Rozdział 11 "Plan"

1.4K 56 9
                                    

POV. SOPHIA

Nie miałam siły by zaprzeczać. Jestem cholernie szalona, nieogarnięta i łatwa do omamienia. To właśnie sobie uświadomiłam siedząc samej na łóżku i zastanawiając się nad wszystkim co się chwilę temu wydarzyło. Jak tu spojrzeć im w oczy?

Drzwi otworzyły się i do pokoju wszedł ten którego jeszcze chwilę temu omal nie zabiłam. Wstałam z łóżka i wyprostowałam się. Pewnie teraz bym padła na ziemię i błagała o wybaczenie czy coś w tym stylu, ale przeszkodziło mi to,że on mnie... przytulił. Stałam jak wryta w jego objęciach.

-Nie jesteś wściekły?-zapytałam celowo pomijając "wasza wysokość" by go udobruchać.

-Wszyscy wiemy co potrafi moc tej jędzy.

-Mogłam cie zabić!

-Ale nie zabiłaś.-był taki spokojny, tak jakby mnie rozumiał.

-Kiedyś sam padłem ofiarą jej czarów.-szepnął mi do ucha co mimo nieodpowiedniej sytuacji wywołało przyjemne ciarki na moim ciele. Wyczuł to i uśmiechnął się delikatnie gładząc mój policzek. To nie była odpowiednia chwila na to coś co we mnie uparcie siedziało.

-Przepraszam, wiem,że to słowo nie ma większego sensu, ale przepraszam.-poczułam jak parę łez wylewa się z moich oczu. On też to zauważył. Bez słowa przyciągnął mnie do siebie i jeszcze mocniej przytulił. Nic już nie rozumiałam.

-Ej, chodźcie zobaczyć co się dzieje. -do pokoju wpadł Kaspian. Bez słowa pobiegliśmy za nim.  Prowadził nas korytarzami do wyjścia z kopca. Gdy tylko usłyszałam krzyki moich żołnierzy zaczęłam biec ku wyjściu zostawiając moich towarzyszy. Wybiegłam z twierdzy i stanęłam na jednej z jej wzgórz obok Piotra.

-Nadchodzą!

-Widać ich!

-Telmarowie!- słyszałam krzyki narnijczyków. Wszyscy zaczęli gromadzić się na wzgórzach lub bezpośrednio przy głównym wejściu. Rozejrzałam się i zamarłam. Z lasu zaczęły wychodzić setki tysięcy żołnierzy wroga gotowych by pozabijać nas od tak.

-Panie generał wychodzą z lasu.-powiedział do mnie dowódca karłów.

-Zachowajmy spokój.-to jedyne co przyszło mi na myśl.

-Mają katapulty.-nie no dzięki Kaspian, fajny z ciebie spokojny człowiek, wcale swoich gadaniem nie denerwujesz jeszcze bardziej. Strach oczywiście był teraz wskazany, ale niekoniecznie trzeba się nim dzielić.

-Wszystko będzie dobrze.- Edmund stanął obok mnie.

-Mam nadzieję wasza wysokość.-westchnął.

-Kiedy nauczysz się mojego imienia?

-Może kiedy skończę się tak dobrze bawić denerwując króla.-zaśmiałam się, a wszywstko po to by przegonić złe myśli.

-Sophio, co robimy?-zapytała mnie Łucja.

-Musimy się zastanowić.

-Mam plan.- powiedział Piotr. O nie blondaś, jeśli tak samo genialny jak poprzedni to Aslanie miej nas w opiece. Jednak tylko skinęłam głową i weszliśmy wszyscy do naszej komnaty. Tam Piotrek zaczął objaśniać nam swój plan. Słuchając tego omal nie spadłam z fotela.

-Te twoje wielkie plany to szaleństwo.-Zuchon szczerze powiedział to co wszyscy myśleli. -Chcesz wysłać małą w najmroczniejsze odstępy i to samą? Na poszukiwania lwa który nas opuścił?!

-To nasza jedyna szansa.-król uparcie bronił swojego zdania.Fakt Aslan może nam pomóc, ale to nie zmienia innego faktu. Takiego,że Łucja jest zbyt mała by błąkać się po lesie.

-Nie będzie sama.-Zuzanna objęła siostrę ramieniem.

-Nie uważacie,że dość już tych ofiar?- zapytał smutno karzeł. Wiedziałam,że bardzo przywiązał się do najmłodszej królowej. Stali się przyjaciółmi.

-Nikabrik stracił wiarę.- odezwałam się.-Królowa Łucja nie, ja też wciąż wieżę.

-Za Aslana.-powiedział uroczyście Ryczypisk.

-Za Aslana.-zawtórował mu niedźwiedź.

-Pojadę z tobą.-upierał się Zuchon.

-Nie, jesteś potrzebny tutaj.-zaprzeczyła obejmując go.

-Sophia jedzie z dziewczynami.- powiedział stanowczo Edmund. Nie no za kogo on się ma.

-Z całym szacunkiem wasza wysokość, ale ja nie będę biegać po lesie gdy moi żołnierze giną. Zostaję i walczę jak przystało rycerzowi.- zmierzyłam go wzrokiem.

-Może ci się coś stać.-tym razem jego głos był pełen troski.

-Tobie również.- na moje słowa uśmiechnął się.

-Musimy się utrzymać dopóki nie wrócą dziewczyny.

-Miraz to prawdziwy tyran i morderca, ale jako władca musi przestrzegać tradycji.-Kaspian mówiąc to spojrzał na nas, a ja wiedziałam,że ma plan i to lepszy od biegania po lesie.

.....................................................................................................................................

Jejku przepraszam,że długo mnie nie było. I za to,że rozdział taki krótki. Po prostu nie miałam na niego za bardzo planu, ale mogę obiecać,że następne będą lepsze.

Wasza Wysokość /Edmund Pevensie/Where stories live. Discover now