(a/n)przeczytalam ostatni rozdzial tej ksiazki i zlapala mnie wena
wena!
boze tak dlugo czekalam na ten moment zeby wreszcie miec jakis pomysl na ksiazke
i wreszcie on jest
co prawda po 2 w nocy ale jest
mam nadzieje ze bedzie wam sie dobrze czytalo ten rozdzial bo wyszlam juz z wprawy i odzywczailam sie od pisania fanfikow° 。 ゚•°☇☆•°◄•°*☇。 ゚•.★。 ゚·.*☇•°°•.☆•°。 ゚·.*•°°•
Oikawa opowiedział Iwaizumiemu wszystko ze szczegółami, jednakże ominął temat swoich uczuć. Stwierdził, że nie ma o czym tu opowiadać, bo Hajime mógł zobaczyć jego stan psychiczny, po tym jak płakał podczas rozmowy i po tym jak co jakiś czas załamywał mu się głos.
- Czyli... - nieporadnie zaczął Iwaizumi. - Czyli jesteś chory z miłości. Nie w sensie psychicznym. - urwał na chwile, po czym spojrzał na zapłakanego przyjaciela. - Ugh... Nieważne. To jakiś żart prawda? Ty lubisz sobie ze mnie żartować.
Tooru wybuchł głośnym szlochem. Nie kłamał i to było oczywiste. Nie umiał tego udowodnić. Chciał aby mu po prostu zaufano.
Bał się być w tym wszystkim sam. Pragnął zrozumienia. Chciał aby Iwaizumi go zrozumiał.
Chciał aby on go pokochał.- Iwa-chan - powiedział przez łzy. - Nie poradzę sobie z tym sam. Boję się. - skulił się i zalał się kolejną falą łez. - Iwa-chan błagam. Musisz mi uwierzyć. - głos załamał mu się kompletnie. - Proszę...
Hajime patrzył na niego. Czuł, że Oikawa nie byłby w stanie wymyślić tak okrutnego żartu. Musiał mówić prawdę.
- Ufam ci. - powiedział. - Więc... Kto to? - zapytał. -Kim jest osoba która... która cie do tego doprowadziła.
Ty, Iwaizumi. To ty.
Oikawa oniemiał. Przestał płakać i drżeć. Siedział w bezruchu i patrzył sie pusto w jeden punkt na ścianie.
Doszło do tego, że nie był w stanie pomyśleć nawet o Hajime, a co dopiero wyznać mu swoje uczucia.
Znowu zaczeło robić mu się duszno.Albo mu to powie i będzie się modlił żeby Iwaizumi przynajmniej udawał, że lubi go w ten sposób albo będzie milczał i czekał aż choroba go zabije.
Będzie dobrze. Będzie... dobrze?
- T... - zamilkł na chwile nie mając pewności czy dobrze robi. - ...y. - zacisnął powieki. Ból domagał się aby go odczuwał.
Hajime otworzył szerzej oczy. Miał wrażenie, że źle usłyszał.
- Ja? - zapytał. - To ja cię zabijam?
Tooru wstał ze swojego miejsca.
- Nie ty... Znaczy... - odkaszlnął a po brodzie ściekał mu krew. - To ciebie... kocham... ale... -zgiął się się i jęknął z bólu. Uśmiechnął się słabo w stronę Iwaizumiego.
-Jak możesz się uśmiechać w takim momencie? - warknął - Oikawa. Zabijam cię. Umierasz. Przeze mnie. - zapadła cisza, którą przerwał dźwięk wymiotowania.
Z ust Oikawy ciekła krew, która znalazła sie również na jego ubraniach i podłodze. Kwiaty różnych wielkości ją przyozdabiały.
- Wychodzę. - powiedział Hajime. - Musze się przewietrzyć.
- Iwa-chan, nie zostawiaj mnie. Nie chcę być sam. Błagam bądź przy mnie. - Tooru płakał najgłośniej jak dotąd. Trudno nawet było nazwać to płaczem. Brzmiało to raczej jak kwiczenie i do tego można było to porównać. - Iwa-chan. Boję się. Błagam. Zostań przy mnie.
Jednak on już go nie słuchał. Założył buty i wyszedł bez słowa. Gdy zamknął drzwi, dalej było słychać rozpaczliwy płacz Oikawy.
Ale Iwaizumi po prostu poszedł przed siebie. Musiał pomyśleć o tym co się stało. O chorobie, która wyglądała jakby była wyciągnięta z książki o nieszczęśliwej miłości i o wyznaniu Oikawy.