30

278 37 84
                                    

Nero siedział na dachu ze skrzyżowanymi nogami i patrzył przed siebie, nie skupiając wzroku na niczym szczególnym. W obejściu czuł emocje wielu ludzi – krzątających się służących, spokojną energię Tesseithy, szalone emocje Catriony i krążącego wokół niej Filina, mrok Wilarda, troskę Rogera, pasję Zodana trenującego zawzięcie na placu treningowym oraz nostalgię przyglądających mu się bliźniaków.

Był nimi wszystkimi zmęczony. Tak bardzo pragnął spokoju. Zwłaszcza teraz. Wszystko krzyczało w nim, aby wyruszyć jak najprędzej w drogę. Musiał jednak jeszcze trochę wytrzymać, wyciszyć się bardziej przed przejściem przez zasłonę. Postanowił, że wyruszy wieczorem. Zerknął z rezygnacją na niebo. Dopiero niedawno minęło południe, a letnie dni były długie...

Gdybym mógł znów pobić trochę łowców czarownic, na pewno szybciej znalazłbym wewnętrzny spokój. – Nocny wędrowiec uśmiechnął się do wspomnień. Po chwili jednak dobry humor znów go opuścił, a pragnienie samotności powróciło.

Od wielu lat trzymał się z dala od ludzi, nie licząc krótkich pobytów w twierdzy. Był świadom niepokoju, jaki wzbudzał u swoich przyjaciół tym częstym znikaniem. Bali się, że kiedyś odejdzie na zawsze w głąb Pustkowia. W historii strażników zdarzały się już takie przypadki. Uważał jednak, że zdecydowanie przesadzali. Nie zamierzał nigdzie odchodzić. Choć rzeczywiście przebywanie w pustce miało dla niego wiele uroku. Za zasłoną wszystko stawało się prostsze. Nie musiał się tam wysilać, próbując zinterpretować intencje otaczających go osób. Nie musiał starać się sprostać ich oczekiwaniom. Nikogo też nie ranił swoim brakiem zrozumienia. Odczuwanie emocji innych ludzi wcale nie sprawiało, że rozumiał je lepiej. Było wręcz odwrotnie. Sprawiało, że zupełnie gubił się w burzy napływających do niego uczuć.

Westchnął i odchylił głowę w tył. Przymknął oczy, czując na twarzy ciepły wiatr. Lato miało się już ku końcowi. Choć wciąż było jeszcze gorąco, to w powietrzu pojawił się już ten ulotny spokój, kiedy przyroda stopniowo wycisza się przed nadejściem jesieni.

Nadchodzące powoli odprężenie zakłóciło rozlegające się w dole wołanie. Irytacja znów nim zawładnęła.

– Hej, kurduplu! Zamierzasz siedzieć na tym dachu przez cały dzień, czy idziesz na obiad? – wydarł się Wilard

Rzeczywiście, zapachy z kuchni dolatywały do nocnego wędrowca już od jakiegoś czasu. Nęciły na tyle, że nawet towarzystwo gnoma stawało się mniej odpychające. Nero wstał, przeciągnął się leniwie i ruszył na skraj dachu. Zeskoczył w paru susach, łapiąc się gałęzi rosnącego obok drzewa i wspomagając barierkami balkonów.

– Idziemy? – zapytał, stojącego z otwartą paszczą łowcy.

– No normalnie jak jakaś małpa, kurwa – sapnął Wilard.

– Co to jest małpa? – zaciekawił się Nero, patrząc na rudzielca z ukosa.

– Nieważne – machnął ręką mężczyzna, ruszając do głównego wejścia.

Nocny wędrowiec wzruszył ramionami i podążył za nim. Kiedy skręcili za róg budynku, ich oczom ukazał się wjeżdżający na podjazd wóz. Powoził nim jakiś chłopak, strzelający dookoła spłoszonym spojrzeniem.

Niepewność, zagubienie, nieśmiałość.

Po schodach schodziła właśnie Catriona, machając mu radośnie. Za nią postępowało dwóch służących, niosąc na noszach nieprzytomnego czarodzieja. Na jej widok chłopak rozluźnił się zauważalnie i uśmiechnął.

Radość, nadzieja, lęk, zmieszanie.

Nero obrzucił ich ciężkim spojrzeniem, marszcząc brwi z powodu atakujących jego osłony silnych emocji.

Pamięć Pustkowia vol. 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz