Część 31

12.7K 431 42
                                    

Rozdział 37

Elle

Przez następne dni niewiele kojarzę, mogę wypowiedzieć tylko kilka słów i znowu czuję się zmęczona. Co chwilę ktoś mnie odwiedza i przynosi kwiaty. Tata większość dnia jest przy mnie, pewnie nawet kiedy śpię. Ryder tak samo. Prosiłam by jechali do domu, ale nie chcą słuchać. Jedynie zaglądają do siebie, by się wykąpać i coś zjeść. Ryder wręcz śpi na fotelu pod oknem. Nadal mu nie wybaczyłam, ale nie mam sił teraz się kłócić. Pewnie i tak nie wygrałabym. Właśnie poszedł po kawę i myślę, że już wrócił gdy słyszę, że ktoś otwiera drzwi. To jednak nie on...

- Hej słonko- mówi Knox...chyba to Knox bo go nie widzę. Ma przed sobą wielką maskotkę misia. Przechyla ją na bok i wreszcie widzę jego poważną twarz.

- Coś ty tu przywlekł- śmieję się na tyle ile mogę.

- No co? Przecież przynosi się pluszaki dla pacjentów- mówi zdziwionym głosem.

- Tak, ale małe i chyba dla dzieci. To coś zajmie pół pokoju.

- To nie jest "to coś", to jest misiu- podnosi wysoko brwi i nie rozumie o co mi chodzi.

- To jest misiu na sterydach, większych nie było?

- Nie było.

- Jesteś niemożliwy,uwielbiam tego misia, dziękuję... Kocham cię Knox- uśmiecham się do niego i widzę jak próbuje to odwzajemnić. Doceniam to. Nagle ktoś zza niego się wyłania...

- Nie bierz tego głęboko do serca, ona cię nie kocha Knox- mówi stanowczo Ryder.

- Pewnie, że mnie kocha, spieprzaj.

- Oszalałeś? To jest ogromne?

- Zabiorę maskotkę do jej domu. Jak stąd wyjdzie, będzie miała do czego się przytulać- jego słowa mnie wzruszają, to takie słodkie, mogę tylko powiedzieć....

- Ooooo to cudownie.

- Ona ma co przytulać- mówi Ryder i patrzy na mnie karcąco. OOOO nie mój drogi....

- Nie mam i misiu się przyda- odpowiadam równie stanowczo. Ryder mierzy mnie wzrokiem , ale odpuszcza. Wiem, że chce się kłócić o to, ale nie ze mną te numery. Zerwaliśmy ze sobą. Może tu być tylko jako przyjaciel rodziny...przynajmniej tak cały czas muszę sobie powtarzać w myślach. Knox jeszcze chwilę zostaje pogadać, a raczej lakonicznie odpowiadać i zostawia nas samych. Ryder podchodzi do mnie i poprawia mi poduszkę.

- Jest dobrze Ryder, nie musisz jej co chwilę poprawiać.

- Ale chcę i nie kłóć się ze mną, to nie przejdzie.

- Słucham? Chyba sobie żartujesz w tym momencie- mówię ze złością w głosie, a Ryder tylko się do mnie szeroko usmiecha i całuje w czoło. Zaczyna mnie denerwować jego zachowanie. Nie mam zamiaru udawać , że wszystko znowu między nami jest w porządku. Nic nie jest w porządku. Mam już mu coś dogryźć, gdy do pokoju wchodzi pani Scott i za nią drepcze powoli Claire. Mój humor od razu się poprawia. A zwłaszcza gdy widzę w co jest ubrana. Sukienka , którą jej kupiłam.

-Claire cukiereczku , jak ty pięknie wyglądasz- gdy słyszy mój głos , kieruje swój wzrok na mnie. Szeroko się uśmiecha i przyspiesza w moją stronę. Pani Scott musi mocno ją trzymać za rączkę, by ta się nie wywróciła. Kiedy już są przy łóżku. Ryder szybko bierze małą na ręcę i ją podnosi. Pochyla ją do mnie, bym mogła ją objąć zdrową ręku i ucałować. Claire chichocze i sama też układa usteczka by dać buziaka.

- Jest moja kruszynka- grucham do niej i nagle dzieje się coś niesamowitaego...

- Ma...ma.

- Co?- Pytam zszokowana. Claire chichocze i dotyka rączką moją twarz. Nie powtarza tego, ale i tak zapamiętam to do końca życia. Po chwili mówi...

Moje słonko  -Elle-Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz