"Zły Dzień"

18 0 0
                                    

To był zły dzień dla Ani.

Cały czas świeciło słońce, na niebie leniwie włóczyły się pojedyncze kłębki chmur. Istny koszmar dla osoby, która czekała na deszcz. Widzicie... Szatynka bardzo lubiła, gdy padało, czuła jak deszcz zmywa z niej całe napięcie, a ostatnimi czasy nic tylko chodziła nabuzowana.

Wyobraźcie więc sobie, że tydzień czekała na sobotę na którą przewidywane były nieustanne opady deszczu, by dowiedzieć się, że dzień jest słoneczny i nawet się nie zapowiada na deszcz. Nastolatka jednak nie miała zamiaru się poddawać i wytrwale siedziała na progu swojej kamienicy patrząc w niebo i czekając na chmury, które przyniosą jej deszcz.

Dziewczyna strasznie nudziła się czekając na progu i z westchnieniem wstała, by wrócić do budynku i klasycznie czytać książkę cały dzień. Ostatni raz odwróciła się w stronę nieba, by zobaczyć na horyzoncie nadchodzący front burzowy. Uśmiechnęła się szeroko i pobiegła na górę po inne buty.

Głupio w deszcz chodzić w klapkach i skarpetach.

_________________💧________________

Ania nie mogła powstrzymać śmiechu, gdy krople zaczęły uderzać w jej nieosłoniętą głowę i spływać po twarzy. Po całym jej ciele rozlało się uczucie lekkości i ulgi. Dokładnie tego brakowało jej od kilku tygodni.

Okolica była pusta. Na chodnikach brakowało pieszych, a na ulicy żadko kiedy przejeżdżały auta. Jakby wszystko miało teraz chwilę odpoczynku, przerwę od ciągłego pościgu. Najbardziej radowała ją jednak myśl, że nie zapowiadało się, by deszcz miał ustać.

Nie miała pojęcia ile spacerowała, ale osiągnęła swój cel. Była w absolutnym stanie błogości. Nie interesowało ją to, że ma całe mokre włosy, kurtka zaczęła jej przemiękać, czy choćby to, że w torbie dzwoni jej telefon.

Widziała przed sobą jak ściana chmur się kończy i wychodzi słońce, ale nawet to nie zdołało jej zepsuć humoru. Patrzyła na to z lekkim uśmiechem, gdy na niebie pojawiła się tęcza. Nastolatka pewnie uśmiechałaby się dalej, gdyby nie to, że kolory zaczęły znikać na jej oczach. Wszystkie po kolei. Na to uśmiech stalowo okiej opadł. Coś było zdecydowanie nie tak.

A miał to być dopiero początek.

_________________💧________________

Gdy ciemnowłosa wróciła do domu, wszyscy zdawali się być przygaszeni. Nie byłoby to niepokojące, bo zawsze opadał domownikom humor, gdy pogoda się psuła, ale tym razem byli wyjątkowo przygnębieni.

- Wróciłam- powiedziała zamykając za sobą drzwi, ale nie usłyszała odpowiedzi.

Jej młodszy brat wpatrywał się tępo w monitor od komputera, mama stała pod prysznicem jakby bez ruchu, a tata stał w kuchni i zwyczajnie nie usłyszał córki wchodzącej do domu.

- Cześć tato- powiedziała przytulając się do gotującego obiad mężczyzny. Ten uśmiechnął się w jej stronę, ale w jego błękitnych oczach brakowało tego charakterystycznego błysku.

- Cześć bachleda córuś- zaśmiał się głucho, tak jak zawsze żartując sobie z córki na powitanie. Dziewczynę zmartwiło to jak bardzo nieżywy się wydawał jej tata. Ten śmiech... Był pusty, głuchy, który odbijał się echem w jej umyśle. Była tak zaniepokojona, że nawet nie odgryzła się "żadna ze mnie bachleda".

Ze zmarszczonymi brwiami wycofała się do siebie do pokoju i usiadła do książki. W końcu, może tylko jej się wydawało, że coś nie tak?

_________________💧_______________

Ania coraz bardziej zaczynała się martwić. Idąc do szkoły zauważyła podobne zachowania i wszystkich, których mijała na ulicy. Wydawali się martwi, ale żywi. Jak puste skorupy, bez uczuć, bez myśli z zachowanym okruszkiem osobowości. O dziwo wszyscy znali swoje cele, jakby ciało samo wiedziało co ma robić.

Dziwnej zmiany nie zauważyła jednak u swojej koleżanki z klasy - Atoniny, którą nazywała Tosia. Jej kumpela jednak nie zwróciła nawet wcześniej uwagi na zmianę jaka zaszła we wszystkich.

- Jesteś pewna, że nie chodzi o niskie ciśnienie?- ponownie zapytała czerwonowłosa.

- Mówiłam przecież Tośka! Niskie ciśnienie nie wpływa aż tak na ludzi, to nie możliwe. Nie uważasz, że wyglądają na pustych? Jakby... Stracili większą część siebie.- powiedziała zamyślając się. Chciała wierzyć w to, że Tosia ma rację i to nic takiego, ale wiedziała też, że to, oczyma mówiła jej koleżanka nie mogło być prawdą.

Czerwonowłosa skierowała swój wzrok na innych na korytarzu i w myślach przyznała rację szatynce. Oni wszyscy wyglądali na lalki w przedstawieniu kukiełkowym, nie zatrute choćby jedną bardziej skomplikowaną myślą.

- W sumie, masz rację.- wypowiedziała zielonooka swoje myśli na głos i poprawiła plecak na plecach.- I co chcesz z tym zrobić?- zapytała kierując swoje spojrzenie na nastolatkę obok.

- Jeszcze nie wiem- przyznała Ania. Nie miała pojęcia co zrobić, by wszystko wróciło do normy. Nagle doszła do niej pewna myśl. Przecież ona i Tośka nie mogły być jedynymi, które nie przeszły zmiany.- Na początek znajdziemy innych.

Na słowa koleżanki Tosia zmarszczyła brwi.

- Innych? Jakich innych?

- Normalnych. Na pewno nie jesteśmy jedynymi, którym nic nie jest.

Obie polowały zgodnie głowami, ale zanim zdążyły oddalić się na poszukiwania, zadzwonił dzwonek na lekcję. Wyglądało na to, że musiały jeszcze trochę poczekać.

_________________💧_________________

W szatni Ania spotkała jeszcze Arka i Adama, jej kolegów w równoległej klasy, którzy również zdawali się być bez zmian.

- No, to super ziom. Jakieś pomysły teraz?- zapytała Tośka ostentacyjnie żując gumę i puszczając balony.

Zapanowała między nimi dłuższa chwila ciszy, którą w końcu przerwał Adam.

- Musimy znaleźć źródło problemu, jeśli chcemy cokolwiek zdziałać.- powiedział- jeśli cokolwiek mamy w ogóle szansę zrobić, by to naprawić. To trochę przerażający widok, te puste spojrzenia- przeszły chłopaka ciarki.- Już wolałem, gdy byli wszyscy byli dupkami.

Arek i Ania pokiwali głowami zgadzając się że słowami swojego kolegi, gdy Tośka zrobiła kolejnego balona z gumy.

- Jeśli chcemy cokolwiek wykombinować, proponuję się ruszyć.- powiedziała czerwonowłosa kierując się w stronę wyjścia z budynku.

- Ale zostały jeszcze dwie lekcje- przypomniała Ania nie chcąc robić sobie zaległości.

- Ziom, chcemy uratować świat. Mam gdzieś geografię i religię.- odparła Otwierając drzwi wejściowe.

- Zgadzam się z Tośką- poparł dziewczynę Arek- może i mamy Matmę, ale równania sprowadzane do równań kwadratowych mogą zaczekać.

Na słowa swoich znajomych stalowo oka westchnęła głęboko, na co Adam poklepał ją pokrzepiająco po plecach, po czym oboje ruszyli za dwójką.

Chwilę potem czwórka nastolatków opuściła budynek swojego liceum.

Kolory TęczyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz