2

82 11 5
                                    

//do znanych nam już postaci dołącza Czechy i kilku wspomnianych, ale nieobecnych jeszcze delikwentów :b

*


Ogromny kocioł języków, grup etnicznych, narodowości i religii – tym były obozy koalicjantów. Niemcy ze wszystkich zakątków nieistniejącego już imperium; Szwedzi, Rosjanie, Austriacy, Węgrzy, Czesi, Polacy, Finowie, Włosi, Portugalczycy, Hiszpanie, Brytyjczycy – cała Europa stanęła przeciwko cesarzowi, który jeszcze kilka miesięcy temu rządził ziemiami od Madrytu aż po Warszawę. Jednocześnie odmienne poglądy na organizację kontynentu, stosunek do Polski, plany, jak należy potraktować Francuzów, wreszcie odmienne strategie bitewne i różne oczekiwania tworzyły z szóstej koalicji nic innego, jak tylko zbiorowisko skłóconych państw i państewek, które łączył jeden cel – pokonanie Francji.

Kiedy Erzsi wędrowała przez obóz austriacki, uśmiechała się. Kontrolowała przygotowania swoich żołnierzy, spacerowała między namiotami, końmi i wozami zaopatrzeniowymi. Ustępowała drogi chorążym, posłańcom, kucharzom, sanitariuszom i właściwie wszystkim, którzy spieszyli na swoje miejsca, żeby zdążyć ze wszystkim, co mieli jeszcze do zrobienia. Spieszyli się, nie chcąc się przyznać przed sobą, że po jutrzejszym dniu może ich już nie być na tym świecie.

Nie zawsze chciała przyznawać się do tego przed samą sobą, ale kochała tę atmosferę. Ogromna, niszcząca siła uchwycona w momencie przemijającego spokoju.

Szła więc bez celu między taborami, kiedy usłyszała śpiew:

„Tatíčku můj starý,
vyplaťte mě z vojny,
vyplaťte mě z vojny,
néni dobře na ní."

Zaciekawiona Erzsébet podążyła za tym, dobrze sobie znanym, głosem. Tylko jedna kobieta w austriackim obozie potrafiła śpiewać tak melodyjnie. Wkrótce dołączyły do niej inne głosy:

„Synáčku můj milý,
co po tobě ptajú,
co po tobě ptajú,
dyž tě dom pustijú?"

Zatrzymała się na otwartej przestrzeni między namiotami, przeszukując wzrokiem tłum żołnierzy. Sądząc po mundurach i języku, byli to wszystko Czesi, Niemcy oraz Morawianie.

Przy korytach z wodą stała kobieta o długich, brązowych włosach związanych w koński ogon, ubrana w mundur piechoty, i wieszała wojskowe koszule. Spoglądała przy tym w niebo, jakby modliła się do wszystkich bogów, żeby nie padało. Uśmiechała się przy tym i śpiewała, tak jak i mężczyźni wokół niej.

„Tatíčku můj starý,
štyry sta tolarů,
štyry sta tolarů,
tak sa dom dostanu.

Synáčku můj milý,
nech trochu poshoví,
nech trochu poshoví,
nemám jich hotových.

Tatíčku můj starý,
já nemožu čekat,
já nemožu čekat,
musím maširovat.

My pomaširujem
tři sta míl za Vídeň,
uvidím Francúza
a jeho celú zem.

Pošlu vám psaníčko,
psaníčko napsané,
za každým slovečkem
bude zaplakané."

Skończyła piosenkę i już chciała zacząć następną, kiedy ujrzała Erzsi. Uśmiechnęła się krzywo i rzuciła koszulę do wody.

– Zaśpiewasz z nami?

Erzsébet odpowiedziała uśmiechem, zakładając ręce na piersi.

– Nie umiem po czesku.

– Oczywiście, że nie – zgodziła się Šárka i pociągnęła łyk piwa. – Wygląda na to, panowie, że to koniec naszej małej zabawy. Kontrola przyszła.

Bitwa bitew [T] [APH]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz