white diamonds, white noses

398 49 15
                                    

adam lambert – if i had you

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

adam lambert – if i had you

"But if I had you, that would be the only thing that I would ever need
Yeah if I had you, then money fame and fortune never could compete
If I had you, life would be a party it'd be ecstasy"

***

clint: tony się zastanawiał czy nie czujesz się przy nim niekomfortowo

clint: no wiesz, makijaż, ciuchy

steve: ani na moment 

steve: kazał ci zapytać?

clint: nie

steve: ale?

clint: ale chcę mu z czystym sumieniem powiedzieć, że nie jesteś pacanem

***

Alkohol był świetny. 

Steve doszedł do tego wniosku, odkrywając jego lecznicze właściwości. Przyprawiał twarz blondyna o trochę głupi, lecz wciąż, uśmiech. Z nim głowa zawsze odciążała się od natrętnych myśli w kusząco krótkim czasie, a napięcie, opadające ciężko na barki, uciekało w popłochu. Steve dawno tyle się nie śmiał i jeszcze nigdy nie bawił się tak dobrze na imprezie pełnej ludzi, wrzasków oraz harmideru. 

Radosny śmiech rozbrzmiał tuż nad jego uchem i w jednej chwili przestał zastanawiać się nad swoim stanem trzeźwości, żeby w pełni skupić się na twarzy chłopaka obok. 

Tony siedział po prawej, przyciśnięty do jego ramienia, dłoń układając na barku blondyna. Chociaż był w trakcie żywej dyskusji z Wilsonem na temat filmu, który premierę miał w tym tygodniu na dniach, Steve czuł się jak najbardziej uwagą obdarzony. Praktycznie od samego przekroczenia progu, wpadł w łaskawe, opiekuńcze ręce bruneta, tym razem nie pozwalając mu nawet pomyśleć o smutkach i straszeniu gości swoim pustelniczym rytuałem na schodkach z tyłu domu w towarzystwie drinka. 

Nie przeszkadzało mu, że Tony prowadził go po domu ze splecionymi palcami niczym małe dziecko i Tony również nie zdawał się tym skonsternowany, a wręcz przeciwnie – usatysfakcjonowany. Mówił mu jak specjalnie na niego czekał, co wywołało przyjemne, mrowiące uczucie we wnętrzu Rogersa, bo ktoś otoczony gronem ludzi czekał konkretnie na niego. 

Trzymał go blisko, jakby był swego rodzaju tarczą, weryfikującą wszystko, co sięgnąć ku blondynowi chciało. Bezwiednie gładził kołnierzyk jego koszulki, drugą dłonią gestykulując przy swojej argumentacji, dlaczego zakończenie filmu było dobre, z czym nie zgadzał się Sam. Ostatecznie znów wybuchnął śmiechem, na żart rzucony przez Wilsona i ich debata ponownie zamieniła się w przyjacielską pogawędkę. 

best friend's house | stonyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz