niemy krzyk

161 30 4
                                    

Minął już tydzień odkąd Wooyoung, tym razem, można powiedzieć, dobrowolnie, zamieszkał w rezydencji Seonghwy.

Dużo ze sobą rozmawiali, okazjonalnie się kochali i spędzali ze sobą multum czasu.

Wooyoung czuł się jak w jakimś filmie romantycznym, a nie w rezydencji mordercy. Zastanawiał się, dlaczego Seonghwa tak go traktował. To była część jego gry? Chciał go w sobie rozkochać, a potem powoli zabijać, rozkoszując się jego krzykami bólu? Był zaawansowanym sadystą?

No cóż, nieważne, jakie były pobudki Seonghwy, on i tak nie miał wyboru i musiał tu zostać.

Podniósł się ciężko z łóżka, po czym powoli podszedł do okna i odsunął rolety. Po niebie pełzły powoli sinobure chmury, a z oddali słychać było stłumiony grzmot.

Zapowiadało się na burze.

Ziewnął, przeciągając się i spojrzał na zegar.

Dziewiętnasta. Miał drzemać pół godziny, a spał całe 5 godzin. Wzruszył ramionami i skierował się do kuchni. Był diabelnie głodny po spaniu przez tyle godzin.

Wszedł do niej i zauważył Seonghwe siedzącego przy stole z kubkiem parującej herbaty.

– Hej – uśmiechnął się do niego.

– Hej – odparł, również starając się uśmiechnąć, ale był widocznie markotny.

– Coś nie tak? – Zapytał, wyciągając kubek i wstawiając wodę na herbatę.

Seonghwa chciał odpowiedzieć, ale w tym samym momencie za oknem błysnęło, a sekundę później rozległ się potężny grzmot, co najmniej trzy razy głośniejszy niż poprzedni.

Zacisnął oczy i wzdrgnął się, przypadkowo rozlewając kubek z herbatą.

– Seonghwa?! Hej, wszystko w porządku? Trzęsiesz się – zmartwiony Wooyoung doskoczył do niego, obejmując go ramieniem i stawiając kubek z powrotem do pionu – Seonghwa? – powtórzył, patrząc mu z niepokojem głęboko w oczy.

– Wszystko w porządku, po prostu jestem zmęczo... – Zagłuszył go kolejny grzmot, a on podskoczył przerażony. Wooyoung spojrzał za okno, później znowu na Parka i dodał dwa do dwóch.

– Seonghwa, czy ty... boisz się burz? – Zapytał, a tamten uciekł spojrzeniem w bok – Hm?

Nie odpowiedział, splatając dłonie ze sobą.

– Jeżeli chcesz, możemy spać dzisiaj razem w takim wypadku – uśmiechnął się, kiedy Seonghwa z nadzieją podniósł głowę i spojrzał się na niego wielkimi oczami – Od ciebie zależy.

– Chcę, chodźmy, już, teraz! – Chwycił go za rękę i pociągnął do swojej sypialni.

Kiedy do niej weszli, Wooyoung rozejrzał się po przestronnym pomieszczeniu z ciekawością, bo nigdy jeszcze tutaj nie był.

Pokój urządzony był schludnie, długie, białe firanki ciągnęły się ciężko od sufitu, aż do podłogi, przestronne okna w dzień rozświetlały pokój promiennym słońcem, a w wieczór sprawiały, że pokój wydawał się osaczany, jakby za oknem stały jakieś postacie, tylko czekające, aż wyjdziesz na taras. Wielkie, ozdobne łóżko z baldachimem stało na samym środku pokoju, a towarzystwa dotrzymywały mu dwie również białe komody, ustawione symetrycznie po obu jego stronach.

– Podoba ci się? – Zapytał, splatając z nim palce u rąk.

Kiwnął głową i zerknął na niego ukradkiem. Ubrany był w białą koszulę, którą wepchnął do czarnych, dżinsowych spodni, a wszystko zwieńczył paskiem ze złotą klamrą, który dopełniał cały ubiór. Obrazek burzyły trochę jego rozczochrane, blond włosy, ale nawet to nie sprawiło, że wyglądał w jakikolwiek sposób gorzej. Wręcz przeciwnie, dodawało mu to uroku.

Seonghwa zniecierpliwiony pociągnął go za rękę i zmusił, żeby w końcu się ruszył. Położyli się na łóżku, a on od razu wtulił się w Wooyounga.

Ten nie mógł uwierzyć, że on naprawdę jest groźny, bo w tej chwili zachowywał się jak mały kotek, przymilający się i proszący o chwilę uwagi i pieszczoty.

Leżeli tak, wsłuchując się we własne spokojne oddechy, a Wooyoung przeczesywał palcami włosy Seonghwy, który wtulił się w niego ufnie.

– Seonghwa?

– Mm? – Wymruczał, wciąż wtulony w jego tors.

– Czy ty... – zawahał się – Naprawdę chcesz mnie zabić? – zapytał, a Seonghwa wyraźnie zesztywniał.

– Dlaczego pytasz?

– Bo, umówmy się, nie traktujesz mnie jak potencjalną ofiarę. Co za morderca wtula się w swój cel, zapewnia mu wręcz królewskie warunki i obchodzi się z nim jak z jajkiem?

Spojrzenie Seonghwy momentalnie pociemniało, a on w mgnieniu oka poderwał się i przyszpilił Wooyounga do materaca, przyciskając mu niewiadomo skąd wyjęte ostrze noża do gardła.

– Posłuchaj, Wooyoungie – Wyszeptał mu do ucha. Jego głos wciąż był delikatny, ale słychać było w nim cień groźby – Jestem dla ciebie miły, bo mi się tak podoba. Gdybym chciał, mógłbym cie pozbawić życia w każdej chwili. Tego ode mnie oczekiwali.

– Oczekiwali? Kto? – Seonghwa spojrzał się na niego przeciągle, po czym schował nóż i uwolnił go.

– Idź do swojego pokoju. Ściany tutaj są dźwiękoszczelne, więc nie musisz ze mną zostawać.

– Skoro od początku wiedziałeś, że są dźwiękoszczelne, to czemu...?

– Idź już – Odwrócił się do niego plecami, dając mu znać, że to koniec rozmowy.

Wooyoung wpatrywał się w jego plecy przez chwilę, a później wstał, kierując się do wyjścia.

Na koniec stanął jeszcze w drzwiach i odwrócił się.

– Jeżeli nie będziemy rozmawiać, to nie będę w stanie ci pomóc – Powiedział i wyszedł, zamykając za sobą drzwi.

Seonghwa nadal stał w tym samym miejscu, wpatrując się w krople deszczu płynące po szybie.

– Mi nie da się pomóc, Wooyoungie – wyszeptał, zaciskając wargi w wąską linie.

promise - 𝚂𝙷 𝚡 𝚆𝚈Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz