Rozdział 1

28 2 0
                                    

Nad ulicami Nowego Yorku błyszczał biały okrąg, próbując oświetlić już rozświetlone Time Square. Ruch i liczba osób, była ogromna, dlatego też nikt nie zwrócił uwagi na biegnąca przed siebie kobietę. Po przebiegnięciu kilkunastu metrów, zatrzymała się pod jednym z budynków, na obrzeżach placu. Wystukała rytm, a drzwi pozostały otwarte. Otworzył jej niebieskowłosy nastolatek, zwany Peter. Uśmiechnęła się do niego i przekazała wiadomość. Po tym udała się do przestronnego salonu, w którym zwołani przez nią członkowie klanu czekali. Gdy tylko ją zobaczyli, rzucili się na nią w geście przytulenia. Odepchnęła ich lekko od siebie rozbawiona i gdy zauważyła, że wspomniany wcześniej chłopiec przyszedł, spoważniała. Tylko na chwile, by po kilku sekundach, powiedzieć:
-Udało się! Jesteśmy bogaci i możemy zrealizować nasz cel. Łatwo nie było, ale zawsze się wywiązuje z obietnic. - Czekała na ich reakcje. Najpierw odezwał się Matt, dobrze zbudowany szatyn.
-Jak Ci się udało? Przecież ta akcja była niemożliwa do zrealizowania! Mieli zbyt dobre zabezpieczenia. A poza tym, jakim cudem obeszłaś tyle strażników, kamery i jak złamałaś szyfr tego skarbca?! - Skończył, nim jednak zdążyła odpowiedzieć, wtrąciła się Yumeko.
-Matt, przecież ona jest najlepsza hakerką na tej stronie globu! Nie wierzysz w jej możliwości? Domyślam się, że najgorzej było ze strażnikami, a reszta była bułką z masłem, matole! - I tak rozpoczęła się kłótnia, jednak chwile później, wtrącił się Kousei —najmilszy ale i zarazem największy żarłok z ekipy.
-BUŁKA Z MASŁEM??? GDZIE? - Takim sposobem, kłótnia zmieniła się w śmiech.
W końcu odezwała się Mary, złotowłosa z wielkimi ambicjami;
-Myśle, że możesz nam opowiedzieć jak było, a my nie będziemy Ci przerywać pytaniami. - Mówiąc to, spojrzała się wymownie w oczy Matta, a ten tylko nimi przekręcił i niemo przytaknął.
-Yuri, wybacz że ja Ci przerwę, ale zanim zaczniesz odpowiadać, mam jedno pytanie. - Odezwał się do tej pory nie udzielający się Dustin.
-Powiedziałaś, że jesteśmy bogaci i możemy zrealizować nasz cel. Ile udało Ci się ukraść i od kogo? - Zapytał rozbawionym głosem. Wszystkie oczy skierowały się na nowo przybyłą. Zawstydziło ją to, ale z lekkim uśmiechem zaczęła opowiadać, uprzedzając że odpowie na to pytanie na końcu.

-Słuchajcie mnie uważnie, bo nie będę się powtarzać. Przygotowywałam się do tej akcji, odkąd tylko przygarnęłam Dustina, czyli pięciu lat. Z roku na rok zbierałam nowe informacje i analizowałam każdą możliwość. A to było kluczowe, do osiągnięcia sukcesu. Jak wspomniał Matt, byłoby to niemożliwe, gdyby nie długie lata obserwacji. Jednak było warto poświecić temu tyle czasu. Kamery były najprostsze, opróżniłam obraz z nich do dwudziestu minut, tak by zdążyć podmienić nagrania i usunąć te, na których mnie widać. –Mówiąc to, rzuciła torbę, która spoczywała na jej ramieniu. – Spalimy te kasety. Szyfr był nieco trudniejszy, bo hasło zmienia się co tydzień. Ale udało mi się je wychwycić, bo rozmawiali ze sobą przez krótkofalówki więc wystarczyło się przyłączyć. Alarmy były najgorsze, bo zajęły mi godzinę, mieli wyjątkowo pogmatwane zabezpieczenia. Ale stoi przed wami, jak to określiła Mary, najlepsza hakerka, choć nie jestem znana i są lepsi na pewno. Strażnicy nie byli kłopotem, wystarczyło wywołać chaos, czyli włączyć zraszacze przeciwpożarowe. Cóż, powiedziałam wam że to będzie skarbiec. I to był skarbiec, domowy nie państwa, jak zapewne myśleliście. Znacie Winchesterów, tych producentów broni, z pokolenia na pokolenie? Odłożone w skarbcu mają ponad 100 miliardów dolarów.  Mi się udało „pożyczyć" 10 miliardów. Zostawiłam fałszywki, nie zorientują się, bo pieniądze z sejfu biorą średnio dwa razy w miesiącu, gdy chcą kupić na przykład nowe auto lub kolejny apartament. Chyba, że wydarzy się jakaś specjalna okazja. Ale to zdarza się rzadko, wiem kiedy członkowie rodziny mają urodziny. Nie jest organizowana również żadna większa aukcja ani bal. Nikt mnie nie nakrył, nie zostawiłam żadnego śladu ani odcisku palca. Pozbyłam się również planów tego budynku, przed wróceniem tutaj. Podzieliłam już pieniądze, to był ostatni skok i teraz będziecie mogli zacząć nowe życie. Odliczyłam też pewne sumy, dla kolejnych sierocińców. Każdy z was dostanie po jednym miliardzie, a sierocińcami zajmę się ja. Mam nadzieje, że was nie zawiodłam. - Skończyła i czekała na ich ruch.

Każdy po usłyszeniu sumy, jaką dostaną stał z wytrzeszczonymi oczami. Mieli pytania. Dużo pytań. Zanim je zadali, dodała jeszcze:
-Peter, jako że nie jesteś pełnoletni, zostaniesz z osobą, którą wybierzesz. Nie dostaniesz aż tak dużej sumy. Dostajesz sto tysięcy, tylko dla siebie. Osoba, z którą zostaniesz nie ma prawa ingerować w twoje pieniądze, rozumiecie wszyscy? - Tym razem dała im dojść do głosu, przytaknęli, a pierwszy odezwał się Matt.
-Posłuchaj... ja nie wiem jak Ci dziękować. Narażałaś się dla nas tyle razy, dałaś nam dom, rodzine, przyjaciół, zastąpiłaś stratę bliskich osób a teraz mamy się pożegnać? – Szatyn w tym momencie się rozpłakał, podobnie jak wszyscy. Lecz kontynuował.
- Mamy Cię zostawić? Ja, sądzę że my tego nie chcemy. Oczywiście nie mogliśmy się tego doczekać ale... żadne pieniądze Cię nie zastąpią! Jesteś naszą rodziną, wcześniej było to nierealne dlatego przechodziło nam to przez gardło z taką łatwością, ale teraz... to cholernie we mnie uderzyło. Potrzebujemy Cię... ale już będziemy samodzielni. Podsumowując, dziękuje Ci w imieniu wszystkich za te wspaniałe lata, nie musiałaś tego robić. – Gdy skończył, wszyscy wpadli w sobie ramiona, płacząc jak małe dzieci. W głębi dusz byli nimi, zabłąkanym dziećmi, które potrzebowały stabilności. Uzyskali ją, po długiej walce wewnątrz. Spędzili tak dwadzieścia minut, w końcu Yuri się ocknęła i wyprostowała wcześniejsza wypowiedź.
-Nie zostawię was, jesteście mi zbyt bliscy. Chce tylko, żebyście zaczęli godnie żyć. Każdy z was. Możecie kupić domy lub mieszkania obok siebie, lub na innych częściach globu, obojętnie. Ja tutaj zostaje, przynajmniej na razie. Chyba, że coś się stanie w najbliższym czasie i mnie to zaciekawi. Na razie idę odpocząć. – Powiedziała i wyszła z salonu, udała się do swojego pokoju. Wzięła potrzebne rzeczy i ruszyła w stronę łazienki. Napuściła ciepłej wody do wanny i weszła, napawając się przyjemnym uczuciem. Przymknęła oczy i zaczęła myśleć, czy dobra decyzją jest, poniekąd opuszczenie ich.
Nie. Muszą stanąć na własne nogi, mają wszystko czego im potrzeba. Pieniądze już mają, pracę znajdą bez problemu, wyszkoliłam i załatwiłam odpowiednie papiery dla każdego z nich. Dadzą radę. Muszą. Myślała i stwierdziła, że musi być stanowcza. Wyszła gdy woda zrobiła się chłodna. Owinęła zgrabne, lecz z małą fałdką ciało i przyglądała się małemu ogródkowi za oknem. Zauważyła jakiś zeszyt, który dosłownie spadł z nieba. Zaciekawiło ją to więc po przebraniu się w piżamę, wyszła na dwór.

Wzięła przedmiot do dłoni, nie czytając co na nim pisze i wróciła do pokoju. Zapaliła ledy i przeciągnęła palcami po przedmiocie. Wyczuła małe wgłębienia, sygnalizujące że jest coś na nim napisane. W końcu ciekawość wygrała i zobaczyła, co zostało napisane na tym przedmiocie. „Notatnik Śmierci", brzmi jak dowcip, pomyślała lecz otworzyła na pierwszej stronie. Były tam wypisane zasady i objaśnienie, jak działa notatnik. Nie była osobom, która łatwo wierzy w takie rzeczy. Parsknęła śmiechem, ale gdy usłyszała za sobą nieznajomy głos, spoważniała i odwróciła się. Zobaczyła tam, na pierwszy rzut oka potwora, przez co krzyknęła, jednak po chwili się uspokoiła, widząc że przybyły... gość nie chce zrobić jej krzywdy. Przełknęła ślinę i zapytała się istoty stojącej przed nią kim jest. Zamiast typowej głowy, miała czaszkę z rogami i krwiste oczy. Był wysoki i uśmiechał się upiornie.
-K-kim jesteś? – Zająknęła się, chociaż cholernie tego nie chciała.
- Jestem bogiem śmierci, shinigami, Gook. To co podniosłaś, to notatnik śmierci. Możesz wpisać imię i nazwisko osoby, którą chcesz zabić i ona po prostu umrze. Ano i jak nadejdzie Twój czas, wpisze Twoje imię i nazwisko do mojego. Rozumiesz? - Powiedział śmiało i zaśmiał się.
-R-Rozumiem. Jesteś głodny? – W tym momencie jej mózg się wyłączył. Nie myślała zupełnie nad tym, co mówi. Jednakże jej gościowi odpowiadało to pytanie.
- W zasadzie to bogowie śmierci nie muszą jeść, ale jeśli masz jabłko to się skuszę. Mój znajomy Ryuk twierdzi, że te z waszego świata są zajebiste. – Powiedział i ułożył się na podłodze.
-O-okej, zaraz przyniosę. Zamknę drzwi na klucz, żeby nikt Cię nie zobaczył. - Powiedziała i się uśmiechnęła.
- Nie zobaczą, chyba że dotkną notatnika, lepiej im o mnie nie mów. Im mniej osób wie, tym lepiej a ty się pośpiesz bo usnę. – Uśmiechnął się, już bardziej przyjaźnie i zamkną oczy. Nie odezwała się już, tylko zamknęła drzwi i zeszła do kuchni. Wzięła dwa jabłka i wróciła do pokoju. Zastała tam Gooka leżącego na jej łóżku z zamkniętymi oczami. Położyła jabłka na poduszce a oczy stwora otworzyły się momentalnie.
-Jabłka! Może Cię polubię. - Stwierdził i zaczął jeść, wydając przy tym dźwięki rozkoszy.
-Zejdziesz z łóżka? Chce iść spać. Schowałam już notatnik, możesz zająć miejsce na kanapie, o tam. – Wskazała na mebel koło okna.
-Dobranoc, Gook. – Powiedziała i zgasiła ledy.
-Dobranoc, Harper. – Odpowiedział, a ona zastygła. Nie miała już siły, by pytać skąd wie jak naprawdę się nazywa. Przykryła się szczelniej i zasnęła.

napiszcie, jak się podoba.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Oct 15, 2020 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

„Symbol" - Death Note Where stories live. Discover now