12. Co zrobił?

116 8 3
                                    

Po iście magicznym i bajkowym tańcu, nasi główni bohaterowie udali się na balkon, znajdujący się przy sali balowej. Gwiazdy migotały na ciemnym, nocnym niebie, stwarzając miłą atmosferę. Dodatkowo potęgował ją szelest liści oraz lekkie dźwięki wydawane przez świerszcze. Bella poczuła magię tego miejsca niemal od razu. Ciekawe dla niej było to, że przez tyle czasu marzyła o przygodzie jak z książki, a teraz gdy ta nastała, nie umiała się nią w pełni cieszyć. Dlaczego? Otóż było coś, co nie dawało jej spokoju. Jakieś przeczucie lub dziwna, natrętna myśl.
Wreszcie napawając się atmosferą tego miejsca, usiadła na kamiennej, balkonowej ławeczce. Bestia zaś zajął miejsce obok niej. Dziewczyna spojrzała w dal jakby szukając odpowiedzi na nurtujące ją pytanie. Czego jej brakło?
W pewnej chwili Bestia złapał ją za dłonie, czym zwrócił całą jej uwagę na siebie. Przez chwilę nie wiedział jak dobrać słowa. Jednak musiał zadać jedno pytanie, które nie dawało mu spokoju od dawna.
- Bello... - zaczął cicho, wciąż się wąchając.
Dziewczyna w tym czasie zwróciła na niego uwagę, spoglądając wyczekująco.
- Czy jesteś szczęśliwa ze mną?
- Tak - odparła. W jej głosie jednak, nie sposób było znaleźć jakąkolwiek euforię.
Szatynka na powrót zwróciła głowę do krajobrazu. Spojrzała w dal i... Zrozumiała co tak ją nurtuje.
- Co się stało? - zapytał, nieco zbity z tropu pan zamku.
- Gdybym mogła zobaczyć ojca. Choć przez chwilę... Tęsknię za nim bardzo... - wypowiedziała wręcz na jednym wdechu.
- Cóż... - zamyślił się Bestia.
Nagle wpadł mi do głowy pomysł.
- To możliwe.
Po wypowiedzeniu tych słów mężczyzna złapał dziewczynę za dłoń i zaprowadził do swoich komnat (tych samych z których wcześniej ją wyrzucił). Po drodze pouczył Płomyka, aby sprowadził do niego jednego ze sług, których wysyłał jako posłów lub zwiadowców.
Chwilę później do drzwi pomieszczenia w którym znajdowali się nasi główni bohaterowie, zapukał ubrany na czarno mężczyzna. Oczywiście, niemal od razu dostał pozwolenie na wejście.
- Wzywałeś mnie panie... - rzekł po przekroczeniu progu.
- Owszem. Ona ma dla ciebie zadanie.
- Co mam zrobić? - spytał. W tym momencie Bella ożywiła się i podeszła bliżej.
- Chciałabym, abyś wyruszył do mego domu i wręczył to mojemu ojcu.
Po tych słowach podała mu kopertę z listem, w którego treści zawarta była jej prośba o szybką odpowiedź, dotyczącą stanu zdrowia Maurycego.
Po otrzymaniu dokładniejszych instrukcji, zwiadowca skłonił się, po czym wyszedł. Po chwili można było usłyszeć dźwięk kopyt uderzających głośno o bruk. W oczekiwaniu na mężczyznę pan zamku i dziewczyna zajęli się rozmową.

