Lekcja

1.4K 77 1
                                    

Kiedy ponownie otworzyłam oczy, sypialnie wypełniało jasne światło. Leżąc przez chwilę w półśnie poprzedzającym całkowite przebudzenie, pomyślałam, że z szarymi ścianami pokój robi wrażenie niebieskiego. Przekręciłam się na drugi bok i rzuciłam okiem na zegar - piąta trzydzieści.
Nie miałam pojęcia, czy kiedykolwiek udało mi się tak wcześnie wstać. Za wcześnie, jak na mnie. Zamknęłam powieki. Chciałam zasnąć i zostać obudzona dopiero przez budzik, ale nie udało mi się. W pokoju było za jasno, a ja nie miałam rolet, żeby zasłonić otwarte na oścież okno. Usiadłam m na łóżku, marszcząc brwi. W nocy zamykałam okno. Pamiętam, że to robiłam, ale teraz jednak jest otwarte.
Machnęłam jedną ręką i odetchnęłam świeżym, porannym powietrze. Może mi się to przyśniło, tak samo jak rozmowa z Heydenem.

Zeszłam z łóżka. Narzuciłam na siebie szlafrok, wsunęłam stopy w kapcie, po czym owinęłam szampon oraz szczotkę ręcznikiem i wyszłam na korytarz zmierzając w stronę wspólnej łazienki.
Tym razem pomieszczenie było puste, tak samo jak na korytarzu nie spotkałam żadnej z uczennic.

Zasnęłam za sobą zasłonkę i weszłam do osobnej przebieralni, za którą znajdowała się przestronna, biała kabina prysznicowa. Wokół było idealnie czysto. Miałam tu sporo miejsca, haczyk do powieszenia szlafroka, a nawet drewnianą ławeczkę, na której mogłam położyć buty, żeby nie zamokły. Gorące strugi wody natychmiast pobudziły mnie do życia. Po kąpieli owinęłam mokre włosy ręcznikiem i stanęłam obok umywalki, przy której wyszczotkowałam zęby. Ubrałam szlafrok, zawiązując w pasie sznurek i zabrałam swoje rzeczy.
Po powrocie do pokoju błyskawicznie Przebrałam się w mundurek, rozczesałam wilgotne włosy i nałożyłam na twarz delikatny makijaż, podkreślając na koniec pełne usta błyszczykiem. Mając jeszcze godzinę do śniadania, usiadłam na krześle kładąc przed sobą na biurku wypożyczoną książkę.

...........

Zatrzymałam się przed zamkniętymi drzwiami usiłując złapać oddech. W końcu ostrożnie sięgnęłam do klamki. W środku panowała głęboka cisza. Wszyscy podnieśli głowy i patrzyli na mnie.

- Mayer kolejne spóźnienie! - Nauczyciel matematyki poprawił okulary patrząc na mnie spod byka. - Lekcja zaczęła się siedem minut temu, a ty znowu nie przychodzisz na czas.

No po prostu „cudownie". Nie dość, że wstałam wczesnym rankiem, to jeszcze spóźniłam się na pierwszą lekcję najbardziej surowego nauczyciela w szkole.

- Wiem, przepraszam. - poprawiłam plecak.

- Dzisiaj będziecie pracować w parach. - zmierzył mnie surowym spojrzeniem i wrócił do pisania kredą po tablicy. - Przysiądź się do któreś z koleżanek lub kolegów.

Ustałam przed klasą szukając wzrokiem Killiana. Niestety nie przyszedł na pierwszą lekcję i byłam skazana na pracę w parach przy innej osobie, ale nikt od początku mojego pobytu w Akademii nie był zachwycony moim towarzystwem.

- A mogłabym sama? - zapytałam nauczyciela.

- Nie. - powiedział stanowczo kończąc zdanie na tablicy. - Usiądź obok Sary.

Przy drugim miejscu po prawej stronie obok okna siedziała samotnie szczupła dziewczyna w krótkich brązowych włosach. Rozpoznałam ją. Była to ta sama dziewczyna, która podała mi butelkę wody w szatni. Przeszłam pomiędzy ławkami, a dziewczyna radośnie do mnie pomachała. Zaskoczyło mnie jej zachowanie.

- Cieszę się, że będziemy pracować razem. - powitała mnie natychmiast, gdy tylko podeszłam do stolika. - Mam nadzieję, że jesteś dobra z matematyki. Jak dla mnie to uczenie się nowych wzorów i pamiętanie nawiasów jest do bani. Jak nawet coś zrozumiem, to i tak za kilka dni zapomnę.

Sara miała zaraźliwy uśmiech, odsłaniający równe białe zęby, dołeczki w policzkach i delikatne zmarszczki wokół nosa. Sare bardzo często widziałam w dużym gronie przyjaciół, była bardzo towarzyska i nie patrzyła na mnie z wrogością, co uznałam za największą zaletę. Odwzajemniłam uśmiech, wyjmując z plecaka książki i przekładając do drugiej kieszonki kanapkę z bekonem, która zrobiłam w pośpiechu na stołówce.

- Jeśli chodzi o matematykę, też nie jestem dobra, zwłaszcza że z materiałem jesteście bardziej do przodu niż moja poprzednia klasa.

Nauczyciel przeszedł po klasie rozdając karki z zapisanymi zadaniami. Pochyliłam się przed nią, patrząc tępo w niedokończone równania, których nie rozumiałam.

- Macie całą lekcję na rozwiązanie tych zadań. Będzie to podlegało waszej ocenie jako praca na lekcji, ale o wysokiej wadze. - usiadł przed biurkiem na początku Sali i zaczął pisać w dzienniku.

Sara wyjęła telefon i włączyła kalkulator ukrywając go pod blatem, tak żeby nauczyciel go nie zauważył. Kiedy ja głowiłam się nad dwoma pierwszymi zadaniami, Sara następne wyniki szybko wpisywała w luki na naszej kartce.
Próbowałam się skupić, ale uniemożliwili mi to głośne tykanie zegara odliczającego sekundy do końca lekcji.

- Sara Gernams! - Nauczyciel wstał i podszedł do nas zabierając dziewczynie telefon. - Na lekcji telefony są zabronione. Odbierzesz go pod koniec lekcji.

Schował telefon do koszyka na brzegu biurka i wrócił uwagą do dziennika.
Ten facet jest oschły i nie lubi sprzeciwów. Większość uczniów siedzi cicho na jego lekcjach z obawy, że zostaną wyczytani na środek klasy. Ustne odpowiedzi są jeszcze gorsze niż pisemne, dodatkowo nauczyciel daje mało czasu na odpowiedź.

- Wiesz dlaczego Killian nie przyszedł? - zapytała szeptem.

- Nie, od soboty go nie widziałam.

Dokończyłam równanie matematyczne, ale gdy je jeszcze raz przeanalizowałam dostrzegłam błąd na samym początku i musiałam skreślić całe zadanie.

- To dziwne z reguły nie spuszcza z ciebie wzroku. Jest wszędzie tam, gdzie ty jesteś.

- Nie zawsze. Jest przy mnie, ponieważ mój brat go o to poprosił. - wyjaśniłam. - Podobnie jak Heydena.

- Nie wydaje mi się. Widzę przecież jak Kilian na ciebie patrzy. - Westchnęła - Zazdroszczę Ci. Masz jednego z najprzystojniejszych chłopaków w szkole.

Zatrzymałam długopis przed obliczeniem równania, żeby na nią spojrzeć. Patrzyła na mnie w sposób jaki mi się nie podobał. Czy ona sądziła, że mnie i Killiana coś łączy?

- Wcale nie. On jest po prostu dla mnie miły w przeciwstawi do większości uczniów.

- Jeśli tak myślisz. - powiedziała nieprzekonaną.

- Ja to wiem. Mnie i Killiana, łączy tylko... - ciężko mi było dobrać odpowiednie słowo. - przyjaźń.

- Od tego się zaczyna.

- I na tym poprzestanie.

- Ojj daj spokój. Co ci w nim nie pasuje? - drążyła temat.

- Nie o to chodzi, po prostu... możemy zmienić temat, albo zabrać się do pracy?

Nie jestem osobą, która lubi mówić o swoich uczuciach pierwszej lepszej napotkanej osobie, a zwłaszcza plotkarze.

Nagle przez głośnik przeszedł szum, a zaraz po tym głos Adlera „ Lysandra Mayer proszona do gabinetu dyrektora.". Wszyscy w Sali spojrzeli na mnie nawet Nauczyciel, który przed wyjściami dał mi nową kartkę z zadaniami, tłumacząc, że mam ją przynieść rozwiązaną jutro.

O wow, coś nowego mój brat wreszcie chce ze mną porozmawiać. Nie wiem, czy mam się spodziewać miłej rozmowy, czy wręcz przeciwnie.

Akademia nadprzyrodzonych Where stories live. Discover now