Bitwa

1K 72 7
                                    

Wieczorem po obiedzie Emilia usiadła z Williamem do partyjki szachów. Patrzyłam na nich uważnie, uśmiechając się na to wspomnienie. Oboje byli nieświadomi tego, co przyniesie przyszłość, że pewnego dnia będą mieli córkę. W tym czasie ich znajomość rozkwitała. Miło było popatrzeć na obojga rodziców siedzących przy jednym stole. Niestety, mi nie było dane zasiąść obok prawdziwego ojca, czego mi bardzo brakuje. Mogłam go poznać, mieć w nim wsparcie, gdyby nie jeden podstępny człowiek, który postanowił mi te szczęście zniszczyć.

Usiadłam na wolnym krześle przy ojcu i patrzyłam, jak toczy się gra. Matka patrzyła na ojca, a następnie na pionki, myślącą nad ruchem. Gdy jednak patrzyłam na jego twarz opromienioną blaskiem ognia z kominka, dostrzegłam kolejne podobieństwo. Miał małą żółtą plamkę na tęczówce prawego oka, identycznie jak u mnie.
Matka przesunęła królową na planszy i William wybuchnął śmiechem.

- Na pewno tego chcesz? - spytał.

Matka zmarszczyła czoło wyprowadzona z równowagi jego słowami. Wampir podniósł zaś pionek, przesunął go w bok i bez trudu zbił jej figurkę.

- Niech to szlag. - zawołała, a ojciec uśmiechnął się i wzruszył ramionami.

- Proszę. - Powiedział, podając jej zbitą figurkę. - Możesz spróbować raz jeszcze.

- Nie. Pogodzę się ze stratą. - Odparła.

Na ustach mamy wciąż błąkał się uśmiech, gdy ojciec ujął jej dłoń. W pierwszej chwili po jej twarzy było widać, że chciała ją wyrwać, ale nie mogła się do tego zmusić. Uniósł ją nad szachownicę i przyłożył do niej własną dłoń, a potem splótł ich palce. Błądziłam wzrokiem pomiędzy twarzą mamy, a taty ciesząc się ich szczęściem.

- Potrzebne są dwie ręce aby grać w szachy. - Powiedziała mama, oblana na policzkach rumieńcem.

- Ja zaś myślę, że jedna wystarczy. - Oznajmił ojciec i przesunął figurkę. - Widzisz?

Matka przegryzła wargę, ale nie oswobodziła dłoni.

- Nie głodzisz się już, prawda? - spytała po chwili ciszy, a jej uśmiech spełzł z twarzy, przybierając poważną minę.

- Aż tak się o mnie martwisz? - spytał, uśmiechając się łobuzersko.

- Bardziej o ludzi, których możesz zaatakować, gdy zobaczysz zranienie. Jesteś wtedy głodny i jedyną rzeczą, o której myślisz to wbicie kłów w szyję, a kiedy do tego dojdzie, nie będziesz mógł się powstrzymać.

- Ktoś tu odrobił pracę domową, jak przystało na byłą łowczynię. - Pościł ich ręce. - Nie głodzę się już. Przeżyłem trudny czas po śmierci mojego brata, ale wiem, że męczenie samego siebie nie przywróci go do życia. Taurus był jedynym moim bratem, a jednocześnie przyjacielem, dlatego jego strata tak bardzo zabolała. Przeżyłem z nim tysiące lat. Zemściłem się na jego mordercy, lecz teraz nie mogę już nic więcej z tym zrobić.

Matka wstała i obszedł stół, aby usiąść obok niego. Patrzyli sobie głęboko w oczy, jakby nic poza ich dwójką się nie liczyło.
Wstałam z krzesła i podeszłam do regału z książkami. Poprowadziłam palcem po wierzchu powieści, ale gdy próbowałam któraś wyjąć, nie mogłam. Zdawało się, jakby były przymocowane do półki.

Przynajmniej, kiedy śnie czuję się dobrze zarówno psychicznie, jak i fizyczne. No Ba, nie czuję nic, to tylko urywki wspomnień moich rodziców, gdy się poznawali. Nie mam pojęcia, dlaczego o nich śnie, a jeszcze bardziej jakim cudem mogę je zobaczyć.

Akademia nadprzyrodzonych Where stories live. Discover now