7. Precz!

122 7 2
                                    

Bella przemierzała korytarze zamkowe za Trybikiem i Płomykiem. Ten pierwszy wciąż przybliżał jej fakty historyczne, które nikogo nie interesowały. Jednak on sam był tak zajęty swą rolą, że nie zwracał na to
najmniejszej uwagi.
- Jak widzisz całe to wnętrze zostało odrestaurowane. Zwróć uwagę na sklepienie... - zauważył, że Bella zmierza w stronę schodów do zachodniego skrzydła - Eeee panienko?
- Co tam jest?
- Aaaaaa nic. Absolutnie nic ciekawego. Zachodnie skrzydło: zakurzone, nieciekawe zrujnowane.
Tak, tak, tak... - Płomyk przytaknął słowom drugiego sługi.
- A więc to jest to skrzydło? - zapytała zaciekawiona Bella.
- Brawo - wyszeptał Płomyk do Trybika.
- Ciekawe co on tam ukrywa...
- Ukrywa? Pan nie ukrywa niczego... - słudzy przejęli się nie na żarty. Postanowili za wszelką cenę odciągnąć Bellę od pomysłu wspięcia się po zakazanych dla niej schodach.
- To czemu nie mogę tam wejść? - nalegała.
- Właściwie, to może panienka zechce zobaczyć co innego... Mamy niezwykłej urody architekturę - odparł Płomyk.
- Arrasy z wieku... - dodał drugi, ale Bella mu przerwała.
- Może później.
- Albo ogrody... A może... Bibliotekę! - wpadł na pomysł Płomyk.
- A macie tu Bibliotekę? - zapytała.
- Tak, no jasne.
- Pełną ksiąg.
- Góry ksiąg.
- Masy...
- Kaskady...
- Miliony... - przekrzykiwali się nawzajem podążając na miejsce. Jednak brązowookiej nie w głowie był spacer za mężczyznami. Udała, że za nimi idzie lecz tak naprawdę powróciła pod schody. Intrygowało ją to co znajdowało się u ich końca.
Po chwili bez względu na konsekwencje zaczęła wspinać się po nich do góry. Gdy już pokonała je całe zobaczyła korytarz, który z kolei prowadził do wielkich drzwi. Miały one szary, (zapewne przez wiek) lekko obdrapany kolor. Były dwu skrzydłowe i zdobiły je dwie wielkie, metalowe kołatki a'la głowa lwa. Dziewczyna stanęła przed nimi i z lekkim zawahaniem uchyliła je, po czym sama bezszelestnie wcisnęła się do środka.
Wnętrze komnaty było brudne i zakurzone. Wszystkie meble były przykryte grubą warstwą pyłu. Bella rozejrzała się uważnie. Na ścianie po jej lewej stronie wisiał obraz, który był podarty.
Brązowowłosa podeszła do niego i mrużąc oczy połączyła kawałki płótna. Gdy spojrzała na całość zobaczyła twarz przystojnego młodzieńca. Wydał się jej on dziwnie znajomy. Ale nie zastanawiała się nad tym długo. Zauważyła pod oknem ozdobny stolik, a na nim piękną, mieniącą się w blasku księżyca różę. Kwiat zainteresował dziewczynę na tyle, iż zostawiła obraz i podeszła do niego. Był on okryty kopułą, którą sprawnie zdjęła. Okazało się, że eksponat był wykonany z delikatnego szkła i unosił się ponad stolikiem tylko przy pomocy stojaka. Brunetka już prawie dotknęła płatków róży palcem, gdy ktoś jej przeszkodził. Był to Bestia. Siłą odsunął ją od ozdoby, po czym przykrył kwiat kopułą. Następnie odwrócił się do Belli - był wściekły.
- Dlaczego tu weszłaś?!?
- Prze-prze-przepeaszam... - Bella zaczęła się jąkać.
- Mówiłem ci, że nie wolno tu wchodzić!
- Ale ja nie chciałam. - dziewczyna coraz bardziej się go bała. Zaczęła krok za krokiem cofać się do tyłu.
- Ty nie rozumiesz co się mogło stać!
- Przestań... - wyszeptała.
- Wyjdź stąd! Odejdź! Precz!
Dziewczyna odwróciła się na pięcie i ruszyła do wyjścia. Towarzyszyły jej przy tym wrzaski Bestii. Brązowowłosa była przerażona i w mgnieniu oka podjęła decyzję o ucieczce z tego okropnego zamku.
Zbiegając ze schodów natknęła się na Płomyka i Trybika. Oboje zauważyli, że jej nie ma dopiero przy drzwiach biblioteki.
- Dokąd idziesz?
- Muszę złamać obietnicę. Nie zostanę tu ani chwili dłużej!
- Zaczekaj... Proszę... Błagam cię... - zdążył jeszcze powiedzieć Trybik, ale dziewczyny już nie było. Usłyszeli jeszcze tylko trzask drzwi.
Bella biegła ile sił w nogach. Po drodze zabrała swojego konia. Szybko wyjechała za bramę. Gnała przed siebie. Odjechała już spory kawałek, aż nagle usłyszała wycie. Zrozumiała, że to wilki. Wtedy też z krzaków doszło do jej uszu warczenie, a kilka par czerwonych oczu spoglądało na nią wygłodniałym wzrokiem.
Po chwili całe stado wilków wypadło z krzaków i zaatakowało dziewczynę. Nie miała broni. Mimo to dzielnie zeskoczyła z konia i zaczęła bronić się ułamaną gałęzią. Koń pomagał jej jak umiał, ale wilków było zbyt dużo. Gdy jeden z nich, już miał zatapiać swoje zębiska w jej delikatnej skórze - dziewczyna usłyszała strzał. Zwierzę padło martwe. Bella spojrzała w kierunku dźwięku i ujrzała Bestię. Stał tam i celował do kolejnych wilków. Potem kilka kolejnych strzałów i kilka nowych ciał. Mężczyzna radził sobie w miarę możliwości. Ale zwierzęta były wytrwałe i nie łatwo było je odgonić. Znienacka jeden z nich zatopił kły w ręce Bestii. Ten głośno wrzasnął, złapał go po czym rzucił w pozostałe stworzenia. Wilki patrzyły teraz już z przerażeniem na mężczyznę.
- No! Wynoście się z tąd! - wrzasnął i oddał kilka strzałów. Tym razem stworzenia wystraszyły się i podkuliwszy ogony ruszyły w głąb lasu.
Adrenalina w ciele Bestii zaczęła powoli opadać, a on sam zaczął opadać z sił. Chwilę później ledwo stał na nogach oddychając głęboko i szybko. Spojrzał na Bellę i... Padł na ziemię. Dziewczyna obróciła się z zamiarem odjechania na koniu, jednak zawahała się. Jej dobra strona wzięła górę. Brązowooka podeszła do mężczyzny i spróbowała go podnieść. Był za ciężki. Zauważyła, że jeszcze kontaktuje więc cicho, łamiącym się głosem wyszeptała:
- Sama nie dam rady... Musisz wstać...
Ten wykonał prośbę i po chwili Bella wiozła rannego do zamku.

Tale as Old as Time... || Piękna i Bestia ||Où les histoires vivent. Découvrez maintenant