba :) 

Invincible × Biersack ✓Where stories live. Discover now