27. ROZDZIAŁ

Depuis le début
                                    

Dziewczyny spojrzały po sobie. Ich wzrok wykazywał pozytywną odpowiedz. Susan pokiwała głową i powiedziała:

- Ruszajmy

Wszystkie trzy wskoczyły na centaury. Emilia oplotła Deatona rękami i mocno się trzymała aby nie spaść. Przez jego szerokie barki ledwo co widziała. Lekko się wychyliła, a wtedy nagle ruszyli. Emilia zachwiała się lekko i jeszcze mocniej przylgnęła do Deatona.

- Przez wodospad! - informuje Hardin.

Czuła wiatr we włosach i adrenalinę. Nic nie było tak obłędnego i nigdy nie przypuszczałaby jechać na centaurze. Kosmyki jej włosów zasłaniały jej twarz i plątały się. W pewnym momencie poczuła kapiące na skórze krople wody. Uniosła głowę wyżej, a to co zobaczyła było niezwykłe. Przebiegali właśnie pod wodospadem. Strumyki wody obijały się o skały, a niektóre tak mocno uderzały w powierzchnie, że woda rozpryskiwała się i leciała prosto na dziewczyny. Emilia wyciągnęła dłoń i z zadumą dotknęła spływającego wodospadu. Zimna, wręcz lodowata woda przeszyła jej dłoń. Cała zadrżała, a potem gdy już mieli skręcać do tunelu z powrotem oplotła dłonią talię Deatona.

- Co takiego ważnego, że wybieracie się na przeklętą górę Graham? - pyta Deaton po długiej ciszy.

Właśnie jechali przez wąski, ciemny tunel.

- Musimy się z kimś zobaczyć - odpowiada Emilia.

- Ostrzegam tylko...Tamtejsza wiedźma, lepiej uważajcie na nią. można by rzec, że jest nieprzewidywalna...- na samą myśl Emilia wzdrygnęła się.

Prawdę mówiąc, racja. Nie wiedzą nic o wiedźmie do której mają zamiar się udać, jedynie to, że skrywa się na górze Graham. Nawet samo wyobrażenie sobie co może się zadziać powoduje skryty strach w środku. Emilia odpycha tą myśl, gdy tylko w oczy razi ją jasne światło. Mrugając kilka razy, zaczęła się rozglądać. 

Znaleźli się w wąwozie, gdzie wokół pełno było bujnych krzaków i wysokich drzew, w których koronach chowały się młode pisklęta. Korzenie drzew wystawały z obu ścian wąwozu, które usypane były z piasku, który co jakiś czas zsypywał się razem z małymi kamyczkami. Niebo raziło swoim błękitem, a słońce przedzierające się przez wręcz pudrowe chmury drażniło oczy. W powietrzu czuć było wilgoć i zapach bzu. 

Centaury słysząc szelesty, zatrzymały się przy wąwozie, dokładnie nasłuchując. Nastała kompletna cisza, powoli przeobrażająca się w mocno napiętą atmosferę. Nikt nie odważył się wziąć głośniejszego wdechu. Nagle znów ten sam dźwięk. Szelest i ruch w krzakach. Centaury szybko wyciągnęły swój łuk i strzałę. Naciągając go skierowali strzałę prosto na krzak. Z gałęzi wyłoniła się postura kobiety, która tak samo mierzyła łukiem w stronę centaurów. Miała zasłoniętą twarz chustą, a ubrania wyglądały jak zawieszona szata, w kolorze zgniłej zieleni. Włosy czarne, uplecione  były w kilkanaście warkoczyków. Z kolejnych krzaków, a także z koron drzew wychyliło się jeszcze kilka z nich. Teraz kilkanaście strzał było nakierowanych na nich.

- Czego tu chcecie? - krzyknęła jedna z nich.

- Nie chcemy sprawiać kłopotów - powiedział Deaton.

- Co was tu sprowadza? Krąg Strutionum jest zamknięty! - odzywa się ponownie.

- Potrzebujemy  dostać się w pewne miejsce - odpowiada Deaton, wciąż z naciągniętą strzałą.

- Nie potrzebujemy tu zagubionych centaurów - mówi stanowczo.

- Nie jesteśmy tu sami.

Kobieta podejrzanie odchyla się i patrzy w bok, za barkami centaura zauważa Emilię. Przez sekundę patrzą obie na siebie, a Emilia czuje jak jej szorstki wzrok przeszywa ją na wylot. Z powrotem patrząc na centaura, opuściła łuk i dłonią dała znak reszcie aby postąpili tak samo. 

Za progiem rzeczywistości (W Trakcie Korekty)Où les histoires vivent. Découvrez maintenant