Część 41

12.5K 399 8
                                    

Rozdział 47

Elle

- Co chciał słodki tyłeczek?- pyta mnie Jane, gdy wchodzi do sali szpitalnej, gdzie właśnie zmieniam pościel.

- Jaki tyłeczek?- pytam zaskoczona.

-Martin , widziałam jak stąd wychodził cały uśmiechnięty.

- Zauważył mnie i wstąpił chwilę pogadać, trochę się pośmialiśmy, to tyle.

- Taaa on cię wszędzie zauważy - mówi przeciągle Jane i usmiecha się do mnie szyderczo.

-  Cokolwiek się rodzi w twojej szalonej głowie, niech zaprzestanie.

- Elle on na ciebie leci.

- Nie, po prostu mnie zwyczajnie lubi jak koleżankę w pracy.

-  Za mną tak nie chodzi i nie ślini się.

- Martin niczego takiego nie robi, przestań wymyślać takie rzeczy.

-  Ty ślepa kuro! Jak możesz nie dostrzegać jego zainteresowania. Kiedy zerwaliście z Ryderem, cały czas kręcił się wokół ciebie. Potem miałaś wypadek i był twoim lekarzem prowadzącym. Tak często to żadnego pacjenta nie odwiedzał. A gdy kręcił się tu twój Storme , olewał go totalnie i uśmiechał się słodko do ciebie. Teraz też wodzi za tobą wzrok...

- Masz urojenia.

-ok, wmawiaj to sobie. Ja tam widzę takie rzeczy i wiem co mówię.

-Jane...jestem z Ryderem. I to bardzo szczęśliwa. Nawet jeśli masz rację i podobam się Simonsowi , to niczego nie zmienia. Moje serce już jest zajęte...

Jane patrzy na mnie uważnie i mi przytakuje. Doskonale wie, że nie zwróciłabym uwagi na żadnego mężczyznę , gdy mam u boku ukochanego. Martin jest cholernie przystojny i zdecydowanie ma to coś, ale totalnie mnie to nie interesuje.

-  A tobie czasem nie kończy się dzisiaj szlaban?- pytam Jane i na jej twarzy pojawia się ogromny uśmiech. Przysięgam, że szczęka jej zaraz wypadnie z zawiasów jeśli jeszcze bardziej będzie się szczerzyć.

- Oooooo tak, dzisiaj współczuję moim sąsiadom. Takiego show jakie się zapowiada, to jeszcze nigdy nie słyszeli!

- No cóż...cieszę się twoim szczęściem.

Jeszcze przez chwilę śmiejemy się z wieczornych planów Jane , a potem wracamy do swoich obowiązków.

Dwie godziny później wychodzę ze szpitala i jadę prosto do Rydera.

- Hej Ryder, to ja!- krzyczę gdy wchodzę do domu. Kiedy jestem już w salonie , w moją stronę troszkę niezdarnie biegnie Claire...cała uśmiechnięta i cała...golutka jak pan Bóg stworzył. Po sekundzie za nią pojawia się Ryder z pampersem w ręku.

-Tu jesteś nicponiu- śmieje się z Claire.

Kucam i mała rzuca się w moje ramiona. Przytulam ją mocno i całuję w gółwkę...

- Ma-ma.

Za każdym razem jak to mówi, jestem oniemiała. Zerkam na Rydera, który czule się do nas uśmiecha. Podchodzi i kuca obok nas , a potem mówi...

- Taaa mama już skończyła pracę.

Patrzę mu w oczy i mam wrażenie jakbyśmy właśnie przeżywali bardzo intymny moment. Wracam wzrokiem do Claire i gdy na mnie patrzy mówię...

- Mama już jest w domu skarbie.

Nagle Ryder oplata nas dwie swoimi ogromnymi i silnym ramionami.

Moje słonko  -Elle-Where stories live. Discover now