Droga Jak Z Horroru

Start from the beginning
                                    

Nagle zauważyłam, jak coś jasnego w ciepłej barwie błysnęło za ramieniem Heydena.

- Już prawie jesteśmy.

Światło stawało się coraz jaśniejsze, ale nie mogłam stwierdzić  skąd dochodziło, przeszkadzało mi muskularne ciało Heydena. Zaczęłam widzicie jego kolor rozwianych włosów i ciemnozielony ubiór. Po kilku minutach zatrzymał się, a ja przemknęłam tuż obok niego gapiąc się w drzwi w jasnym odcieniu szarości, które nie zdradzały co kryje się za nimi, a nad wisiała lampka przymocowana nad obdrapaną futryną.
Drzwi przypominały wrota za którymi czaiły się bestie czyhające na nową zdobycz. Przełknęłam ślinę i przejechałam palcami po drewnianej wyrzeźbionej gwieździe tworzącej element pentagramu. Nic dziwnego, że uczniowie tu nie przychodzą, ani nigdy nie słyszałam o tym miejscu.

- Czyli naprawdę tu są. – Nie wahając się ani minuty dużej Heyden wyciągnął rękę do klamki i uchylił drzwi z charakterystycznym skrzypieniem dla starych, drewnianych drzwi.

- Skąd wiesz? – zapytałam roztrzęsionym głosem, patrząc w ciemność rozciągająca za drzwiami.

Wejście w kolejny długi tunel było jak proszenie o kolejną dawkę stresu i strachu. Nie podobało mi się to. Chciałam wrócić, ale myśl o Tristanie odciągnęła ode mnie chęć powrotu. Co chciał powiedzieć i akurat mi? Jeśli zawrócę, na pewno się nie dowiem.

- Wszystko dobrze? – spytał Killian widząc moją twarz.

- Nie, ale dam siebie radę. Muszę. – Powiedziałam pewnie, choć w cele się tak nie czułam.

Heyden nacisnął przycisk w rogu, a wszystkie kinkiety wiszące wysoko na ścianach zaczęły się po kolei zapalać, oświetlając drogę przed nami. W rogach wisiały olbrzymie pajęczyna, a kurz już od dłuższego czasu osiadał na zabrudzonych ścianach. Starałam się niczego nie dotknąć.
Zrobiła krok, a potem następny. Wstrzymując oddech, schodziłam na dół, aż góra schodów zniknęła mi z oczu. Mogłabym przysiąść, że ryty wokół mnie poruszały się, a piękne twarze wampirów zwracały się ku mnie. Jedynym dźwiękiem był szelest butów i dwie żarówki, które na początku zaczęły przygasać, a następnie pękły, jakby ktoś rzucił w nie ostrym przedmiotem. Przeszedł mnie dreszcz.

Chwilę później znalazłam się przed  żelaznymi drzwiami, krzywiąc się, gdy zaszurały głośno po szarej, kamiennej podłodze. Moje włosy zmierzwił chłodny przewiew otwarcia nowego mrocznego pomieszczenia. Krzyknęłam przerażona, gdy przede mną zapaliło się białe światło latarki nakierowane na przerażającą twarz z czerwonymi oczami i otwartymi ustami pokazując kły.

- Colin! Draniu! – krzyknęłam, odpychając go.

Colin zaśmiał się pełen satysfakcji, że udało mu się mnie wystraszyć.

- Skończ te wygłupy. – Powiedział przeciągle ze znudzeniem w głosie Killian.

Położyłam rękę na klatce piersiowej i odetchnęłam próbując, uspokoić nerwy.

- Sorki. – powiedziała roześmiany, patrząc na minę Heydena. Miał wytrzeszczone szeroko oczy, jakby zobaczył ducha.

- Na wszystkie świętości Colin! Już myślałem, że łowca zdołał się uwolnić! – Krzyknął gniewnie, ale również czując ulgę, że się mylił.

Colin stanął przed Heydenem i poklepał go po barku powstrzymujący się z całych sił nad wybuchem śmiechu.
Założyłam ręce na klatkę piersiową, kręcąc głową.

- No co? – zapytał.

- Gdzie jest Łowca?! – Spytał groźnie Heyden przez zaciśnięte zęby. – Wyjaśnij mi, dlaczego go złapałeś. No słucham. – zniecierpliwił się.

Akademia nadprzyrodzonych Where stories live. Discover now