02

2.6K 124 208
                                    

Alexis

Obudziłam się z samego rana. Byłam w świetnym humorze i nie mogłam doczekać się dzisiejszego, porannego pokazu, który zapowiadał się świetnie.

Ten popołudniowy jakoś specjalnie nie przypadł mi do gustu, a z racji tego, iż zarówno Roksana z Martyną, jak i Malwina były skłonne na niego iść wcześniej już zaplanowałam sobie resztę dnia.

Stwierdziłam, że założę na siebie jeden z nieprezentowanych wcześniej na instagramie looków i przejdę się do jakiegoś typowo turystycznego miejsca, porobić fotki.

Chciałam odkryć kołdrę, szczelnie okrywającą moje ciało i podnieść się z miękkiego materaca. Zauważyłam jednak, że uniemożliwia mi to ręka Mateusza przerzucona przez moje biodro i lekko obejmująca mnie w pasie.

No tego już było za wiele.

- Zabieraj łapska - powiedziałam głośno, tym samym wzbudzając go ze snu.

Początkowo jakby w ogóle nie wiedział co się dzieje wokół. Usiadł zdekoncentrowany i przetarł twarz otwartą dłonią.

- Która godzina? - wychrypiał.

- Jakoś po ósmej - powiedziałam, wstając.

- Kobieto litości - mruknął jedynie i znowu przyłożył głowę do poduszki.

- Na dwunastą jest pokaz - przewróciłam oczami - A wątpię, żeby przygotowanie twojej zjawiskowej kreacji trwało dziesięć minut...

- Pół godziny mi wystarczy - ziewnął.

- W takim razie zajmuje łazienkę - poinformowałam - A i zaraz przyjdzie kelner z naszym śniadaniem, wpuść go. I podziękuj - ostatnie zdanie dodałam po chwili zastanowienia.

Dla mnie było to czymś oczywistym, jednak dla Zawistowskiego chyba nie za bardzo.

Weszłam do łazienki uprzednio chwytając do ręki szarą bluzę i dziurawe jeansy. Oczywiście nie zamierzałam iść tak na pokaz mody Lacoste. Powiedzmy, że był to mój outfit roboczy. Wzięłam szybki, orzeźwiający i zdecydowanie pobudzający do życia prysznic, a następnie zaczęłam wykonywać moją poranną rutynę pielęgnacyjną. Właśnie kończyłam, kiedy usłyszałam, jak Mateusz chwilę z kimś rozmawia, a następnie trzaska drzwiami.

- Dobrze, że śniadanie już przyszło. Umieram z głodu - powiedziałam chyba bardziej do siebie, niż do niego.

Chwyciłam do ręki szczotkę i zaczęłam czesać włosy, aby po chwili spiąć je w rozwalającego się koka na czubku głowy.

- Kurwa, czego nie rozumieją w nietolerancji glutenu? - usłyszałam zza drzwi.

Pokręciłam głową i postanowiłam wrócić do pokoju. Mateusz siedział przy jadalnianym stoliku. Przed nim stała srebrna taca z jedzeniem, a jej już zdjęta pokrywka leżała tuż obok.

- Co jest? - spytałam, krzyżując ręce na piersi.

- Dostaliśmy to samo, a wątpię, że też nie możesz spożywać glutenu - prychnął.

Spojrzałam na mój talerz, następnie na jego. Rzeczywiście żytnie pieczywo, czy drożdżówka były pełne glutenu.

- Jesteś pewien, że zaznaczyłeś, że ma być gluten free? - dopytałam.

- Alex nie rób ze mnie durnia - odparł - Jasne, że tak. Jak zwykle... Ja za coś płace, a ich gówno to obchodzi...

- Wyluzuj - rzuciłam - Idź do kuchni i poproś, żeby ci zrobili coś innego, co będzie odpowiadać twojej diecie. Założę się, że ktoś inny właśnie wcina twój ryż, czy inny amarantus...

Deficyt emocji | ŻabsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz