Rozdział Piąty

135 11 0
                                    

- Porozmawiaj z nim, Thor – powiedziała Sif jakiś miesiąc później, karmiąc synka.
- Po co? By znów opowiadał te bzdury?
- Mówię ci, że to byłby dobry pomysł, byś go wreszcie wysłuchał...
- Kiedy przeprosi...
- Aleś ty uparty – burknęła.
- Dziękuję...

- Thor...
- Nie! Powiedziałem ci już, że pomówię z nim, kiedy okaże skruchę za swoje czyny.

Dwa miesiące po uwięzieniu Lokiego.
- Mężu, wydaje mi się, że upłynęło już na tyle czasu, że mimo wszystko powinieneś z nim pomówić – powiedziała łagodnie, delikatnie przytulając go do siebie w łożu i głaszcząc po włosach.
- Moja odpowiedź wciąż jest taka sama i się nie zmieni.
- Obyś tylko później tego nie żałował – westchnęła.
- Prędzej on tego pożałuje...
- Wątpię, widziałeś, jak uparty się stał... Poza tym to ty powinieneś pierwszy wyciągnąć go niego dłoń. W końcu to twój brat. Przestań być taki uparty i idź wreszcie do niego!
- Nie, Sif, nie uczynię tego, choćbyś błagała mnie na klęczkach...
- Takiegoż zamiaru nie mam, ale zawsze mogę cię nie wpuścić do łoża – powiedziała spokojnie, uśmiechając się niewinnie.
- Ale wiesz, że to jest zwykły szantaż, moja droga? – burknął niezadowolony, wstając dość niechętnie.
- Oczywiście – wyszczerzyła się radośnie.
- Zupełnie nie pojmuję tego twojego uporu, ale zgoda, rozmówię się z nim, skoro tak wielce ci na nim zależy...
- Przede wszystkim zależy mi na tobie i naszej rodzinie, a widzę przecież, jak jesteś przygnębiony z powodu brata. I coś czuję, że nie pożałujesz tego.
Thor spojrzał na nią niezbyt chętnie i ruszył do lochów.
- Loki! – zagrzmiał. Czarnowłosy spojrzał na niego krótko.
- Czego chcesz? – zapytał.
- Porozmawiać.
- Naprawdę? Jakoś do tej pory nie odczuwałeś takiej potrzeby, gdy próbowałem ci wytłumaczyć, że jesteś w błędzie – zauważył Loki sucho. – Co tak nagle wpłynęło na zmianę twojej decyzji? Lub może raczej winienem zapytać, kto?
- Skończyłeś szydzić? – zapytał bóg piorunów. – Ważne, że teraz tu jestem.
- Po trzech miesiącach mego pobytu tutaj!
- Jeśli będziesz rozmawiać ze mną takim tonem, to uwierz mi, posiedzisz sobie tutaj naprawdę długo.
- Nie ma takiego więzienia, z którego bym nie uciekł...
- A co? Masz już w tym wprawę? – zapytał Thor kpiąco. Mocne rumieńce na twarzy jego brata podpowiedziały mu, że się nie mylił i Loki faktycznie był tam więźniem. Nie rozumiał jedynie wciąż, dlaczego ten walczył wraz z tymi, którzy pozbawili go wcześniej wolności.
- Nie znasz mnie...
- Przecież jesteś moim bratem, znam cię doskonale i przyznam, że cię nie poznaję...
- Bogowie... - warknął Loki. – Ty wciąż nic nie rozumiesz! Powtarzam ci po raz kolejny, że nie jestem twoim prawdziwym bratem! Nie pochodzę stąd!
- Przecież wiem, że jesteś Jotunem i przybranym synem Odyna, a moim bratem, Loki, nie musisz mi tego tłumaczyć...
- Nie! – ryknął Loki poirytowany.
- Co, nie? Nie jesteś Jotunem? Więc kim?
- Jestem! Jestem Jotunem, ty młocie! Ale nie jestem twoim prawdziwym bratem, słuchaj tego, co mówię, no! Pochodzę z innego Asgardu w innej rzeczywistości. Tę stworzyłem za pomocą Tesseractu!
- Loki, o czym ty do mnie mówisz? – Thor spojrzał na niego zdumiony. – Ty naprawdę nie jesteś moim bratem?...
- Naprawdę nie! Próbuję ci to wytłumaczyć... W moim Asgardzie nie ma już Walkirii, zginęły tysiące lat temu, nawet ich nie pamiętam! Ty nie jesteś władcą, wciąż rządzi Odyn. No i nigdy nie ożeniłbyś się z Sif! Twój prawdziwy brat... Nie wiem, gdzie jest, nie wiedziałem nawet, że tu też jest jakiś Asgard! Nie miałem w planach w ogóle cię tu spotykać! Ja was stworzyłem!
- A to bardzo dziwne, bo wiesz, pamiętam całe swoje życie – prychnął Thor. – I nie przypominam sobie, byś to ty miał udział w moim stworzeniu...
- Najwyraźniej magia Tesseractu jakoś na to wpłynęła...
- Powiedz mi, bracie... Śmierć tamtej dziewki... Naprawdę cię nie obeszła? Przecież uratowała ci życie...
- Jakiej?... Ah, tamtej... No cóż... Takie walki najczęściej niosą za sobą pewne ofiary...
- Winieneś żałować...
- Niby czego? Tego, że zdecydowała o tym, by ponieść śmierć? Nie rozśmieszaj mnie, Thorze!

Miesiąc później.
- Brzemienna? – Ozyrys wyglądał na szczerze wstrząśniętego. – Przecie ty nie masz męża, siostro...
- Wiem – przyznała cicho, zarumieniona mocno.
- No dobrze, więc któż jest ojcem?
- Loki – wyszeptała, spuszczając wzrok.

Loki - zakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz