16. You can call me queen

922 78 17
                                    

Rano dostałam wiadomość od Radke, że chce się ze mną spotkać. Zdziwiłam się trochę, bo zazwyczaj wpada bez zapowiedzi. Nie przejęłam się tym zbytnio. Pojechałam do niego od razu po pracy. Nie wiem nawet co ode mnie chce. Zaparkowałam samochód pod jego domem i przeszłam dystans dzielący mnie od drzwi. Nie dzwoniłam na dzwonek, po prostu weszłam do środka. W domu było cicho, więc Ronnie raczej jest sam. Usłyszałam dziwne dźwięki dochodzące z kuchni, dlatego ruszyłam w tamtym kierunku. Radke w kuchni to jedna wielka katastrofa, wiem co mówię. Im bliżej kuchni byłam, tym zapach spalenizny był mocniejszy. Skrzywiłam się, gdy weszłam do zadymionego pomieszczenia i zakaszlałam kilka razy. Ronnie odwrócił się przerażony, trzymając w dłoni patelnię. Zaczęłam się śmiać na ten widok.

- Co, myślałeś, ze ktoś przyszedł cię zaatakować w biały dzień?

- Głodny jestem - powiedział i zrobił smutną minę - Chyba nie pozwolisz mi umrzeć z głodu? 

- Czekam, aż w końcu zdechniesz.

- A na ciebie czekają moje gumki - rzucił, otwierając drzwi do ogrodu. Przewróciłam oczami na jego słowa.

- Nie jestem zainteresowana - uśmiechnęłam się sztucznie. Sprawdziłam co Radke ma w lodówce. Standardowo, świeciła pustkami. Cudem uchowały się dwa jajka i ser mozzarella.

- To tylko kwestia czasu - również się uśmiechnął. 

- Ronnie, Ronnie, nie działasz na mnie, wiesz? - zapytałam i wyjęłam z szafki miskę, do której wbiłam jajka. 

- Mówisz? - rzucił i stanął tuż za mną. Zacisnęłam szczękę i kontynuowałam przygotowywanie omleta. 

- Owszem. Daj patelnię - warknęłam. Brunet zrobił to, o co go poprosiłam  i postawił patelnię na płycie indukcyjnej. Przyprawiłam jajka solą i pieprzem, a następnie przelałam na rozgrzaną patelnię. Następnie pokroiłam ser i wrzuciłam go na ścięte już jajka. Ronnie nic nie mówił, jedynie obserwował. Po dłuższej chwili wyjęłam talerz i przełożyłam na niego omlet. Wyłączyłam kuchenkę i podałam gotowe danie Ronnie'mu - poznaj moje chamskie serce.

- Dzięki - powiedział i uśmiechnął się - zapłacę w naturze.

- Podziękuję - mruknęłam i usiadłam przy stole. Radke zajął miejsce na przeciw mnie - Co ode mnie chciałeś?

- To już nie można spotkać się ze swoją ulubioną eks? - zapytał. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.

- Czego chcesz?

- Brakuje mi twojej obecności w tym domu, twoich zapasów czekolady w lodówce, twoich dziwnych rzeczy do włosów porozrzucanych w łazience i zapachu twoich perfum, którymi zawsze pachniała pościel - powiedział, patrząc na mnie. Westchnęłam głośno i zacisnęłam zęby. Dobrze wiedziałam, co chce osiągnąć.

- Wiesz, że to nic nie da? Zamknęłam ten rozdział, Ronaldzie - rzekłam. Nie miałam zamiaru znowu wracać do tego, co było między nami wcześniej. Wyznaczyłam między wszystkim grubą granicę.

- W takim razię szczęścia życzę z Biersackiem - uśmiechnął się sztucznie. Ponownie spojrzałam na niego zdziwiona i uniosłam brwi.

- Skąd wiesz o mnie i Biersacku? - zapytałam.

- Wiem dużo rzeczy, Max - uśmiechnął się cwanie. Mam ochotę mu przywalić. Nienawidzę, jak tak ze mną pogrywa.

- Też wiem różne rzeczy, Radke. Na przykład to, że nigdy ze mną nie wygrasz - warknęłam. Uderzyłam w czuły punkt. Między innymi dzięki niemu jestem niezwyciężona. Uczeń przerósł mistrza.

- Ty i ja, dzisiaj wieczorem na naszym torze - powiedział. Odsunął pusty talerz i nachylił się nad stołem - zobaczymy, kto jest lepszy.

- Serio chcesz się upokorzyć, Radke?

- Jeżeli wygrasz, przestanę ci przypominać nasz związek. A jeżeli ja wygram... - zawiesił głos - Pomyślę nad tym, dobra?