Czas płynął im dosyć szybko. Nim się spostrzegli zegar wybił 10 (w nocy oczywiście). Chwilę po niej, powrócił zwiadowca. Niestety nie przyniósł dobrych wieści.
Gdy tylko wszedł Bella spojrzała na niego uradowana, jednak w miarę jak słuchała wyraz jej twarzy diametralnie się zmieniał. U Bestii było podobnie.
- Moja pani... Odwiedziłem dom, jednakże nikogo w nim nie zastałem. Sąsiedzi powiadają, iż stoi pusty już kilka dni. Prawdopodobnie ojciec pani wyruszył w drogę i jeszcze z niej nie wrócił. Zostawiłem list na stole przy drzwiach.
Gdy zwiadowca wypowiedział te słowa: skłonił się i wyszedł. Dopiero wtedy Bella się odezwała - była załamana.
- Co?! O nie! On jest chory! Jest zupełnie sam! Może umiera... - wyrzucała z siebie szatynka, ciągnąc za włosy. Pan zamku, chwilę myślał. Z jednej strony nie chciał, aby Bella go opuszczała. Z drugiej jednak - widział jakie to dla niej ważne. Ojciec był jedyną osobą, która jej pozostała. Znał ból towarzyszący po stracie rodzica. I nie chciał, aby tak kruchą (jak ona) osobę spotkała taka tragedia. Mógł co prawda wysłać zwiadowcę, aby znalazł Maurycego. Niestety nie myślał w tamtej chwili, ani trochę logiczne. Najprostszym rozwiązaniem było wypuszczenie dziewczyny, po to, ażeby mogła odszukać ojca i wrócić z nim do domu.
- Tak, musisz tam iść... - wykrztusił wreszcie mężczyzna.
- Co powiedziałeś? - zapytała zadziwiona dziewczyna.
- Uwalniam cię rozumiesz? Nie jesteś już moim więźniem... - dodał, zły na siebie.
- Wolna? Naprawdę?
- Tak...
Bella w chwilowym przypływie pozytywnych emocji, przytuliła się mocno do mężczyzny.
- Dziękuję, że zrozumiałeś, iż on mnie potrzebuje... - wyszeptała, odsuwając się od pana zamku.
Zanim wyszła z komnaty, zdążyła pogładzić Bestię po policzku i posłać mu swój cudowny uśmiech. Który, w jego mniemaniu, miał być ostatnim. Nie miał w tamtym momencie siły, aby się łudzić, że mogłoby być inaczej. Dopiero wtedy dotarło do niego, że już więcej: nie usłyszy jej głosu, nie porozmawia z nią o książkach i nie ujrzy ani jej uśmiechu, ani jej samej. Uświadomił sobie, że nie może bez niej żyć. Gdyż dzięki Belli jego egzystencja na nowo miała sens. Ale bez niej? Nagle w jednym momencie dopadło go wielkie przygnębienie. Na tyle wielkie, iż usiadł w swoim zdobionym, ogromnym, eleganckim fotelu i zagłębił się w myślach. Czyżby ją kochał?
Dosłownie moment po szatynce, do pomieszczenia wpadł Trybik. Był bardzo zadowolony. Zapewne odebrał zaistniałą sytuację nieco inaczej.
- I co wasza wysokość? Przyznasz, że wszystko idzie wprost znakomicie... Mam rację?
- Pozwoliłem jej odejść - odparł Bestia, bez żadnej emocji w głosie.
- Tak, tak... Cudownie... - wymamrotał, jakby poprzednie słowa Bestii całkiem ominęły jego uszy. Chwilę to potrwało, ale wreszcie przekalkulował wszystko w głowie i...
- A-a-a-ale co? Jak mogłeś panie? - wykrzyknął wreszcie, gdy przyswoił informacje.
- Musiałem... - odrzekł.
- Ale jak to? Dlaczego?
- Ja... Nie mam pojęcia... Wyślij za nią zwiadowcę. Niech jej pilnuje - rzekł tylko.
Po tej wymianie zdań Bestia wstał i uderzył w ścianę pięścią. Tynk posypał się na podłogę. Mężczyzna warknął, potrząsnął ręką, aby strzepnąć z niej pył, po czym wyszedł na balkon. Trybik tylko spuścił ręce i wyszedł z komnaty, aby: po pierwsze wykonać rozkaz swojego pana i po drugie podzielić się z innymi tym, czego się dowiedział.
- Co zrobił? - zapytali niemal jednocześnie, po usłyszeniu historii.
- Pozwolił jej odejść...
- I ona odeszła?
- Ale miało być inaczej...
- Biedak... Gdy znów nauczył się kochać, nie otrzymał wzajemności...
- A na to już za późno... - wszyscy westchnęli w niemocy.
Trybik wysłał także - zgodnie z wcześniejszym rozkazem ich pana - zwiadowcę, aby czuwał nad bezpieczeństwem Belli.
Nikt nie przypuszczał, że pojedzie za nim ktoś jeszcze. Ktoś dość za młody na taką wyprawę... Ktoś kto powinien zostać w zamku i nie wtrącać się w sprawy dotyczące dorosłych...

**Tymczasem u Bestii**
Na zewnątrz panował mrok. Pan zamku spojrzał w dal. Zauważył tylko, złote falbany sukni Belli, które powiewały przez pęd konia. Spuścił bezsilnie głowę. Cóż mógł zrobić?
W końcu zaczął wylewać z siebie cały gniew, frustrację oraz bezsilność przez śpiew.
- Kiedyś u stóp mi leżał świat.
Los robił wszystko na mój znak...
Myślałem:
Po co mi do szczęścia drugi ktoś?
Dziś wiem, że to nie tak...

Na zawsze już zostanie ból,
Pod powiekami widzę ją...
Za łatwo serce pozwoliłem sobie skraść! Skąd siłę brać? No skąd?

Śpiewał przechadzając się w jedną i drugą stronę balkonu. Jego odczucia szalały. Z jednej strony, pragnął mieć dziewczynę przy sobie. Z drugiej zaś, chciał dla niej jak najlepiej. A przy nim nie byłaby szczęśliwa.
Czuł się naprawdę bezsilny...

- Ona zawsze będzie obok,
Nawet gdy ucieka gdzieś...
Trzyma moją duszę.
Rani, wzrusza,
Dręczy... Jak to znieść?

Sam w tej wieży z wolna gasnąc,
Miotam się jak dziki zwierz.
Czy ona zechce tutaj wejść?
I ze mną być...
Być, aż po zmierzch...

Mężczyzna naprawdę miotał się po balkonie. W jego głowie kłębiło się zbyt dużo myśli. Najchętniej pozbyłby się ich wszystkich, niestety nie było to możliwe. Już za nią tęsknił. I to okropnie... Kawałek jego serca odjechał wraz z Bellą.  Bez niego czuł się niekompletny.

- Dlaczego miłość kusi tak?
Niech precz przepadnie wieczny mrok!
Choć ona tak daleko jest,
Sam nie wiem gdzie...
Chce ścigać ją mój wzrok...

Bestia podjął próbę znalezienia dziewczyny wzrokiem. Choćby na jeden mały moment. Nie udało mu się jednak, uchwycić wzrokiem złotych falban, pośród drzew. Zupełnie jakby szatynka, rozpłynęła się w powietrzu.

- Ona zawsze będzie obok,
Nawet skryta gdzieś za mgłą...
Zawsze siłę daje mi,
Dzień po dniu.
Sekundy liczę z nią.

Sam w tej wieży z wolna gasnąc,
Miotam się jak dziki zwierz.
Czy ona zechce tutaj wejść?
I pośród długiej nocy tej...
Już samotności będzie mniej.
Byle z nią być...
Aż po zmierzch...

W tym momencie skończył swój śpiew.
W kolejnej fali bezsilności, uderzył pięścią w balkonową barierkę. Tak źle czuł się ostatnio, po śmierci rodziców... Nienawidził tego uczucia, które Bella w nim obudziła. Ale... Co dziwne - nie potrafił się na nią gniewać. Była dla niego zbyt ważna. A teraz odeszła...
No właśnie... Odeszła... Poczuł jak zalewa go smutek. Wiedział, że stracił ją na zawsze. W końcu nie była już jego więźniem. Nic nie trzymało jej w zamku. Nie śmiał nawet myśleć, iż wróci. Bo przecież - on był Bestią. I nic, ani nikt nie mogło tego zmienić.
Zdruzgotany podążył do swojego zdobionego fotela i pogrążył się w myślach. Chociaż była na to najwyższa pora, nie był w stanie zasnąć. Po prostu siedział i spoglądał w dal...

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 08, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Tale as Old as Time... || Piękna i Bestia ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz