Bonus 2

10.5K 1.1K 795
                                    

Jeszcze raz ogromnie dziękuję za 2 miliony.

2002

Była piąta nad ranem, a niebo zaczynało się robić coraz jaśniejsze, choć wciąż straszyło nieco brzydkim odcieniem szarości.

Dopiero o tej godzinie Fred i Callie opuścili swoje wesele, by udać się do ich nowego, wspólnego domu. Spędzali tam sporo czasu przez ostatnie miesiące, urządzając wszystko, a dopiero po ślubie mieli się tam na dobre wprowadzić i wreszcie nadszedł ten dzień.

- No to jesteśmy - szepnęła Callie z niedowierzaniem, kiedy stanęła na chodniku, kilka metrów przed wejściem do żółtego, dosyć dziwnego domu. W tle dało się słyszeć szum morza, który koił jej uszy.

Fred stał po jej lewej i trzymał ją za rękę, nie mogąc przestać się uśmiechać. Też z trudem przychodziło mu uwierzenie, w jakiej sytuacji się znajdował - miał żonę, i to taką, o jakiej kiedyś nawet by mu się nie śniło. Pomimo nieprzespanej nocy, nie czuli się zmęczeni, bo w obojgu pulsowała adrenalina i niewyobrażalna radość.

- Wiesz... Wesele było cudowne, ale najbardziej nie mogłam się doczekać, aż tu przyjdziemy - kontynuowała Callie, spoglądając na męża. Pomimo pierścionka na palcu, jeszcze do niej docierało, że już nim był.

- Zgadzam się. - Chłopak pokiwał głową, uśmiechając się do niej słodko, co od zawsze przyprawiało ją o szybsze bicie serca.

- To jak? Wchodzimy? - zapytała, na co Fred od razu pokręcił głową.

- Nie ma opcji, że pierwszy raz do domu z moją żoną tak po prostu wejdę.

- To co ty chcesz zrobić? - Callie zdziwiła się, a dopiero po chwili stwierdziła, że może nie powinna. W końcu jej mężem był Fred Weasley.

Fred w odpowiedzi puścił jej dłoń, a następnie wyjął swoją różdżkę z marynarki i wykonał nią kilka zdolnych ruchów. Najpierw otworzyły się drzwi wejściowe, a zaraz po tym przyleciała do niego jego miotła.

- Wsiadaj - poinstruował, samemu usadawiając się na miotle.

Callie, która miała na sobie krótszą wersję swojej sukni ślubnej i nawet wciąż mały welon, popatrzyła na niego jak na obłąkanego.

- Ty jesteś nienormalny.

Chłopak zaśmiał się głośno.

- Widziały gały, co brały - powiedział, za co Callie zdzieliła go w ramię, w dziwnej pozycji siadając za nim na miotle. Sądziła, że będzie chciał przelecieć nad domem i wylądować na balkonie, ale nie - Fred po prostu błyskawicznie wleciał do domu, ledwo wyhamowując w przedpokoju. Drzwi magicznie się za nimi zamknęły.

- Pierwsze wejście do naszego domu takie jak powinno! - zawołał radośnie, a Callie pokręciła głową. Czy to ją czekało już codziennie? Jeśli tak, to nie mogła się doczekać.

Zeszli z miotły, Fred ustawił ją na specjalnym stojaku w przedpokoju, a następnie odwrócił się do dziewczyny.

- Okej, no to teraz...

- Fred! - pisnęła przerażona Callie, kiedy chłopak jednym silnym ruchem wziął ją na ręce. - Mogłeś mnie chociaż ostrzec!

- Pan młody zawsze wnosi pannę młodą, co nie? - powiedział oczywistym tonem, szczerząc się jak głupi, a dziewczyna nicego nie potrafiła mu wtedy odmówić.

- I co teraz?

- I teraz do nas - odparł, a następnie bardzo powoli, wciąż z nią na rękach, zaczął wchodzić po schodach w półmroku. Gdy dotarli na górę, Fred postawił ją na ziemi, rozbawiając oboje, nawet jeśli nie było w tym nic śmiesznego.

Węże jednak śmieszkują • Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz