Rozdział Szósty

128 8 0
                                    

Hej :D wracam z opowiadaniami ;) mam nadzieję, że tym długo wyczekiwanym rozdziałem uda mi się Was nieco udobruchać ;p Miłego czytania, więc ;) P.S. dobrze się pisze, słuchając Toma :D


Twarz Egipcjanina mocno pobladła, by następnie przybrać kolor purpury.
- Nadzieję mam, że raczysz żartować — warknął. - Jak to się stało? Wziął cię siłą?
- Nie! Sama tego chciałam... Uznałam po prostu, że powinieneś wiedzieć o wszystkim... Przecież nie mogę tego w nieskończoność ukrywać...

- Oczywiście... Zażądasz od niego opieki. W końcu cię posiadł, spładzając potomka i winien wziąć odpowiedzialność za swe czyny.
- Przecież o niczym nie wie!
- Dowie się, uwierz mi... Szykujcie mi rydwan! - zwrócił się do swych sług. Nadal był wściekły, pewnie, gdyby dorwał teraz Lokiego, z Asgardczyka niewiele by zostało...
- Proszę, bądź rozważny, bracie... I nie czyń mu krzywdy — wyszeptała, patrząc na niego błagalnie.
- To się jeszcze zobaczy...

- Jest...brzemienna? - teraz to Thor wyglądał, jakby dostał Mjolnirem w łeb. - Z Lokim? Jesteś pewny?
- Oczywiście, że tak! - prychnął Ozyrys, patrząc poważnie na boga piorunów.
- Jak to w ogóle możliwe?
- Jakbyś sam nie wiedział, jak dziecię w łonie niewiasty powstaje... Teraz jednak nie czas na rozmyślania, jak się do siebie zbliżyli, lecz trzeba o wszystkim mu rychło powiedzieć! Będzie mieć potomka i musi wziąć za niego odpowiedzialność. Moja siostra nie winna wychowywać dziecięcia samotnie! Nie godzi się to.
- Spokojnie, przyjacielu, tak się przecie nie stanie. Pójdźmy więc do Lokiego, pomówimy z nim. Lecz musisz wiedzieć, że aktualnie przebywa w lochu. I nie zamierzam tak rychło go z niego wypuścić — powiedział Thor, wstając z tronu i prowadząc przybysza do lochów.
- Widzę więc, że i tyś się na nim poznał...
- Jest zbyt niebezpieczny, by trzymać go na wolności... Obawiam się jednak, że może być go ciężko przekonać.

Szyderczy śmiech poniósł się po lochach Asgardu, odbijając się nieprzyjemnym echem. Thor westchnął ciężko. Ozyrys zmarszczył brwi i zacisnął dłonie w pięści.
- Loki... Sprawa jest poważna, niezabawna bynajmniej — powiedział Thor.
- Oh, ależ jest! Wielce... - Loki prychnął śmiechem, opierając się dłonią o szybę celi. - Przecież ja nie mogę być ojcem! Nie wiem, cóż ta dziewka wam naopowiadała, lecz nawet jeśli ją posiadłem, to nie w ten sposób, by spłodzić bękarta! - warknął. Na jego ustach błąkał się nieco szaleńczy uśmiech. Oczy były zimne niczym lód.
- Radzę ci, Asgardczyku, licz się ze słowami! O mej siostrze mówisz! - uniósł się natychmiast Ozyrys, słysząc z jego ust tę obelgę.
- W takim razie wielce ci współczuję puszczalskiej siostrzyczki...
- Loki, dość! - huknął Thor do wtóru grzmiących nad pałacem piorunów. - Spłodziłeś dziecko, za które weźmiesz teraz odpowiedzialność! Będziesz mieć dziedzica, za którego weźmiesz odpowiedzialność!
- Aleś ty uparty... I najwyraźniej jeszcze głupszy, niż do tej pory sądziłem... Dziecię nie jest moje i nie mam zamiaru się nim w żaden sposób opiekować, rozumiesz? Dziewka może sobie z nim zrobić, co tylko zechce, ale mnie w tę żenadę nie wciągajcie. Nigdy... - zaciął się na moment, a po jego twarzy przebiegł delikatny cień. W porę się jednak opanował. - Nigdy żadnego nie miałem i to się nie zmieni! Nigdy!
- Mylisz się, Loki, gdyż ma siostra stanie się twą ślubną! - powiedział Ozyrys.
- W takim razie wkrótce potem zapłaczesz nad jej mogiłą, gdy sprawię, że sama zakończy swój marny żywot!
- Czemuż tak wielce pragniesz kolejnej wojny ze mną, bracie? - powiedział Thor, patrząc na Lokiego surowo. - Słowo me takie, weźmiesz z Izydą ślub, gdy tylko powije ci dziecię i opiekować się nimi będziesz!
- Nie zmusisz m nie ani nie zatrzymasz tu siłą. Uwolnię się po raz kolejny, a kiedy to zrobię, wszyscy pożałujecie, żeście mnie uwięzili! A najbardziej cierpieć będzie ta ladacz... - nie dokończył. Thor uderzył bowiem otwartą dłonią w magiczną szybę celi i na ustach Lokiego pojawił się knebel. - Chodźmy, Ozyrysie, trzeba omówić wiele spraw...

Loki - zakończoneWhere stories live. Discover now