19

235 40 36
                                    

Za miastem rozciągała się szeroka, spękana od słońca i pocięta koleinami droga. Oddział jechał wyciągniętym kłusem, omijając chłopskie furmanki, kupieckie wozy i pieszych.

Catriona poklepała po szyi swoją izabelowatą klaczkę, która zadrobiła w miejscu, spłoszona nagłym nawoływaniem jednego z woźniców.

- Piękne zwierzę - zagadnął ją, jadący obok Roger.

- Dziękuję, to prezent od cioci.

- Tesa zawsze miała oko do koni. - Mężczyzna uśmiechnął się nostalgicznie.

- Ty chyba również - odpowiedziała.

Zerknęłą z lekką zazdrością na karego ogiera dowódcy, którego sierść lśniła w słońcu niczym czarne złoto. Wierzchowiec szedł sprężyście, unosząc wysoko nogi. Prawie tańczył na drodze. Pomimo luźnej wodzy poruszał się równo, w zebraniu, dumnie unosząc kształtną głową. Aksamitna grzywa powiewała na wietrze.

- Pochodzi z królewskich stajni. Mam go od źrebaka - przyznał z dumą dowódca.

Catriona popatrzyła na niego zaciekawiona. Takich rumaków nie można było po prostu kupić. Prawdopodobnie kryła się za tym jakaś historia. Dziewczyna miała właśnie zadać kolejne pytania, kiedy ich oczom ukazała się duża, solidnie zbudowana karczma, stojąca przy rozwidleniu szlaków.

- Zatrzymamy się tutaj na posiłek. Do ruin folwarku powinniśmy dojechać przed nocą - oznajmił Roger. Puścił jej przepraszający uśmiech i pogonił konia, zrównując się z jadącym na przedzie Wilardem.

Catriona popatrzyła w kierunku zajazdu. Już z daleka słychać było dobiegający stamtąd gwar głosów. Przed budynkiem znajdował się spory plac zapełniony przez podróżnych, ich konie i wozy.

Po chwili byli już na miejscu. Dziewczyna, biorąc przykład z towarzyszy, zeskoczyła z siodła i oddała wierzchowca do stajni. Ruszyła za mężczyznami w stronę karczmy, z przyjemnością wciągając zapach pieczeni.

Na dużym tarasie przed wejściem stało kilkoro zbrojonych. Nie zwrócili uwagi na znikających w drzwiach łowców, jednak na widok Catriony rozległy się gwizdy. Posypały się też wulgarne uwagi, wywołując rechot pozostałych kiepów.

Dziewczyna zagotowała się ze złości. Zbierała się właśnie, żeby zripostować, gdy poczuła na ramieniu czyjąś dłoń. Odwróciła się i ze zdziwieniem dostrzegła bladego łowcę.

- Zostaw, idź dalej - rzucił krótko. Oczy miał zmrużone, usta zaciśnięte.

Catriona syknęła gniewnie. Nie zamierzała odpuszczać, kiedy otwarcie ją obrażano.

A ten czego się nagle wtrąca? I zamiast stanąć w obronie mojej godności, każe mi zignorować tę sytuację? Niedoczekanie!

Jego palce zacisnęły się mocniej.

Nabierała właśnie powietrze w płuca, kiedy jej wzrok padł na wychodzącego z karczmy człowieka. Wysoki, przystojny, w czarnym, eleganckim stroju momentalnie przykuł jej uwagę. Dziewczyna zadrżała pod wpływem jego spojrzenia. W zimnych, niebieskich oczach mężczyzny było tyle nienawiści...

Nieświadomie cofnęła się o krok, wpadając na stojącego za nią łowcę. Wychodzący z karczmy człowiek prześlizgnął wzrokiem po dziewczynie i utkwił go w Nero. Prawie niedostrzegalnie zmarszczył brwi. Na jego widok zbrojni umilkli i pospiesznie zebrali się do drogi. Mężczyzna ruszył za nimi.

- Chodź - cichy głos tuż przy uchu sprowadził młodą czarodziejkę na ziemię. Chłopak pchnął ją delikatnie w stronę wejścia, wciąż trzymając dłoń na jej ramieniu.

Pamięć Pustkowia vol. 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz