Recenzja filmu "Skok po marzenia"

102 14 3
                                    

Ahoj!

Czaicie, że trzy poprzednie recenzje były pozytywne? No, prawie całkowicie pozytywne. Powiem szczerze, że nie planowałam powrotu do starych, dobrych paździerzy, ale hej, komu by się chciało oglądać same dobre filmy? Pora wskoczyć do krainy stereotypowych bohaterów, cukierkowego scenariusza i... mocnego vibe'u lat 90. W filmie z 2007 r. Przed Wami bohater dzisiejszego tekstu – "Skok po marzenia".

Reżyserem tego wątpliwej jakości dzieła jest Michael Damian, a obejrzycie go na Amazon Prime (jeśli już musicie). Historia skupia się na bohaterce o nietypowym imieniu i nazwisku – Moondance Alexander (jest to też oryginalny tytuł filmu i jeden z niewielu przypadków kiedy to polskie tłumaczenie jest lepsze). Dziewczyna pewnego dnia przypadkiem napotyka ślicznego srokatego kuca (całkiem sporego jeśli mnie spytacie), którego nazywa Chester. Splot kilku wydarzeń doprowadza parę do miejsca, gdzie nikt się ich nie spodziewał.

 Splot kilku wydarzeń doprowadza parę do miejsca, gdzie nikt się ich nie spodziewał

¡Ay! Esta imagen no sigue nuestras pautas de contenido. Para continuar la publicación, intente quitarla o subir otra.

W zasadzie ciężko mi napisać cokolwiek o tym filmie, bo jest jakiś taki... nijaki. I to do bólu. Fabuła jest bardzo przewidywalna, wszelkie problemy są stworzone na siłę, bez żadnego podbudowania i do tego rozwiązują się praktycznie od razu. Schemat przy każdym z nich wygląda tak samo – pojawia się problem-zapychacz i bum, parę minut później mamy rozwiązanie (czasami zahaczające wręcz o fantastykę, np. uzdrawianie konia za pomocą rozmowy z nim). To może chociaż postacie są ciekawe, spytacie. Pudło. Każda osoba ma w zasadzie maksymalnie 3 cechy charakteru, zaś pierwszym i najważniejszym przymiotem każdej z nich jest "dobra/zła". Jest za to jeden plus tej schematyczności – bardzo łatwo można wygrać w bingo. Zdeterminowana główna bohaterka? Jest. Zamknięty w sobie trener z tajemniczą przeszłością? Mamy. Jeden z rodziców jest już w grobie? Załatwione. Matka, na początku sceptyczna, potem największa fanka córki? Check. Wredne koleżanki? Bingo! Gdzie mogę odebrać nagrodę?

Ale proszę, Puchaty, daj nam chociaż jedną miłą rzecz, słyszę Wasze głosy

¡Ay! Esta imagen no sigue nuestras pautas de contenido. Para continuar la publicación, intente quitarla o subir otra.

Ale proszę, Puchaty, daj nam chociaż jedną miłą rzecz, słyszę Wasze głosy. Może chociaż muzyka? No nawet ona nie wyszła, bo budowanie napięcia wychodzi jej bardzo topornie. W zasadzie to nie wychodzi, kogo ja oszukuję. Może ciekawy montaż? Nie liczcie na to, nie uświadczycie nic poza klasycznymi cięciami. Zdjęcia? Nope. Plenery? Nie ten adres. Gra aktorska? Nie boli w oczy (w większości przypadków), ale szału brak. Rzeczywiście w tym filmie nie ma nic wartego uwagi. Racja, nie... zaraz, zaraz, w zasadzie to jest jedna zaleta! Film trwa tylko 1,5 godziny, więc nie zmarnujecie na niego dużo życia. :D

Odkładając żarty na bok, "Skok po marzenia" nie jest najgorszym filmem, jaki w życiu widziałam, nie cierpiałam też podczas oglądania aż tak bardzo

¡Ay! Esta imagen no sigue nuestras pautas de contenido. Para continuar la publicación, intente quitarla o subir otra.

Odkładając żarty na bok, "Skok po marzenia" nie jest najgorszym filmem, jaki w życiu widziałam, nie cierpiałam też podczas oglądania aż tak bardzo. Nie zauważyłam w nim szkodliwych wzorców (poza jazdą bez żadnych umiejętności na obcym koniu bez siodła i kasku – tego broń Boże nie róbcie; patrzę szczególnie na Ciebie, Foko), aczkolwiek nie znalazłam też żadnych powodów dla których warto byłoby obejrzeć owe dzieło. Nawet ten pewien charakterystyczny posmak filmów z lat 90., które przecież skończyły się na długo przed produkcją tego filmu, nie skłoniłby mnie do polecenia "Skoku po marzenia". Ponieważ wbrew tytułowi, wymarzony to on zdecydowanie nie jest.

Puchaty Rosomak

KONIEcznik - październik 2020Donde viven las historias. Descúbrelo ahora