- Na pewno do ciebie nie wrócę, nie pójdę z tobą do łóżka ani nic z tych rzeczy - rzuciłam poirytowana. Znowu to samo.

- Okej, jak tam sobie chcesz. Tylko później nie przychodź do mnie z płaczem - mruknął. Wstał z miejsca i włożył talerz do zmywarki. O co mu chodzi?

- O co ci chodzi? - zapytałam. Uśmiechnął się lekko. 

- Oh, podejrzewam, że dowiesz się za jakiś czas.

Nie mogłam pozwolić na to, by Ronnie mnie złamał swoim gadaniem. Cały dzień analizowałam jego słowa. Nie mam pojęcia w jakim kontekście je wypowiadał. Może zrobił to specjalnie, by mnie zdenerwować? To by było w jego stylu, nawet bardzo.
Postanowiłam, że nie pozostanę mu dłużna. Ubrałam najbardziej wąskie, czarne rurki z wysokim stanem jakie miałam. Podkreślały moje kształtne pośladki. Do tego dobrałam czarny top ze skórzanymi elementami, zapinany na zamek. Na wierzch ubrałam skórzaną kurtkę, standardowo. Włosy zostawiłam rozpuszczone, oczy podkreśliłam eyelinerem, a usta czerwoną szminką. Ubrałam wysokie, czarne koturny. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia w lustrze. Niech Radke popatrzy na to, czego nigdy więcej nie będzie mieć.

Ruszyłam z piskiem opon. Ten tor należy do najłatwiejszych. Zazwyczaj ścigałam się na nim właśnie z Radke. Można powiedzieć, że właśnie tutaj wszystko się zaczęło, bo zawsze mnie tutaj zabierał. Cóż, chyba zrobił to specjalnie. Byłam na prowadzeniu, co mnie nie dziwiło. Kocham jeździć samochodem i uwielbiam wyścigi, więc wiem wszystko o tych dwóch rzeczach. Zredukowałam bieg i skręciłam w prawo. Tor w rzeczywistości był byłym, prywatnym lotniskiem. Było tutaj kilka pasów startowych, które się łączyły, dlatego można było robić kilka okrążeń. Radke nie miał ze mną szans, biorąc pod uwagę to, że za kilkaset metrów będę na mecie. Cóż, jego strata. Dodałam gazu, by poczuć nagły przypływ adrenaliny. Tutaj można bezpiecznie rozwinąć prędkość do dwustu kilometrów na godzinę. Nie chciałam przeginać, bo wiem, że jest to bardzo uzależniające. Byłam na tyle blisko ustalonej przez nas linii mety, że mogłam wrzucić luz i zacząć wytracać prędkość. Ronnie mi nie zagrażał. Uśmiechnęłam się do siebie i wcisnęłam hamulec. Zatrzymałam samochód i wyłączyłam silnik, ale nie zgasiłam świateł, by Ronnie mnie przypadkiem nie przejechał. Gdy w końcu dotarł na metę, wysiadłam z samochodu. Podeszłam do niego z triumfalnym uśmiechem. 

- Mówiłam? 

- Zwracam honor, Wentz - rzekł i ukłonił się przede mną. Zaśmiałam sie głośno. Mówiłam, że królowa jest tylko jedna.

- Przestaniesz mówić o naszym związku? - zapytałam, by potwierdził to, co powiedział wcześniej.

- Okej, okej. Przestanę. Nie ukrywam, że to co mówiłem było prawdą - spojrzał na mnie znacząco. Przewróciłam oczami. Nasz związek nie był zły, ale tylko czasami. Zarówno on, jak i ja mamy trudne charaktery i było to nie do pogodzenia.

- Powiedzmy, że ci wierzę. Tak poza tym, Sixx chyba nie pomoże ci wygrać - uśmiechnęłam się.

- Pomoże, uwierz. Jest dużo rzeczy, o których nie masz pojęcia - powiedział, po czym wsiadł do swojego samochodu i odjechał. To, co właśnie zrobił było bardzo dziwne. Coś mi się wydaje, że przez jego ostatnie słowa znowu nie będę mogła normalnie funkcjonować.


_______________

Dodaję rozdział o dzikiej porze, ale gdyby się nie pojawił teraz, musielibyście czekać do soboty lub niedzieli. Jutro mam urodziny (ból, wielki ból) i wrócę do domu dosyć późno, dlatego rozdział na Valentine lub na Baddest będzie dopiero w sobotę albo niedzielę. 
Do następnego! :) 

Invincible × Biersack ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz