38

230 35 44
                                    

Tesseitha poczuła coś dziwnego. Nie potrafiła określić, co właściwie wzbudziło jej niepokój, ale niespodziewanie nabrała pewności, że dzieje się coś bardzo złego.

Nie, proszę. Nie jestem na to gotowa – pomyślała.

Zawołała napiętym głosem, przywołując resztę zespołu. Zastanawiała się właśnie, co odpowiedzieć na pytające spojrzenia łowców, kiedy odezwał się Nêsper.

– O w mordę, chyba coś się pali.

Czarodziejka podążyła za jego spojrzeniem i wypuściła głośno powietrze. Nocne niebo nad starym folwarkiem zaczynało jaśnieć. Jego brudno-pomarańczowy odcień w niczym jednak nie przypominał barwy, jaką niósł z sobą nadchodzący świt.

– Obawiam się, że to nie pożar. To coś znaczne gorszego – wyszeptała.

Jakby na potwierdzenie jej słów z drzew zerwały się śpiące dotąd ptaki. Krzyczały niespokojnie i szybowały w górze jak wielka, porwana przez wiatr płachta materiału. Ich ciemna chmura przysłoniła na moment łunę pożaru. Po chwili jednak rozpierzchły się, uciekając na różne strony. Nastała upiorna, nienaturalna cisza.

– Zaczyna się – zawołała czarodziejka. – Musicie ostrzec pozostałych. Niech wszyscy zbiorą się w centrum folwarku!

Nie oglądając się na ich reakcję, ruszyła biegiem. Powinna coś zrobić, ale miała pustkę w głowie. Przed oczami stanęło jej jedynie otrzymane od Divora zaklęcie i choć tak bardzo nie chciała z niego skorzystać, nie wiedziała, co innego mogłaby zrobić. Jak walczyć ze zmieniającym się kolorem nieba? Z pożarem, którego nie ma? Z zagrożeniem, które nie pochodzi z tego świata? Gdzie znaleźć punkt zaczepienia? Od czego zacząć?

Biegła przez noc, potykając się na nierównościach terenu, korzeniach, na porośniętych mchem, starych cegłach. Wpadła zdyszana pomiędzy ruiny. Noc stawała się coraz jaśniejsza, rozświetlona nieistniejącymi płomieniami. Wokół panowała cisza. Nienaturalna i mrożąca krew w żyłach. Patrząc na to brzydkie, złe niebo, czarodziejka nawet na chwilę nie pomyślała o czających się w mroku upiorach. Przypomniała sobie o nich dopiero, kiedy lśniące ostrze przecięło ciemność niedaleko niej.

– Taka piękna kobieta, nie powinna być w nocy sama.

Tesseitha spojrzała w bok niezbyt przytomnym wzrokiem, dostrzegając uśmiechniętego Geresa.

Jak on może żartować w takiej chwili? Nie widzi co się dzieje? – przemknęło jej przez myśl. Zaraz zorientowała się, że strażnik musiał to jednak widzieć. Koło niego pojawił się Castor, a przed nimi zamajaczyła sylwetka Nero, czekającego w miejscu, do którego sama zmierzała.

Czarodziejka wzięła głęboki wdech i powoli wypuściła powietrze. Znów popatrzyła na mężczyznę i pozwoliła sobie uwierzyć, że jednak mają szansę, że może jednak przeżyją tę noc.

– Na szczęście nie jestem sama – powiedziała głośno, czując jak te słowa dodają jej otuchy.

– Zaczyna się – odezwał się Nero, kiedy tylko znaleźli się bliżej.

Jego wzrok pełen był oczekiwania. Usta zaciśnięte w wąską kreskę zdradzały napięcie. Tesseitha miałą ochotę schować się przed jego spojrzeniem i przed tym wszystkim. Jak ktokolwiek miałby sprostać czemuś podobnemu? Przez ten cały czas spędzony w folwarku czarodziejka żyła nadzieją, że pomoc z Gildii przybędzie na czas. Że nie zostanie z tym sama.

Chwilę później pojawiła się Catriona w towarzystwie Rogera i Wilarda. Widok jej twarzy wywołał skurcz w żołądku. Czarodziejka popatrzyła na wychowankę, starając się zachować w pamięci jej twarz. Bała się, nie, właściwie była o tym przekonana, że nie podoła zadaniu i narazi wszystkich na niebezpieczeństwo.

Pamięć Pustkowia vol. 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz