Wywiad z thekwpn_nemo

71 8 2
                                    

Zapewne nie wszyscy nasi obserwatorzy znają Nemo, musi się to natychmiastowo zmienić! Możesz coś o nim opowiedzieć?

Nemo jest moim pierwszym koniem na papierze. To dwuletni wałach KWPN, który zachwycił mnie nie tylko swoim umaszczeniem, ale przede wszystkim głową. Bez problemu dał sobie zrobić badanie TUV, które dla mnie było istotne, a jak wiemy nie jest to prosta czynność, zwłaszcza dla młodych koni (stanie w bezruchu, przykładanie rendgena do ciała itp). Przyjechał do mnie zupełnie surowy, świeżo wykastrowany i nie było dnia, w którym by mnie nie zaskakiwał. Pozytywnie oczywiście. Do przyczepy wszedł bez najmniejszego problemu – wiedziałam, że jeśli mądrze się go wychowa, będzie świetnym koniem i przyjacielem.
Niedawno zaczęliśmy pracę na ogłowiu, stwierdzam, że to bardzo ambitny koń – szybko się uczy i jest pilny w zadaniach, jakie mu zadaje.
Jestem wysoka i znalezienie konia dla mnie było trudne, ponieważ rynek zasypany był końmi starszymi poniżej 165 w kłębie. Nemo na dzień dzisiejszy ma już 170! Więc na pewno będzie to duży, silny koń! Póki co oczywiście niespodzianką będzie dla mnie czy sprawdzi się w skokach w przyszłości, bardzo marzę o startach, ale czekam cierpliwie i jestem zadowolona z naszej pracy z ziemi.

Jakiego konia szukałaś? Co było Twoim marzeniem? Koń taki jak Nemo, czy wręcz przeciwnie, kupiłaś go niespodziewanie, zaskakując samą siebie?

Koń był moim pragnieniem od dziecka, niestety nigdy nie było stać na niego moich rodziców. Powoli rozwijałam skrzydła, ale droga do mojego jeździectwa była trudna. Myłam okna rodzinie, lub samochody ojcu, by zarabiać na jazdy. W końcu po napisaniu matury postanowiłam nie iść na studia, by wyjechać za granicę, zarobić na swoje odwieczne marzenie, jakim był własny wierzchowiec.
Zawsze marzyłam o klaczy cremello lub siwej, z różowym noskiem i niebieskimi oczami. Zależało mi na kobyłce, gdyż jak wiemy urazy koni są bardziej lub mniej ingerujące w aparat ruchu. Wypadek lub kopniak w niewłaściwe miejsce mogą wykluczyć konia ze sportu czy nawet rekreacyjnej pracy pod siodłem. Wtedy ową kobyłkę bym zaźrebiła, zostawiając ją u siebie na emeryturce, a źrebaki po niej służyłyby mi do dalszego rozwijania się.
Ironią było dla mnie, że kupiłam karego wałacha, ale ani razu nie żałowałam tego zakupu :)
Szukałam konia, na którym mogłabym się rozwinąć i postartować wyższe konkursy. Muszę się uzbroić w cierpliwość, ponieważ Nemo ma dopiero 2 i pół roku, ale jak już wspominałam wyżej, na pewno jest to koń warty czasu i uwagi.
Decydując się na tak młodego konia nie wiedziałam do końca czy jestem gotowa na taką dawkę nieokrzesanej energii. Nemo jest jednak bardzo grzeczny i wkładam w niego ogrom serca, począwszy od nauki chodzenia na uwiązie, aż po pierwsze lonżowanie. Cieszę się, że buduję z nim więź od samego początku.

 Jak idzie kompletowanie sprzętu dla Nemcia? Co uważasz za must have przy posiadaniu konia, o którym niewiele osób mówi?

Zaczynając pierwszą pracę każdego miesiąca kupowałam sprzęt, np. szczotki, skrzynki, czapraki, ochraniacze – wszystko co musiałam mieć, by cokolwiek zacząć. Robiłam zakupy za 200/300 zł, powoli kompletując sobie potrzebne rzeczy. Wiedziałam, że prędzej czy później spełnię marzenie. Miałam uzbierane wszystko oprócz tego, co naprawdę już trzeba dostosować indywidualnie do konia (wędzidło, ogłowie, siodło). Wszystkie te rzeczy grzecznie leżały z metkami w mojej szafie przez rok! Pomyślicie, że to głupota, ale naprawdę dużo mi to pomogło. Sama utrzymuję swojego konia i gdy przywiozłam Nemo, miał on już przygotowaną całą wyprawkę, a ja na spokojnie mogę jak najwięcej odkładać na siodło 😇
Ostatnią rzeczą jaka nam została będzie właśnie ono – siodło – które będę chciała profesjonalnie dopasować, a podkładka z owczej wełny już kupiona dawno! :D
Myślę, że koniecznością przy posiadaniu konia nie są przedmioty, ani elementy ubioru, tylko organizacja własnego czasu, ustalenie sobie konkretnego planu treningowego na tydzień, tak, aby nie zaniedbać ani swoich prywatnych obowiązków, ani wierzchowca, który potrzebuje ruchu. To jest kluczem do sukcesu.

Jak zaczęła się Twoja przygoda z końmi? Od ilu lat  z nimi obcujesz, a od ilu jeździsz?

Jeździć konno zaczęłam w szkole podstawowej. Najpierw ze słomianym zapałem, mało co wyciągałam z lekcji. Kochałam te zwierzęta, ale nieraz było tak, że nawet nie chciało mi się przyjść na umówioną jazdę. Z czasem jak rosłam chciałam wrócić i uczyć się koni lepiej. Doszłam do pierwszego galopu, ale zrezygnowałam na rok. Wróciłam ponownie, pojeździłam w tereny, coś zaczęłam skakać, ale poznałam chłopaka, który miał uczulenie na sierść, więc o koniach znów zapomniałam na jakiś czas. Ale dobrze to na mnie wpłynęło. Gdy znów zapragnęłam jeździć wiedziałam już co chcę osiągnąć, przyjęłam się do wolontariatu i w zasadzie był to mój pierwszy kontakt z końmi, który nie ograniczał się tylko do jazdy. Moimi zadaniami było wypuszczanie i sprowadzanie z pastwisk, przygotowanie do jazd itp. Wtedy moja świadomość jeździecka wzrosła, nabrałam doświadczenia nie tylko w obejściu, ale i podstawach weterynarii. Jako dziecko przychodziłam na godzinę pojeździć i wracałam do domu. Zaczynając wolontariat poznałam wielu końskich znajomych oraz fantastycznych trenerów. Następnie odezwała się Ania z @asbsjteam z propozycją – pomoc za trening. Poszłam na to i rozwinęłam się jak nigdy dotąd. Udało mi się zdać odznakę, pojechać na pierwsze zawody. W końcu doszłam do etapu dobrej pracy z koniem i z radością podejmowałam się jeździeckich wyzwań.

Dlaczego akurat Pani Ania Sanetra? Skąd decyzja, że to ona pomoże przy zajeżdżaniu Nemo?

Ania od zawsze była dla mnie inspiracją. Treningi z nią polegają na znalezieniu harmonii między koniem a jeźdźcem. Zwraca uwagę na dobry styl jazdy, na dobrą pracę dosiadu, rozluźnienia pary oraz cały czas urozmaica treningi. Posiada niesamowitą wiedzę, nic się przed nią nie ukryje.
Przede wszystkim nie odpuszcza w ćwiczeniach, naciska na jazdę bez strzemion, co naprawdę otwiera horyzonty.
Do tej pory był to trener, przy którym wyniosłam z jazdy najwięcej, za co jestem niesamowicie wdzięczna.

Co zmieniłabyś w Nemo?

Wiek! Oh chciałabym, żeby miał już wiek dobry do jazdy! Tęsknie za wsiadaniem, za terenami, galonami, skokami... ale czas szybko leci, ani się obejrzę i już będziemy, mam nadzieję, zgraną parą.

Nemo każdego dnia daje mi powody do radości, zaskakuje swoim spokojem, mądrością i mam nadzieję, że będzie to owocna współpraca

Czy chciałabyś powiedzieć coś do naszych czytelników?

Przede wszystkim chciałam podziękować redakcji za zaproszenie. Jest mi niesamowicie miło, że zostałam zaproszona do KONIEcznika i mam nadzieję, że zaspokoiłam Wasze pytania. Życzę miłej lektury i pamiętajcie – marzenia się spełniają! ❤️ Wszystkiego dobrego!

Bardzo dziękuję za wywiad i tak ciekawe, obszerne odpowiedzi, powodzenia w pracy z Nemo!

Foczka


KONIEcznik - październik 2020Kde žijí příběhy. Začni objevovat